W czasach licealnych miałem
„Ciapowatego” kolegę.
Kochał się On w koleżance,
Która miała z Niego „zlewę”.
Ciągle z niego żartowała,
Był dla niej wręcz pośmiewiskiem.
Olewała Go publicznie,
Rzekłbym nawet… sadystycznie.
Wciąż dawała Mu nadzieję.
Nigdy „nie” nie powiedziała.
A On cieszył się jak dziecko,
Choć Go wykorzystywała.
Cała klasa miała ubaw,
Gdy Go poniżała wciąż.
On wszystko to dzielnie znosił
I w uczucie do niej grzązł.
W pamięć zapadła mi scenka,
Gdy zapytał Ją nieśmiało,
Czy może z Nią porozmawiać
Chociaż minutkę. Niecałą!
W taki sposób jej uwagę
Na siebie zwrócić się starał,
Ona sms-a pisząc
„Odszczeknęła” Mu… „spierdalaj”!
Popłakał się wtedy chłopak.
Roześmiała się „lalunia”.
Żeby dać sobie z Nią spokój
Chyba to wreszcie zrozumiał.
Długie lata po maturze
Klasę zebrać się udało.
Na koleżeńską „zbiórkę”
Większość z nas wtedy zjechało.
W wynajętej restauracji
Spotkanie przygotowane.
Stawili się prawie wszyscy.
Zabrakło tylko dwóch „panien”.
Wszyscy się jakoś zmienili:
Ci schudli, tamci utyli.
Nie wszystkich z nich rozpoznałem
Wśród zbyt wielu „dużych ciałek”.
Nie od razu Go poznałem.
Z nieśmiałego bardzo chłopca
Zmienił się w pewnego siebie
Pragmatyka – naukowca.
To inżynier z doktoratem.
Pracuje w firmie lotniczej.
Inteligentny. Z nim pogadasz
O wszystkim, w tym też o… Nietzchem.
Bardzo dobrze Mu się wiedzie.
Jest spełnionym inżynierem.
Ma rodzinę, dwójkę dzieci.
Miejsce zamieszkania – Mielec.
Koleżanka też przybyła.
Jest samotną matką. Mieszka
Od pół roku z gościem, który
Nie jest tatusiem Jej dziecka.
Nie pracuje, bo w zawodzie
Nie zdążyła się wyszkolić.
Całą swą młodość spędziła
Pośród „karków” i „łysoli”.
Choć nadal jest atrakcyjna,
To widać było na twarzy
Zniszczenia po alkoholu,
Papierosach i… ecstazy.
Chociaż temu zaprzeczała,
Dziwne Jej zachowywanie
Świadczyło, że dla Niej normą
Jest „pigułek szczęścia” branie.
Gdy zobaczyła kolegę
I słysząc kim On jest teraz,
Usiadła naprzeciw Niego
I wzrokiem jęła „rozbierać”.
Pamiętała, że On kiedyś
Wszystko byłby dla niej zrobił.
Chyba sobie pomyślała,
By na nowo Go „urobić”.
No i zaraz rozpoczęła
Zwykłe dla dziwek wybiegi.
Alkohol działał, a ona
Coraz bliżej Niego siedzi.
Co chwilę zagadywała
Prosząc Go, by się nie gniewał.
On, jak kiedyś ona jego,
Beznamiętnie ją… olewał.
Towarzystwo patrząc na to
Było bardzo zniesmaczone,
Pamiętając jak Go ona
Ośmieszała ciągle w szkole.
Padło nawet kilka słówek
Nazywając jej awatar[1]
Krótko, prosto, dosadnie:
„Dziwka”, „Ściera” oraz… „Szmata”!
Kilka razy próbowała.
Wciąż kulturalnie ją zbywał.
Wreszcie zołza odpuściła,
Gdy na taras ktoś Go wzywał.
Jeden z nas tam wcześniej wyszedł.
Stamtąd wołał nas kolega
Przeszliśmy grupą na balkon.
Po kwadransie… ona wbiega!
Stałem z Nim i jeszcze z trzema.
Gadaliśmy, paliliśmy.
Gdy ona do nas podeszła
Oczywiście… zamilkliśmy.
Zaczęła znowu coś gadać.
Słuchać nawet się nie starał
I puszczając kółko z dymka
„Odszczeknął” tylko… „spierdalaj”!
Ucieszyłem się ogromnie,
Bo ta chwila miła była.
I tak przy nas ta historia
Wielkie koło zatoczyła.
[1] Awatar – emblemat, obrazek, odpowiednik osoby