Nie przelewa nam się w domu.
Co i rusz czegoś brakuje.
Żona wychowuje dzieci.
Sam na rodzinę pracuję.
Niestety. Złamałem rękę.
Żona każe… iść do pracy,
Bo chorobowe jest małe;
Odwrotnie jak wszyscy rodacy!
Nie przelewa nam się w domu.
Co i rusz czegoś brakuje.
Żona wychowuje dzieci.
Sam na rodzinę pracuję.
Niestety. Złamałem rękę.
Żona każe… iść do pracy,
Bo chorobowe jest małe;
Odwrotnie jak wszyscy rodacy!
Często po lekcjach zostaję
Na boisku z kolegami.
Tam dla własnej przyjemności
Mecze w „nogę” rozgrywamy.
Dzisiaj naciągnąłem sobie
Jakiś mięsień w prawej nodze.
Zawsze dotąd po masażu
Ból ustępował po drodze.
Nie mogłem nawet się ruszyć.
Nie zrobiłem nawet kroku.
Nigdy mnie tak nie bolało.
Byłem po raz pierwszy w szoku!
Zadzwoniłem do matuli,
Żeby po mnie przyjechała,
Bo troszkę nie mogę chodzić.
O więcej się nie pytała,
Tylko widząc, że pogoda
Jest dziś ładna, więc nie spiesząc
Zamiast jechać po mnie autem
Wybrała spacerek… pieszo!
Późnym wieczorem wracałem
Po kolacji od znajomych,
Gdy minął mnie nagi koleś
W goły mieczyk uzbrojony.
Duży facet z mieczem w ręku,
Dla mnie chudzielca – osiłek!
Ciemna nocka, wokół pustka –
Naprawdę się przeraziłem.
Ale on mnie nie dostrzegał.
Pognał jak szalony dalej,
A ja jeszcze jakąś panią
Chwilę później napotkałem.
Podbiegła do mnie z pytaniem,
Czy nie widziałem przypadkiem
Gdzieś jej męża lunatyka –
Gladiatora z gołym zadkiem.
Potwierdziłem co widziałem,
Gdyż chciałem tej pani pomóc.
Ja bałbym się spać z tak groźnym
Człowiekiem w tym samym domu.
Mam bardzo bladą cerę,
Choć nie jestem albinosem.
Przeszłam w życiu masę badań.
Z nich wynika taki wniosek:
Jestem zdrowa. Krew w porządku.
Nie ma się czego obawiać.
Lecz nie mogę na słoneczko
Swego liczka zbyt wystawiać.
Po prostu mam niedostatek
Enzymu, czyli tyrozyny.
To powód, że w organizmie
Brak pigmentu – melatoniny.
W zeszłym tygodniu, we czwartek
Poszłam z psem na długi spacer.
Pogoda była wiosenna.
Celem był pobliski lasek.
Po drodze spotkałam grupę
Rozbawionych przedszkolaków
Wesołych i świergolących
Jak stadko małych… kurczaków.
Trzy opiekunki jak kwoki
Pilnowały swego stadka.
Raptem dzieci psa zoczyły,
Bo to dla nich fajna gratka.
Podbiegły do niego wszystkie.
Otoczyły gwarnym kołem.
Zaczęły figlować z pieskiem
Rozbawione i wesołe.
Ja stałam obok. Patrzyłam
Jak dzieciaki z nim się bawią.
Ten widok dla mnie samotnej
Był wprost przesycony… magią!
Nagle jedna z dziewczyneczek
Patrząc się na mnie wrzasnęła:
„Wampir” i do opiekunek
Ile sił w nóżkach czmychnęła.
Z krzykiem wszystkie dzieciaki
Rozbiegły się na „wsie” strony.
Nie zazdroszczę opiekunkom
Tym popłochem przestraszonych.
Ciężki będzie koniec dnia.
Czy powodem jestem ja?
Na korektę wady wzroku
Wybrałam się z mym chłopakiem.
To jest zabieg rutynowy.
Kiedyś już go miał mój szwagier.
Jednakże bardzo się bałam,
Choć chłopak był mą obstawą.
To wcale nie pomagało.
Wciąż czułam się dosyć słabo.
Dość długo przyszło nam czekać.
Cały czas on mnie pocieszał.
Ale mimo tych wysiłków
Nie poczułam się weselsza.
Chłopak miał dzisiaj kolokwium.
Nie mógł dłużej ze mną czekać.
Przed wyjściem z dobrego serca
Zostawił mi ustny przekaz:
„Uważnie masz obserwować
I pamiętać każdy szczegół,
Bo nigdy nic nie wiadomo…
Groźba jest w każdym zabiegu”!
Wyszedł spiesznie na uczelnię.
Zostawił mnie z tym przesłaniem.
Teraz miałam czym się martwić.
A nuż jednak coś się stanie?
Częstokroć się spieraliśmy
Z żoną moją ukochaną,
Które z nas ma zgasić światło
I wymamrotać „dobranoc”.
Śpimy w małym pokoiku
Zagraconym bardzo mocno.
Nie ma w nim miejsca, by zmieścić
Szafkę pod lampeczkę nocną.
Te nasze przekomarzania
Z czasem tradycją się stały.
Coraz bardziej uciążliwą,
Bo mnie z łóżka wyganiały.
Żeby ten problem rozwiązać
Zamówiłem w Internecie
Wyłącznik do światła, który
Reaguje na klaśnięcie.
Zamontowałem i z dumą
Zademonstrowałem miłej
Jak on działa. Byłem dumny,
Że takie cacko kupiłem.
Duma minęła wieczorem
Gdy przyszedł czas na „zabawy”.
Odgłosy naszych zachowań
Spowodowały… objawy
Stroboskopowości światła.
To znaczy, że lampa błyskała
W takim samym rytmie, w jakim
„Klaskały” nasze zgodne ciała.
Mnie to bardzo rozbawiło,
Lecz wnet się zamieniło w strach,
Bo się trzęsła tak, że aż żal
Mi bardzo było biedaczki.
Potem się okazało, że
To nagły atak… padaczki!
Nie przypuszczałem, że ona
Jest wrażliwa na te błyski.
Wywaliłem ten wyłącznik.
Wróciliśmy do tradycji.
Pracuję w sklepie meblowym.
Szefowa mi zagroziła,
Że gdy będą na mnie skargi
To nie będzie dla mnie miła.
Będę musiał szukać pracy
Za najmniejsze przewinienie.
Mam „rozpieszczać” swych klientów,
Bo „klienci dziś są w cenie”!
W zeszłym tygodniu widziała
Jak pewien klient się na mnie
Wydzierał głośno, wulgarnie.
Moim zdaniem bezpodstawnie.
Nie zadała sobie trudu,
By mnie spytać o szczegóły
Całej tamtej sytuacji.
Wiedziała a priori, z góry!
A ten klient miał problemy
Bardzo poważne, psychiczne.
On uciekł opiekunowi.
Postępował nielogicznie.
Ubzdurał sobie, że nasz sklep
To salonik w jego domu,
A ja przestawiłem meble.
Nie mógł znaleźć swoich… komód!
Dla szefowej nieistotne,
Co jej wtedy przekazałem.
Moja wina, że w jej sklepie
Na te krzyki pozwalałem!
Przyznam, że nie mieszkam w Polsce.
Byłam dzieckiem chorowitym.
Lekarze byli bezradni.
Nie pomógł nawet krucyfiks!
Ciągłe problemy ze zdrowiem
Doprowadziły do tego,
Że w rodzinie się mówiło:
„Ta Mała jest do niczego!
Wszystko za nią robi mama,
Bo Ona się nie nadaje”.
W sumie to mówili prawdę,
Sama to dzisiaj przyznaję.
Wciąż mnie w domu wyręczano,
Kiedy ja nie miałam siły.
Tęsknie patrzyłam przez okno
Na dzieci, gdy gdzieś pędziły.
Całe miesiące spędzałam
W sanatoriach i szpitalach.
Starałam się być pogodną
I na nic się nie użalać.
Teraz już jestem dorosła.
Z mężem chcemy mieć dzieciaczka.
Poszłam do ginekologa,
Nie mogę wiecznie się cackać.
Dowiedziałam się, że wskutek
Przebytych chorób nie mogę
Zajść w ciążę w sposób normalny-
Taką dostałam przestrogę.
Nawet gdy się „cudem” uda,
To tej ciąży nie donoszę,
Choćbym przez cały ten okres
Była „schowana pod kloszem”.
Gdy mama się dowiedziała,
Zawołała klaszcząc w dłonie:
„Ja zostanę surogatką!
Wnuczka mego nie poronię”!
Nigdy dotąd w moim życiu
Nie bolała mnie tak głowa
Jak wczoraj, gdy rano wstałam,
By do pracy się szykować.
Ból był naprawdę potworny,
A myśl o pójściu do pracy
Też pogarszała sprawę, bo
Mogłam przez to wiele stracić.
Musiałam być w pełni sprawna,
Wzięłam więc etopirynę,
Ale ból nie ustępował.
Czułam, że zaraz… odpłynę!
Robiłam się coraz słabsza,
Lecz zdążyłam zauważyć,
Że będąc w sennym amoku
Coś innego mogłam zażyć.
Leżały tam rozsypane
Męża tabletki nasenne.
On leczy się na bezsenność
I zażywa je codziennie.
Choć przezwyciężyłam słabość,
To czułam się tak jak swój cień.
Spóźniłam się w końcu do pracy;
Nie był to dla mnie łatwy dzień.
Jest nas dwóch braci w rodzinie.
Młodszy o dwa lata Zbyszek
Jako dziecko mówił przez sen.
Do dziś Jego gadki słyszę.
Teraz jest już nastolatkiem
I rozwinął swe „zdolności”.
Często we śnie spaceruje.
Nie krępują go ciemności.
W tym tygodniu zarwał nockę,
Bo z kimś jakiś mecz „rozgrywał”.
Do szkoły szedł nieprzytomny
Widać męczący był rywal.
Na matematyce zasnął
I zbudził się… przy tablicy.
Gryzmolił kredą… owieczki
I każdą kolejno… liczył.