Polał…

Byłem z kumplami na piwku.

W nocy nieźle podchmielony,

Dumny, że pilnuję pionu

Wróciłem nocą do żony.

Po ciemku i bez hałasu

Dotarłem aż do łazienki.

Piwko mi parło na  pęcherz.

Nareszcie koniec udręki.

Uległem presji natury.

Gdy załatwiłem, co trzeba

Poczułem się taki lekki,

Że mógłbym skakać jak źrebak.

 

Ucelowałem centralnie

Bez rykoszetów na bok.

Nie uroniłem ni kropli

Tak jak precyzyjny  robot!

„Mocarz ze mnie” – pomyślałęm.

Wielka duma mnie rozpiera.

Palę światło, spuszczam oczy…

To kosz na pranie… Cholera!

Dodaj komentarz