Przemiana

Jeden z mych kolegów z pracy

Od pierwszego dnia poznania

Nie potrafił się powstrzymać

Od ciągłego docinania.

Dokuczał mi nieustannie.

A że jestem dość nieśmiała,

To najzwyczajniej na świecie

Kontaktów z nim unikałam.

 

W zeszłym tygodniu, gdy znowu

Znów mi dociął dosyć szpetnie,

Nawrzeszczałam tak na niego

Że zaniemówił kompletnie.

Stał i patrzył na mnie głupio,

Bo wreszcie poszłam na całość.

Co się wtedy wydarzyło,

Pół biura chyba widziało.

 

Dzień później on podszedł do mnie

I  przyznał, że nigdy dotąd

Nie był aż tak podniecony.

Ma złość była dlań pieszczotą!

 

Od wtedy jest bardzo miły

I wciąż powtarza pytanie,

Czy on może na to liczyć,

Że jego Panią zostanę,

A on z namiętności dzikiej

Zostanie mym… niewolnikiem.

Dodaj komentarz