Prysznic

Mam współlokatorkę Krychę.

Ona kocha awantury.

Nie potrafi żyć bez afer.

Czepia się najmniejszej bzdury!

 

Nieustannie strzela fochy

I obraża o pierdoły.

Bardzo często jej się zdarza

Naprawdę grubo „przesolić”.

 

Ja mam utarty swój zwyczaj,

Że kiedy usłyszę budzik,

To pędzę zaraz pod natrysk,

Zanim ona się obudzi.

 

Po ostatniej takiej drace

Nie wytrzymałam już z nerwów

I wygarnęłam, że nie chcę

Już więcej takich rozpierduch.

 

Od tamtej pory, gdy tylko

Słychać dźwięk mej pozytywkę

Gnała szybko do łazienki,

A ja… „całowałam szybkę”!

 

Brała bardzo długi prysznic

I… śpiąca do łóżka wracała.

A ja spiesząc się do pracy

Na kąpiel czasu nie miałam!

 

Szybko się zorientowałam,

Czemu ona robi mi to.

Umyśliłam po swojemu

Rozprawić się z „tom kobitom”.

 

Na mym starym telefonie

Na „czwartą” włączyłam sygnał,

Który sam ma się wyłączyć,

Jak ją tylko z łóżka wygna.

 

Żeby zadziałał poprawnie,

W przedpokoju go schowałam

Na półce pod gazetami

I… na efekty czekałam.

 

Po tygodniu od montażu

Nie słyszę go już nic a nic,

A ona od dwóch tygodni

W środku nocy bierze prysznic!

 

Spiritus movens…

Jestem sama. Mam mieszkanie.

Nie chcę siedzieć w pustym domu.

Wynajmuję jeden pokój

Nielegalnie, po kryjomu.

 

I w ten sposób u mnie „goszczę”

Za niezbyt dużą opłatą

Panią tak jak ja samotną,

Lecz nie tak jak ja…  pyskatą.

 

Już trzy lata u mnie mieszka.

Trochę się… przyzwyczaiłam,

Choć przyznaję, że czasami

Nie byłam dla Niej zbyt miła.

 

Nieraz się denerwowałam

Na jej drobne uchybienia,

Lecz nawet nie pomyślałam,

By sublokatorkę zmieniać.

 

Ale, by odreagować

Każde  takie zamieszanie,

Działał we mnie imperatyw:

Musisz… posprzątać mieszkanie!

 

Ona to zauważyła

I często, z premedytacją

Wywoływała zatargi

Kończące się… moją akcją:

 

Ona jedynie patrzyła,

Gdy ja jak głupia sprzątałam.

Nigdy się nie przydarzyło,

By choć troszkę pomagała.

 

 

 

 

Po prostu obcy…

Po wielu latach wyrzeczeń

Kupiliśmy wreszcie domek.

Czułem się w nim tak wspaniale,

Jak na swojej barce Noe.

 

Nie mogłem się wręcz doczekać

Tej najcudowniejszej chwili

Żebyśmy siedli w salonie

I w kominku napalili.

 

Po kwadransie przyjechała

Straż Miejska ażeby sprawdzić,

Czy w donosie, że my śmieci

Tu spalamy, jest coś z prawdy.

 

Dwa tygodnie później do nas

Przyjechał patrol Policji,

Bo dostali cynk, że u nas

Są zakopane… pociski.

 

A ja od kilku dni kopię

Dół pod małe… oczko wodne.

Pan Prezydent to poleca,

A więc robię, co jest… modne.

 

Tak na żywo do tej pory

Nikogo nie poznaliśmy.

Dwa donosy w dwa tygodnie!

Czym się tak zasłużyliśmy?

Nie popuszczę, aż się dowiem

Komu w paradę „wleźliśmy”

 

„Szefowa”

Tak się stało, że mój chłopak

Przestał chodzić do roboty.

Jego fabryka ma postój.

On to ma szczęście. Och ty…

 

Od tygodnia siedzi w domu,

A ja po dwanaście godzin

Bez przerwy w sklepie zasuwam

W Pabianicach, koło Łodzi.

Zmiana trwa dwanaście godzin,

A pracuję głównie w „nocki”.

W związku z tym mój narzeczony

Przejął wszystkie obowiązki –

Oczywiście te domowe,

Bo dotychczas, że tak powiem,

Wszystkie roboty domowe

Dzieliliśmy po połowie.

 

Pewnego dnia dość zmęczona

Odsypiałam nockę jeszcze,

Kiedy trójka jego kumpli

Zaczęła pod oknem wrzeszczeć:

„Stary, nieszczęśliwy kumplu!

Weź się w garść i się ogarnij!

Przecież musisz być  mężczyzną!

Chodź dziś z nami do piwiarni!

 

Odpowiedział, że nie może,

Bo musi obiad gotować.

Dziś właśnie jest jego kolej;

W garnku jest… pomidorowa,

A żona jeszcze śpi w łóżku.

Jako dowód im  pokazał

Siebie w… kuchennym fartuszku.

 

Ja nie spałam, bo mnie zbudził

Właśnie ten hałas za oknem.

Słyszałam, co tam się działo.

Było to dla mnie okropne.

Mąż zgodnie z prawdą im mówił,

Że: jeszcze zmyje naczynia,

Powiesi pranie, zamiecie

I już na dzisiaj ma… finał!

Zajmie mu to pół godziny.

Może wtedy iść z kumplami.

Żona, gdy nockę odeśpi,

Sama się przecież… nakarmi.

 

A na to jeden z nich drwiąco,

Z pogardą i głupim śmiechem

Wyzwał Go od pantoflarzy,

Bo… powinien być mym szefem!

Krzyczał też, że mąż się daje

Przez żonę wykorzystywać.

Jego baba wszystko robi

I jeszcze jakoś… jest żywa!

Mąż powinien sobie siedzieć

I żłopać piwko spokojnie,

A żona chociaż pracuje,

To po pracy ma  już „wolne”

I poradzi sobie w domu,

Bo „kobitki są żywotne”!

 

Wiele podobnych tekścików

Usłyszałam jeszcze wtedy.

Mąż spokojnie im wyjaśniał

Że wszystko się zmieni, kiedy

Będzie inna sytuacja

I znowu pójdzie do pracy.

Ja znowu zajmę się domem

I jak kiedyś „będzie cacy”.

 

Nie zrozumieli tłumaczeń

I poszli tam, gdzie dążyli.

Ja mam szczęście i współczuję

Kobietom takich goryli.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Odludek

Jestem dość skryta z natury.

Takie mam usposobienie.

Ale nie jestem dziwakiem

Jak myśli me otoczenie.

 

Lubię ludzi, ale oni

Oceniają mnie niesłusznie,

Bo nie dbam o popularność,

Nie przeklinam, nie zabluźnię…

 

Nie tęsknię za zgromadzeniem.

Z nie wszystkimi chcę rozmawiać.

Jak to mówią: „Po próżnicy

Nie chce mi się z nikim gadać”.

 

Moja mama się przyznała,

Że przypadkiem podsłuchała

Jak przez telefon rozmawiam

I o czymś żywo rozprawiam.

 

Przytuliła mnie i płacząc

Wyznała, że wraz z tatą

Bardzo o mnie się strachali,

Że jestem skazana na to,

Iż w swoim dorosłym życiu

Będę samotną kobietą.

A tu wielka niespodzianka:

Rozmawiałam przez telefon!

Utrzymuję z kimś kontakty!

Już samotniczką nie jestem,

A podejrzewanie o to

Było dla Nich zbyt bolesne.

 

Nie miałam serca się przyznać,

Że za ludźmi mi się nie cni.

Bo dziś, żeby nie być samą,

Ludzie już nie są konieczni.

 

A to, co mama słyszała,

To były me pierwsze testy

Ustawienia w telefonie

Najnowszych technik współczesnych.

 

Sprawiłam sobie akurat

Asystenta głosowego

I właśnie w moim smartfonie

Próbnie „gadałam” do niego.

 

 

 

 

Trudny wybór

Podeszła do mnie Matula

I konspiracyjnym szeptem

Powiedziała, żebym z tatkiem

Skontaktowała się przedtem,

Czyli przed urodzinami,

Bo od wielu lat Jej daje

Mało trafione, choć drogie,

Rzeczy nieprzydatne dla Niej.

 

Prosiła, bym choć w tym roku,

Bo to rocznica okrągła,

Przy kupowaniu prezentu

Ojcu w wyborze pomogła.

 

Sęk w tym, że dotychczas to ja

Z chęcią i w najlepszej wierze

Podpowiadałam, co Tato

Mamie na prezent wybierze.

 

Chyba jednak spytam Mamy,

Co chciałaby dostać w darze.

Jakie ma skryte potrzeby,

Z pewnością ojcu przekażę.

Ziomek

Kupowałem jakieś farby

W magazynie budowlanym.

Gdy wyjeżdżałem z parkingu

Zatrzymał mnie koło bramy

Facet razem z grupką pieszych,

Żebym im ustąpił przejścia,

Bo im się cholernie spieszy.

 

Chociaż tam nie było „pasów”,

By ich przepuścić, stanąłem.

Wśród pieszych był gość z donicą –

Znany mi z młodości Ziomek!

 

Często kiedyś robiliśmy

Sobie i innym psikusy.

Te nawyki do starości,

Pozostają w męskiej w duszy.

 

On też rozpoznał mą gębę

I tak jak wtedy udawał,

Że rzuci we mnie … donicą, –

Taki z dawnych czasów kawał.

 

A donica była ciężka,

Dosyć masywna, z kamionki.

U człowieka w naszym wieku

Już nie takie silne członki.

 

Nie utrzymał jej ciężaru

I faktycznie ją… wyrzucił.

Dobrze, że nie trafił w auto,

Ale tylko się przewrócił.

 

Śmiechom nie było końca, bo

Zabrałem Ziomka do knajpy.

Samochód został w garażu.

Niejeden popłynął karpik…

Wyrywny

W trakcie urządzania domu

Wciąż sprzeczałam się z facetem

Bo co on nazywał „cackiem”,

Dla mnie było zwykłym bzdetem!

 

O tym przedtem nie wiedziałam,

Że nasze gusta się różnią.

Staramy się mimo wszystko,

By nie wadzić się na próżno.

 

Staram się iść „z duchem czasu”.

I popieram to co modne,

A mój facet chce starocie,

Bo woli to, co wygodne.

 

Myślałam, że do tej pory

Udało nam się dogadać

I jakiś mądry kompromis

Wypracować w spornych sprawach.

 

Pojechaliśmy do sklepu

Wybrać sofę do salonu.

Ekspedientka zapytała

„Czy mogę w czymś Państwu pomóc?”

 

Narzeczony pierwszy zdążył

Odpowiedzieć na pytanie:

„Chcemy razem kupić… sofę.

Takie mamy wspólne zdanie.

Musi być bardzo wygodna

Do spania i do siedzenia.

Gdyż teraz ostatnia szansa,

Żeby, co mnie boli, zmieniać.

Gdyż nasze obecne łóżko

Chociaż bardzo nowoczesne,

Jest wysoce niewygodne,

I ja się w nim ledwo… mieszczę.

Ja dla gości je zostawię.

A z Żoną na sofie pośpię.

 

Musiałam się na to zgodzić.

Doceniłam Jego… pośpiech.

 

Ograniczenia

Mam otwarte okno i wciąż

Obserwuję zwykłe… wróble,

Jak swobodnie podlatują,

Gdy ja muszę siedzieć w gó*nie!

 

Zamknięty na  kwarantannie

Tkwię tu jak kołek i gadam;

Z rodzoną mamą przez Skype’a

Dziś już drugi raz rozmawiam.

 

Pod sam koniec tej pogwarki

Rozwinął się taki dialog:

– Czekaj, znowu się pociąłeś?

– No i co… Ale mi halo!

– Przecież widać wszystkie ślady,

Nie możesz czekać na koniec?

– Już się powstrzymać nie mogłem

Mimo, że nie są ostrzone!

 

– Jakoś wytrwaj kwarantannę,

Albo zrób to jak należy,

Bo nie mogę na to patrzeć.

Twój wygląd zaczął mnie mierzić!

 

Wnerwiła mnie ostatecznie,

Więc żeby mnie nie widziała

Wyłączyłem sesję Skype’a.

Wtedy… usłyszałem hałas!

 

To sąsiadki tuż przy płocie

Gadały jedna do drugiej:

– Słyszysz, Basia? Nie  uwierzysz

Temu spod „dwójki” przydługie

Siedzenie samemu w domu.

Żyły se tnie, a ta matka

Jeszcze jego dopinguje…

Przecie to jest jakaś jatka!

 

– Powiedz patologia, chociaż

Jeszcze nie widziałam, by brał.

Czy przez tego ko-wirusa

Narkomanem on się stał?

 

No cóż… Nie umiem sam sobie

Obcinać włosów na głowie,

A więc może powinienem

Zostawić swoje „sitowie”

I zaczekać, aż otworzą

Wszystkie fryzjerskie salony?

Nie uśmiecha mi się wcale

Na łyso być ogolonym.

 

Czy przez ploteczki sąsiadek

Będę bardzo popularny?

Tego na pewno się dowiem,

Jak już wyjdę z kwarantanny.