Moja bliska koleżanka
Wyszła za mąż po raz pierwszy,
Gdy skończyła lat czterdzieści.
To nie najważniejszy powód
Dla snucia tej opowieści.
To tej pory tej osobie
Naprawdę było nielekko,
Gdyż jej życie od wypadku
Było udręczeniem, męką.
Twarz została zeszpecona
Na trwale, bardzo wyraźnie.
Przecież wygląd dla kobiety
To uwarunkowanie ważne.
Radowałam się Jej szczęściem,
Bowiem za losu obicia
W końcu się Jej należało
Coś wspaniałego od życia.
Nie wszyscy jednak myśleli
Tak jak ja i Jej rodzina.
Innym chyba przeszkadzało,
Bo nie mogli się powstrzymać
Od komentarzy i uwag
Wypowiadanych złośliwie,
Czasem z udawaną troską,
Ale przeważnie fałszywie.
Najczęstsze było przysłowie
Poparte „miłym” uśmiechem,
Że
……„Każda potwora znajdzie
Swego amatora, hehe…”
…….Chyba zostawi te gejsze
Dla innej, pewnie ładniejszej…”
……Jezusie! Co on w niej widzi!
Pana Boga się nie wstydzi”?!
…..„Taki fajny facet, joł, joł,
A szkaradną babe wzioł, joł”!
Czy osoba po wypadku,
(Której płci, to obojętne),
Nie ma prawa być szczęśliwą?
Czy musi żyć z jakimś piętnem?