Pod prysznicem

Graliśmy z kumplami w kosza,

Gdy poczułem zew natury.

Żołądkowa rewolucja

Rozpoczęła swe tortury.

Lada chwila chce wystrzelić

I to mocno, z „grubej rury”!

Pomógł mi jeden z kolegów

Widząc me dziwne figury.

„Biegnij do moich rodziców.

Znają cię, to ci pomogą.

Przecież wiesz, gdzie ich mieszkanie.

Trafisz prościutko tą drogą …”

 

To dość dziwna sytuacja.

Innym razem bym odmówił.

Teraz rządził mój żołądek

I ten … przezywany „grubym”.

 

Dobiegłem do drzwi frontowych

Prowadzących do budynku.

Pokonałem szybko schody

Jak na najszybszym joggingu.

Krzyknąłem „Dzień dobry Państwu”

Otwierając drzwi mieszkania.

Wparowałem do łazienki.

Nie było czasu się kłaniać…

 

Zdążyłem! Nareszcie ulga!

Seria poszła prosto w sedes!

Szczęście, że się wyrobiłem.

Zanosiło się na biedę…

Podszedłem do umywalki,

Żeby chociaż umyć ręce.

Rozejrzałem się zdumiony,

Że inaczej jest w łazience:

Nowa muszla, duże lustro,

Nowa glazura na ścianach.

Tam gdzie stała wanna, natrysk;

Pogubiłem się w tych zmianach…

 

Wyszedłem wreszcie z łazienki

By przeprosić gospodarzy.

Patrzę, a na mnie spogląda

Dwójka zalęknionych twarzy.

To nie rodzice kolegi –

Zdziwiony przecieram oko.

Okazało się, że… wbiegłem

O dwa piętra za wysoko!

Prawdziwa Istota

Jestem z natury nieśmiały.

Choć mam przecież „swoje lata”,

To dotąd nie byłem w stanie

Tej przypadłości przełamać.

Szczególnie się onieśmielam,

Gdy rozmawiam z dziewczynami.

Pocą mi się skroń i dłonie,

A głos nagle więźnie w krtani.

 

Było utrapieniem ojca,

Że jak tak mi już zostanie,

To być może mi sądzone

Koloratka i różaniec.

 

Ponad dwa miesiące temu

Zobaczyłem na ulicy

Fajną dziewczynę. Podszedłem.

Dla mnie to zawrotny wyczyn!

Tak się zaczęła znajomość

I częste randki na mieście.

Gdy minęły dwa miesiące

Następny mój krok: Nareszcie

Zgodziła się na to, żebym

Przedstawił ją mym rodzicom.

Przedtem ich zapytałem, czy

Tej wizyty sobie życzą.

Zgodzili się zszokowani

Niedowierzając zupełnie,

Ale jednak mimo tego

Zaprosili nas wylewnie.

 

Była niedziela. Na obiad

Przywiozła nas tam taksówka.

Na ganku na nas czekali.

Wtedy usłyszałem słówka,

Które mama rzekła tacie:

„Ja chyba zaraz zemdleję!

Przypatrz no się tylko, Maciek!

Ona naprawdę istnieje!!!

Wzrokowiec

Drugi raz byłam proszona

Na obiad w domu chłopaka.

Poszłam, chociaż ta wcześniejsza

Wizyta była nijaka.

Pamiętam, że z jego mamą

Dogadałam się od razu.

Jego ojciec jednak do mnie

Nie zagadał ani razu.

Oglądał mnie obcesowo.

Najwidoczniej według niego

Nie pasowałam do syna,

Lecz nie powiedział mu tego.

 

Dzisiaj jednak na mój widok

Rozpromieniony powiedział:

„ Witam panią w moim domu”!

A potem obok mnie siedział.

Było miło, wręcz rodzinnie.

Cały czas mnie adorował.

Nawet „mimowolnie” wspomniał:

„Przyda się taka synowa”…

 

Gdy zjedliśmy podwieczorek,

Czas było wracać do domu.

W łazience czesałam włosy

Nie przeszkadzając nikomu.

Usłyszałam słowa ojca,

Jak odezwał się do syna:

„Gratuluję nowej panny.

Ty tej dziewczyny się trzymaj,

Bo poprzednia była głupia

I wygląd miała fatalny”!

 

On to mówił właśnie o mnie.

Nie wiedział tego, że wczoraj

Zmieniłam swoją fryzurę.

Nie poznał mnie po kędziorach!

Awantura przy kasie

Stałam w kolejce do kasy.

Po pracy byłam zmęczona.

Zakupy miałam w koszyku.

Nagle ktoś do mnie zawołał:

„Trzymaj mi to”, rozkazała

Pani, co przede mną stała.

Odwróciła się gwałtownie

I swą torebkę mi dała.

 

Chyba zgłupiałam, bo zaraz

Posłusznie wzięłam tą torbę.

Wtedy zaczęła się jatka.

Do dziś drżę, gdy o tym wspomnę.

Babka zaczęła od wyzwisk

I okładania pięściami.

Zostałam świnią, złodziejką

Najgorszą ze wszystkich drani.

 

Okazało się po chwili,

Że owa „uprzejma prośba”

Wcelowana była w męża,

Który… za nią nie nadążał.

Rozmowa

Staram się o dobrą pracę.

Właśnie w tej sprawie dzwoniłam.

W tym samym czasie w łazience

Siostra w wannie się pławiła.

Przez telefon uzgadniałam,

Kiedy mam przyjść na spotkanie.

W tym momencie usłyszałam

Mej siostry głośne wołanie.

 

Wydzierała się z łazienki,

W której od godziny tkwiła,

Że „tam” złapała grzybicę

I chce, żebym to sprawdziła.

Bardzo pragnęłam, by tego

Mój rozmówca nie usłyszał.

Nawet zaczęłam dla zmyłki

Głośno kasłać, nawet kichać.

 

Chyba to mi się udało,

Bo rozmowę zakończono

I mnie w bardzo miły sposób

Na spotkanie zaproszono.

Przyszłam bardzo punktualnie.

Za zaproszenie dziękuję.

Przywitano mnie pytaniem:

„Jak się pani siostra czuje”?

 

Pytanie

Już od kilku dni mój chłopak

Przyglądał mi się uważnie.

Czułam, że się zastanawiał

Nad czymś nadzwyczaj poważnie.

Pod tym wnikliwym spojrzeniem

Czułam się dość niewyraźnie.

 

Byłam zaintrygowana

Takim jego zachowaniem.

Zaczęłam przypuszczać, że on

Myśli nad naszym rozstaniem.

Lepsza pewność niż wątpliwość.

Zapytałam, o co chodzi,

Że on od jakiegoś czasu

Ciągle za mną wzrokiem wodzi.

 

Teraz przyparty do muru

Pytaniem odparł mi luby:

„Powiedz mi kochanie, jak to

Właściwie jest być tak grubym”?

Epizod

Wyproszono mnie z wesela

Mej bliskiej kuzynki po tym,

Jak uderzyłam jej gościa

Za niewybredne „zaloty”.

Przywaliłam mu torebką,

Aż dostał krwotoku z nosa.

Dziwne. On tak duży mięśniak,

A ja chudziutka mimoza.

 

Przyjechało pogotowie,

By opatrzyć jego „rany”.

Z założoną tamponadą

Na SOR został wnet zabrany.

 

Tłumaczyłam, że ten facet

Był grubiański i nachalny.

Przystawiał się na „bezczela”,

Czuł się zupełnie bezkarny.

 

Mnie oskarżono o napaść.

To ja powodem cierpienia

Tego „miłego” kolegi.

Na nic moje tłumaczenia.

Nie pomogło wyjaśnienie,

Że mimo mego oporu

Włożył mi rękę do majtek,

A więc nie miałam wyboru!

 

Kuzynka mi zarzuciła,

Że przez nadmierną cnotliwość

Wywołałam na weselu

Tak niefortunny epizod!

Pokazówka

Jestem „panią od biologii”.

Wykładam ją w średniej szkole.

Czasem jednak mam wrażenie

Że to tylko jest przedszkole.

 

Dzisiaj prowadziłam lekcję

O przebiegu zapłodnienia.

Znalazł się natychmiast śmieszek,

Który tą treść w żart zamieniał.

Temat w jego wyobraźni

Stał się nagle przezabawny

W taki sposób, w jaki zwykle

Przedstawiają w cyrku błaźni.

Klasie niewiele potrzeba,

Żeby zareagowała

I po chwili cała młodzież

Głośno się z dowcipu śmiała.

 

Ja w tym czasie na tablicy

Rozrysowałam macicę.

Żeby przywrócić porządek,

To do niej zaczęłam… krzyczeć:

„Przestań się zaraz wygłupiać

I skup się na mej macicy”!

 

Nie była to zbyt fortunna

Prezentacja przy tablicy.

Klienci

Gdy dziś z rana szłam do pracy,

Sąsiadka uchyliła drzwi

I bez słowa powitania

Od razu tak mówiła mi:

 

„Masz mieszkanie, to je szanuj,

Bo nasz blok, to nie jest burdel.

Nie życzę sobie, bym miała

Po sąsiedzku taką k**wę”!

 

Potem jeszcze wypomniała,

Że dobieram swych klientów

Tylko wśród młodych chłopaków:

Uczniów, a może studentów?

Ja powinnam, jeśli muszę,

Prowadzać się ze starszymi.

I to tylko pod warunkiem,

Że tylko z jednym. Jedynym!

 

Fakt, że przyjmuję w mieszkaniu

Tylko mężczyzn, i to młodych.

Jako logopeda leczę

Różne zaburzenia mowy.

VIP

Spieszyłam się dzisiaj do pracy.

Gdy wysiadłam z tramwaju,

Potknęłam się i wpadłam wprost

Na pana dużych rozmiarów..

 

Przeważyła mnie w dodatku

Dość ciężka torba z laptopem.

Nie miałam żadnego wpływu

Na to, co stało się potem.

 

„Zjechałam” po nim na ziemię

I upadłam na kolana

Z twarzą prawie przy rozporku

Wspomnianego wcześniej pana.

Był wysoki, smukły, boski;

Przystojniak niczym z żurnala.

Już sam widok jego twarzy

Wszystkie kobiety zniewala.

 

A on spojrzał na mnie z góry

Jak Bardzo Ważna Osoba

I rzekł z uprzejmym uśmiechem:

„Wiem, że pani się podobam,

Ale może na początek

Wystarczy nam kawka z mlekiem”?