Trauma

Zostałem zwolniony z pracy,

Bo szef stwierdził, że ostatnio

Moja obecność w zakładzie

Nie inspiruje dodatnio.

Kiedyś sama ma obecność

I radość z bycia w zakładzie

Była dla współpracowników

Bardzo cennym drogowskazem.

 

Praca była do tej pory

Jedyną pociechą dla mnie,

Która pozwalała przeżyć

W wielkiej, osobistej traumie.

Szef nie wiedział, że przeżywam

Bolesny okres żałoby

Po śmierci moich rodziców

W wypadku samochodowym.

Profilaktyka?

Pod ladą schowany dzisiejszy,

A na wystawie ten wczorajszy

Równo złożony chlebek leży.

Żeby zakupić bochen świeży,

Dopiero jutro przyjść należy.

Komu i po co ta udręka?

Dla ochrony zdrowia klienta.

Bo pieczywo świeże

Powinno poleżeć,

Żeby nie nęciło

Oraz nie szkodziło.

Nie mam w swoim rodzie Szkotów,

Lecz  namawiam do bojkotu.

Chociaż nie wymyślam prochu,

Swe racje wyłuszczę. Otóż

Nie kupujcie tego gniotu,

Bo to sklep nie chce kłopotów,

Gdyż piekarz nie przyjmie zwrotów.

Noworoczne postanowienie AD 2012

Mówią, że na refundacje

Leków dla ubezpieczonych

Fundusz[*] musi dokładać, choć

Budżet ma ograniczony!

Główną bolączką jest ilość

Nadwykonań dla pacjentów,

Którzy zbyt dużo chorują

Zdaniem wyższych decydentów.

To jest wina w głównej mierze

Przychodni oraz szpitali

Udzielającym ratunku

Wszystkim, co zachorowali.

Bezczelnie żądają kasy

Za udzielenie pomocy,

Nie bacząc na to, że budżet

Od wielu lat jest w niemocy.

 

Drugim powodem do zmartwień

Są wysokie koszty lekarstw

Wydawanych pacjentowi

We wszystkich polskich aptekach.

To jest kwadratura koła,

Bo na ceny narzekają

Ci, co za te leki płacą

I też ci, co dopłacają.

 

Rząd, jak mówi konstytucja,

W imieniu państwa zarządza

Organizacją lecznictwa

I wydawaniem pieniądza.

Musiał więc poczynić kroki,

By poprawić sytuację.

Uchwalił nowe ustawy,

Jako niezbędną kurację.

W Nowym Roku „dwa dwanaście”

Ta kuracja się zaczęła.

Nowa ekipa rządowa

Zabrała się już do dzieła.

 

Więc żeby ratować budżet

I polepszyć dolę chorych,

Od nowej kadencji sejmu

Rządzi już nowy faworyt.

 

Wybór wcale nie był łatwy,

Więc najęto onkologa,

Żeby zrakowiałą tkankę

Bardzo szybko zdiagnozował.

Z lewicową wrażliwością,

Wcześniej leczący dzieciaki,

Ma we wdrażanej ustawie,

Ponaprawiać wszystkie braki.

 

Nie jest łatwo, bo lekarze,

Pacjenci i aptekarze

Organizują protesty

Czując, że efekt końcowy

Będzie dla nich zbyt bolesny.

 

Wziął więc się ostro za bary

Z „lekowymi” koncernami.

Podobno uzyskał upusty,

Lecz „mieszek” jest nadal pusty.

 

Wszystko dla dobra pacjenta!

O chorych zawsze pamięta!

Ogłosił, że wywalczono

Obniżki cen za lekarstwa.

Nie tylko budżet oszczędzi

Lecz też „emerytów warstwa”.

 

Emeryt ma czas, więc liczy

Ile na leki wydaje.

Wie, że po wykupie leków

Mało na życie zostaje.

 

Większość ludzi w Nowym Roku

Postanawia coś nowego.

Często jest to ważna sprawa,

A czasami coś błahego.

Lecz w tym roku jest szczególnie,

Bo prawie każdy z Polaków,

A właściwie wszyscy wspólnie

Muszą mieć postanowienie,

Na co przeznaczyć dochody:

Na przeżycie, czy leczenie.

 

Jest dylemat, co tu kryć.

Nie wiem, który wariant gorszy.

Kupuj leki, ale głoduj –

Umrzesz może trochę zdrowszy!

 

Kiedy zaś nie chcesz głodować,

Odwiedzaj sklepik spożywczy.

Zemrzesz, boć chociaż niezdrowy,

W sytości swych lat dożywszy.

 

Na co umarłeś, nie będzie

Miało żadnego znaczenia,

Bo oficjalnie napiszą:

Zmarł na skutek… przejedzenia.

 

 

[*] Narodowy Fundusz Zdrowia

Miłosierna

Kiedy ktoś mnie na ulicy

Prosi o „chociaż złotówkę”,

Odpowiadam, że mu kupię

Bułkę i nawet parówkę.

Na alkohol nic nie daję,

Bo to wielce niemoralne.

Jest też trudne, bo te „prośby”

Są zwykle bardzo nachalne.

 

Wieczorem podeszła do mnie

Cyganka z dwójką maluchów.

Nie ufam zbytnio Cyganom,

Lecz w zwykłym, ludzkim odruchu

Zaproponowałam pójście

Do bliskiego spożywczaka.

Przypuszczałam, że odmówi,

A ona zaczęła… płakać!

 

Z radością na to przystała.

Wybrała chleb, jajka, bekon

I czekoladę dla dzieci,

Potem jeszcze wzięła mleko.

Kiedy za to zapłaciłam

I dałam jej te zakupy,

Przy wszystkich mi dziękowała

Tak, że kamień by się wzruszył.

Była ogromnie wzruszona,

A mnie kołatało serce,

Kiedy mi powiedziała coś

O bożym błogosławieństwie.

 

Ona poszła w swoją stronę,

Ja do kiosku po gazety.

Nie kupiłam jednak prasy,

Z braku portfela, niestety!

Nie odnalazłam też perfum

I komórki marki Sony,

A zakupy znaleziono

Tam, gdzie sklep składa… kartony.

Wszystko było w dobrym stanie.

Cyganka miała zasady.

Choć niezupełnie, bo brakło

Mleka oraz czekolady.

Wikt i opierunek

Bardzo rzadko bywam w klubach,

A mam już latek dwadzieścia.

Byłam w nich dwa razy, bo mi

Nie są potrzebne do szczęścia.

 

Ostatnio ma przyjaciółka

Obchodziła urodziny.

Zaprosiła mnie do siebie,

A mieszka razem z bliskimi.

Była kolacyjka z tortem.

Atmosfera pełna luzu,

Więc dałam się jej namówić

Na nocny wypad do klubu.

Bawiłyśmy się do trzeciej

I wracałyśmy „na kamasz”.

U niej miałam spać tej nocy,

Bo dość daleko mieszkałam.

 

Zmordowane usnęłyśmy

Prawie przed czwartą nad ranem.

Zaraz po siódmej jej ojciec

Wpadł do nas z wielkim rabanem.

Odsłonił roletę w oknie

I powiedział gromkim głosem:

„Zuziu zrób dla mnie śniadanie

Z urodzinowym bigosem”.

 

Mówił zupełnie poważnie.

Jubilatka nie słuchała.

Kołdrą zakryła głowę, bo

Potwornego kaca miała.

 

Wtedy poszedł do sypialni

I żonę, która w niej spała,

Obudził, żeby to ona

Śniadanie uszykowała.

Mama mojej przyjaciółki

Niedawno się położyła.

Jest lekarzem i nad ranem

Dyżur nocny zakończyła.

 

Ja, chociaż byłam tam gościem,

Miałam coraz więcej obaw.

Atmosfera z każdą chwilą

Zaczynała być nerwowa.

Zrozumiałam, że w tym domu

Żona, córka czy synowa

Bez względu na sytuację

Musi pitrasić, gotować…

O mowo polska…

Mieszkam i pracuję w Anglii.

Uwielbiam chodzić do sauny.

Bywam tam w swym towarzystwie

Wśród ludzi, jak ja, zwyczajnych.

 

Dzisiaj jednak byłam sama.

Nagle weszło trzech chłopaków.

Od razu mogłam stwierdzić, że

To grupka mych rodaków.

Nie wiem czemu, ale oni

Byli bardzo przekonani,

Że nikt ich nie rozumie, więc

Głośno po polsku gadali.

Lecą bluzgi, a ja siedzę

Prawie sparaliżowana.

 

Słucham młodych przecież głosów,

Lecz słowa, jak u furmana!

O ruchaniu i pettingu,

Goleniu jajek i „pachów”.

Kiedy mnie zauważyli,

Byłam naprawdę w przestrachu.

 

Nie wytrzymałam i wstałam.

Po polsku się pożegnałam./

Chłopakom „szczeny” opadły

I… „spierdalali jak diabły”!

Bądź czujny!

Kiedy wróciłam ze szkoły

Usłyszałam czujnik gazu

Pikający dosyć głośno.

Uciekłam z domu od razu

W wielkiej panice i stresie.

Zadzwoniłam do rodziców.

Wśród sąsiadów wszczęłam alarm,

Bo czadu nie da się wyczuć!

 

Ojciec na nic nie czekając

Wezwał natychmiast strażaków.

Oni są niezastąpieni

 

W tym grożącym śmiercią fachu.

Strażacy sprawdzili czujnik.

Alarm został odwołany,

Gdyż on piszczał, bo bateria

Domagała się wymiany!

Klipsy

Dziś jak zwykle szłam do pracy.

W pewnej chwili tuż przede mną

Zauważyłam dziewczynę,

A w niej jakąś beznadziejność.

Na widok tego nieszczęścia

Podeszłam i zapytałam,

O co chodzi? Co się stało?

I oto co usłyszałam:

Że straciła dużo forsy

W skutek przeciwności losu.

I zmarnowała karierę

Przez działanie innych osób.

 

Zaczęłam ja więc pocieszać.

A gdy się uspokoiła,

Odkryła powód rozpaczy.

Sprawa jest niezbyt zawiła.

Dostała wyśnioną pracę

W gastronomii, przy zmywaku.

Już pierwszego dnia szef kuchni

Zwyzywał ją od cudaków.

Kazał zmyć z twarzy makijaż

I usunąć długie tipsy.

Pracownicy w kuchni muszą

Być najschludniejsi, najczystsi.

 

To był cios w jej osobowość

I jednocześnie w karierę.

Postawiono przed nią nagle

Nie do przebycia barierę.

Karierę zrobi gdzie indziej,

Lecz nie zmieni stylu bycia.

Filozofii „Emo” ona

Poświęciła kawał życia!

 

Osobowość najważniejsza,

Dlatego wybrała tipsy.

A po chwili już spokojnie:

Założę też czarne… klipsy!

Nudy

Przez telefon wykrzyczałam

Swojemu narzeczonemu,

Że jeżeli nie przestanie

Omawiać naszych problemów

Z grupą kumpli z jego pracy,

To z nim zerwę po wsze czasy!

 

Kilkanaście minut później

Przez portal społecznościowy

Napisał mi jego kumpel,

Że on nic złego nie robi.

Stwierdził, że przesadziłam, bo

Patryk tak dużo nie mówi.

Zresztą oni uważają,

Że gadka o mnie, to nudy.