Czopek

Kupiłam dzisiaj w aptece

Czopki przeciwbólowe.

Mój lekarz mi je przepisał

Na częste bóle mięśniowe.

 

Gdy mój chłopak się dowiedział,

Strzelił focha i zamilknął.

Przez dwa dni go nie słyszałam,

Wreszcie po kielichu ryknął:

„Seksu od tyłu to nie chcesz,

A te czopki sobie wkładasz.

Nie wierzę, że cię wstrzymuje

Jakaś wewnętrzna blokada”!

 

Wkurzył mnie niesamowicie.

Jak on może porównywać

Swoje męskie przyrodzenie

Z czopkiem, którego nie widać?

Wykrzyczałam mu to w oczy.

Troszkę się z początku speszył.

Potem wybiegł krzycząc do mnie:

„Teraz z czopkiem rób te rzeczy”!

Jak w bajce…

Studiuję weterynarię.

Właśnie odbywam praktykę.

Każdego dnia coś nowego

Widzę i pracuję przy tem.

Dziś przyszła babunia z suczką

Ubraną w psią sukienusię.

Jest czerwiec, trzydzieści stopni,

A suczka w takim „luksusie”!

To papillon, więc futerka

Dosyć dużo ma na grzbiecie.

Przez to wydaje się tęga.

 

Lekarz każe zdjąć sukienkę,

Żeby przebadać pacjentkę.

Babcia odmawia, bo suczka

Będzie się wstydziła przecież!

Poprosiła, żebym wyszła,

Wtedy będzie mała suczka

Troszeczkę mniej skrępowana

I pozwoli dotknąć brzuszka.

 

Badanie psa się odbyło.

Piesek cierpiał na niestrawność.

Był wyraźnie przekarmiony.

Widać, że biegał dość dawno.

 

Troszkę dziwna sytuacja,

Jednak zbyt długo nie trwała.

W końcu ekscentryczna babcia

Rzeczywiście oszalała

Wtedy, kiedy weterynarz

Usiłował jej tłumaczyć,

Że:               – w lecie jest zbyt gorąco,

By pieskowi „wkładać gacie”.

                              – Psom niepotrzebne ubranka,

Bo to dla nich bardzo groźne.

                          – Szczególnie zaś papillony

Trzeba traktować ostrożnie,

Bo w ich futerku insekty

Zalęgną się dużą chmarą.

Stąd choroby, uczulenia.

Piesek będzie ich ofiarą!

 

I to był początek kłótni.

Babcię poniosła ambicja.

Złapała suczkę za ciuszki

I szybciej nim weszła, wyszła.

 

Nazwała nas rzeźnikami

I oprawcami zwierzątek.

Nie mamy nic miłosierdzia

Dla tych małych niebożątek!

 

Umieściła swoją psinę

W „przedpotopowym” wózeczku,

Który przed wieloma laty

Służył niejednemu dziecku.

 

Tak jak się u nas zjawiła,

Bardzo szybko odjechała.

Czy może w innej lecznicy

Pomocy będzie szukała?

Pod prysznicem

Graliśmy z kumplami w kosza,

Gdy poczułem zew natury.

Żołądkowa rewolucja

Rozpoczęła swe tortury.

Lada chwila chce wystrzelić

I to mocno, z „grubej rury”!

Pomógł mi jeden z kolegów

Widząc me dziwne figury.

„Biegnij do moich rodziców.

Znają cię, to ci pomogą.

Przecież wiesz, gdzie ich mieszkanie.

Trafisz prościutko tą drogą …”

 

To dość dziwna sytuacja.

Innym razem bym odmówił.

Teraz rządził mój żołądek

I ten … przezywany „grubym”.

 

Dobiegłem do drzwi frontowych

Prowadzących do budynku.

Pokonałem szybko schody

Jak na najszybszym joggingu.

Krzyknąłem „Dzień dobry Państwu”

Otwierając drzwi mieszkania.

Wparowałem do łazienki.

Nie było czasu się kłaniać…

 

Zdążyłem! Nareszcie ulga!

Seria poszła prosto w sedes!

Szczęście, że się wyrobiłem.

Zanosiło się na biedę…

Podszedłem do umywalki,

Żeby chociaż umyć ręce.

Rozejrzałem się zdumiony,

Że inaczej jest w łazience:

Nowa muszla, duże lustro,

Nowa glazura na ścianach.

Tam gdzie stała wanna, natrysk;

Pogubiłem się w tych zmianach…

 

Wyszedłem wreszcie z łazienki

By przeprosić gospodarzy.

Patrzę, a na mnie spogląda

Dwójka zalęknionych twarzy.

To nie rodzice kolegi –

Zdziwiony przecieram oko.

Okazało się, że… wbiegłem

O dwa piętra za wysoko!

Wózek

Mój niepełnosprawny kuzyn

Do śmierci jeździł na wózku.

Współczułem straty wujkowi

Tak normalnie, tak po ludzku.

 

Wujek ma szlachetne serce.

Wózek, którym jeździł kuzyn

W tej kategorii pojazdów

Zaliczyłbym do limuzyn.

Wart był dwadzieścia tysięcy,

Ale wujek chciał go sprzedać

Za ćwierć wartości rynkowej –

Pięciu „paczek” się spodziewał.

 

Na allegro go wystawił.

Od razu zgłosił się chłopak,

Który potrzebował wózka –

Cierpiał na niedowład w stopach.

Miał tylko połowę ceny

I żadnych szans na coś więcej.

Wujek znowu spuścił z ceny,

Bo przecież ma dobre serce.

 

Po czterech dniach na allegro

Zobaczyłem ten sam wózek.

Nie przypuszczałem, że chłopak

Jest oszustem i łobuzem.

Dziesięć tysięcy na wejściu

Zażądał ten drań i zdzierca.

Choć miał zdrowe obie stopy,

To brakowało mu… serca.

 

Kształcony, a debil

Mój syn trafił do szpitala

Z poparzeniami przełyku,

Jako skutkiem niemądrego

I sztubackiego wybryku.

 

Wypił płyn do odgrzybiania

Ścian, podłóg i jeszcze czegoś.

Zapytałem go o powód,

Bo byłem ciekaw. Dlaczego?

Myślałem, że chciał się otruć

Z powodu jakiejś dziewczyny.

Dlatego, choć bardzo cierpiał,

Pytałem go o przyczyny.

 

Kiedy było już z nim lepiej,

Napisał mi na karteczce,

Że złapał „jakiegoś syfa”

Na weekendowej wycieczce.

Nie chciał chodzić do lekarza,

Więc w Internecie wyczytał,

Że na naloty i grzybki

Najskuteczniej działa „Tytan”.

 

Jak był mały, to mu babcia

Syrop z cebuli dawała.

Uważał, że nowy środek

Jeszcze skuteczniej zadziała.

 

Choć syn ma dwadzieścia pięć lat,

To zdarzają mu się chwile

Że zachowuje się jak dziecko,

Lub po prostu jest debilem!

Bez ryzyka

Pięć lat temu chorowałam

Na nowotwór. Mym lekarzom

Zawdzięczam, że operacją

Ocalili chory narząd.

 

Teraz z moim narzeczonym

Planowaliśmy wesele.

Małżeństwo i macierzyństwo

To najbliższe moje cele.

Okazało się, że szczęście

Było jednak bardzo kruche.

Wykryto, że mam przerzuty.

Zamiast szczęścia, znowu… smutek.

 

Mój narzeczony, gdy tylko

Usłyszał tą złą diagnozę,

Nie zastanawiał się długo

I autorytarnie orzekł:

„W takim razie lepiej będzie

Odwołać to weselisko,

Bo po co ponosić koszty,

Skoro śmierć jest aż tak blisko…”

 

Kulawa grzeczność

Bardzo lubię jazdę konną,

Ale to trochę kosztuje.

Dlatego w czasie wakacji

Gdy tylko mogę, pracuję.

Udało mi się w tym roku

Znaleźć pracę dorożkarza.

Woziłam tylko turystów,

Tak właściciel konia kazał.

 

Pewnego dnia, gdy wracałam

Do stajni późnym wieczorem,

Uderzył w dorożkę motor.

Konsekwencje były spore.

Koń przeżył, a „wrak” dorożki

Leżał w rowie obok drogi,

A ja „tylko” spadłam z kozła

I złamałam obie nogi.

 

Teraz po półrocznej przerwie

Mogę chodzić samodzielnie

Bez żadnych usztywnień, ale

Z kulami czuję się pewniej.

One muszą mnie odciążać

W czasie chodzenia lub stania,

Gdyż już po kilku minutach

Mam ból nie do opisania.

 

Jeżdżę na wykłady tylko

Autobusem lub tramwajem,

Bowiem wsiąść do „osobówki”

Jeszcze mi się nie udaje.

Ale jeżdżę mimo tego,

Że wciąż słyszę takie głosy:

– „Ale cwana, kulę wzięła

I w tramwaju się panoszy”.

– „Chorą udaje, a nawet

Nie ma gipsu ani szyny.

– Tylko by dupę  sadzała

Bez należytej przyczyny”.

– „Każdy może zabrać kule

I udawać kalekiego”…

 

  Tak przygadują kobiety.

Żadnego głosu męskiego!

Mlekotok

Wykryto u mnie przypadłość

Wywołującą laktację.

Niewiadoma jest przyczyna

Ani sposób na kurację.

 

Uprawiam boks w wadze ciężkiej.

Wzrostu mam ponad dwa metry.

Testosteron mi buzuje.

Jestem „faciem” ewidentnym.

 

Teraz muszę wzmóc treningi,

Bo zawody niedalekie,

A ja mam nieustający

Problem z tryskającym mlekiem!

Rola życia

Mój trzynastoletni synek

Trafił dzisiaj do szpitala,

Gdyż miał napad epilepsji.

Kolega w szatni go znalazł.

 

Przerwałem ważne spotkanie,

Które w firmie prowadziłem

I natychmiast na wezwanie

Wychowawcy popędziłem.

 

Po trzech godzinach czekania

W strachu na wyniki badań

Obserwuję, że nerwowość

W pracę lekarzy się wkrada.

Obawiam się najgorszego,

Bo brak najmniejszego znaku,

Który mógłby być wskazówką

Do rozpoznania ataku.

Trzeba rozszerzyć diagnozę,

Tak pan ordynator orzekł.

 

Młody, gdy tylko usłyszał,

Że zostanie na badaniach,

Nagle wyzdrowiał i wreszcie

Przyznał się do… udawania.

Powiedział, że nie był dobrze

Przygotowany do lekcji

I dlatego w szkolnej szatni

„Zagrał” atak epilepsji.

 

Najgorsze jest jednak to, że

Ten świrowaty matołek

Jest z siebie nadzwyczaj dumny,

Iż jest wspaniałym aktorem.

Zło powodem dobra

Tydzień temu jakiś „rakarz”

Ukradł mego labradora.

Szukałem go i znalazłem,

Niestety dopiero wczoraj,

Gdyż złodziej zdążył go sprzedać

Rodzinie dziecka z autyzmem.

Chyba zrobił na mym Pucku

Całkiem niezły kyno – biznes.

 

Teraz chłopczyk poza pieskiem

Nie widzi innego świata.

Jeśli można tak powiedzieć:

Po prostu się z nim pobratał.

W ciągu zaledwie kilku dni

On duże postępy zrobił;

Do komunikacji z pieskiem

Zaczął już używać… mowy!

 

Pucek był już w mej rodzinie

Przez trzy lata, od szczeniaka.

Moim psem jest zgodnie z prawem,

Ale żal mi jest dzieciaka.

Zniszczyłbym życie chłopczyka,

Gdybym go zabrał do domu.

Nie ujawnię się. W ten sposób

Będę mógł mu chociaż pomóc.