Łebek

Wychodziłem podchmielony

Z imprezy u koleżanki.

Półmrok, bo na starych schodach

Świecą tylko dwa „kaganki”.

 

Wtedy spotkałem staruszka,

Jak pieska do piersi tulił.

Dość ciężko wchodził na górę.

Ten widok mnie wprost rozczulił.

„Cześć koleżko”- Mówię do psa.

Sięgnąłem ręką do łebka,

Ale tylko pogłaskałem…

Bochenek suchego chlebka.

Sposób na zerwanie 2

Mój kochany coraz częściej

Upijał się alkoholem.

Pod groźbą zerwania chciałam,

By leczył się anticolem.

 

Kiedy nie chciał o tym słyszeć.

Zagroziłam mu zerwaniem.

Widząc, że już nie odpuszczę,

Zgodził się niespodziewanie.

 

Zaproponował mi zakład,

Że jak się choć raz napije,

To tym samym z jego winy

Nasza para się rozbije.

Uważałam, że pomogę

Chłopakowi w tym problemie.

Nie przypuszczałam, że zaraz

Czekało mnie zaskoczenie.

Założyłam się natychmiast

Wierząc, że to koniec picia.

Nie pomyślałam, że z niego

Taki zakłamany spryciarz.

 

Wyciągnął spod kurtki wódkę

I patrząc mi w twarz się napił.

Taki to był koniec związku

I także jego terapii.

 

Otrzeźwienie

Byłam kiedyś rozrywkowa.

Alkohol i towarzystwo

To dwa słowa, które zawsze

Przekładałam ponad wszystko.

 

Rok już właśnie minął, kiedy

Na karnawałowym balu

Upiłam się tak bardzo, że

Wylądowałam w szpitalu.

A gdy wreszcie wytrzeźwiałam,

To (i tutaj się pogrążę)

Dowiedziałam się, że właśnie

Straciłam miesięczną ciążę.

 

Kiedy to do mnie dotarło,

Takie wywarło wrażenie,

Że nagle, tak samoistnie

Przyszło na mnie otrzeźwienie.

Nie wypiłam ani kropli

Nawet wtedy, kiedy miałam

Pewność, że w ciąży nie jestem.

Ta trauma we mnie została.

Szybko straciłam przyjaciół.

Odwrócili się znajomi.

Nawet wieloletni chłopak

Poszedł z nimi na konformizm.

Na imprezach mnie się wstydzi,

Bo nie piję, jestem nudna.

Kiedyś umiałam się bawić.

Teraz stałam się marudna…

 

Wyszło na to, że przez lata

Ciągłych zabaw, uciech, picia

Zmarnowałam z tymi ludźmi

Swe dziecko i kawał życia.

 

Nie rób scen

Wieczorem przed moim domem

Pijany w trupa przechodzień

Miał pretensję do latarni,

Że stanęła mu na drodze

I trzyma go w swym uścisku

Zamiast chociaż trochę pomóc,

Żeby on mógł bez trudności

Nareszcie trafić do domu.

 

Sąsiadów to bardzo bawiło.

Ja ze wstydem patrzę na to,

Bo główny aktor tej scenki

To mój ukochany tato.

Sperfumowana

Wreszcie doszło do spotkania

Z chłopakiem poznanym w sieci.

Założyłam swe najlepsze

Szpileczki oraz żakiecik.

Poszłam też do kosmetyczki.

Byłam także u fryzjerki.

Cała się sperfumowałam

„Niną Ricci” od szwagierki.

 

Byłam pewna, że doceni

Moje starania w tym względzie

I z naszego zapoznania

Ukontentowany będzie.

 

Natychmiast po przywitaniu

On odsunął się ode mnie.

Grymas na twarzy świadczył,

Że jest mu nieprzyjemnie.

Oznajmił cedząc przez zęby,

Że “odwiezie mnie do domu,

Bo wyczuł ode mnie zapach

Taniutkiego alkoholu”.

On “nie chce mieć nic wspólnego

Z dziewczyną uzależnioną

Od trunków, za które jeszcze

Trzeba płacić dosyć słono”…

Co jednoznacznie znaczyło:

Właśnie teraz zrywam z tobą!

Tylko sake brak…

Wyszłam gdzieś na pogaduszki.

W domu zostali mąż z bratem.

Wróciłam późnym wieczorem,

A w domu pełno „Azjatek”.

 

Twarze obsypane mąką.

Na ustach czerwony marker.

Telewizorek włączony.

Wszystkie okna są otwarte.

Na ekranie japońszczyzna.

Leciał film „Wyznania Gejszy”.

Mąż oraz szwagier pijani.

Nie wiem, który z nich smutniejszy.

 

Tak w klimat filmu się wczuli,

Że swe twarze wybielili.

Uśmiechali się jak gejsze,

Choć żytnią nie sake pili.

Załamany

Mieszkam na małym osiedlu.

Mam sąsiadkę, chyba “ruską”,

Która od lat pędzi bimber.

Nazywają ją babuszką.

Zaopatruje tajemnie

Całą „żulię” okoliczną.

Klientelę ma dość stałą

I, jak sądzę, dosyć liczną.

 

Kiedyś jej „gość” podchmielony

Widocznie pomylił domy,

Bo długo i natarczywie

Do drzwi mojej willi dzwonił.

Otworzyłam. On mnie pyta

O babcię, bo chce z nią gadać.

Mówię, że babcia nie żyje

I każę żulowi spadać.

 

Po chwili kojarzę fakty.

On mnie pytał o babuszkę,

A nie o moją babcinkę,

Niedawno zmarłą staruszkę.

Odszedł bardzo załamany

Tym, że babuszka nie żyje.

A może jednak z powodu,

Że dzisiaj się nie napije?

Powrót brata

Niedawno wróciłem z Anglii.

Mieszkałem tam prawie pięć lat.

Zapuściłem niezły zarost.

Wyglądam jak tęgawy skrzat.

Już w tym samym dniu koledzy

Chcieli mój powrót świętować.

Razem poszliśmy do baru,

Na mój powitalny „browar”.

Nie skończyło się na jednym.

Zaliczyłem kilka piwek.

Gdy opuszczaliśmy lokal,

Zrobiło się dość burzliwie.

 

Daliśmy się wciągnąć w zatarg

Z grupą pijanych kolesi.

Policję do interwencji

Wezwali przygodni piesi.

Było nawet kilka złamań

U wielu poturbowanych.

Przyjechały też karetki

Do osób poszkodowanych.

 

Dowiedziałem się nazajutrz,

Że mój brat brał udział w bójce.

Obaj nie wiedzieliśmy, że

To spotkanie bratobójcze.

Brat mnie nie poznał przez brodę.

On zaś kaptur miał na głowie.

Teraz o naszej przyszłości

Zadecydują… sędziowie.

Wypadkowy

Jako ratownik medyczny

Co dzień jeżdżę do wypadków,

Lecz nieczęsto jestem świadkiem

Nieprzewidywalnych faktów.

 

Kiedyś byliśmy wezwani

Do wypadku osób pieszych.

Przypadek był dosyć pilny

I musieliśmy się spieszyć.

Rzeczywiście. W rowie leżał

Gość mocno poturbowany.

Karetkę wezwał do kumpla

Facet dość mocno pijany.

Zeznał, że wracali z knajpy.

Z bełkotliwego wywodu

Wynikało, że on nagle,

Niespodzianie wpadł do rowu.

Rów głęboki, umocniony

Płytami betonowymi.

W nich otwory, nierówności

I bardzo ostre szczeliny.

 

Upadek ślady zostawił.

Plamy krwi, rozbita głowa

Wskazują, że jak najszybciej

Trzeba człowieka ratować.

Wyciągnęliśmy ofiarę.

Lekarka sprawdziła oko.

Nie ma reakcji na światło,

Chociaż otwarte szeroko.

Stwierdziła zgon delikwenta.

Do worka włożono ciało,

Żeby niezabezpieczone

Na ulicy nie leżało.

 

Po kilku minutach worek

Zaczął się nagle szamotać.

Po otwarciu „zmarły denat”

Zaczął do nas coś bełkotać.

A oko, to przebadane,

Okazało się być… szklane!

Aż do…

Kiedy stoi między nimi,

To nie dzieli, tylko łączy.

I tak długo będzie stała,

Póki kropla z niej się sączy.

To nie szyba ani ściana,

To oryginał, nie surogat.

Jej kształt budzi pożądanie

I nie jest też bardzo droga.

To ich towarzyszka wierna

W chwilach radości i nudy.

Ona daje zapomnienie.

To po prostu flaszka wódy!