Zabolało…

Wczoraj miałam urodziny.

Rodzinne tradycje – święte:

Każą budzić Jubilata

Życzeniami i prezentem.

 

Przebudziłam się ciekawa,

Co też mi uszykowali

Na szesnaste urodziny

Moi rodzice kochani.

 

Mama weszła do pokoju.

Złożyła… pranie na łóżku.

Spojrzała na mnie przelotnie

I westchnęła: „Wstań flejtuszku,

Dzisiaj Twoje urodziny”…

I co roku mnie przymusza

Słuchać o wpadce z mym ojcem

I rodzeniu mnie w katuszach”.

„Poza oczami…”

Nasz domek stoi w ogródku.

Działeczka jest ogrodzona.

Od frontu podjazd pod ganek,

Zieleń jest po wszystkich stronach.

 

Wiosną zawsze mam robotę

Przy przekopaniu zagonków.

Ostatnio miałem zajęcie

Na poletku z tyłu domku.

 

Mają tam byś posadzone,

Albo wysiane warzywa.

To niezbyt fajne uprawy,

Więc mama je z tyłu skrywa.

 

Żeby się zbytnio nie nudzić,

Mam muzyczkę na słuchawki.

Przyniosłem także narzędzia:

Szpadel, gracę, no i grabki.

 

Nie włączając jeszcze dźwięku

Do kopania się zabrałem.

Chciałem najpierw skopać ziemię,

W ciszy odpocznę, myślałem.

 

A to był jednak zły pomysł.

Sąsiedzi widząc słuchawki

Myśleli, że nie usłyszę

Ich dosyć frywolnej gadki.

 

Na co dzień mili i grzeczni.

„Dzień dobry” ci odpowiedzą.

Czasem nawet przy herbatce

Wspólnie z nami też posiedzą.

 

Myśląc, że ja nic nie słyszę

Rozmawiali na mój temat.

Z dosyć wulgarnej rozmowy

Okazywało się, że ja:

 

– Jestem ćpunem, no bo jeżdżę

Z nieznanymi im kumplami.

– Alkoholikiem, bo ojciec

Wódę w knajpie „chlał litrami”!

A jeszcze, i to niedawno,

Wyrzucałem kilka puszek

Po browarach „tych zielonych”,

Więc „nałogowiec” być muszę.

 

– A jeszcze podobno było,

Że mój ojciec sam się zapił,

Wcześniej, to jeszcze dwa razy

Musiał On  na odwyk trafić!

 

– Jest alfonsem, no bo często

Sprowadza do domu „pindy”-

To są moje koleżanki,

A nie jakieś lafiryndy.

Gdy zimno, czekają u mnie,

Na przyjazd busa po szkole.

U mnie w domu mają cieplej,

Inaczej byłyby chore.

 

– „ Jest gangsterem, bo ma ryja

Poobijanego równo”…

A ja jeżdżę na rowerze,

O wywrotkę więc nie trudno…

 

Niby nic strasznego, ale

Niezbyt miło jest usłyszeć

Od sąsiadów takie słowa,

Jakie przytoczyłem wyżej.

 

Na co dzień są „jak aniołki,

Że tylko do rany przyłóż”.

Zerwę z nimi wszelki kontakt.

Na to chamstwo nie ma zmiłuj!

Wspomnij…

Od dłuższego już okresu

Nie okłada nam się z żoną.

Ja zacząłem się przynudzać,

Ona wciąż  jest obrażoną.

 

Chcemy ratować nasz związek,

Więc poszliśmy  na terapię.

Liczymy, że nam pomoże

I uwolni nas od napięć.

 

Już na pierwszej tam wizycie

Dałem upust swej frustracji

Wyrzuciłem z siebie wszystko,

Co miałem do swojej Aśki.

 

Patrzyła, jak… nieobecna

I stwierdziła, że wciąż nie wie,

Czy ja w tej tyradzie mówię

Do Niej, czy raczej do siebie.

 

Terapeutka dosłownie

Powtórzyła, co mówiłem,

Ona ze złością krzyknęła:

„Czy to dla ciebie wysiłek,

By w ten, co ta pani, sposób

Tak codziennie mówić do mnie?

Przecież kiedyś tak już było,

Gdyby poszukać wśród… wspomnień.

Karta wspomnień

Dostałam na urodziny

Piękny prezencik od syna.

To bilet na pierwszy koncert

Trasy, którą dziś zaczyna

W naszym mieście gwiazda rocka

Może trochę zapomniana,

Ale dla mnie mimo wieku

Wciąż słuchana i… kochana.

 

Ja chciałam iść na ten koncert.

Długo się zastanawiałam,

Czy kupić drogie bilety,

Jednak z nich zrezygnowałam.

 

Sama wychowuję syna.

Nie przelewa nam się nazbyt.

Mimo wszystko żałowałam

Forsy dla byłej już Gwiazdy.

 

Czar prysł, kiedy się wydało

Że syn „pożyczył” ode mnie

Moją kartę kredytową,

Żeby „zrobić mi przyjemnie”.

 

Nią zapłacił za bilety,

Bo chciał, by właśnie ten bilet

Przywołał w moich wspomnieniach

Dawno zapomniane chwile.

 

Zrozumiałam , że chciał dobrze.

Nie miałam o to pretensji.

Trudno jednak będzie przetrwać

Do… następnej mojej pensji.

 

 

Trening…

Przyłapałam swego Synka

Jak w kuchni myszkuje w śmieciach.

Tę „pracę” On wprost uwielbia.

Trudno pilnować Berbecia.

 

Mokre odpadki kuchenne

Szczególnie przed Nim ochraniam.

Nie wiem, czy czegoś nie zjada,

Kiedy pilnuje Go niania.

 

Nim te odpadki wyrzucę,

W specjalnej miseczce trzymam.

Muszę szczególnie uważać,

Bo wystarczy jedna chwila,

By Malec z niej coś wyciągnął

I do pysia zaraz włożył.

Kiedyś przez takie „łakomstwo”

Dużo zmartwień nam przysporzył.

 

Właśnie dzisiaj przyłapałam

Naszego synka, jak z miski

Wyjadał coś z apetytem.

Słychać było mlaski, piski…

 

Chciałam ratować syneczka,

Lecz mąż uprzedził mój zamiar:

„Daj Mu, niech się przyzwyczaja

Do Twojego… gotowania”!

 

Kto szuka…

Dałem się Żonie namówić

Na zmianę mebli w salonie.

Właściwie to mnie zmusiła

Groźbami, że z nami… koniec!

 

Wymarzyła sobie zmianę

Tradycji na nowoczesność.

Mają być meble z Ikei.

To ma być nasza współczesność!

 

Kocham Ją, więc dla Niej zrobię

Więcej, niż rozum pomieści.

Co tam meble stare, nowe.

Na wszystkich chciałbym Ją pieścić!

 

Pojechałem do Ikei.

Wybrany komplet kupiłem.

Ale zgubiłem paragon.

Po kopię zaraz wróciłem,

Bo magazyn bez WZ[1]-tki

Nie chciał mi wydać ni sztuki.

Musiałem wrócić do sklepu

Po WZ – egzemplarz drugi.

 

Jak już wszystko „ogarnąłem”,

Wróciłem do magazynu.

Okazało się, że wcześniej

Ktoś mój komplet mebli… wyniósł.

 

Ze znalezioną WZ-ką

Udał się do magazynu.

Odebrał mebelki za mnie

I nie wiadomo gdzie „zginął”.

 

Ale złodziej nie przewidział,

Że monitoring jest wszędzie.

Nagrano dokładnie kradzież.

Policja dowód mieć będzie:

 

Dwie osoby pakowały

„Darmowe” mebelki w aucie.

Można rozpoznać ich twarze

Oraz pełną rejestrację.

Nie było łatwo, lecz Żona

Ma już meble upragnione.

Odnalazłem co zgubiłem:

Błogi spokój, meble, żonę!

 

[1] WZ – dokument magazynowy (wydanie na zewnątrz)

Przejście

Mieszkamy na peryferiach.

Dom stoi na skraju lasu.

Jest tutaj spokój, powietrze

I brak… miejskiego hałasu!

 

Mamy psa, kota i rybki

W oczku, którym się chlubimy.

Dzięki radom Prezydenta

Oszczędzamy wodę – kpimy.

 

Pies ma budę na podwórku

I w niej cały czas by leżał.

Kot w garażu ma kuwetkę

I przez cały dzień gdzieś biega.

 

Zawsze wieczorem jest kłopot,

Gdy kot wraca po wojażach,

Bo miauczy głośno pod drzwiami.

Gdy czeka, to się… obraża!

 

Zwykle garaż jest zamknięty,

Więc otwieram drzwi wejściowe.

Kot przez przedpokój przechodzi

Roztaczając wokół… smrodek.

 

Następnego dnia, już czysty,

Bo koty same się „myją”,

Znów wybywa na dzień cały

I wraca brudku nie kryjąc.

 

Żyjemy sobie spokojnie

Z dziećmi oraz zwierzaczkami.

To taka nasza symbioza:

Rozumiemy się, kochamy…

 

Ja opiekuję się dziećmi.

Mąż się para gospodarstwem.

W tych sprawach to on zarządza

I robi to z dużym znawstwem.

 

Pandemiczna sytuacja

Naraża wszystkich na stres.

Jego to także dotknęło.

Niestety, tak to już jest.

 

Żeby jednak czymś się zająć

Wymyśla nowe zajęcie.

Ostatnio uparł się, że zrobi…

Dla naszego kota przejście

We wierzejach garażowych,

By kocisko, gdy zapragnie,

Mogło wejść i wyjść swobodnie.

Tak będzie czyściej  i… sprawniej.

 

Nasz kot – typowy włóczęga

Bardzo lubi się wałęsać.

Że wejście mu niepotrzebne,

Stanął zakład o pół pensa.

 

Mąż zrobił tak, jak zamierzał.

Wyszło nawet całkiem zgrabnie.

Uchylne drzwiczki gotowe.

Szast-prast, no i po sprawie!

 

Teraz co dzień czeka na to,

Kiedy kot z przejścia skorzysta.

Żeby zachęcić zwierzaka,

Zawiesił tam koci przysmak!

 

Minął tydzień od „otwarcia”.

Kot nie przeszedł ani razu.

Ale inni… korzystają

Z noclegu w moim garażu!

 

Do tej pory weszły „tylko”:

Jeden jeż, dziecko sąsiada,

Dwa koty, ale nie nasze.

Lis się nie zmieścił. Żenada!

 

Nasz kot, mimo wielu zachęt

Jeszcze z „furtki” nie skorzystał.
Mąż ciągle czeka na niego.

Choć nastała jesień dżdżysta

Nie popędzam męża, ale

Widzę, że Go duma skręca,

Bo niestety przegrał zakład

I będzie mi winien pół pensa!

 

Dlaczego?

Było to całkiem niedawno.

Odwiedziła mnie Policja,

By zapytać o mojego

Byłego faceta Zdziśka.

 

On znów wpadł w jakieś kłopoty,

Co zresztą dla mnie nie nowość.

Chcieli ode mnie wyciągnąć

Na Jego temat choć słowo.

 

Kiedyś razem mieszkaliśmy

I to co po Nim pozostało

Pokazałem policjantom.

I wtedy się okazało,

Że ja nie wiedziałam o tym,

Choć trzy lata z nim mieszkałam,

Bo daty Jego urodzin

Nigdy dotąd nie poznałam.

 

Okazało się, że wówczas

Każdy dzień swoich urodzin

Obchodził o miesiąc wcześniej,

Bo w ten właściwy wychodził

I spędzał z żoną i… dzieckiem.

Ze mną w Jego „urodziny”

Siedzieliśmy zawsze w domu

Razem z Jego znajomymi.

 

Nie wiem czemu policjantów

Nagle zaintrygowały

Fotografie z tych urodzin.

Zabrali mi album cały!

 

To była moja pamiątka.

Liczę, że mi ją oddadzą,

Lecz chyba  wtedy dopiero,

Kiedy Go z kumplami wsadzą.

 

Samotny?

Mieszkam z Małżonką. Brak dzieci.

Jestem komiwojażerem.

Jeżdżę w trasy, bo ma firma

Obsługuje duży teren.

 

Z tego powodu Żoneczka

Wiele nocy spędza sama

I narzeka na samotność.

Nie przypuszczam, by kłamała.

 

Właśnie wróciłem w pielesze.

Żona spała jak aniołek.

Po cichu, by Jej nie budzić,

Pod kołderkę się wsunąłem.

 

Zdrożony zaraz zasnąłem,

Lecz sen nie był nazbyt długi,

Gdyż chyba po półgodzinie

Nagle hałas mnie obudził.

 

Pijany facet bez manier

Wdarł się w środku nocy do nas

Wydzierając się: „Kochanie!

Wróciłem! Polej „kielona”!

 

Co gorsze, mu towarzyszył

Wielki i agresywny pies,

Wyglądający wśród nocy

Jak jakiś z piekła rodem bies!

 

W taki to przedziwny sposób

Zapoznałem sąsiada

Który właśnie bardzo schlany

Gromkim basem do nas gadał.

 

Pomyliły Mu się domy.

Lecz to powód nieistotny.

Bardziej to mnie niepokoi,

Że ten facet jest samotny!