Prawdziwe kłamstwa

Zebrałem się na odwagę,

Żeby spytać mego szefa,

Dlaczego ominął mnie awans,

Na który tak długo już czekam.

Obiecywał kilka razy

Dając mi szanse olbrzymie,

Że jak będę cierpliwy,

To podwyżka mnie nie minie.

Był też układ, żeby sprawę

Trzymać w ścisłej tajemnicy,

Bo o awans się starali

Także inni „zawodnicy”.

Ale jak tylko wspomniałem,

O jaką sprawę mi chodzi,

On mnie wręcz zaatakował,

Zamiast starać ułagodzić.

Wykrzyczał, że jest bez winy,

Bo on, kłamca notoryczny,

Kłamstwo swe od lat uprawia

W sposób książkowo – klasyczny.

A ja, człowiek wykształcony,

Powinienem był już dawno

Zorientować się, że jego

Obietnice są nieprawdą.

 

Jego kłamstwom można wierzyć.

One są kłamstw awangardą,

Gdyż nigdy, choć powtarzane,

Nie staną się w końcu prawdą!

 

Charakterny

Przez całe me młode życie

Z ojcem mam kiepskie relacje.

Kiedyś musiałem go słuchać,

Dzisiaj tylko irytacje

Wzbudzamy – on we mnie, ja w nim.

Nie możemy się dogadać,

Bo on  mi, albo ja  jemu

Każemy zjeżdżać lub spadać.

Kiedyś  już nie wytrzymałem

I w twarz wykrzyczałem wszystko,

Co o nim naprawdę sądzę

Łącznie z nazwaniem sadystą.

On po dłuższej chwili ciszy

Schylił się nade mną nisko

I wyszeptał, jakby wsadzał

Znowu kij w nasze mrowisko:

„Najwyższy czas Ci powiedzieć,

Żeśmy Cię adoptowali,

A Twoi prawdziwi rodzice

Ciebie nigdy nie kochali”.

Wiem, że to nieprawda. Do dziś

Nie uwierzyłem „staremu”,

Bo skąd wzięłaby się u nas

Taka zgodność charakterów?

No-life’m być, albo nie…

Jestem brzydkim nastolatkiem.

Nie podobam się sam sobie.

Ale to jeszcze nie wszystko,

Gdyż trapią mnie różne fobie.

 Mam kłopoty z kolegami.

Nie mam żadnych koleżanek.

Takie osoby jak ja są

No-life’ami nazywane.

Nie mam chęci na naukę.

Mój cały świat, to komputer.

Spędzam przy nim całe życie.

Moja szkoła jest Facebookiem.

 

Mój sposób na moje życie

Dla rodziców jest udręką.

Nie wiem, czy mógłby go zmienić

Nawet sławny Makarenko.

Kocham bardzo moich „starych”,

Ale no-life to mój wybór.

Marzyłem, żeby rodzice

Poniechali swych sprzeciwów.

Powiadali jedno w kółko:

„Zostaw „kompa, wyjdź do ludzi”,

Chcąc we mnie taką formułką

Chęć do zmiany życia wzbudzić.

 

Z czasem wykazali więcej

Zrozumienia dla mych racji.

Są gotowi, żeby wreszcie

Znaleźć wyjście z sytuacji.

Oświadczyli mi to dzisiaj,

Że z nadzieją w przyszłość patrzą,

Bo nie grożą mi kłopoty,

Które innym życie paprzą.

 

Nie wpadnę więc w alkoholizm,

W ćpanie, co rozum odbiera,

W uzależnienie od seksu,

Et cetera, et cetera…

Nie zagraża mi też HIV

Ani niechciana ciąża

Oraz  wiele strasznych rzeczy,

Za którymi nie nadążam…

 

Kiedy mi to powiedzieli

Byłem wielce zadziwiony,

Że mogło czyhać na mnie

Tyle „nieszczęść” z każdej strony.

Nieszczęście trafi się czasem

Ludziom, co naprawdę żyją,

Nie takim jak ja no-life’om,

Którzy zawsze gdzieś się kryją.

 

Zawsze  robiłem na odwrót

Wszystko, czego zabraniali.

Jak postąpić w sytuacji

Gdy już na to przyzwalali?

Znów przekora bierze górę,

Bo przekorną mam naturę.

Pójdę  nareszcie do ludzi

Wśród nich nie będę się nudzić.

Nie będę dłużej no-life’m,

Przerywam życiową plajtę!

Zmiana w życiu całkowita –

Rozpoczynam dolce vita!

 

Esteta od… kotleta

Pracuję w barze od dawna.

Jestem specem od sałatek,

Przyrządzam je i serwuję

Świeże, smaczne i… czubate.

 

Dziś jeden z nowych klientów

Przedstawił mi swe żądanie,

Żeby zupełnie ktoś inny

Przygotował jego danie.

Zapytałem więc uprzejmie,

Gdyż nie pojąłem zupełnie,

Dlaczego ten nieznajomy

Nie chce posiłku ode mnie.

 

A on spokojnie, na luzie

Wyjaśnił powód życzenia:

„Nie lubię, gdy brzydcy ludzie

Dotykają mi jedzenia”.

Gdybyśmy

Kilka razy w roku robię

Gruntowne sprzątanie mieszkania.

Dzisiaj także to zrobiłam,

Z wysiłku na nogach się słaniam.

 

Mąż w tym czasie jest zajęty

Pilną grą na komputerze.

Nie dla niego trud sprzątania.

On w tym udziału nie bierze!

 

Przysiadłam na skraju sofy

I jak wiele razy wcześniej

Powtarzam stary leitmotiv:

Jak pięknie by mogło być,

Gdybyśmy sprzątaczkę mieli.

Wtedy odpoczywałabym

Od niedzieli do niedzieli.

 

Dotychczas nie reagował

Na tego typu sugestie,

Lecz dzisiaj niespodziewanie

Usłyszałam taką kwestię:

„Wszystkim mogę tego życzyć.

Zawsze o swą wygodę dbam.

To jest dobre rozwiązanie.

Bardzo polecam. Ja już mam”!

Facet wieczorową porą

Późnym wieczorem wracałem

Z ciężką torbą z zakupami.

Chciałem sobie skrócić drogę

Więc poszedłem zaułkami.

Okolica nieciekawa,

Nieczęsto spotkasz człowieka.

Nie sądziłem, żeby mogło

Coś złego tam na mnie czekać.

 

Nagle słyszę wrzask kobiety,

Że ja jej torbę ukradłem.

Natychmiast przez dwóch osiłków

Powalony w błoto wpadłem.

Torbę wyrwali mi z ręki

I oddali „pokrzywdzonej”.

Nim się z ziemi pozbierałem,

„Okradziona” i „wybawcy”

Uciekli… w tę samą stronę!

 

Przypadkowo

Miałem dziś wypadek w pracy.

Skutkiem – mej nogi niedowład.

Koleżanka z pracy Paula

Do szpitala mnie odwiozła.

Na miejscu było jej auto.

Zupełnie nie mogłem  chodzić.

Zaproponowała pomoc.

Jakże mogłem się nie zgodzić?

Gdy lekarze mnie badali,

Mimo, że bardzo cierpiałem,

SMS-a o zdarzeniu

Do narzeczonej wysłałem.

Chciałem, by się dowiedziała,

I szybciutko przyjechała.

Wtedy mój stres będzie mniejszy,

A ja przy niej spokojniejszy.

Odpowiedź przyszła natychmiast

Pisana w stylu grypsery:

Niech ciebie pociesza Paula!

Idź z nią do jasnej cholery!

SPA-cerek na mrozie

Najlepszy kosmetyk

To mróz, nie apetyt.

Mróz wszystkim policzki różowi,

Na włosy zarzuci siwiznę.

A apetyt szybko zrobi,

Że większą znów kupisz bieliznę.

Skutki działania mrozu

Wnet miną przy ogrzaniu,

A trwały wpływ apetytu

Dopiero po długim  bieganiu.

Dlatego proponuję

Młodszym, średnim i starszym:

Nie siedźcie i nie jedzcie.

Wybierzcie sposób tańszy:

Biegajcie, często biegajcie,

O kondycję swoją dbajcie.

Gdy zaróżowisz policzki

Będziesz zdrowy, silny, śliczny.

Bez względu na porę roku

Na powietrzu wszyscy ćwiczmy!

Dziedziczna niepłodność

Jestem wesoły Romek

Sam nie wiem skąd się wziąłem.

I na tę okoliczność

Postanowiłem sprawdzić,

Czym właściwie jest dziedziczność.

Sam może dojdę do prawdy.

 

Czy mam siłę, by zamiary

Wcielić w życie? Nie mam wiary,

Że ogarnąć mi się uda,

Jakie piękne to są cuda.

Jakie rządzą nami prawa,

Że z miłością – nie zabawa

W łóżku, na łączce czy w życie.

Trzeba być odpowiedzialnym,

Tutaj stawką przecież życie

I to nie się bawiącego,

Ale właśnie poczętego.

 

Ileż jest w tym dramatyzmu,

Realizmu, romantyzmu ?

Więcej znaków zapytania

Co rusz tu mi się wyłania.

 

Jak połączyć prawo Mendla

Ze zjawiskiem podobieństwa.

Dlaczego, gdy dziadek zdechlak,

Wnuk uosobieniem męstwa?

 

Czy znaczenie gigantyczne

Miewają zwykłe przypadki

W sprawie ojca albo matki?

Czy komuś mogą się przydać

Informacje genetyczne?

Czy można zobaczyć coś,

Czego jeszcze nie widać?

Na to odpowie mi KTOŚ?

 

Poszedłem pewnej niedzieli

Do krewnego po kądzieli,

Znanym z tego, że każdemu,

Nawet najbardziej głupiemu,

Wyjaśni słowo po słowie,

Tak jak chłop krowie na rowie,

Każdą bez wyjątku sprawę.

Ma doświadczenie i wprawę,

Jest do bólu bezpośredni,

Rzeczowy i niewylewny.

To On ma w sobie to „coś”.

To On jest dla mnie tym „Ktoś”!

 

Mówię jemu, co mnie dręczy,

Co mówią mądrzy docenci,

Jakie moje wątpliwości,

Co mnie kusi, co mnie złości,

O czym wiedzieć chcę szalenie;

Słowem, czym jest dziedziczenie.

 

Wysłuchał wszystko mój Guru

Siorbnął całą miskę żuru,

Podkręcił wąsa i rzecze:

“Różne są defekty człecze.

Wiele z nich rodzice mają

I swym dzieciom je oddają.

Ale swojej bezpłodności

Nie przekażesz potomności.

I po to jest dziedziczenie

Żeby dać ci wyjaśnienie,

Że gdy nasz dziad albo tato

Swoich dzieciaków nie mieli

Wtedy my, także bez dzieci,

Będziemy się też starzeli.

Chyba, że, (tak guru gada),

Twa babcia miała sąsiada.

Wtedy, zupełnym przypadkiem,

Ktoś inny był twoim dziadkiem.

Bezpłodny dał nazwisko

Twemu ojcu, gdy się zrodził,

A sąsiad to inne wszystko,

Byś ty swoje dzieci płodził.

Tak to przypadkowy dziadek,

Zostawił życiowy spadek,

Który teraz swoim dzieciom,

Jak je będziesz miał,

Zostawisz, by dziedziczyli,

Jeśli będziesz chciał”.

Cenna żona

„Bardzo cenię moją żonę”-

To słowa zapożyczone

Od faceta, co przed laty

Był w wieku mojego taty.

 

Na podwórku  pod kasztanem,

Ten facet  siedząc przy wódce

Wyznał, że kocha się w młódce

Na zabój, prawie na amen.

 

Żona o tym się nie dowie,

Bo to jej pogorszy zdrowie.

Zresztą, on jej już przysięgał,

Nie będzie znów innej „gęgał”!

 

Tak więc, chociaż zaszły zmiany,

Jednak nie będzie zamiany,

Bo to wymaga rozwodu.

A on przecież jest katolik.

Choć drugą butelkę „golił”,

Przywalił łapami w stolik

I „czknął” na całe podwórko:

 

„Trudno mi jest żyć z tym grzechem,

Więc się dowiedz żono, córko,

Jaki  Wasz tatko “jest w dechę”!

Słowa odbiły się echem

I dotarły też do żony.

 

Ale facet był zdziwiony,

Kiedy szanowna małżonka

Wzięła coś na kształt toporka

I pogoniła potworka

Na oczach mojego taty –

Chyba do tej małolaty.

 

Dzisiaj mi się przypomniało,

Że sam jestem takim tatą.

Lat mam już więcej, niż mało.

Żywię się  ZUS-owską ratą.

Żonę też mam, a jakże;

Posunięta w latach także.

Również stypendystka ZUS-u

Z wolnej woli, nie z przymusu.

 

Cenię bardzo moją Żonę

Przed półwieczem poślubionę,

To mój przyjaciel najszczerszy

I wielbiciel moich „wierszy”.

 

Gdyby ktoś, nawet bez wódki,

Chciał dać za Nią jakieś młódki,

To nie pójdę na wymianę,

Bo wiem, co za Nią dostanę.

 

Dziś urządza się castingi,

Obowiązkowe są stringi,

Nikogo to nie obchodzi

W jakim worku kociak chodzi,

Co ma w środku kandydatka,

Czyżby to naprawdę gratka ?

 

Na koniec powiem bez lęku

Taki lekki, mały żarcik:

Lepsza stara żona w garści

Niż jakaś młódka na sęku!