Stracone lata

Niedaleko pada jabłko

Od macierzystej jabłoni.

Kilka lat pod nią „leżałam”

Wśród rodziny i znajomych.

 

Kiedyś „jabcok”, a teraz cydr

Jest w niej „eliksirem bogów”.

Ja także w tym brałam udział.

Dziś chcę rzucić, bo mam powód.

 

Wreszcie poczułam, że tracę

Kontrolę nad tym, że piję

Tyle alkoholu i wnet

Nie będę wiedzieć, że żyję.

Postanowiłam, że zrobię

Sobie w piciu dłuższą przerwę.

A z czasem, jak mi się uda,

Całkowicie z piciem zerwę.

 

Partner zaraz mnie zostawił,

Jak o tym tylko usłyszał.

Bo nie może tolerować

Baby, co nie chce… kielicha!

On sobie nie wyobraża

Żyć z taką, która z wyboru

Chciałaby zostać nudziarą

Od rana aż do wieczoru.

 

Nie mam żalu do partnera,

Że rzucił mnie zamiast picia.

Sama siebie tylko winię

Za stracone lata życia.

Pijana szczerość

Narzeczona tuż przed ślubem

Wyznała mi w chwili szczerości,

Że prócz mnie dotychczas miała

Kilku lepszych niż ja gości.

Chętnie by mnie zostawiła

Dla każdego ze swych „byłych”.

Te słowa po kilku wódkach

Cholernie mnie zaskoczyły.

 

Skończyło się awanturą,

Przepraszaniem i płakaniem,

Potem odwołaniem ślubu

I ostatecznym rozstaniem.

Wyrzutek

Jestem ścisłą abstynentką.

Lubię urządzać imprezy.

Zawsze są bez alkoholu,

Lecz jeśli komuś zależy,

Może przynieść własne picie.

Jednak przyjaciele wiedzą,

Że nie lubię podchmielonych.

Alkohol to nic dobrego.

Z takiej rodziny pochodzę.

Miałam koszmarne dzieciństwo.

Wiedział też o tym mój chłopak,

Lecz to on zrobił mi świństwo.

 

Wspólnie zrobiliśmy imprę.

Przyniósł dużo alkoholu.

Nawalił się jak armata

I zachował jak małpolud.

Pobił mojego kolegę.

Rozwalił telewizorek.

Potem jeszcze „troszkę” wypił,

Żeby wytrzeźwieć… we wtorek.

 

Na moje wymówki wspomniał,

Że zna „Moją Familiję”,

A ja jestem „czarną owcą”,

Bo alkoholu nie piję.

Toy story

Wszystkie imprezy masowe

Za free, czy też za bilety,

Muszą być zabezpieczone

Przede wszystkim w toalety.

+Częste są mecze piłkarskie.

Poszedłem kiedyś na derby.

Musiałem użyć tojtojki,

Poszedłem tam w czasie przerwy.

 

Byłem świadkiem pewnej scenki.

Właśnie przed toaletami

W kolejce stali kibice

Ci zwykli, nie chuligani.

 

W pewnym momencie w to miejsce

Przybiegła grupa kiboli.

Każdy gniewny i podpity

Na wszystko sobie pozwoli.

Ich herszt był chyba najbardziej

Pijany i agresywny.

Nie był nazbyt wielkim „koksem”,

Ale jednak dość masywny.

 

Ten „gościu” zaczepiał wszystkich,

Wyzywał ich i popychał,

A kumple mu wtórowali.

Typowy przykład oprycha.

 

Rozochocony faktem, że

Nikt mu się nie przeciwstawił

Podszedł do którejś kabiny

Żeby przy niej się zabawić.

Walił w drzwi pięściami krzycząc:

„Ty! Jak długo możesz tam srać.

Podciągnij gacie i wyłaź,

Bo  ci dziś muszę wp**rdol dać”!

 

Człowiek, który był w tojojce

Otwarł drzwi z takim rozmachem,,

Że krzykacz upadł na ziemię

Z gębą utytłaną piachem.

 

Z kabiny wyszedł ogromny,

Prawie dwumetrowy drągal.

Popatrzył, by znaleźć tego,

Kto te hałasy urządzał

I zakłócił mu bezczelnie

Proces oddawania moczu.

Ryknął: „Kogo poj**ało”?

I zapiął spodnie przy kroczu.

 

Dopiero po chwili spostrzegł

Leżącego przeciwnika.

Pochylił się tylko nad nim,

A ten „heros” się… posikał!

Impreza

Mój teść i jego znajomi

Organizowali „kolację”.

Co roku o jednej porze

Urządzali tą libację.

 

Teść w tej zacnej grupie mężczyzn

Miał niezwykłe poważanie.

W spawie układania menu

Zawsze miał ostatnie zdanie.

Na imprezę zamówili

Znany lokal w naszym mieście.

Menu będzie ustalone

Po porozumieniu z teściem.

 

Kiedy już było gotowe,

Teść je zapisał na kartce.

Poszedł z nią do restauracji.

A że był po pierwszej ćwiartce,

Nie zauważył, że kartkę

Wnuczęta mu podmieniły

I zupełnie nowe dania

Dla draki tam zamieściły.

 

Były tam na przykład dania:

– nadziewany konik polny,

– sałatka z ogona pawia

– chleba z perzu wielkie bochny

– sok z żuka, – parówki z dżdżownic,

– flaki z małży i ślimaków,

– rosołek z tłustych gąsienic,

– serdelki z białych pędraków…

I inne rzadkie „specjały” –

To jadłospis doskonały!

 

Gdy restaurator przeczytał,

Co ma podać teścia gościom,

Przemówił do niego

Z wyszukaną uprzejmością:

„O jedno danie dam więcej

Dla uświetnienia kolacji:

Twój móżdżek przeżarty wódą –

I to na koszt restauracji”!

Dwa marzenia

Mój synek piętnastolatek

Umyślił upić dziewczynę.

Marzył, że takim postępkiem

Zdobędzie łatwiej jej hymen.

 

„Zajumał” jedną z mych whisky,

By wypić razem z wybranką.

Brak im było „tulipana”, więc

Zadowolili się… szklanką.

Zamiast wody wlali pepsi.

Lodu w ogóle nie mieli.

Szybko w główkach zaszumiało.

Nici z seksu, bo zasnęli.

 

Nie byłby to dla mnie problem,

Bo syn uczy się na błędach.

Lecz był bardzo ważny powód,

Żebym natychmiast wszczął rejwach.

Ten debil wziął mi butelkę

Dwudziestotrzyletniej whisky!

To był rarytas w mym barku

Nie na dziś i nie dla wszystkich.

 

Whisky Pappy Van Winkle to jest

Unikalny i drogi trunek.

Marzyłem, że ją otworzę, gdy

Już przejdę na emeryturę.

Smerfna broda

Mam brodę przez całe życie.

Zapuściłem ją dla draki

Jeszcze wtedy, gdy na gładko

Liczka golili chłopaki.

Broda była moją dumą

Oraz rozpoznawczym znakiem.

Teraz większość nosi brody,

Ale krótkie, byle jakie.

Obecnie też się wyróżniam,

Gdyż ma broda posiwiała.

I dzięki srebrnym pasemkom

Dostojeństwa mi dodała.

 

W sobotę imprezowałem

Ze znajomymi w ich domu.

Miało być tam bardzo „smerfnie”,

A wóda miała w tym pomóc.

Przyznaję, że przesadziłem

Ze spożyciem alkoholu.

 

To, co się następnie działo,

Znam z późniejszych opowieści.

W tym miejscu chciałbym skrótowo,

Co dalej się stało, streścić.

 

Urwał mi się film. Wygodnie

W fotelu sobie siedziałem.

Miałem brodę, więc natychmiast

„Papą Smerfem” w mig zostałem.

„Laluś” razem ze  „Smerfetką”

Popsikał ją perfumami,

A potem, także we dwójkę,

W warkoczyki posplatali.

 

Była „przecudna”, więc „Zgrywus”

Zechciał ze mną zrobić selfi.

Był tam także „Strażak”-  Smerfik,

Co tęsknił za smrodem spalin.

Wtedy „Mazgaj” mu poradził:

„Rozerwiesz się, jak podpalisz”!

I podpalił! Nie mam brody,

Ale liczne poparzenia.

Smerfnie było, jednak teraz

To nie ma dla mnie znaczenia.

 

Zamiast brody będę nosił

Bliznowce po oparzeniach.

Znów wyróżniam się, lecz teraz

Tym, że nie wychodzę z cienia.

Perfidia

W ten weekend niespodziewanie

Wpadłam na swojego szefa.

Normalnie byłoby mile,

Lecz dzisiaj mieliśmy pecha.

 

Spotkaliśmy się oboje

W publicznym miejscu za dnia.

Dotąd nigdy tam nie byłam,

A był to mityng AA.

 

Ucieszyłam się zdziwiona,

Że spotkałam znajomego.

Możemy się wspomagać. On

Będzie wspierał mnie, ja jego.

 

Jednak po chwilowym szoku

Otrząsnął się i powiedział,

Że nie zatrudniłby mnie,

Gdyby o tym wcześniej wiedział.

On nie potrzebuje ludzi

Z problemem alkoholowym.

Dostanę zwolnienie z pracy

W terminie natychmiastowym.

 

I zrobił tak, jak „obiecał”.

W sądzie skarżę tę decyzję.

Szkoda, że Sąd go nie skaże

Za draństwo i hipokryzję.

Toast

Mieszkam wspólnie z koleżanką

W wynajętej kawalerce.

Ona jest bardzo spokojna,

A ja odwrotnie – szaleńcem.

 

Jakiś czas temu zrobiłam

Bibkę dla małego grona.

Po kilku wypitych drinkach

Byłam już nieźle wstawiona.

 

Koleżanki dziś nie było.

Do rodziny wyjechała.

Nie znałam celu wyjazdu,

Zresztą o to nie pytałam.

 

Wróciła późnym wieczorem,

Gdy zabawa w pełni trwała.

Na głowie czarny berecik.

Widać po niej, że płakała.

 

Jak się okazało, była

Na pogrzebie swego dziadka.

Jej twarz smutna, przygnębiona;

Jak zwykle w takich przypadkach.

 

Chcąc troszeczkę ją rozruszać

Zaprosiłam ją „do stoła”.

Myślałam, że w towarzystwie

Pozbędzie się swego doła.

Chcąc zachęcić ją do picia

Wzniosłam toast: „Zdrowie Dziadka”!

Gdy wytrzeźwiałam, przyznałam,

Że to była wielka wpadka.

Odprężenie

Rodzice mnie poprosili,

Bym odebrał ich z imprezy,

Na której właśnie dziś wieczór

Zamierzali się odprężyć.

 

Kiedy po nich przyjechałem

Już byli tak „odprężeni”,

Że mama ciągle się śmiała,

A tato zaczął seplenić.

 

Jaki był stan odprężenia

Przekonałem już się wkrótce.

Tak się tylko zachowują

Osoby po dużej wódce.

 

Przykro jest mi o tym mówić

Ale byli tak pijani,

Że przez uchylone okna

Przechodniów… obszczekiwali!