Dwa marzenia

Mój synek piętnastolatek

Umyślił upić dziewczynę.

Marzył, że takim postępkiem

Zdobędzie łatwiej jej hymen.

 

„Zajumał” jedną z mych whisky,

By wypić razem z wybranką.

Brak im było „tulipana”, więc

Zadowolili się… szklanką.

Zamiast wody wlali pepsi.

Lodu w ogóle nie mieli.

Szybko w główkach zaszumiało.

Nici z seksu, bo zasnęli.

 

Nie byłby to dla mnie problem,

Bo syn uczy się na błędach.

Lecz był bardzo ważny powód,

Żebym natychmiast wszczął rejwach.

Ten debil wziął mi butelkę

Dwudziestotrzyletniej whisky!

To był rarytas w mym barku

Nie na dziś i nie dla wszystkich.

 

Whisky Pappy Van Winkle to jest

Unikalny i drogi trunek.

Marzyłem, że ją otworzę, gdy

Już przejdę na emeryturę.

Smerfna broda

Mam brodę przez całe życie.

Zapuściłem ją dla draki

Jeszcze wtedy, gdy na gładko

Liczka golili chłopaki.

Broda była moją dumą

Oraz rozpoznawczym znakiem.

Teraz większość nosi brody,

Ale krótkie, byle jakie.

Obecnie też się wyróżniam,

Gdyż ma broda posiwiała.

I dzięki srebrnym pasemkom

Dostojeństwa mi dodała.

 

W sobotę imprezowałem

Ze znajomymi w ich domu.

Miało być tam bardzo „smerfnie”,

A wóda miała w tym pomóc.

Przyznaję, że przesadziłem

Ze spożyciem alkoholu.

 

To, co się następnie działo,

Znam z późniejszych opowieści.

W tym miejscu chciałbym skrótowo,

Co dalej się stało, streścić.

 

Urwał mi się film. Wygodnie

W fotelu sobie siedziałem.

Miałem brodę, więc natychmiast

„Papą Smerfem” w mig zostałem.

„Laluś” razem ze  „Smerfetką”

Popsikał ją perfumami,

A potem, także we dwójkę,

W warkoczyki posplatali.

 

Była „przecudna”, więc „Zgrywus”

Zechciał ze mną zrobić selfi.

Był tam także „Strażak”-  Smerfik,

Co tęsknił za smrodem spalin.

Wtedy „Mazgaj” mu poradził:

„Rozerwiesz się, jak podpalisz”!

I podpalił! Nie mam brody,

Ale liczne poparzenia.

Smerfnie było, jednak teraz

To nie ma dla mnie znaczenia.

 

Zamiast brody będę nosił

Bliznowce po oparzeniach.

Znów wyróżniam się, lecz teraz

Tym, że nie wychodzę z cienia.

Perfidia

W ten weekend niespodziewanie

Wpadłam na swojego szefa.

Normalnie byłoby mile,

Lecz dzisiaj mieliśmy pecha.

 

Spotkaliśmy się oboje

W publicznym miejscu za dnia.

Dotąd nigdy tam nie byłam,

A był to mityng AA.

 

Ucieszyłam się zdziwiona,

Że spotkałam znajomego.

Możemy się wspomagać. On

Będzie wspierał mnie, ja jego.

 

Jednak po chwilowym szoku

Otrząsnął się i powiedział,

Że nie zatrudniłby mnie,

Gdyby o tym wcześniej wiedział.

On nie potrzebuje ludzi

Z problemem alkoholowym.

Dostanę zwolnienie z pracy

W terminie natychmiastowym.

 

I zrobił tak, jak „obiecał”.

W sądzie skarżę tę decyzję.

Szkoda, że Sąd go nie skaże

Za draństwo i hipokryzję.

Toast

Mieszkam wspólnie z koleżanką

W wynajętej kawalerce.

Ona jest bardzo spokojna,

A ja odwrotnie – szaleńcem.

 

Jakiś czas temu zrobiłam

Bibkę dla małego grona.

Po kilku wypitych drinkach

Byłam już nieźle wstawiona.

 

Koleżanki dziś nie było.

Do rodziny wyjechała.

Nie znałam celu wyjazdu,

Zresztą o to nie pytałam.

 

Wróciła późnym wieczorem,

Gdy zabawa w pełni trwała.

Na głowie czarny berecik.

Widać po niej, że płakała.

 

Jak się okazało, była

Na pogrzebie swego dziadka.

Jej twarz smutna, przygnębiona;

Jak zwykle w takich przypadkach.

 

Chcąc troszeczkę ją rozruszać

Zaprosiłam ją „do stoła”.

Myślałam, że w towarzystwie

Pozbędzie się swego doła.

Chcąc zachęcić ją do picia

Wzniosłam toast: „Zdrowie Dziadka”!

Gdy wytrzeźwiałam, przyznałam,

Że to była wielka wpadka.

Odprężenie

Rodzice mnie poprosili,

Bym odebrał ich z imprezy,

Na której właśnie dziś wieczór

Zamierzali się odprężyć.

 

Kiedy po nich przyjechałem

Już byli tak „odprężeni”,

Że mama ciągle się śmiała,

A tato zaczął seplenić.

 

Jaki był stan odprężenia

Przekonałem już się wkrótce.

Tak się tylko zachowują

Osoby po dużej wódce.

 

Przykro jest mi o tym mówić

Ale byli tak pijani,

Że przez uchylone okna

Przechodniów… obszczekiwali!

Pomoc drogowa

Na drodze szybkiego ruchu

Potrąciłem małe zwierzę.

Była to niewielka sarna.

Wyszedłem, by ją obejrzeć,

Ale ofiara  „zderzenia”

Zaraz uciekła do lasu.

Ja stałem zdenerwowany

Wskutek tego ambarasu.

 

Choć niewielkie były szkody,

Wezwałem pomoc drogową,

Żeby sprawdzili stan auta

Rzetelnie, na miejscu, fachowo.

Przyjechali bardzo szybko

Z wielką gracją, na sygnale!

Byłem wielce zadziwiony,

Po co aż tak wielki alert!

 

Zdumienie moje dość szybko

Przeszło w szok, bo nieuważny

Kierowca z wielkim impetem

Wpadł lawetą w mój bagażnik!

Siła zderzenia natychmiast

Zrzuciła autko do rowu.

Nie czekałem chwili dłużej.

Zaraz wezwałem radiowóz.

 

Policjanci „przedmuchali”

Mnie i tego od „pomocy”.

U mnie stwierdzono „trzy zera”.

Ten drugi wszystkich zaskoczył:

Ponad dwa promile „dmuchnął”.

Teraz wiem skąd ten animusz.

To nie „pomocny” kierowca,

Ale tylko zwykły pijus!

Cudownie…

Mam dorosłego braciszka.

Jest ratownikiem medycznym.

Spokojny, zrównoważony

Przywykł do zdarzeń drastycznych.

Jednak dzisiaj coś się stało.

Miał nerwowe załamanie.

Płakał. Kumple mnie wezwali

Widząc go w tym dziwnym stanie.

Sprawa pilna, gdyż braciszek

Dość dziwnie się zachowuje.

Podali mi adres domu,

Gdzie się obecnie znajduje.

 

Dzisiaj na pilne wezwanie

Pojechali do kobiety

By ją przywieść do porodu,

Lecz nie zdążyli, niestety!

Poród zaczął się zbyt wcześnie,

Żeby jechać do szpitala.

Dyspozytor ratownikom

Odebrać poród zezwalał.

 

Poród trwał, lecz mój braciszek

Zamiast rodzącej pomagać,

Zaczął dziwnym zachowaniem

Po prostu bardzo przeszkadzać.

Dotąd odbierał porody

Spokojnie, profesjonalnie.

Dziś szlochał wielkimi łzami.

Wyglądało to fatalnie.

 

Okazało się dość szybko,

Że braciszek „był pod wpływem”

Niezidentyfikowanych

Dragów lub może używek.

 

Tak się rozczulił, rozkleił,

Że łkał pod wpływem wzruszenia

I zachwytu z cudownego…

Fenomenu narodzenia.

Życie bez początku

Mój wujek mnie molestował,

Odkąd siedem lat skończyłam.

Zagroził mi karą piekła,

Bym nikomu nie mówiła.

Rodziców nie obchodziłam.

To przecież alkoholicy.

Wujek wódkę im przynosił.

Tylko on się dla nich liczył.

 

Jednak w końcu we mnie pękło.

Księdzu o tym powiedziałam.

Wujka zaaresztowano,

Przypuszczam, że ksiądz zadziałał.

Dostał karę w zawieszeniu,

Bo na rozprawie żałował

I publicznie się popłakał.

Na ofiarę się kreował.

Poza tym nie był karany

I „był człowiekiem porządnym”;

Urząd sołtysa sprawował!

Wspierał ubogich i głodnych…

 

Trzynaście lat wtedy miałam

I psychikę roztrzęsioną.

Pięć lat w specjalnym ośrodku

Psychikę moją leczono.

 

Dziś mam dwadzieścia dwa lata.

Choć wiele krzywd doświadczyłam,

Odwiedziłam wieś rodzinną,

Gdzie dziesięć już lat nie byłam.

 

Dowiedziałam się, że jestem

Dla całej wioski legendą.

Niebawem się okazało,

Że to dla mnie żaden splendor.

Ja, wyrodna siostrzenica,

Zazdrosna byłam jak żmija,

Że wujek biednych wspomagał,

A mnie bezczelnie pomijał.

Za to biednego staruszka

W molestowanie wrobiłam,

A swoich chorych rodziców

Bez wahania opuściłam.

 

 Byłam taka zatwardziała,

Że milczałam całe lata.

Matka z ojcem jeszcze żyją,

Ale bieda ich przygniata.

Podobno wuj bardzo długo

Przeżywał horror przeze mnie

Na skutek podłych oskarżeń

Złożonych w sądzie nikczemnie.

To ja na jego pieniądze

Byłam na tyle łapczywa,

Że zawróciłam mu w głowie;

To ku**stwem się nazywa!

 

Tak mnie ma wieś przywitała.

A zdarzyło się po tym,

Jak zapijaczona matka

Znowu mnie z domu wygnała.

Dla niej córką już nie byłam,

Bo jej brata rodzonego

O podły grzech oskarżyłam,

A ją, kochaną mateńkę,

Ohydną hańbą okryłam.

 

Dziś zerwałam z mą przeszłością.

Jestem jak nowo rodzona.

Nie mam już żadnej rodziny.

Ta historie jest skończona!

Matka jest…

Moja matka, kiedy może,

Że złością mi wypomina,

Że jej porażki życiowe

To jedynie moja wina.

Nienawidzi mnie, bo jestem

„Owocem” młodzieńczej wpadki

Z nieznanym bliżej chłopakiem

Podczas jedynej ich randki.

 

Straciła przeze mnie wszystkie

Szanse na porządne życie.

Gdyby mogła, to tą ciążę

Usunęłaby gdzieś skrycie.

Ale nie zrobiła tego

Z tego względu, że jej mama

Obiecała, że nie będzie

Zostawiona z dzieckiem sama.

 

Rzeczywiście babcia z dziadkiem

Wychowali mnie bez matki,

Bo na mnie nie mogła patrzeć.

Na mój widok „miała drgawki”!

Choć Im się nie przelewało

Dali mi wszystko, co mogli.

Po mojej maturze jednak

Po kolei zaniemogli.

Zostałam sama jak palec.

Skończyłam studia, mam pracę.

Mam samochód dobrej marki,

A od roku nawet daczę.

 

Nagle znalazła się … matka.

Nigdy nie przypuszczałam, że

Ja, dwudziestopięciolatka,

Kiedykolwiek ją zobaczę!

Poza tym, że mnie rodziła,

Absolutnie nie wiedziała,

Co się działo przez te lata.

Przecież mogła, lecz nie chciała!

 

Teraz właśnie ta zakała

Bardzo przewrotnie uznała,

Że nie miałabym niczego,

Gdyby mnie nie urodziła.

I ona właśnie dlatego

Żąda ode mnie wypłaty

„Stypendium rodzicielskiego”.

To ma być zapłata za trud,

Który ona ponosiła,

Kiedy to przez długie lata

Samotną matką mi była.

…No i teraz to że żyję,

Ze złością mi wypomina…