Czy to ważne?

Mam dwójkę bliźniąt. To chłopcy.

Sama co dzień ich kąpałam,

Ale dzisiaj niespodzianie

Teściowa mi pomagała.

Byłam niezmiernie zdziwiona,

Chętnie się zgodziłam,

Bo dotychczas przy kąpieli

Sama mocno się męczyłam.

Robiłam to z dużą wprawą,

Gdyż praktyka mistrza czyni.

Szybko, sprawnie, delikatnie,

Żeby im krzywdy nie czynić.

Dziś my obie przy wanience.

Teściowa pierwszą łaziebną.

Ona mydli i spłukuje,

Wcale się nie liczy ze mną.

Po kąpieli ich wytarła,

Pudrowała, poczesała.

Szybko, sprawnie, delikatnie

W ciuszki też poubierała.

Na sam koniec obu chłopców

Położyła na kocyku

Ogromnie zadowolona

Z uzyskanego wyniku.

Patrzę na to przerażona.

Twarz wykrzywiłam grymasem.

Nie dowierzam swoim oczom,

Że na rączkach brak opasek.

Po nich ich rozpoznawałam,

Który Franio, który Staszek.

Podobni są tak do siebie,

Jakby z jednej byli skóry

Te dwa małe sobowtóry.

Zupełnie nie mam pojęcia,

Który z mych synków jest którym!

Stare, dobre

Pokłóciliśmy się z żoną

Podczas remontu mieszkania,

Ale się pogodziliśmy

Bez dłuższego wyjaśniania.

Mieliśmy malować kuchnię.

Żeby się nie zabrudziła,

Więc grzecznie Ją poprosiłem,

By stare ciuchy włożyła.

 

Co się wkrótce okazało?

Założyła ślubną suknię,

Welon, buciki, pończoszki

I oświadczyła mi butnie:

„To są me najstarsze ciuchy.

One w szafie były zawsze.

Dlatego je założyłam,

Bo to one są najstarsze.

Poza tym wszystkie pasują,

A dla mnie to wielka korzyść.

Te twoje zaraz się sprują,

Gdy na brzuch chciałbyś je włożyć”.

Przytyk Żony zrozumiałem.

Do remontu się przyłożę

I na jego zakończenie

Ślubne spodnie na się włożę.

Może…

Po latach

Dzisiaj spotkałam faceta,

W którym przed czterema laty

Podkochiwałam się skrycie,

Chociaż był mocno krościaty.

Byliśmy z naszymi psami

Na parkowym spacerniaku.

Szedł dostojnie, pewny siebie

Nie ma śladu po „chudziaku”.

 

On pamiętał mego pieska.

Po imieniu wołał jego.

Smutno mi było tylko, że

Nie zapamiętał mojego.

Gest nieuwagi

Dzisiaj byłem na zakupach.

Kiedy wybierałem bekon,

Podeszła do mnie staruszka

Pytając, gdzie znajdzie mleko.

Wskazałem półki z nabiałem.

Ona pełna wylewności

Objęła mnie dość serdecznie

W niezręcznym geście wdzięczności.

Byłem tym zażenowany,

Ale poczułem się świetnie.

Myślałem, że do mnie za to

Szczęście kiedyś się uśmiechnie.

Przy kasie macam kieszenie,

Niektóre w nerwach  rozdzieram.

W końcu się zorientowałem,

Że w żadnej nie mam portfela.

Jak w rodzinie

Byłam wczoraj na spacerze

Z babcią i Jej czworonogiem.

To pies obronny bez rasy:

Bokser skrzyżowany z dogiem.

Babcia sama od lat mieszka.

Pies jest dla Niej jak rodzina.

Duży, mocny. Babcia przy nim

To taka mała kruszyna.

Idziemy razem ulicą.

Nie wiadomo z jakich przyczyn

Pies gwałtownie szarpnął babcią

I urwał się jej ze smyczy.

Co mu się stało, że uciekł?

Żadna z nas nie zna powodu.

Popędził jak oszalały

Wprost pod koła samochodu!

 

Straszne, gdy kogoś bliskiego

Wielkim uczuciem darzycie,

A wtem nagle, niespodzianie

Widzicie, jak traci życie.

Babcia w szoku, co rozumiem.

Dla mnie to też trudna chwila.

Chcę ją pocieszyć jak umiem.

Przecież straciła pupila!

Nie zdążyłam. Ona pierwsza

Do mnie jednak się odzywa:

„Chciałabym, by on ocalał,

A tyś… leżała nieżywa”!

 

Oświadczyny

Zadzwoniłem do swej matki,

Gdyż mieszkamy już oddzielnie,

Że się właśnie oświadczyłem.

Mówię spokojnie, subtelnie…

 

Ale nie dane mi było,

Żeby sedno tej rozmowy

Przedstawić wyczerpująco

W sposób grzeczny i rzeczowy.

 

Przez piętnaście długich minut

To Ona do mnie mówiła.

Nawet na jedną chwilkę

Do głosu nie dopuściła.

Z tej mamusinej tyrady

Wynikało mianowicie,

Że moje małżeństwo wpłynie

Negatywnie na… jej życie.

Ale jazda

Jechałam rano do pracy.

W autobusie trochę tłoczno.

Obok mnie siedział dziadunio

I podsypiał dosyć mocno

Z głową na moim ramieniu.

Mam słabość do starszych ludzi.

On wydawał się zmęczony,

Nie miałam serca go budzić.

 

W pewnym momencie autobus

Na jakiejś dziurze podskoczył.

Na biust spadła dziadka głowa,

Ale wciąż zamknięte oczy.

Dzisiaj jestem pewna tego,

Że gdyby on spał prawdziwie,

To ten podskok autobusu

Odczułby bardzo dotkliwie.

Powinien był się obudzić,

A on nadal nieruchomo

Trzymał głowę w tej pozycji,

A twarz miał… rozanieloną.

Zrealizowane pragnienie

Moja kochana babunia

Przyszła na moje wesele

W nowej, białej sukni z trenem

Na dość wiekowym już ciele.

 

Bardzo pilnie uważała,

By sukni nie pobrudziła.

Oczywiste, że w tym stroju

Wielkie zdziwienie budziła.

 

Na moją zdumioną minę:

Czemu ona dziś w tych bielach?

Ze wzruszeniem wyszeptała

„Przez sentyment, bo nie miałam

Tak prawdziwego wesela…”

Niestrawne ciacho

Dziewczyny przed zamążpójściem

Mają swój wieczór panieński.

Na każdym z nich być musi

Chociaż jeden „akcent męski”.

Dla mnie wieczór urządziła

Ma najlepsza przyjaciółka.

Bawiłyśmy się w mym domu

Przy wódeczce i przy „ziółkach”-

Przecież nie ma prohibicji.

W pewnym momencie do drzwi

Puka oficer policji.

Mówi, że były dość liczne

Doniesienia od sąsiadów

W sprawie zagłuszania ciszy

Sopranem w tonacji C-dur.

 

Ale żadna go nie słucha,

Bo policjant fajne ciacho.

Myślały, że to striptizer,

Więc krzyczały: Do nas! Zachodź!

Otoczyły go kółeczkiem,

I do tańca zapraszają.

Piszczą. Klaszczą. Niecierpliwie

Na jego występ czekają.

 

Ale czar  prysnął niebawem.

Ucichł nasz gwar bełkotliwy,

Gdyż się wkrótce okazało,

Że policjant był prawdziwy!

Niespodzianka

Nieczęsto sam podróżuję,

Lecz w długi, majowy weekend

Przejechałem aż pół Polski,

Żeby odwiedzić Monikę.

To moja „odległa” dziewczyna.

W związku z nią jestem od dawna.

Chciałem zrobić niespodziankę

I stąd moja do niej jazda.

W progu domu jej rodziców

Nagle się dowiedziałem,

Że jej nie ma, a ja dzisiaj

Niepotrzebnie przyjechałem.

Właśnie u mnie w domu ona

Gwarzy z mymi rodzicami.

Mnie z Nią nie ma. „Niespodziankę”

Zrobiliśmy sobie sami.