Mam współlokatorkę, która
Jest też moją przyjaciółką.
Każda z nas ma swego chłopca,
Lecz ten jej, to niezłe ziółko.
Chodziła z nim od pół roku,
Gdy „niechcący” zaciążyła.
Mnie powiedziała o ciąży,
Lecz przed chłopakiem ukryła.
Przekonałam ją do tego,
By powiedziała mu o tym.
On przyjął tę informację
Jako rodzaj anegdoty.
Lecz potem, gdy poznał prawdę,
Jeden wyciągnął z niej wniosek:
Ten dupek zwinął manele
I po prostu sobie… poszedł!
Załamała się dziewczyna
Postawą swego chłopaka.
Była bardzo zdruzgotana,
Już nie miała siły płakać.
Przyjaciół poznajesz wtedy,
Gdy bieda spada na ciebie.
Odpowiedzialność za ciążę
Wzięłam praktycznie na siebie.
Pomagałam przyjaciółce
W jej życiowej monotonii:
Dbałam o dietę, psychikę…
Wreszcie zapomniała o nim.
Zawsze byłam z nią w przychodni
I nawet w szkole rodzenia.
Do szpitala też ją wiozłam,
Gdy zaczęły się krwawienia.
Czekałam pod porodówką
Na narodziny dzieciaczka.
Byłam przecież przyjaciółką,
A to więcej niż… krewniaczka.
Ale przeciwnego zdania
Były panie ze szpitala.
Obserwowały mnie pilnie,
W końcu jedna wszczęła alarm:
„Co ta ohydna lesbija
Wpatruje się w nasze okna!
Z córeczki też lesbę zrobi.
Takie, to na Sybir pognać”!