Dawno, bardzo dawno temu
Uczyłem fizyki w szkole.
W klasie przedmaturalnej
Był jeden nieznośny koleś.
Co i rusz się odwracał do
Siedzących za nim panienek,
Jakby się do nich zalecał…
W końcu miałem dość tych scenek.
Nie mogłem już znieść tych głupot
I nie myśląc nazbyt wiele
Zwróciłem się do podrywacza
Z takim „gorącym” apelem:
„Romciu, chłopaku narwany,
Dam ci malutką przestrogę:
One lachy nie postawią,
A ja, owszem, zawsze mogę”.
Nastąpiła głucha cisza.
Dla mnie dziwne, że nikt nigdy
Do tematu już nie wrócił;
Romek też się przestał mizdrzyć.
A „lachę” mu postawiłem
Znacznie szybciej niż myślałem.
Podczas najbliższej klasówki
Na ściąganiu go złapałem!