Eko…

Teraz wszędzie wszystkie śmieci

Segregować trzeba w domu

I wyrzucać do specjalnie

Przygotowywanych komór.

 

Oczywiście wraz z rodziną

Stosujemy się do tego.

Osobno zbieramy plastik,

Papier. Toż to nic trudnego!

 

Chwalę sobie, że z rodziną

Stosujemy tę selekcję.

To robimy, bo nam Wnusia

Ekologii dała lekcję.

 

Niedawno wyniosłem worek

Z kuchennymi odpadkami.

Nagle urwała się rączka,

Cały chodnik zafajdany!

 

Żeby jakoś to posprzątać

Zawróciłem do mieszkania

Po nowy worek, szufelkę,

No i coś do… zamiatania.

 

Do odpadków  pies doskoczył,

Który akurat biegł obok.

Musiałem się mocno spieszyć,

Choć to dla mnie niezbyt zdrowo.

 

Gdy drzwi otwierałem, mój pies

Słysząc szczekanie „sąsiada”

Też wyskoczył na podwórko

I także głośno ujadał.

 

Żeby nie dopadł odpadków

Ruszyłem za nim ile sił,

Ale „wpadłem” na futrynę,

Pies ode mnie… szybszy był.

 

Dopadł żarcia i kolegę.

Zajadle walczyli z sobą.

Nim dopadłem do

Zahaczyłem o coś nogą.

 

Przewróciłem się na chodnik.

Dogonić nie dałem rady.

Obydwa psy raczej zgodnie

Pożarły  wszystkie odpady!

 

Taki finał tej „imprezy”:

Pies biegunki nagle dostał.

Miało być ekologicznie,

A chryja wyszła… żałosna!

 

Niania

Mamy dwójkę małych dzieci.

A ponieważ pracujemy,

Do opieki nad potomstwem

Baby-sitter najmujemy.

 

Dzieciaki Ją uwielbiają.

Wszędzie pójdą za swą Nianią.

To dobra wychowawczyni.

Też Ją wysoce cenimy.

 

Nie jest jednak idealna.

Punktualność to nie „sacrum”.

Często spóźnia się do pracy,

A nas wystawia do wiatru.

 

Potrafiła, i to nieraz,

Spóźnić się o trzy godziny.

Przez to w pracy mam kłopoty –

Spóźnień przekroczony limit.

 

Ostatnio, kiedy tak było,

Telefon swój wyłączyła.

Gdy wreszcie przyszła do pracy,

Hardo mi się… postawiła:

 

Że nie jest mi na posyłki,

Że dla siebie potrzebuje

Odpoczynku, gdy kochanek

Akurat u niej nocuje.

 

Nie chciała się dostosować

Do ustalonych godzin,

W których jest zobowiązana

Zgodnie z umową przychodzić.

 

Tą sytuacją zmuszeni

Wymówiliśmy jej pracę.

Dziś właśnie miał być ten dzień,

Że jej więcej nie zobaczę.

 

Poprosiła, by na koniec

Mogła pożegnać się z dziećmi.

Ten sposób odejścia z pracy

Wydawał się nam dość… śmieszny,

Ale przystaliśmy na to,

Bo wiedzieliśmy, że One

Mogą po odejściu niani

Czuć się przez nią… opuszczone.

 

Dała dzieciom po… buziaku

I na odchodnym rzuciła:

„Dzieci, nie ma Mikołaja,

Bo to „ściema” wielka była.

A mamusia oraz tatuś

Wcale was nie pokochali.

Bo gdyby było inaczej,

Nie ja, a oni by raczej

Sami Was wychowywali”!

 

 

 

Dosłownie…

Wysłałam kiedyś swą córkę

Po zakupy do marketu.

Dałam do ręki karteczkę,

By trzymała się konkretów.

 

Wpisałam także parówki

Z dodatkowym zaznaczeniem,

By wzięła tylko drobiowe

Obojętnie w jakiej cenie.

 

Zadzwoniła do mnie wkrótce,

Że nie ma takich jak chciałam.

Są inne, ale… z indyka.

Poza tym także widziała.

Parówki z mięsa kurczaka,

Kilka rodzajów wieprzowych,

Berlinki z szynki, z fileta,

Ale nie widzi… drobiowych!

 

Córka ma już swoje lata.

Wszystko rozumie dosłownie,

Ale takiej „dosłowności”

Nie odziedziczyła po mnie.

 

Priorytet

Najstarszy synek znajomych

Po sąsiedzku mieszkających

Spędzał noce w samochodzie

Owinięty w zwykły kocyk.

 

Kilka razy to widziałam,

Więc chłopaka zapytałam:

– Czemu śpisz tak każdej nocy?

– Czy potrzebujesz pomocy?

 

Odpowiedział, że to trening,

Który można nazwać… wprawką,

Bo jak skończy osiemnastkę

To natychmiast zrobi „prawko…”!

 

Rozmarzony ciągnął dalej:

„…Będę na imprezy jeździł,

A jak będę nawalony,

Prześpię się i… będę trzeźwy”!

 

No cóż… Wstępując w dorosłość

Trzeba mieć swe priorytety.

Jedni chcą tylko… wytrzeźwieć,

Drudzy… podjeść, trzeci… nie tyć.

Sprzątaczka

Przed Świętami Wielkanocy

Robiłam porządki w domu.

W tym roku sama zostałam,

Nie mam zlecić ich nikomu.

 

Kiedyś mąż mi zawsze pomógł,

Bo córcia przecież za mała.

Małżonek jest ciągle w pracy.

W domu tylko z Nią zostałam.

 

W Wielką Środę po południu

Prawie wszystko wysprzątałam

Żeby móc powiedzieć „Koniec”

Tylko podłoga została.

 

Wzięłam się za zamiatanie.

Wtedy córcia zapytała:

„Mamo, czy Ci mogę… pomóc?

Będę bardzo się starała.”

 

Więc z radością się zgodziłam.

Patrzyłam, jak Moja Mała

Bardzo szybko, jak na dziecko,

Podłogę pozamiatała.

 

A na koniec drobne śmieci

Pod szafkę podmiotła szczotką

I patrząc dumnie wokoło

Uśmiechała bardzo słodko.

 

Próbowałam Ją powstrzymać,

Ale zaprotestowała,

Bo Ją tak tatuś nauczył

U taty będzie… słuchała.

Pytanie

Szef miał kiedyś kłopot w domu.

Nie miał z kim dziecka zostawić,

Więc przyszedł z córką do pracy,

No i musiał ją ktoś bawić.

 

Akurat trwało spotkanie.

Mocno wystraszone dziecko

Dano pod moją pod opiekę,

Bym… zajęła Ją bajeczką.

 

Byłam jedyną kobietą

Wśród kilkunastu facetów.

Zagadałam do dziewczynki

Nie oszczędzając… uśmiechów.

 

Siedziała cichutko przy mnie

Ssąc paluszek wystraszona.

Żeby jakoś ją rozruszać

Objęłam ją wpół rękoma

I powiedziałam, że ja też,

Kiedy byłam jeszcze mała,

Podobnie jak ona teraz

Ciągle swe paluszki ssałam.

 

Rozbroiła mnie pytając,

Czy tak samo robię nadal.

Odpowiedziałam że już nie,

Bo to dość wstydliwa sprawa.

 

Chwilę później już nie było

Mi do śmiechu, bo ta mała

Z wielkim zdziwieniem w głosiku

Głośnym „szeptem” zapytała:

 

„To co teraz lubisz possać”?

Sondowała dalej sprawę…

 

Cenne były miny panów

Chcących zachować powagę.

Doświadczenie

Mam ciotunię, siostrę Mamy.

Niestety, jest dosyć tęga.

Dzieciaki Ją bardzo lubią.

Gdy przyjdzie, zawsze  jest rejwach!

 

Przeszła ciężką operację

Skrzywionego kręgosłupa.

Dzięki stabilizatorom

Może z trudem się poruszać.

 

Żyje sama. Mimo chorób

Bardzo często nas odwiedza.

Cierpi na ciężką skoliozę,

Która bardzo Jej dolega.

 

Długo chodziła w gorsecie.

Potem przeszła operację.

Przykręcono jej śrubami

Jakąś tytanową blaszkę,

 

Dzieciaki się dowiedziały,

Że ciocia ma „śrubki w pleckach”.

Zadziałała, jak to bywa,

Prosta wyobraźnia dziecka.

I gdy ciocia po raz pierwszy

Ze „śrubami” przyszła do nas,

Dzieci zaraz chciały sprawdzić

Czy naprawdę Ona to ma.

 

Wykombinowały sobie

Nową zabawę na wieczór:

Każde chciało jako pierwsze

„Przyssać” magnes do… Jej pleców.!

 

Śmigus

Obchodziliśmy „Śmigusa”

Z naszymi dziećmi w najlepsze

Polewając się wzajemnie

Po ubraniach, nie w powietrze.

 

Gdy zabawa w pełni trwała,

Policja w drzwi zapukała,

Bo ktoś zgłosił, że mieszkaniu

Mym dzieciom krzywda się działa.

 

Któryś sąsiad ten „fakt” zgłosił

Słysząc krzyki: „Tatusiu, nie”!

„Mamo, broń nas!”, czy „Ratunku!”

To oczywiście rozumiem,

 

Ale nie przypuszczałem, że

Ktoś mógłby uznać mnie draniem,

Który mógłby własne dzieci

Skrzywdzić przez molestowanie.

 

Rada

Moja malutka Córeczka

Nie mogła zasnąć przez uszko,

Które bardzo Ją bolało,

Choć otuliłam poduszką.

 

Nosiłam Ją i huśtałam

Podśpiewując kołysankę,

Którą w dzieciństwie słyszałam

Śpiewaną przez moją mamkę.

 

Przez tak długi płacz Malutka

Zmęczona byłam z kretesem.

Sąsiadka chyba słyszała,

Bo przysłała SMS-em

Wiadomość następującą:

„Tylko się na mnie nie gniewaj,

Twoja córcia zaraz zaśnie,

Jeśli… przestaniesz Jej śpiewać”!

Powrót syna

Moi Rodzice na działce

Własnym sumptem zbudowali

Drewniany domeczek, w którym

Corocznie odpoczywali.

 

To nie była taka działka

Przeznaczona na uprawy.

Ona była dzika, zgrzebna,

A domek też był… lichawy.

 

Ojciec bardzo dbał o „szopkę”.

Sam zbudował, sam naprawiał.

Z biegiem czasu siły stracił,

Niszczyło się to co stawiał.

 

Przez cały czas mej młodości

Rzadko bywałem na działce.

Nie bawił mnie wcale udział

W tej bardzo nie mojej bajce,

Bo byłem oczarowany

Graniem i tylko tym graniem.

Potem jeszcze dodatkowo

Zachwyciłem się… śpiewaniem.

 

Tylko muza miała na mnie

Jakikolwiek sens, znaczenie.

Była dla mnie celem życia.

Całym sobą czułem brzmienie.

 

Gdy dorosłem, to inaczej

Zacząłem patrzeć na wszystko.

Dotarło do mnie, że nigdy

Nie starałem się być blisko

Z ojcem, który chociaż starszy

W dalszym ciągu razem z mamą

Na swojej kochanej działce

Niezmiennie odpoczywają.

 

Odwiedziłem Ich w to lato.

Czułem się jak pętak, gnojek,

Gdy witali mnie radośnie

Na swojej działce. Oboje!

 

Chcąc nadrobić wszystkie lata

Starałem się pomóc Tacie

Przy naprawach starej chatki.

A jak, to zaraz poznacie:

 

Przybijaliśmy listewki,

Które odpadły od ściany.

Tato sam musiał to zrobić.

Inny wariant nie był brany.

 

„Robiłem za pomocnika”.

Żeby poznać tę „robotę”,

Musiałem… najpierw podawać

Deseczki, gwoździe czy… młotek.

Tato czekał na drabinie,

A ja szukałem na dole

Jakiejś potrzebnej Mu listwy,

Gdy nagle poczułem boleść…

Troszkę wcześniej usłyszałem:

„Tadzik”! Więc w górę spojrzałem

I…  w twarz czymś twardym i ciężkim

Niespodziewanie dostałem.

 

Ojcu wyśliznął się z dłoni

Młotek, kiedy coś przybijał.

A gdy spojrzałem do góry,

Dostałem tym młotkiem w „ryja”.

 

Tato czuł się bardzo winny

Za wypadek z mym udziałem.

Ale to też moja wina,

Że pod tą drabiną… stałem.

 

Przy pracach na wysokości

Zawsze trzeba mieć na względzie,

Że coś może zlecieć na dół

I groźny wypadek będzie.

 

Choć nie wypadł zbyt szczęśliwie

Mój debiut w robocie „męskiej”,

Nie uważam, że poniosłem

Wtedy jakąkolwiek klęskę.

 

Byliśmy znowu Rodziną.

Poczułem, że mam Rodziców.

Troskliwego ojca, mamę

Rzeczywiście, nie dla picu.

 

Doglądali mnie jak dawniej,

Kiedy byłem jeszcze mały

I pierwsze moje ząbeczki

Po kolei wyrastały.

 

Jestem dzieckiem dla Rodziców,

Lecz też jestem „chłop” dorosły

I muszę zawsze na przyszłość

Wyciągać dla siebie wnioski.

 

Czego uczy ten incydent?

To na pewno stwierdzić mogę,

Że implanty przednich zębów

Są z pewnością… bardzo drogie.