Mam już dwadzieścia osiem lat.
Nareszcie zostanę ojcem,
Ale najbardziej się boję,
Że to dziecko będzie… chłopcem.
A dlaczego? A dlatego,
Że wybór imienia chłopca
Będzie traumą nie dla Niego,
Ale dla mnie jako ojca.
Bo ja mam na imię Robert,
Tak jak mój tata i… dziadek.
Lecz to nie koniec Robertów,
To po pra-pra-dziadku … spadek!
Ojciec już się na to cieszy,
Że być może się okaże,
Iż będzie kolejny Robert –
Rodzinnego „herbu” adept.
Jednak ja za nic na świecie
Nie chcę tego ciągnąć dłużej,
Bo to debilna tradycja
I ja ten obyczaj zburzę!
Żona chwali te intencje
I uważa, że to fajne
Mieć potomka i samemu
Nazywać własną ferajnę.
Za to rodzina uważa,
Że właśnie „nas powaliło,
Bo przez „całe pokolenia
Robertom dobrze się żyło”!