W nocy „zdechł” mi mój telefon.
Ładowarkę podłączyłem
I poszedłem do roboty.
Dobrze, że się nie spóźniłem.
Wyszedłem bez telefonu,
Co rzadko mi się przydarza.
Synek widział moje „męki”,
Lecz współczucia nie okazał.
Zaraz po pracy wróciłem
Na obiad, bo jadam w domu,
Ale nie mogłem odnaleźć
Swego cacka – telefonu.
Nie wiem czemu na podłodze
Leżała brudna łopata
Zabrudzona glinką, błotem,
A obok niej jakaś szmata.
Sześcioletni synek patrzył
Gdzieś daleko w kąt pokoju.
Smutny, i jakby to nie On,
W bardzo dziwnym był nastroju.
Powiedział, że gdy usłyszał
Smutną wieść o telefonie,
Zrozumiał, że właśnie nadszedł
Mojej „komóreczki” koniec.
Postanowił mnie wyręczyć,
Bo widział moje wzburzenie
I zakopał go w ogródku
Najgłębiej, jak mógł, pod ziemię.
„Zdechlak” wart był dwieście dolców.
W nocy go chyba wykopię.
Cieszę się, że z mego Synka
Jest tak współczujący Chłopiec.