Tylko sake brak…

Wyszłam gdzieś na pogaduszki.

W domu zostali mąż z bratem.

Wróciłam późnym wieczorem,

A w domu pełno „Azjatek”.

 

Twarze obsypane mąką.

Na ustach czerwony marker.

Telewizorek włączony.

Wszystkie okna są otwarte.

Na ekranie japońszczyzna.

Leciał film „Wyznania Gejszy”.

Mąż oraz szwagier pijani.

Nie wiem, który z nich smutniejszy.

 

Tak w klimat filmu się wczuli,

Że swe twarze wybielili.

Uśmiechali się jak gejsze,

Choć żytnią nie sake pili.

Załamany

Mieszkam na małym osiedlu.

Mam sąsiadkę, chyba “ruską”,

Która od lat pędzi bimber.

Nazywają ją babuszką.

Zaopatruje tajemnie

Całą „żulię” okoliczną.

Klientelę ma dość stałą

I, jak sądzę, dosyć liczną.

 

Kiedyś jej „gość” podchmielony

Widocznie pomylił domy,

Bo długo i natarczywie

Do drzwi mojej willi dzwonił.

Otworzyłam. On mnie pyta

O babcię, bo chce z nią gadać.

Mówię, że babcia nie żyje

I każę żulowi spadać.

 

Po chwili kojarzę fakty.

On mnie pytał o babuszkę,

A nie o moją babcinkę,

Niedawno zmarłą staruszkę.

Odszedł bardzo załamany

Tym, że babuszka nie żyje.

A może jednak z powodu,

Że dzisiaj się nie napije?

Powrót brata

Niedawno wróciłem z Anglii.

Mieszkałem tam prawie pięć lat.

Zapuściłem niezły zarost.

Wyglądam jak tęgawy skrzat.

Już w tym samym dniu koledzy

Chcieli mój powrót świętować.

Razem poszliśmy do baru,

Na mój powitalny „browar”.

Nie skończyło się na jednym.

Zaliczyłem kilka piwek.

Gdy opuszczaliśmy lokal,

Zrobiło się dość burzliwie.

 

Daliśmy się wciągnąć w zatarg

Z grupą pijanych kolesi.

Policję do interwencji

Wezwali przygodni piesi.

Było nawet kilka złamań

U wielu poturbowanych.

Przyjechały też karetki

Do osób poszkodowanych.

 

Dowiedziałem się nazajutrz,

Że mój brat brał udział w bójce.

Obaj nie wiedzieliśmy, że

To spotkanie bratobójcze.

Brat mnie nie poznał przez brodę.

On zaś kaptur miał na głowie.

Teraz o naszej przyszłości

Zadecydują… sędziowie.

Wypadkowy

Jako ratownik medyczny

Co dzień jeżdżę do wypadków,

Lecz nieczęsto jestem świadkiem

Nieprzewidywalnych faktów.

 

Kiedyś byliśmy wezwani

Do wypadku osób pieszych.

Przypadek był dosyć pilny

I musieliśmy się spieszyć.

Rzeczywiście. W rowie leżał

Gość mocno poturbowany.

Karetkę wezwał do kumpla

Facet dość mocno pijany.

Zeznał, że wracali z knajpy.

Z bełkotliwego wywodu

Wynikało, że on nagle,

Niespodzianie wpadł do rowu.

Rów głęboki, umocniony

Płytami betonowymi.

W nich otwory, nierówności

I bardzo ostre szczeliny.

 

Upadek ślady zostawił.

Plamy krwi, rozbita głowa

Wskazują, że jak najszybciej

Trzeba człowieka ratować.

Wyciągnęliśmy ofiarę.

Lekarka sprawdziła oko.

Nie ma reakcji na światło,

Chociaż otwarte szeroko.

Stwierdziła zgon delikwenta.

Do worka włożono ciało,

Żeby niezabezpieczone

Na ulicy nie leżało.

 

Po kilku minutach worek

Zaczął się nagle szamotać.

Po otwarciu „zmarły denat”

Zaczął do nas coś bełkotać.

A oko, to przebadane,

Okazało się być… szklane!

Aż do…

Kiedy stoi między nimi,

To nie dzieli, tylko łączy.

I tak długo będzie stała,

Póki kropla z niej się sączy.

To nie szyba ani ściana,

To oryginał, nie surogat.

Jej kształt budzi pożądanie

I nie jest też bardzo droga.

To ich towarzyszka wierna

W chwilach radości i nudy.

Ona daje zapomnienie.

To po prostu flaszka wódy!

Pierwsza pomoc

Parę lat temu mój tata

Usiłował grzecznie pomóc

Leżącemu sąsiadowi

I ustawić go „do pionu”.

 

Wóda i proteza nogi

Były powodem wypadku.

Zresztą całą sytuację

Oglądało wielu świadków.

Sąsiad był mocno pijany

I przewrócił się na drodze.

Wspomnę, że ojciec nie wiedział

Nic o jego sztucznej nodze.

 

Chciał pijanego przesunąć

Z nawierzchni drogi na chodnik.

Pociągnął go mocno za nogę,

Żeby nie rozerwać spodni.

Proteza została w ręku,

A sąsiad na drodze leży.

Słychać śmiechy w nagłym zgiełku.

Ojciec, jak mały harcerzyk

W niespodziewanym rejwachu,

Stał zdrętwiały z przerażenia

Z „gaciami pełnymi strachu”.

Powrót męża

Przyjechałem z delegacji

O dzień wcześniej, niż myślałem.

Był już trochę późny wieczór.

Niespodziankę zrobić chciałem.

 

Ale żony nie ma w domu.

Ładny początek wieczora.

Nagle straszne przypuszczenie:

Może ma żona jest chora?

Bardzo przeszkadza mi hałas,

Który dociera przez ścianę.

Nie bardzo już wiem, co robić.

W głowie czuję tylko zamęt.

Hałas bardzo uciążliwy.

Prócz melodii słychać „jęki”

Jakiejś głośno śpiewającej,

Bardzo pijanej panienki.

 

Zebrałem się trochę w sobie,

Lecz nadal jestem wnerwiony.

Muszę wiedzieć, co się dzieje.

Dzwonię na komórkę żony.

Gdy odebrała telefon,

Od razu mi było raźniej.

Słyszałem tą samą melodię

Bez jęków i… trochę wyraźniej.

Z dobroci serca?

Wieczór był, gdy narzeczony

Poszedł z kumplami do baru.

Chyba nieźle się bawili

W piciu nie znając umiaru.

 

W środku nocy do mnie dzwonił

Calutki zalany „w trupa”

Prosząc mnie o zgodę na to,

By mógł panienkę „przygruchać”.

Właśnie zauważył w barze

Dziewczynę grubą i brzydką,

Która smętnie gdzieś w kąciku

Sączyła samotnie piwko.

A że żal mu tej dziewczyny,

Chciał tylko z dobroci serca

Spędzić z nią troszeczkę czasu.

 

Ja go od tego odstręczam,

Bo nie wierzę w żadne słowo

Które słyszę w telefonie.

Groziłam, że jak nie wróci,

To z nami już będzie koniec.

 

Nie mogę się porozumieć

W żaden sposób z narzeczonym.

To zupełnie inny człowiek

Przez alkohol odmieniony.

Pijanym mężczyzną rządzą

Inne niż zwykle pobudki:

„Nie ma brzydkich kobiet wtedy,

Kiedy jest za dużo wódki”.

Mięsień piwny

Ten sam wielki, męski brzuch

Jest za duży z przyczyn dwóch:

Ona mówi, że przez piwo

                        urósł jemu aż tak krzywo.

On zaś twierdzi, że potrzebny

                     jest mu jako bak na piwo.

 

Odbijany

Bardzo dobrze się bawiłem

Na imprezie z mą dziewczyną.

Grali wolniutki kawałek,

W głowie szumiało nam wino.

 

Wino nam zawsze smakuje.

Najchętniej pijemy „grzańca”.

Właśnie napitkiem rozgrzani

Tańczyliśmy „przytulańca”.

Podszedł do nas jakiś koleś.

„Czy można odbić”? – zapytał.

Ona bez zastanowienia

Szybko za rękę go chwyta

I mówi mu: „Z przyjemnością”.

Szczęka mi nisko opadła.

Wpatrzony byłem w anioła,

A nagle widzę w niej diabła!

 

Facet wyrwał jej swą rękę.

„Gdzie mi swoje łapy pchasz?

Ja chcę tylko z NIM zatańczyć”!

Krzyknął miłej prosto w twarz.

 

Teraz wiem, żeby przed tańcem

Nie częstować dziewcząt grzańcem.