Kiedyś w życiu nałogowo
Paliłem szlugi i skręty.
Teraz czuję ucisk w płucach
I głos mam bardzo schrypnięty.
Za późno rzuciłem nałóg.
Jak mogłem tak nisko upaść?
Teraz wszystkim opowiadam,
Że papierosy to… kupa!
Powtarzałem to jak mantrę.
Nawet synka nauczyłem.
Kiedy to ciągle powtarzał,
Bardzo dumny z niego byłem.
Jednak duma mi odeszła,
Kiedy w parku na spacerze
Zobaczyliśmy faceta
Z karczychem grubym jak zwierzę.
Szedł i palił papierosa.
Dymił mocno jak parowóz.
Każdy mu ustąpi miejsca.
Przecież widać, że to łobuz.
Tato! Ten pan śmierdzi kupą!
Usłyszałem głos syneczka.
Jedną rączką zatkał nosek,
A drugą rączką usteczka.
Sytuacja była trudna.
Strachem zamarła mi dusza.
Ale facet poszedł dalej,
Bo… miał słuchawki na uszach.