Szedłem sobie spokojniutko
Po parku późnym wieczorem.
Nagle usłyszałem „dryń, dryń”;
Zaskoczenie dosyć spore.
Wydawał je jakiś menel
W obszarpanym, brudnym dresie.
Zignorowałem go licząc,
Że się w końcu sam wyniesie.
A on krzyknął do mnie: „Ku**a!
Odbierz telefon, ofiaro”!
„Odebrałem” krzycząc: „Halo”!
On: „Za halo w mordę walą”!
I dał upust swoim nerwom
Spuszczając mi niezłe… wpi***ol!