Wdowiec?

Po tym jak umarła

Była żona męża mego,

On popadł w depresję.

Do dzisiaj nie wiem dlaczego.

Od pogrzebu opowiada

Wszystkim na lewo i prawo,

Że jest wdowcem, a te słowa

Anonsuje z bólem, łzawo.

Nie wiem jak mam się zachować.

Nie chcę wchodzić w rolę zołzy.

Jesteśmy z mężem trzy lata

I… w szóstym miesiącu ciąży.

Scheda?

Mama uwielbia pierścionki.

Bardzo lubi te precjoza.

Zawsze na rękach ma kilka.

Lubi to, więc nie osądzam.

 

Ostatnio moja córeczka

Siedząc u Niej na kolanach

Oglądała te pierścionki

I o każdy z nich pytała.

 

Gdy dotarła do pięknego,

Brylantami zdobionego

Zapytała: „Czy ja mogę

Na zawsze wziąć sobie tego”?

 

W oczy babuni spojrzała

I zaraz szybko dodała:

„Oczywiście że nie teraz,

Bo jeszcze nam nie umierasz”!

Homonimia

Uczęszczam do „ogólniaka”,

Który jest „fajową” szkołą,

Bo w niej zawsze coś się dzieje.

Przede wszystkim jest… wesoło!

 

Dziś podczas lekcji polskiego

Z kwiatka stojącego w oknie

Zaczęła wyciekać woda;

Naokoło wszystko moknie!

 

Ten kwiatek to oczko w głowie

Naszej pani polonistki.

Zauważyłam, że często

Nawet czyści jego listki.

 

Przez tę dziwną sytuację

Profesorka dość nerwowa

Zwróciła się do Natalki

Mówiąc Jej te oto słowa:

 

„Natalko, zejdź do piwnicy.

Żeby ograniczyć stratę

Odszukaj  zaraz sprzątaczkę

I natychmiast… załatw szmatę”!

 

Chłopcy wybuchnęli śmiechem.

Dotarło do niej po chwili,

Co Natalii powiedziała,

A uczniowie wychwycili.

 

Pochwaliła klasę za to,

Że  uczniowie czujni byli,

A ten lapsus językowy

Nosi nazwę „homonimii”.

Z liścia

Dziś myjąc ręce w łazience

Zauważyłam pająka,

Który na moim policzku

Dosyć nerwowo się błąkał.

 

Dałam „z liścia” sama sobie

Jak najmocniej, by go zabić.

Jednak ten mój cios nerwowy

Był niecelny i za słaby.

 

Na policzku widać pręgi,

A on żwawo nadal biega.

Poprawiłam drugą ręką,

Gdy zatrzymał się na… piegach.

 

Znowu pudło. Nie trafiłam.

Jak się później okazało

On nie chodził po mej twarzy.

Po lustrze to coś biegało…

Anegdota

Siedem lat oczekiwałam,

Kiedy wreszcie ukochany

Nareszcie mi się, oświadczy,

A on wciąż mnie tylko mamił…

 

W końcu nadeszła ta chwila.

Byliśmy właśnie nad morzem.

Zachód słońca, bryzgi fali,

Piękniej chyba być nie może.

 

On w piasku przede mną klęka

W ręku trzyma pudełeczko

Czerwone jak mak na polu

I wolno uchyla wieczko.

 

Mnie nie wiadomo dlaczego

Napływają łzy do oczu,

A w pudełku pierścioneczek.

Dawno tak chciałam się poczuć!

 

Założył mi go na palec

Mówiąc upragnione słowa.

Patrzę i oczom nie wierzę.

Biżuteria plastikowa!

 

Cóż miałam zrobić? Przyjęłam.

Pierścionek musi być złoty?

Jestem wyjątkiem w regule,-

Bohaterką  anegdoty!

Czy tutaj gra?

Dzisiaj w sklepie gdzie pracuję,

Zapytał mnie jakiś chłopak

 „Co za muza tutaj leci?

Czyj jest taki fajny wokal”?

 

Zaskoczona zgodnie z prawdą

Odpowiedziałam, że w sklepie

Nie mamy nawet głośników,

A ja to już wiem najlepiej.

 

On pomacał się po uszach

I wyjął małe słuchawki

Zaczerwieniony ze wstydu,

Świadom swej zabawnej wpadki.

Faux pas?

Miałem ciężki okres w pracy

I w przedszkolu być nie mogłem

Na obchodach „Święta Taty”,

Chociaż córci to przysiągłem.

 

W tej sytuacji ma żona

Zrobiła mi niespodziankę

I w porze lanczu wraz z Małą

Przyszły do pracy „na randkę”,

Żeby Córcia tatusiowi

Wyrecytowała wierszyk

I ofiarowała kwiatek

Oczywiście najczerwieńszy!

 

Ale akurat trafiły

Na trwające posiedzenie,

Gdy nasz szef już prawie kończył

Swe przydługie wystąpienie.

 

Słysząc to moja latorośl

Wykrzyknęła bez „bon tonu”:

„Mój tata też tak sepleni,

Jak udaje… pana w domu”!

Nie na żarty

Mam braciszka z „piekła rodem”.

Ciągle tylko by żartował.

Nie było chyba dnia, żeby

On czegoś tam nie przeskrobał.

 

Jest ode mnie o rok młodszy.

Dorastaliśmy w  „symbiozie”.

Lubiłem jego wygłupy.

Doświadczałem ich na co dzień.

 

Kiedyś zupełnie poważnie,

A to sytuacja rzadka,

Stwierdził, że będzie sią żenił

I… poprosił mnie na świadka!

 

Co się stało, myślę sobie.

Czy zmieniła Go kobieta?

Czyżby mój zgrywny braciszek

Rozpoczynał  nowy etap?

 

Znam przecież swego  braciszka.

Nie wierzyłem, co się dzieje.

Ten człowiek, którego znałem,

Od dzisiaj już nie istnieje!

 

Zgodziłem się oczywiście,

Bo to braterskie zadanie,

A jednocześnie przyjemność

No i wyróżnienie dla mnie.

 

Ślub odbywał się w kościele

W pełnym majestacie chwili.

Mój brat był bardzo skupiony,

Goście też przejęci byli.

 

 Gdy padło wreszcie pytanie

„Czy chcesz Ją za żonę pojąć”?

Odpowiedział: „A co mi tam,

Przecież i tak jest już moją.”

 

Świeżo „upieczona” żona

Natychmiast strzeliła focha,

Ale się uspokoiła.

Ona Go naprawdę… kocha!

Wtopa

Siedziałem z dziewczyną w knajpie.

Przysiadł się do nas znajomy.

Nie wiem czemu, ale nagle

Przyszedł  mi do głowy pomysł.

 

Dla głupiego żartu bowiem

Posmyrałem ją pod stołem

Tak, żeby się wydawało,

Że ją łaskocze ten gnojek.

Spodziewałem się, że Ona

Zareaguje gwałtownie

Na to, że ten jej znajomy

Postępuje nietaktownie.

 

Ale ona tylko miło

Się do niego uśmiechnęła,

Jakby czekała na więcej

I w tę gierkę nadal brnęła.

 

 A ja nadal ją miziałem

Oczekując na ripostę

I zwyżkę moich szans u Niej –

Oczywiście jego kosztem.

 

Gdy wreszcie się doczekałem

Jej żywiołowej reakcji

To końcowy efekt dla mnie

Był odwrotny, bez atrakcji.

 

Kiedy się zorientowała,

Że to była moja stopa,

To dopiero się wkurzyła.

Zamiar niezły. Mega wtopa!

Trudne początki

Mam  aplikację „Tinder”-a,

Hitu portali randkowych.

Od niedawna jest dostępny.

To portal zupełnie nowy.

 

Szukałem na nim dziewczyny

I taką właśnie poznałem.

Tak fajnie nam było razem,

Że na noc u Niej zostałem.

 

Rano, kiedy jeszcze spała,

Wyskoczyłem do kawiarni,

By Jej zrobić niespodziankę

I ciachem z kawką nakarmić.

 

Nim wróciłem, ona wstała.

Popatrzyła, że mnie nie ma.

Zaczęła mnie szukać zamiast

Jeszcze troszeczkę… podrzemać.

 

Wymyśliła sobie, że ja

Jestem zwykłym podrywaczem

I po „zaliczeniu” panny

Ulotniłem się cichaczem.

A ja przecież  zostawiłem

Komórkę, bluzę i czapkę!

Ona się na nich „zemściła”

Wywalając je „na trawkę”!

 

Właśnie powracałem z kawą,

Kiedy w dół leciała odzież,

A takich „pięknych” widoków

Nie widuje się na co dzień.

Pozbierałem wszystko z trawki,

Nawet komóreczki szczątki.

Wróciłem do Niej na górę…

 

To były nasze początki…