Rozmowa

Miałem rozmowę o pracę

W firmie, która się znajduje

Także w tym samym budynku,

Gdzie do tej pory pracuję.

 

Na pytanie o to czemu

Mają mnie zatrudnić właśnie

A nie innego chętnego,

Odpowiedziałem cudacznie:

 

„Bo ja jestem tu najlepszy

I mam nadzwyczajne „chody”,

A poza tym wciąż pamiętam

Kody do drzwi wejściowych”!

 

Potem się zreflektowałem,

Że nie były to te słowa,

Które chciałaby usłyszeć

Pytająca mnie kadrowa.

Powonienie

Szef chodził dzisiaj po biurze

I niuchał na wszystkie strony.

Utyskiwał, że nasz lokal

Jest okropnie zasyfiony.

 

Wyczuwał on smród parówek

I to tygodniowych, starych.

Groził że osoba winna

Nie wymiga się od kary.

 

Widziałem, że kilka osób

Szukało z nim źródła smrodu.

Znaleźli szybko, bez trudu

I bez zbytniego zachodu.

 

Jednak nikt z poszukujących

Niestety się nie pokwapił,

Żeby szefowi powiedzieć,

Że to on właśnie tak capi.

Awaria

Dziś w pracy była awaria

Ważnej linii produkcyjnej.

Potrzebna była decyzja

Jakiejś osoby funkcyjnej.

 

Dzwoniłem do kierownika,

Ale szef jak na złość

Nie odbierał telefonu.

Po kwadransie miałem dość!

 

Byłem przekonany, że znów

Nie odbierze telefonu.

W nerwach rzuciłem słuchawką.

Zapominając „bon tonu”

Bluznąłem, że „ten sku***syn

Kolejny raz nie odbiera

I już więcej nie zadzwonię.

Tak to z nim było już nie raz.

 

Znienacka szef się odezwał

Wyraźnie tłumiąc wzburzenie:

„Sku***syn właśnie odebrał,

Co się do cho**ry dzieje”?!

Najważniejszy

Tuż po urodzeniu dziecka

Poważnie zachorowałam.

Muszę jeździć regularnie

Na  okresowe  badania.

Zawsze w takich sytuacjach

Podrzucam babci syneczka.

U babuni mu nie zbraknie

Nawet ptaszęcego mleczka.

To nie znaczy, że ma mama

Tylko wtedy widzi wnuczka.

Ona często nas odwiedza;

Kocha mojego Maluszka.

Dzisiaj także do mej mamy

Zawiozłam swojego synka.

Gdy siedziałam w poczekalni,

Dotarło do mnie: Pomyłka!

To synek tu jest niezbędny.

Winne moje roztargnienie.

Jego miałam tu przywieźć

Na przymusowe szczepienie!

Pomyłka

Od kiedy tylko pamiętam

Cierpię na arachnofobię.

Pająk, nawet ten najmniejszy,

Wzbudza panikę w mej głowie.

 

Często korzystam z komórki,

Nie swej, lecz starszego brata.

Jego Internet jest szybszy,

Stąd był o to ciągły zatarg.

 

Nie robię tego od czasu,

Gdy zbiłem mu przednią szybkę,

Bo wstawił jako tapetę

Tarantulę „przez pomyłkę”.

Wdowiec?

Po tym jak umarła

Była żona męża mego,

On popadł w depresję.

Do dzisiaj nie wiem dlaczego.

Od pogrzebu opowiada

Wszystkim na lewo i prawo,

Że jest wdowcem, a te słowa

Anonsuje z bólem, łzawo.

Nie wiem jak mam się zachować.

Nie chcę wchodzić w rolę zołzy.

Jesteśmy z mężem trzy lata

I… w szóstym miesiącu ciąży.

Scheda?

Mama uwielbia pierścionki.

Bardzo lubi te precjoza.

Zawsze na rękach ma kilka.

Lubi to, więc nie osądzam.

 

Ostatnio moja córeczka

Siedząc u Niej na kolanach

Oglądała te pierścionki

I o każdy z nich pytała.

 

Gdy dotarła do pięknego,

Brylantami zdobionego

Zapytała: „Czy ja mogę

Na zawsze wziąć sobie tego”?

 

W oczy babuni spojrzała

I zaraz szybko dodała:

„Oczywiście że nie teraz,

Bo jeszcze nam nie umierasz”!

Homonimia

Uczęszczam do „ogólniaka”,

Który jest „fajową” szkołą,

Bo w niej zawsze coś się dzieje.

Przede wszystkim jest… wesoło!

 

Dziś podczas lekcji polskiego

Z kwiatka stojącego w oknie

Zaczęła wyciekać woda;

Naokoło wszystko moknie!

 

Ten kwiatek to oczko w głowie

Naszej pani polonistki.

Zauważyłam, że często

Nawet czyści jego listki.

 

Przez tę dziwną sytuację

Profesorka dość nerwowa

Zwróciła się do Natalki

Mówiąc Jej te oto słowa:

 

„Natalko, zejdź do piwnicy.

Żeby ograniczyć stratę

Odszukaj  zaraz sprzątaczkę

I natychmiast… załatw szmatę”!

 

Chłopcy wybuchnęli śmiechem.

Dotarło do niej po chwili,

Co Natalii powiedziała,

A uczniowie wychwycili.

 

Pochwaliła klasę za to,

Że  uczniowie czujni byli,

A ten lapsus językowy

Nosi nazwę „homonimii”.

Z liścia

Dziś myjąc ręce w łazience

Zauważyłam pająka,

Który na moim policzku

Dosyć nerwowo się błąkał.

 

Dałam „z liścia” sama sobie

Jak najmocniej, by go zabić.

Jednak ten mój cios nerwowy

Był niecelny i za słaby.

 

Na policzku widać pręgi,

A on żwawo nadal biega.

Poprawiłam drugą ręką,

Gdy zatrzymał się na… piegach.

 

Znowu pudło. Nie trafiłam.

Jak się później okazało

On nie chodził po mej twarzy.

Po lustrze to coś biegało…

Anegdota

Siedem lat oczekiwałam,

Kiedy wreszcie ukochany

Nareszcie mi się, oświadczy,

A on wciąż mnie tylko mamił…

 

W końcu nadeszła ta chwila.

Byliśmy właśnie nad morzem.

Zachód słońca, bryzgi fali,

Piękniej chyba być nie może.

 

On w piasku przede mną klęka

W ręku trzyma pudełeczko

Czerwone jak mak na polu

I wolno uchyla wieczko.

 

Mnie nie wiadomo dlaczego

Napływają łzy do oczu,

A w pudełku pierścioneczek.

Dawno tak chciałam się poczuć!

 

Założył mi go na palec

Mówiąc upragnione słowa.

Patrzę i oczom nie wierzę.

Biżuteria plastikowa!

 

Cóż miałam zrobić? Przyjęłam.

Pierścionek musi być złoty?

Jestem wyjątkiem w regule,-

Bohaterką  anegdoty!