Urodzony w niedzielę

Chłopak zerwał ze mną. Powód?

Bo ja niewiele zarabiam

I nie stać nas na wypady

Do teatrów i do kawiarń.

 

Nie stać nas też na imprezy.

Cały czas siedzimy w domu.

Takie życie nie dla niego,

Niegodne jego poziomu!

 

Niedawno zdałam maturę.

Jestem w kwiaciarni stażystką.

Za dwa – trzy lata dopiero

Będę fachową florystyką.

Chłopak ma dwadzieścia cztery.

Do tej pory nie pracował.

Utrzymują go rodzice.

Przy mnie tylko się marnował…

Ambitny

Mój rodzony brat jest w dołku.

Źle mu się dzieje od roku.

Rozwiódł się i stracił pracę.

Na nową nie ma widoków.

Jest już na skraju depresji.

Żal patrzeć, jak on się miota.

Stwierdziłem, że mu pomogę

Wydostać się z tego błota.

 

Pociągnąłem parę sznurków

W firmie, w której sam pracuję.

Gwarantowałem za niego.

Lecz teraz bardzo żałuję.

Poproszony o rozmowę

Wypadł świetnie. Dostał pracę,

A do tego całkiem niezłą,

Według stawki brutto, płacę.

 

Odrzucił jednak ofertę.

Teraz ma wyższe ambicje.

Cztery dychy za godzinę

Zarabiał, jak był studentem,

A obecną propozycję

Potraktował jako… drwinę!

Ble-ble-ble

W nowej firmie, gdzie pracuję

Od około dwóch tygodni,

Spodobała mi się jedna

Z biurowych pracownic.

 

Ma skończoną osiemnastkę.

Jest cicha i wycofana,

Co dziwne, gdyż tak jak rockman

Na czarno chodzi ubrana.

Wygląda w tym bardzo ładnie,

Lecz troszkę wyzywająco.

Chociaż bardzo się wyróżnia,

Nie działa na mnie gorsząco.

 

Zawsze cicha. Zawsze sama.

Prawie niezauważalna.

Spodobała mi się bardzo.

Dla mnie jest wprost idealna!

 

Jest troszkę młodsza ode mnie.

Postanowiłem zagadać.

Zagaiłem komplementem,

Że gustowny strój posiada

I bardzo dobrze jej w czerni.

Rozpływałem się w pochwałach

Podkreślając, że jej image

Szokująco na mnie działa.

 

Nic mi nie odpowiedziała,

Tylko spojrzała ozięble

Traktując moje zachwyty

Jak jakieś zwykłe „ble – ble – ble”!

 

Ptasi fitness

Postanowiłam, że wreszcie

Coś sobie samej dowiodę

I koniecznie muszę schudnąć;

Zgubić fałdki, drugą brodę…

 

Żeby szybciej zyskać efekt,

Oprócz zwykłych ćwiczeń fitness

Będę ćwiczyć taniec brzucha.

To jest trudne, lecz ambitne.

Mam filmiki na You Tube.

Z nich się uczę gestów, ruchów.

Uszyłam też strój tancerki.

Skromny, bo nie mam funduszów.

 

Tańczyłam kiedyś w salonie

Przy dosyć głośnej muzyce.

Nie widziałam, że ktoś trzeci

Patrzył na mnie podczas ćwiczeń.

To ojciec razem z kolegą.

Skończyli pracę dość szybko

I przyszli wcześniej do domu,

Żeby wypić zimne piwko.

Patrzyli już długą chwilę,

Jak próbuję opanować

Elementy tańca brzucha.

A że trudno szła nauka

Potrząsania pośladkami

Śmiechem wszystko… skwitowali.

 

Od tej pory kumpel ojca,

Kiedy tylko mnie zobaczy,

Potrząsa swymi spodniami

Niczym tłustym kuprem kaczym!

Kto pierwszy?

Mieszkam na stałe w USA.

Mam polski dyplom lekarza

I żonę Amerykankę,

Którą poznałem „w bandażach”.

Będąc w Polsce u rodziny

Miała dość groźny wypadek,

A nasze pierwsze spotkanie

W Izbie Przyjęć było „krwawe”.

 

Tak się stało, że po roku

Pobraliśmy się i wtedy

Pojechałem z Nią do Stanów,

Ale jako „były medyk”.

Zatrudniłem się w szpitalu

Na etacie ratownika,

A po pracy buszowałem

Po medycznych podręcznikach.

Pracowałem, żeby spełnić

Ustalone wymagania,

By dyplom nostryfikować

Bez nadmiernego zwlekania.

 

Będę wreszcie rezydentem

W dużym szpitalu stanowym.

Poznaję przyszłych kolegów,

Gdyż nie chciałbym być „tym nowym”.

Kiedyś byłem w restauracji,

Gdzie Polaka spotkasz rzadko,

Spotkałem się z koleżanką,

Która właśnie w tym szpitalu

Jest naczelną pielęgniarką.

Po posiłku, już na luzie,

Przy małym kufelku piwa

Rozmawialiśmy po polsku

Żeby nikt nie podsłuchiwał.

Zapytałem, czy zna nowe

Komunikaty prasowe,

W których piszą, że co drugi

Obywatel tego kraju

Na pewno dostanie raka.

To jest powód, by wznieść larum!

 

Zauważyłem cynicznie,

Że ujmując statystycznie,

Jedno z nas dwojga z na pewno

Niebawem go będzie mieć.

Na co ona prawie krzycząc

Zaprzecza: „Co to, to nie”!

I wskazuje na człowieka

Siedzącego nieopodal

Mówiąc „A może lepiej on”!

„Nie, dziękuję” odrzekł… rodak.

Muzeum

Do mego sklepu z bielizną

Weszła dzisiaj starsza pani

Żeby kupić sobie nowe

Koszulę nocną i stanik.

 

Wybrała sobie koszulę,

Ale na staniki sarka.

Zapytałam, czy być musi

Jakaś określona marka.

Wtedy podniosła bluzeczkę,

Odwinęła skraj stanika

I pokazała mi metkę

Mówiąc do mnie: „To się przypatrz”.

 

I wtedy zobaczyłam coś,

Co wprawiło mnie w zdumienie.

To był model „Cadolle Paris”.

Każdemu oko zbieleje!

Egzemplarz z zeszłego wieku –

Bieliźniarski biały kruk.

W muzeach na całym świecie

Jest ich tylko kilka sztuk!

Dobry początek

Od rana mam dobry humor.

Kiedy czekałem na tramwaj,

Gwizdałem sobie wesoło.

To z pewnością była samba.

 

W pewnym momencie dziewczyna

Przebiegała tuż koło mnie.

Nagle ostro zawróciła.

Musiała być w dobrej formie!

Bez żadnego ostrzeżenia

Sprzedała mi liścia na twarz.

Nagle wyjątkowy humor

Zmienił się na liczku w spazm.

Ukruszyła mi jedynkę

Tym jedynym uderzeniem.

Widocznie miała na palcu

Pierścionek z dużym kamieniem.

 

Potem usłyszałem słowa,

Których nie rozumiem, przyznam:

„Nie pozwolę śmiać się ze mnie,

A tym bardziej na mnie gwizdać”!

Zamówienie

Pracuję jako kelnerka

W dość popularnej kawiarni.

Różną mamy klientelę:

Są grzeczni, są ordynarni…

 

Dziś znowu przyszła klientka,

Którą bardzo dobrze znamy,

To najzwyklejsza prostaczka

Strojąca się w piórka damy.

Usiadła w „swoim” kąciku

I zajęła się lekturą.

Po półgodzinnym czekaniu

Wyskoczyła z awanturą.

Była bardzo agresywna

Nie przebierała w wyzwiskach.

Nawet chciała mnie uderzyć,

Lecz obronił mnie… policjant.

Był w cywilu, już po pracy.

Wpadł z dziewczyną na kawusię.

On przywołał do porządku

Rozindyczoną paniusię.

 

A przyczyna tej rozróby

Prozaiczna bardzo była.

Nie dostała swojej kawy,

Bo dziś… jej nie zamówiła.

 

Drobna nieścisłość

Mój szef to chyba choleryk.

Dzisiaj prawie dziesięć minut

Wymyślał mi od najgorszych

Ten wymuskany ordynus.

Zagroził, że jak jeszcze raz

Nie okażę mu respektu,

To wywali mnie z roboty

Bez najmniejszego pretekstu.

 

Co ja takiego zrobiłem?

Czym się aż tak naraziłem?

Zwróciłem uwagę, że w mailu

Wysyłanym do klienta

Pewne dane szef zapisał

Nie w promilach, a w procentach.

Sarmaci

Na anglojęzycznym forum

Jacyś ludzie się kłócili,

Czy nas Polaków do Słowian

Także by zaliczyli.

Przyłączyłem się do grupy

I sobie zażartowałem,

Że Polacy to Sarmaci.

Bliższych danych nie podałem.

 

A na forum wręcz zawrzało.

Wyzwano mnie od idiotów.

Nawet ktoś chciał mnie zastrzelić…

To głos polskich patriotów.

Oczywiście te bełkoty

Były pisane po polsku

Z pewną nutką sarmatyzmu,

Ściśle mówiąc… po warcholsku.