Muzeum

Do mego sklepu z bielizną

Weszła dzisiaj starsza pani

Żeby kupić sobie nowe

Koszulę nocną i stanik.

 

Wybrała sobie koszulę,

Ale na staniki sarka.

Zapytałam, czy być musi

Jakaś określona marka.

Wtedy podniosła bluzeczkę,

Odwinęła skraj stanika

I pokazała mi metkę

Mówiąc do mnie: „To się przypatrz”.

 

I wtedy zobaczyłam coś,

Co wprawiło mnie w zdumienie.

To był model „Cadolle Paris”.

Każdemu oko zbieleje!

Egzemplarz z zeszłego wieku –

Bieliźniarski biały kruk.

W muzeach na całym świecie

Jest ich tylko kilka sztuk!

Dobry początek

Od rana mam dobry humor.

Kiedy czekałem na tramwaj,

Gwizdałem sobie wesoło.

To z pewnością była samba.

 

W pewnym momencie dziewczyna

Przebiegała tuż koło mnie.

Nagle ostro zawróciła.

Musiała być w dobrej formie!

Bez żadnego ostrzeżenia

Sprzedała mi liścia na twarz.

Nagle wyjątkowy humor

Zmienił się na liczku w spazm.

Ukruszyła mi jedynkę

Tym jedynym uderzeniem.

Widocznie miała na palcu

Pierścionek z dużym kamieniem.

 

Potem usłyszałem słowa,

Których nie rozumiem, przyznam:

„Nie pozwolę śmiać się ze mnie,

A tym bardziej na mnie gwizdać”!

Zamówienie

Pracuję jako kelnerka

W dość popularnej kawiarni.

Różną mamy klientelę:

Są grzeczni, są ordynarni…

 

Dziś znowu przyszła klientka,

Którą bardzo dobrze znamy,

To najzwyklejsza prostaczka

Strojąca się w piórka damy.

Usiadła w „swoim” kąciku

I zajęła się lekturą.

Po półgodzinnym czekaniu

Wyskoczyła z awanturą.

Była bardzo agresywna

Nie przebierała w wyzwiskach.

Nawet chciała mnie uderzyć,

Lecz obronił mnie… policjant.

Był w cywilu, już po pracy.

Wpadł z dziewczyną na kawusię.

On przywołał do porządku

Rozindyczoną paniusię.

 

A przyczyna tej rozróby

Prozaiczna bardzo była.

Nie dostała swojej kawy,

Bo dziś… jej nie zamówiła.

 

Drobna nieścisłość

Mój szef to chyba choleryk.

Dzisiaj prawie dziesięć minut

Wymyślał mi od najgorszych

Ten wymuskany ordynus.

Zagroził, że jak jeszcze raz

Nie okażę mu respektu,

To wywali mnie z roboty

Bez najmniejszego pretekstu.

 

Co ja takiego zrobiłem?

Czym się aż tak naraziłem?

Zwróciłem uwagę, że w mailu

Wysyłanym do klienta

Pewne dane szef zapisał

Nie w promilach, a w procentach.

Sarmaci

Na anglojęzycznym forum

Jacyś ludzie się kłócili,

Czy nas Polaków do Słowian

Także by zaliczyli.

Przyłączyłem się do grupy

I sobie zażartowałem,

Że Polacy to Sarmaci.

Bliższych danych nie podałem.

 

A na forum wręcz zawrzało.

Wyzwano mnie od idiotów.

Nawet ktoś chciał mnie zastrzelić…

To głos polskich patriotów.

Oczywiście te bełkoty

Były pisane po polsku

Z pewną nutką sarmatyzmu,

Ściśle mówiąc… po warcholsku.

Długie przedstawienie

Bratu urodził się synek.

Jego bogaci teściowie

Zasponsorowali poród

Niczym herbowi hrabiowie.

Wynajęli ekskluzywny

Gabinet w znanej lecznicy,

Gdzie są tak dobre warunki

Jak nigdzie, nawet w stolicy!

Lecz i tak były problemy.

Matka i dziecko musiały

Zostać dłużej w tej klinice

Przez najbliższy tydzień cały.

 

Do brata przyjechał Hiszpan.

To przyszły chrzestny maleństwa.

Mieszka on na stałe w Polsce,

Choć nie ma obywatelstwa.

Nosi się jak Katalończyk.

Śniada cera, czarny wąsik.

Elegancko się ubiera,

A na imię ma Andrea.

Właśnie przyjechał odwiedzić

Mamę oraz noworodka.

Brata akurat nie było,

Nie mogli się dzisiaj spotkać.

 

Poszedłem z nim do lecznicy.

W progu siostra nas wstrzymuje.

Hiszpan z galanterią prosi,

„Pani nas zaanonsuje….”

Podał nazwisko bratowej.

Siostra błyskając ogładą

Pyta: „Kogo chce odwiedzić

Dziś przystojny torreador?

 

Na to Andrea jednym tchem:

„Proszę powiedzieć, że Juan

Alejo Maria de la Mata

Francesco Leoncio Julian

y Bahamon de Salgado”-

To strasznie rozbudowane

Nazwisko rodowe gościa

Jednym tchem recytowane.

 

Pielęgniarka zaskoczona

Popatrzyła na nas dziwnie

I odrzekła Hiszpanowi

Grzecznie, choć trochę perfidnie:

„Jak będziecie wszyscy czterej,

To was wpuszczę w grupie całej”.

Tak zbaraniałego gościa,

To ja w życiu nie widziałem.

Trudno

Ćwiczę dosyć intensywnie.

Po kilku tygodniach męczarni

Zrobiłem nawet na drążku

Siedem podciągnięć dość marnych.

Byłem bardzo z siebie dumny,

Ale tylko przez chwileczkę,

Bowiem zadziwiony wielce

Zobaczyłem mą córeczkę,

Jak szybciutko, bez wysiłku

Podciągnęła się na drążku

Osiem razy, a w dodatku

Nawet nie stargała loczków!

 

Zanim się opamiętałem,

Ona wytarłszy rączęta

Znów powtórzyła kolejkę.

I taka byłaby puenta …

Na sianeczku, sianie

Moi kochani rodzice rodzice

Są okropnie pryncypialni

Szczególnie we wszystkich sprawach,

Które dotyczą sypialni.

 

Choć mam dowód osobisty

Traktują mnie jak małolata.

Mama jest apodyktyczna,

Bardziej liberalny tata.

 

Ona znalazła w mym kompie

Me amatorskie nagranie –

Taki niewinny erotyk

O baraszkowaniu w sianie.

Jeszcze bez montażu,

Jeszcze bez muzyki,

Myślałem, że będzie

Perłą erotyki.

 

To był mój pierwszy teledysk,

Miał być debiut, a nie zysk.

Nie zmogła mnie kula,

Nie zmogły mnie „rany”,

Ale mnie przemogła

Surowość mej mamy.

Natychmiast dostałem szlaban

Na kompa i randkowania.

Ale to nic. Musiałem też

Słuchać długiego „kazania”!

 

Nie wiem jednak, co wkurzyło

Bardziej Mamę w tym filmiku.

To, że oglądam „te rzeczy”,

Czy to, że dwoje „grzeszników” –

Ja i moja ukochana

Znajdziemy się w Internecie

Na wielu polskich ekranach.

Będzie to świadomy „przeciek”!

 

To był cienias

Chłopak mnie dzisiaj porzucił

Pod pretekstem, że on musi

Być z kimś naprawdę mądrym, by

Zaimponować mamusi.

 

Wytknęłam jemu natychmiast,

Że ja łatwo się dostałam

Na Uniwerek Medyczny,

A on właśnie „dał tam ciała”.

 

Mizerny był pierwszy pretekst,

Lecz on zaraz drugi znalazł,

Że musi być atrakcyjna,

A nie medyczna mądrala.

 

Więc mądrala dała spokój –

Moja ostatnia reakcja.

Dłuższa znajomość z cieniasem,

To dla mnie żadna atrakcja.

Gębo ty moja…

To polityk z pełną gębą,

Bo w gębie pełno frazesów.

Więc dlaczego do tej pory

Nie odniósł znacznych sukcesów?

Nim pomyśli, to wypaple.

To jest jego wada główna.

Ale gdy się jej pozbędzie,

Nikt mu wówczas nie dorówna.

 

Lecz co zrobić, by na próżno

I bez sensu przestał gadać?

Trzymać język za zębami,

To jego nowa zasada.

Musi więc przez zęby cedzić

Odpowiedź na każde pytanie,

Wtedy frazes w jego ustach

Złotą myślą wnet się stanie.

Gdy frazesów mu zabraknie,

Kłamstwa cedzi z miną hardą.

Wie, że powtarzane kłamstwo

Stanie się dla ludzi prawdą.

I tak cedzi przez swe zęby

Każdą bzdurę, każde kłamstwo.

Wielokrotnie je powtarza,

Chociaż wie, że to jest draństwo.

Wciąż chodzi w glorii i w chwale

Coraz wyżej, coraz dalej.

Ludzie za mędrca go mają,

Niektórzy mu nawet ufają.

 

Długo przez swe zęby cedzi.

Coraz gorzej zęby służą.

Mowa jego mniej wyraźna,

Gdy mówi z lekka mazurząc.

Już nie cedzi słów jak kiedyś.

Zniknęła frazesów „głębia”,

Bo jak orzekł mądry medyk,

Dostał choroby przyzębia.

Zęby stały się ruchome,

Dziąsła mocno napuchnięte.

Jak cedzić kłamstwa, frazesy

W dodatku ze złym akcentem?

 

Gdy się szczęka nie domyka,

Trzeba wezwać protetyka.

Sprowadził go z zagranicy

Z efektem, nie po próżnicy.

Prawie rok kuracja trwała.

Bolała, bo kosztowała.

Nowa szczęka lepiej cedzi.

Ząbki równe, bez przepustów.

Wartość pana bardzo wzrosła,

Nie u wszystkich, to rzecz gustu.

 

Przez rok ludzie zapomnieli

Co za prawdę dotąd mieli.

Na kłamstwa uodpornieni

Każdy swoją prawdę ceni.

Więc on pod nowe adresy

Cedzi kłamstwa i frazesy.

 

Wszystko, co mówi ze znawstwem,

Znów jest jego nowym kłamstwem.

On pracuje, się nie leni.

Niektórzy są zachwyceni.

Dzięki swym nowiutkim ząbkom

Kłania się nie tylko snobkom.

I dystans skutecznie skraca.

Cóż ma robić. Taka praca.

 

Ci, co podejść się odważą

Ważny szczegół zauważą.

Dotąd nie wiedzieli o tem,

Że zęby błyskają… złotem.

Złoto piękne, dentystyczne

Daje refleksy rozliczne.

Gdy usta bardziej rozchylił,

To wszyscy zauważyli

Czego dotąd nie widzieli,

O czym pojęcia nie mieli.

Patrzą: w głowie bardzo pusto,

Widać bezczelne oszustwo.

Zobaczyli: król jest nagi!

Lecz brakuje im odwagi,

By rzecz nazwać po imieniu.

Oni są przecież dorośli,

Każdy coś ma na sumieniu.

Ze złudzeń też się otrząśli.

Wszyscy, od Tatr do Bałtyku,

Teraz sekretem związani

Muszą trzymać za zębami

To, co mają na języku.

 

Wiedząc, że w środku jest pusty,

Mówią o nim „złotousty”.