“Zero waste” *

Kocham mojego Faceta.

W pięknym ciele złota dusza.

Mnie to wcale nie przeszkadza

W jaki sposób się porusza.

 

Od roku jeździ na wózku.

Miał wypadek na motorze.

Jest poza tym bardzo sprawny.

Radzi sobie nie najgorzej.

 

Znamy się już od pół roku.

Dziś miał poznać moich bliskich

U siostry na imieninach.

Mamy prezent – szkocką whisky!

 

Pomimo braku podjazdu

Miły wjechał na trzy stopnie.

Nagle moja siostrzenica

Zaczęła wrzeszczeć okropnie.

 

Wykrzyczała swojej mamie,

Że to jest „bardzo nieludzkie,

Zabronić swojemu dziecku

Jazdy ukochanym wózkiem!

I to tylko dlatego, że

Jest już podobno… za duża.

A że ten duży pan jeździ,

To nikogo nie oburza”!

 

Nie mam żalu do dzieciaczka,

Bo nie rozumie wszystkiego.

Ale mam ansę do siostry,

Że wini mnie i Mojego

O to, że przez nas jej dziecko

Jest nieszczęśliwe i smutne.

 

Obwiniać o to kalekę

Jest mętne i bałamutne.

Czy jej zdaniem to ja sama

Miałam go wnieść „na barana”?

 

 

[1] Zero waste – ekologiczny styl życia bez generowania nadmiernych odpadów; wymowa: zirou uejst

 

 

Paragon

Byłem w aptece po leki.

Na chrypę jakieś drobiazgi

Na kartce miałem spisane,

Żebym nie zapomniał nazwy.

 

Dość długo stałem w kolejce,

Gdyż nie tylko u nas w domu

Jesienna słota i wiatry

Są źródłem… tych samych chorób.

 

Pani w białym fartuchu

Miło mnie obsłużyła.

Leki razem z paragonem

Do reklamówki wrzuciła.

 

Wróciłem do domu. Ale

Miałem w garażu robotę.

W kuchni zostawiłem torbę.

Rozliczę się z żoną potem.

 

Gdy wróciłem, to zastałem

W kuchni Żonę bardzo wściekłą.

Posądziła mnie o… zdradę!

Zrobiła mi w domu piekło!

 

Co się stało? I dlaczego

O niewierność oskarżyła?

Bo w aptece „biała pani”

Paragony… pomyliła.

 

Dostałem odcinek pana,

Który kupował przede mną

Te same lekarstwa co ja.

„Gumki” też nabył. Na pewno!

 

„Nie kupowałem tych środków –

Tak uzasadniałem żonie –

Przecież ich nie stosujemy”.

Na to Ona: „Z nami… koniec!

Nie przypuszczałam, że będę

Żoną aż takiej  kanalii”!

Trzasnęła drzwiami i poszła

Popłakana do sypialni.

 

Nagle do mnie dotarło, że

Mam jeszcze dowód w kieszeni

Na to, ile zapłaciłem

I on może wszystko zmienić.

To potwierdzenie zapłaty

Z aptecznego terminala,

Że zapłaciłem w aptece

Kwotę mniejszą o… „piątala” !

Tyle właśnie kosztowała

Paczka prezerwatyw „Durex”,

Które znalazła ma żona

I teraz tak lamentuje.

 

Pogodziliśmy się z żoną.

Nie odniosłem „wrednych” gumek.

Teraz mamy do „tych rzeczy”

Do ilu razy…

Mój tata, chociaż inżynier,

Notorycznie zapomina

Nie o rocznicy zaślubin,

Lecz o mamy… urodzinach!

 

Po ostatnim z tych przypadków,

Podrzuciłem Mamie pomysł,

Że będę Mu przypominał

Delikatnie, co rok o nich.

 

Mama się zirytowała

I bąknęła ironicznie,

Że powinienem tak robić

Co kwartał; będzie komiczniej.

 

Bo On i tak nic nie skuma,

A ona sama w dodatku

Dostanie więcej prezentów

Nie licząc winek i… kwiatków.

 

Początkowo nie wierzyłem,

Że On się na to nabierze.

Ale pierwsze „urodziny”

Świętował jak zwykle szczerze!

 

Za drugim razem ten podstęp

Był jako tako zabawny

I żadne z nas dwojga jeszcze

Nie zdradziło ojcu  prawdy.

 

Nie dowierzałem, że ciągle

Powtarzamy ten sam numer,

A Ojciec wciąż się nabiera.

Tego właśnie nie rozumiem!

 

Coraz mniej było zabawnie,

Ale gdy znów się udało,

Mówić, że to paranoja,

To chyba jeszcze za mało.

 

Gdy za szóstym razem znowu

Łyknął kłamstwo bałamutne,

Przestało już być zabawne.

To było naprawdę… smutne!

 

 

Zaufanie

Podczas przysięgi małżeńskiej,

Właśnie składanej przed Bogiem

Wbiegł gwałtownie do kościoła

Nieznany mi młody człowiek.

 

Podążał w stronę ołtarza.

Miałem wrażenie, że szlochał

Krzycząc: „Nie zrobisz mi tego,

Przecież wiem, że ty mnie… kochasz!

Zaraz się chyba zabiję,

Nie przeżyję tej rozłąki”!

Słowa te kierował do mnie,

A nie w stronę mej małżonki.

 

Stanął na chwilkę przede mną

Z obliczem zalany łzami.

Oczekiwał mej reakcji.

Na tę chwilę nawet zamilkł.

 

A mnie wręcz zamurowało.

Nie byłem w stanie się ruszyć.

Nie wierzyłem, że tę bzdurę

Usłyszały moje uszy.

 

Nigdy w życiu tej postaci

Na oczy swe nie widziałem.

Musiał to być chory człowiek

Opętany jakimś szałem.

 

On w końcu wybiegł z kościoła

Głośno szlochając bez przerwy.

Ślub zawarty, ale z Żoną

Stargane mieliśmy nerwy.

 

Małżonka podczas wesela

Nadal była mocno struta.

Nie mam pewności, czy Ona

Nadal mi, jak kiedyś, ufa.

Była dziewczyna…

Dziewczyna ze mną zerwała.

Powód? Nie miałem dość siły

Przyjść do Niej na urodziny,

A inne osoby… były!

 

Nie pomogły tłumaczenia,

Że akurat mnie złapała

Arytmia serca i słabość

Całego mojego ciała.

 

Mam dwadzieścia cztery lata.

Zabrało mnie Pogotowie.

Nie wiedziałem do tej pory,

Jaki chory ze mnie człowiek.

 

Muszę uważać na siebie

I zacząć się wreszcie oszczędzać.

Może to lepiej, że teraz

Wiem, jaka z mej dziewczyny jędza…

Lato, lato…

Zamierzam pracować latem,

By zarobić na wakacje.

Licząc na dobre napiwki

Chciałam się zatrudnić w knajpce.

 

Ale już wcześniej musiałam

Przejść odpowiednie szkolenie.

Potem mnie wraz z koleżanką

Zaproszono na… jedzenie,

Byśmy same spróbowały,

Co podaje się klientom.

Jedzenie było przepyszne.

Drugi raz też zjadłabym to!

 

Popróbowałam wszystkich dań,

Żeby samej się przekonać,

Które dla mnie najsmaczniejsze.

Najlepszym daniem był… homar!

 

„Tam dają najlepsze dania”,

Pochwaliłam się rodzicom.

Byłam o tym przekonana.

Nie chwaliłabym stronniczo.

 

Po godzinie od powrotu

Rozbolały mnie jelita

I dostałam rozwolnienia.

O skutki lepiej nie pytać.

 

Ja przez całe lato będę

Wszystkim wkoło zachwalała

Żarcie, przez które niemalże

Swej d*py  nie rozerwałam.

 

Piętno

Moja bliska koleżanka

Wyszła za mąż po raz pierwszy,

Gdy skończyła lat czterdzieści.

To nie najważniejszy powód

Dla snucia tej opowieści.

 

To tej pory tej osobie

Naprawdę było nielekko,

Gdyż jej życie od wypadku

Było udręczeniem, męką.

 

Twarz została zeszpecona

Na trwale, bardzo wyraźnie.

Przecież wygląd dla kobiety

To uwarunkowanie ważne.

 

Radowałam się Jej szczęściem,

Bowiem za losu  obicia

W końcu się Jej należało

Coś wspaniałego od życia.

 

Nie wszyscy jednak myśleli

Tak jak ja i Jej rodzina.

Innym chyba przeszkadzało,

Bo nie mogli się powstrzymać

Od komentarzy i uwag

Wypowiadanych złośliwie,

Czasem z udawaną troską,

Ale przeważnie fałszywie.

 

Najczęstsze było przysłowie

Poparte „miłym” uśmiechem,

Że

……„Każda potwora znajdzie

Swego amatora, hehe…”

…….Chyba zostawi te gejsze

Dla innej, pewnie ładniejszej…”

 

……Jezusie! Co on w niej widzi!

Pana Boga się nie wstydzi”?!

 

…..„Taki fajny facet, joł, joł,

A szkaradną babe wzioł, joł”!

 

Czy osoba po wypadku,

(Której płci, to obojętne),

Nie ma prawa być szczęśliwą?

Czy musi  żyć z jakimś piętnem?

 

Różnica

Mam problem z lewym kolanem.

Ból nawraca co czas jakiś.

Muszę pilnować swej diety,

By znowu nie mieć nadwagi.

 

Podstawowe zalecenie

Od lekarza ortopedy

To spacery i masaże.

Z czasem pozbędę się biedy.

 

Szedłem na ważne badanie

Do szpitalnej Radiologii.

Miałem mieć z sobą wyniki

Wcześniejszych badań z Przychodni.

 

Zapomniałem, że mam także

Zabrać wcześniejsze badania,

Ale sobie przypomniałem

I wróciłem do z mieszkania.

 

Wziąłem kopertę i tylko,

Jak kontuzja pozwalała,

Już co nie co opóźniony

Poczłapałem się do szpitala.

 

Lekarz, gdy przejrzał wyniki,

Spojrzał na mnie rozbawiony,

Gdyż obejrzał piękne zdjęcia

Z… mammografii mojej żony!

 

Nieziemska

Niespodzianie na imprezie

Zostałam „gwiazdą wieczoru”.

Nie dlatego, że „wyglądam”,

Lecz na dziko, bez wyborów.

 

Nie umiem tańczyć ni śpiewać.

Jestem zupełnie przeciętna.

Lubię jednak towarzystwo.

Mówią mi, że jestem „smerfna”.

 

Mam w wyglądzie wiele braków.

Moim problemem jest trądzik.

To bardzo widoczny feler.

Próbuję się jego pozbyć.

 

Dermatolog mi przepisał

Krem specjalny na me pryszcze.

Pojedynczo je smaruję,

A po jakimś czasie czyszczę.

 

I tak poszłam na imprezę.

Nie wiedziałam tego, że krem

Niewidoczny na mych pryszczach

Skrywa nieprzyjemny sekret!

 

Mieni się w ultrafiolecie.

A więc każdy pryszcz mej twarzy

W świetle błysków jupiterów

Świecił się, migotał, jarzył!

 

I w ten sposób moje lico

Stało się nieziemskim tworem.

Nie byłam „gwiazdą wieczoru”,

Byłam całym „gwiazdozbiorem”!