Konsylium

Mam dosyć sporą nadwagę,

Chociaż nadmiernie nie jadam.

Może zbyt mało się „ruszam”,

Bo czas „tracę”  na wykładach.

 

Naprawdę nie jem zbyt dużo.

W przerwie wykładów – kanapkę,

Szklankę soku marchwiowego

Lub jarzynową sałatkę.

 

Gdy muszę zjeść coś na mieście,

To idę do McDonalda.

Zwykle wybieram McZestaw:

Wołowina i musztarda.

 

Nie jadam frytek, kiełbasek,

Klusek i innych pokarmów

Kalorycznych ponad miarę.

Nawet nie jadam… bananów!

 

Ten reżim rządzi mym życiem.

Jem malutko, choć bym chciała

Zjeść tyle, co inni jedzą,

A w tłuszczyk nie obrastała.

 

Ostatnio przeszłam kurację,

Na szczęście niezbyt przewlekłą,

Lecz leki wywoływały

Oskomę gwałtowną, wściekłą!

 

W efekcie działań ubocznych

Mam nasilony apetyt.

Po dwóch dniach takiej kuracji

Czułam, że tyję niestety.

 

Dzisiaj, nim się obejrzałam,

Zeżarłam cały McChicken,

No i do tego podwójną

Porcję sosu i McFrytek!

 

Miałam schowane na później

W torebce  ciasto tortowe.

Też je wrąbałam „po drodze”

Nie zważając, że niezdrowe.

 

Później już, gdy w cukierni

Chciałam dokupić ciasteczek,

Doszło do mnie, że za chwilę

Co osiągnęłam, zniweczę.

 

Muszę zawiesić kurację

I poprosić dietetyka,

Żeby z lekarzem uzgodnił,

Jakie lekarstwo mam łykać!

 

 

Alarm

Miałam okropny ból zęba.

Chodziłam po ścianach prawie!

Dentysta był niedostępny,

Więc mąż nie miał mnie gdzie zawieźć.

 

Wzięłam bardzo silne leki,

Żeby przetrzymać do rana,

Długo nie mogłam zasnąć.

Przeżyłam prawdziwy dramat.

 

Ledwie zasnęłam, po chwili

Usłyszałam brzmienie dzwonka.

To moja sąsiadka z góry

Po korytarzu się błąka.

 

Dzwoniła już do sąsiadów

Chyba od dość długiej chwili,

Ale oni do tej pory

Nawet drzwi nie uchylili.

 

Działo to się w środku nocy.

To już bardzo późna pora.

Sąsiadka jest w słusznym wieku,

Więc myślałam, że jest chora,

A Jej tylko przestał działać

Pilot od telewizora!

 

Co nagle, to…

Zapoznałam się z facetem.

Między nami zaiskrzyło.

Zaraz poszliśmy do łóżka.

Było bardzo, bardzo miło.

 

Po fantastycznym tygodniu

Na odwagę się zebrałam

I po prostu, patrząc w oczy

Miłość swoją Mu wyznałam.

 

Też zebrał się na odwagę

I wyszeptał: „Moja Mała,

Chciałbym, byś się… przebadała,

Bo niestety mam obawę

Że ja Tobie, Moja Śliczna,

Dałem coś, czego nie chciałem

Nawet w najskrytszych swych myślach –

To… choroba weneryczna.

Postanowienie

Sąsiad zaczął się odchudzać.

Czyni to bardzo sumiennie.

Kiedyś ciągał mnie na piwko,

Dziś pije…wodę. Codziennie!

 

Widać, że tłuścioch na serio

Traktuje swe odchudzanie,

Bo teraz koniecznie chciałby

Namówić mnie na… bieganie!

 

Zacząłem dociekać, czemu

Tak radykalnie się zmienił

I kategorycznie piwko

Usunął ze swego menu.

 

Wreszcie wyznał mi przyczynę

Takiego postanowienia

Mówiąc, że jedynie krowa

Swoich poglądów nie zmienia.

 

Gdy kiedyś z malutkim synkiem

Do kasy w kolejce czekał.

Ludzie wpuścili ciężarną.

„Dlaczego”? spytał syn ciekaw.

 

Powiedziałem Mu na ucho,

Że tej pani jest nielekko

Stać w kolejce, kiedy się jest

Osobą niezwykle… tęgą.

 

Objął mnie za brzuch i spytał:

„Tato powiedz mi, bo nie wiem,

Czemu tę panią wpuścili,

Choć jest mniej gruba od Ciebie?

 

Wstyd mi było wobec ludzi,

Bo kobieta wyglądała,

Jakby już w najbliższym czasie

Rodzić bliźnięta musiała.

 

Wtedy spojrzałem na siebie

Oczami swojego syna.

Postanowiłem brzuch „zgubić”

I tego słowa dotrzymam!

 

 

Wstążka

Kupiłem swej Mamie książkę –

Prezent z okazji imienin.

W księgarni wisi reklama:

„Książki darmo pakujemy”.

 

Poprosiłem, żeby tomik

W papier ładnie zapakować.

Młody sprzedawca się zmieszał

I…  torebkę proponował,

Bo dzisiaj wyjątkowo sam

Niestety musiał pracować.

 

Lekko się zirytowałem.

Bo to przecież obciach, blamaż

Sugerować coś innego,

Niż gwarantuje reklama.

 

Uważam, że każda książka

To towar wręcz wyjątkowy.

Pakowanie jej w foliówkę

To nonsens, absurd jakowyś.

 

W pierwszej chwili pomyślałem,

Że tkwiący przy kasie facet

Proponując mi torebkę

Chce sobie ułatwić pracę.

 

Sprzedawca zaczął… pakować.

Patrzę i oczom nie wierzę.

Księgarz zamiast lewej ręki

Miał założoną…protezę!

 

Przeprosiłem za swą gafę.

Sam zapakowałem książkę,

A sprzedawca dał mi bonus:

Kolorową, piękną wstążkę!

Nie sądź drugiego…

Mieszkam w małej kamienicy

Razem z małżonką i córką.

Obok mamy lokatorów:

Małżonkowie z dziećmi. Z trójką!

 

Nie znamy siebie zbyt dobrze,

Tylko zwyczajnie, z widzenia.

Są łagodni, bardzo grzeczni,

Lecz ostatnio… coś się zmienia!

 

Spokojna dotąd rodzina

Jak gdyby się rozsypała.

Zaczęło się od tego, że

Ich córka zachorowała.

 

Potrzebny był przeszczep nerki.

Przebadano więc najbliższych

Pod kątem ewentualnych

Przeciwskazań genetycznych.

 

Okazało się, że matka

Nie może oddać swej nerki

Ze względu na jej stan zdrowia:

W jej płucach wykryto szmerki.

 

Stwierdzono, że ani  ojciec

I obaj bracia w dodatku

Nie są z sobą spokrewnieni

Nawet na „poziomie” dziadków.

 

A dalej jeszcze ciekawsze

Rewelacje ujawniono:

Ojciec nie ma własnych dzieci

Ze swą poślubioną żoną!

 

Patologia!, krzyknąłby ktoś

Nieznający bliżej sprawy.

Ja też w pierwszej chwili miałem

Nieobyczajne obawy.

Lecz porzuciłem je zaraz

I przy sąsiadach zostanę,

Bo takie jak tam stosunki

Są prawnie regulowane.

To jest rodzina zastępcza,

A dzieci…adoptowane.

 

Przeprosiny

Chodziłem sobie po sklepie

Rozglądając się wokoło

Już chyba z piętnaście minut,

Bo „OBI” to przecież moloch.

 

Nagle wychodząc z alejki

Na starszego pana wpadłem.

Prosiłem o wybaczenie

Za to napadnięcie nagłe:

 

„Najmocniej  przepraszam, ale

Pana całkiem nie widziałem”…

Jeszcze nie skończyłem zdania,

A już podskórnie wiedziałem,

Że to fatalny dobór słów.

Pan był niewidomy, ale

Uśmiechnął się w moją stronę

Niezdenerwowany wcale

I powiedział do mnie grzecznie:

„Zbyt pewnie maszerowałem

I bardzo przepraszam, że też

Całkiem pana nie widziałem”.

 

“Zero waste” *

Kocham mojego Faceta.

W pięknym ciele złota dusza.

Mnie to wcale nie przeszkadza

W jaki sposób się porusza.

 

Od roku jeździ na wózku.

Miał wypadek na motorze.

Jest poza tym bardzo sprawny.

Radzi sobie nie najgorzej.

 

Znamy się już od pół roku.

Dziś miał poznać moich bliskich

U siostry na imieninach.

Mamy prezent – szkocką whisky!

 

Pomimo braku podjazdu

Miły wjechał na trzy stopnie.

Nagle moja siostrzenica

Zaczęła wrzeszczeć okropnie.

 

Wykrzyczała swojej mamie,

Że to jest „bardzo nieludzkie,

Zabronić swojemu dziecku

Jazdy ukochanym wózkiem!

I to tylko dlatego, że

Jest już podobno… za duża.

A że ten duży pan jeździ,

To nikogo nie oburza”!

 

Nie mam żalu do dzieciaczka,

Bo nie rozumie wszystkiego.

Ale mam ansę do siostry,

Że wini mnie i Mojego

O to, że przez nas jej dziecko

Jest nieszczęśliwe i smutne.

 

Obwiniać o to kalekę

Jest mętne i bałamutne.

Czy jej zdaniem to ja sama

Miałam go wnieść „na barana”?

 

 

[1] Zero waste – ekologiczny styl życia bez generowania nadmiernych odpadów; wymowa: zirou uejst

 

 

Paragon

Byłem w aptece po leki.

Na chrypę jakieś drobiazgi

Na kartce miałem spisane,

Żebym nie zapomniał nazwy.

 

Dość długo stałem w kolejce,

Gdyż nie tylko u nas w domu

Jesienna słota i wiatry

Są źródłem… tych samych chorób.

 

Pani w białym fartuchu

Miło mnie obsłużyła.

Leki razem z paragonem

Do reklamówki wrzuciła.

 

Wróciłem do domu. Ale

Miałem w garażu robotę.

W kuchni zostawiłem torbę.

Rozliczę się z żoną potem.

 

Gdy wróciłem, to zastałem

W kuchni Żonę bardzo wściekłą.

Posądziła mnie o… zdradę!

Zrobiła mi w domu piekło!

 

Co się stało? I dlaczego

O niewierność oskarżyła?

Bo w aptece „biała pani”

Paragony… pomyliła.

 

Dostałem odcinek pana,

Który kupował przede mną

Te same lekarstwa co ja.

„Gumki” też nabył. Na pewno!

 

„Nie kupowałem tych środków –

Tak uzasadniałem żonie –

Przecież ich nie stosujemy”.

Na to Ona: „Z nami… koniec!

Nie przypuszczałam, że będę

Żoną aż takiej  kanalii”!

Trzasnęła drzwiami i poszła

Popłakana do sypialni.

 

Nagle do mnie dotarło, że

Mam jeszcze dowód w kieszeni

Na to, ile zapłaciłem

I on może wszystko zmienić.

To potwierdzenie zapłaty

Z aptecznego terminala,

Że zapłaciłem w aptece

Kwotę mniejszą o… „piątala” !

Tyle właśnie kosztowała

Paczka prezerwatyw „Durex”,

Które znalazła ma żona

I teraz tak lamentuje.

 

Pogodziliśmy się z żoną.

Nie odniosłem „wrednych” gumek.

Teraz mamy do „tych rzeczy”

Do ilu razy…

Mój tata, chociaż inżynier,

Notorycznie zapomina

Nie o rocznicy zaślubin,

Lecz o mamy… urodzinach!

 

Po ostatnim z tych przypadków,

Podrzuciłem Mamie pomysł,

Że będę Mu przypominał

Delikatnie, co rok o nich.

 

Mama się zirytowała

I bąknęła ironicznie,

Że powinienem tak robić

Co kwartał; będzie komiczniej.

 

Bo On i tak nic nie skuma,

A ona sama w dodatku

Dostanie więcej prezentów

Nie licząc winek i… kwiatków.

 

Początkowo nie wierzyłem,

Że On się na to nabierze.

Ale pierwsze „urodziny”

Świętował jak zwykle szczerze!

 

Za drugim razem ten podstęp

Był jako tako zabawny

I żadne z nas dwojga jeszcze

Nie zdradziło ojcu  prawdy.

 

Nie dowierzałem, że ciągle

Powtarzamy ten sam numer,

A Ojciec wciąż się nabiera.

Tego właśnie nie rozumiem!

 

Coraz mniej było zabawnie,

Ale gdy znów się udało,

Mówić, że to paranoja,

To chyba jeszcze za mało.

 

Gdy za szóstym razem znowu

Łyknął kłamstwo bałamutne,

Przestało już być zabawne.

To było naprawdę… smutne!