Byłem w aptece po leki.
Na chrypę jakieś drobiazgi
Na kartce miałem spisane,
Żebym nie zapomniał nazwy.
Dość długo stałem w kolejce,
Gdyż nie tylko u nas w domu
Jesienna słota i wiatry
Są źródłem… tych samych chorób.
Pani w białym fartuchu
Miło mnie obsłużyła.
Leki razem z paragonem
Do reklamówki wrzuciła.
Wróciłem do domu. Ale
Miałem w garażu robotę.
W kuchni zostawiłem torbę.
Rozliczę się z żoną potem.
Gdy wróciłem, to zastałem
W kuchni Żonę bardzo wściekłą.
Posądziła mnie o… zdradę!
Zrobiła mi w domu piekło!
Co się stało? I dlaczego
O niewierność oskarżyła?
Bo w aptece „biała pani”
Paragony… pomyliła.
Dostałem odcinek pana,
Który kupował przede mną
Te same lekarstwa co ja.
„Gumki” też nabył. Na pewno!
„Nie kupowałem tych środków –
Tak uzasadniałem żonie –
Przecież ich nie stosujemy”.
Na to Ona: „Z nami… koniec!
Nie przypuszczałam, że będę
Żoną aż takiej kanalii”!
Trzasnęła drzwiami i poszła
Popłakana do sypialni.
Nagle do mnie dotarło, że
Mam jeszcze dowód w kieszeni
Na to, ile zapłaciłem
I on może wszystko zmienić.
To potwierdzenie zapłaty
Z aptecznego terminala,
Że zapłaciłem w aptece
Kwotę mniejszą o… „piątala” !
Tyle właśnie kosztowała
Paczka prezerwatyw „Durex”,
Które znalazła ma żona
I teraz tak lamentuje.
Pogodziliśmy się z żoną.
Nie odniosłem „wrednych” gumek.
Teraz mamy do „tych rzeczy”