Zastępstwo

Jestem szefową w mleczarni,

A właściwie w zlewni mleka.

Mamy u kilku pracowników,

Przyjeżdżają tu z daleka.

 

Każdy z nich, tak przy okazji,

Przywozi też na rowerze

Mleko od swoich sąsiadów

I za to jakiś „grosz” bierze.

 

Wczoraj od rana zadzwonił

Do niej jeden z pracowników

Że.. czuje się dosyć kiepsko,

Bo przemarzł do „kości śpiku” .

Ma „temperature”, kaszla

I ogólnie „cóś go bierze”.

 

Zgodziłam się, żeby został,

Bo grypę „trzeba wyleżeć”!

 

Próbowałam już od zaraz

Znaleźć pomoc tak „na zicher[1].”

Wtem znowu z tego numeru

Do mnie esemesik przyszedł:

 

„Ha, ha, cha!!! Ta głupia cipa

Uwierzyła w moje ścieme.

Rada dobra, chlejem dalej,

Jusz sie niecierplymy…  Zenek”.

[1]„na  zicher” – z niem. „na pewno”

Wiara w…

Dla mej kochanej małżonki

Ogromnym problemem się stało,

Że kupiłem Na Dzień Matki

Swojej Mamie różę;  białą.

 

Do tego malutki drobiazg:

Broszkę także w kształcie róży.

Nie kosztowało to wiele,

Wydatek był niezbyt duży.

 

Pomimo, że nam obojgu

Praktycznie nic nie brakuje,

To żonka mi urządziła

Całkiem niezłą awanturę

Zarzucając, że „wyrzucam

Ciągle na i lewo prawo

Nasze pieniądze na rzeczy

Niepotrzebne starym babom”.

 

Mógłbym jeszcze  zrozumieć, że

W tym Jej wybuchu był zamiar

Przymuszenia mnie do akcji

Specjalnego oszczędzania.

 

Ale to nie był ten powód,

Bo po kilku dniach zaledwie

Nabyła dla swojej matki

Na jakiejś szemranej giełdzie

Super-ekstra zdrową pościel,

Cud medyczny, który leczy

Wszelkie choroby i raka,

Jak się tylko pod nią… leży!

 

I na to wydała „raptem”

Trzy i pół tysiąca złotych!

Nie przypuszczałem, że żona

Uwierzy w takie głupoty.

 

Awaria

Kumpel jest samochodziarzem.

Pracuje w swoim warsztacie.

Zna się na samochodach,

Jak nikt inny w tym temacie.

 

Ostatnio go odwiedziła

Jakaś zbłąkana paniusia

Z awarią świateł, dla której

Wszystko inne rzucić musiał.

 

Miała wypasioną furkę,

Która jest własnością męża.

Od Niego ją pożyczyła,

Żeby jazdą się… rozprężać.

 

Powiedziała mu, że nie wie

W jaki sposób wszystkie światła

Zepsuły się jednocześnie.

To jakieś głupie barachła!

 

Mechanik obejrzał  auto.

Żadnej usterki nie znalazł.

Sprawa niewiadomy sposób

Zaczęła być… podejrzana.

 

Poprosił tę panią, by ona

Sama usterkę wskazała.

Ona westchnęła głęboko

Jakby czegoś tam się… bała.

 

Wcisnęła klawisz o świateł

Strachliwie i wręcz bezsilnie.

Nagle cały warsztat błysnął,

Bo włączyła… awaryjne!

 

I tak właśnie muszą działać

Sprawne, awaryjne światła.

A pani potrzebny jest kurs

Praktyczny z budowy auta.

 

Podłamana

Byłam razem z przyjaciółką

Na spacerze po Galerii.

Często tam czas „marnujemy”,

To nasz codzienny „spacernik”.

 

Dziś spotkaliśmy kolegę.

Razem spacerowaliśmy.

W końcu zaczęło być nudno

I… rozrywki szukaliśmy.

 

Kolega zasugerował,

Żeby sprawdzić starą prawdę,

Że automatyczne wrota

Będą  aż tak bardzo sprawne,

Że zdołają się otworzyć,

A to „na mur-beton pewne,

Zawsze w odpowiedniej chwili,

Nawet wtedy kiedy biegniesz!

 

Przyjaciółka uwierzyła.

Teraz płacze zlana łzami,

Bo pobiegła, no a teraz

Kształtny nosek ma złamany.

 

Bez przebaczenia…

Siostra przyłapała córkę

Na chwili czułości z chłopakiem.

Całkiem niewinne zdarzenie

Wywołało wielką drakę,

Bo natychmiast zabroniła

„Rozwydrzonej ladacznicy”

Następnych spotkań z młodzianem

I w domu i… na ulicy.

 

Zagroziła, że wyrzuci

Tę „jawnogrzesznicę” z domu.

W tej sytuacji dziewczyna

Poprosiła mnie o pomoc.

 

Zapytała, czy mogłabym

Zabrać Ją prosto z ulicy

Na kilka najbliższych nocy

Oczywiście w… tajemnicy.

 

Naturalnie się zgodziłam,

I zainterweniowałam

Tłumacząc mojej siostrzyczce

Że z karą… przeholowała.

Bo trzymanie się za ręce

Siedemnastoletnich młodych,

To przecież odruch sympatii,

A nie występek jakowyś.

 

Ale dla mojej siostrzyczki

Jej Córka mocno zgrzeszyła

I kara jej wymierzona

Wygórowaną nie była.

 

A za to, że się wtrąciłam

Ma siostra nie chce mnie znać.

Wyrzekła się mnie zupełnie.

I… trwa to już ponad pięć lat.

 

 

 

Pociecha

Nasza jedyna Pociecha

W tym roku zdaje maturę.

Boi się, że jej nie zda, bo

Jeszcze wszystkiego nie umie.

 

Postanowiliśmy z Żoną,

Że mimo kłopotów z kasą

Sfinansujemy niezbędny,

Przedmaturalny „parasol”.

 

By opłacić „korki” z matmy,

Bo to w niej jest zagrożenie,

Wzięłam pożyczkę w PKO.

Pod specjalne poręczenie.

 

Ten wydatek był więc dla nas

Inwestycją za „nie swoje”.

Mimo to uradziliśmy

Sfinansować taki projekt.

 

Ale wnet się okazało,

Że pieniądze dla nas duże

Ufundowały naukę

„Pole dance[1]” – tańca na rurze!

 

Nie dziwcie się, że wokół tego

Robię zamieszanie takie.

Zrozumiałbym, gdyby nie to,

Że „Pociecha” jest chłopakiem!

[1] Pole dance – (ang) taniec na rurze

Ferie zimowe

Mamy poza miastem górkę.

Zimą jest tam  fajnie, kiedy

Szusujemy w dół na nartach

Daleko od ludzkich siedzib.

 

Nikomu nie przeszkadzamy.

Tylko narty i saneczki.

Szusują w dół sami chłopcy.

Sanną cieszą się dzieweczki.

 

Właśnie świeży śnieżek opadł.

Są warunki do zjeżdżania.

Na stok młodzież się wybrała.

Dużo nas tam. Cała armia!

 

Użyliśmy sobie zimy.

Bez kontuzji się obyło.

Wracaliśmy dużą grupą.

Nagle komuś tak odbiło,

Że wezwał innych, aby mnie

Wrzucić do przydrożnej… zaspy.

 

Okazało się… nie zaspa,

Tylko… bryła ogromniasta,

Ale przyprószona śniegiem.

Co dalej, tego już nie wiem.

 

Obudziłem się w szpitalu

W wielkim „kapturze” na głowie.

Głupotę własnych kolegów

Przypłaciłem własnym zdrowiem.

 

 

Warunek

Spotykałem się dość dawno

Z bardzo zazdrosną dziewczyną

Dopóty, dopóki nagle

Nie skończyło się zadymą.

 

Ona wtedy miała ważny,

Pierwszy w semestrze egzamin.

Koniecznie chciała, żebym ja

Także z Nią był zdalnie na nim.

 

A ja tego samego dnia

Na pogrzebie być musiałem

Właśnie zmarła moja Babcia.

Którą ja bardzo kochałem.

 

Postawiła mi warunek:

Żebym wysłał do Niej moje

„Selfi” na tle trumny Babci,

A Ona wyśle mi… swoje.

Wtedy będzie miał pewność,

Że ja z inną się nie… szlajam.

 

Sorry Miła. Mam już pewność.

Z Tobą  nie będzie z nas para.

 

 

Pod „pułapem”

Mieszkam w samym centrum miasta

W zabytkowej kamienicy.

Niby to honor i luksus,

Lecz  nie tylko to się liczy.

 

Najpierw plusy: grube mury,

Duże okna, te skrzynkowe.

Metraż większy niż w spółdzielni,

Tam miałem tylko… połowę.

 

Są minusy, bo zabytek.

Konserwator „łapę” trzyma.

Na wszystko trzeba mieć zgodę,

On we wszystkim dzierży prymat.

 

Sąsiedzi z góry dostali

Zgodę na dość duży remont.

Mieli skończyć wszystkie prace

Dwa dni przed Wielką Niedzielą.

 

Spieszyli się, by dotrzymać

Ustalonego terminu,

Ale groziło poślizgiem!

Wielki Czwartek termin… minął!

 

Spieszyli się, by uprzątnąć

Wszystkie po remoncie ślady,

No i jak to zwykle bywa,

Pośpiech bardzo źle doradził.

 

Nieuważnie i pośpiesznie

Lokal z gratów opróżniali.

Sufit na klatce schodowej

W kilku miejscach zrysowali.

 

W tę szkodę mnie chcą wrobić,

A to jest bzdura jakowaś,

Twierdzili, że to kurierzy,

Gdy… pralkę nieśli po schodach.

 

I to niby jest logiczne?

Absurdalne są zarzuty,

Żeby sprzętem AGDowskim

Zniszczyć tak wysoki sufit,

Niźli targając po schodach

Drabiny, belki, czy dechy.

Przecież tego typu zarzut

Nawet głupiego rozśmieszy!

 

 

 

Rozgrzewka

Mąż pracuje w magazynie.

Od rana było tam zimno.

Ktoś nie włączył ciepła, chociaż

Była to jego powinność.

 

Nie dali rady pracować.

Chociaż wszyscy się starali,

Popędzał ich szef z kantorka.

Pięściami po szybach walił!

 

Krzyczał, że wolno pracują

I gdy bardziej się przyłożą,

To zaraz im będzie… cieplej

I… zysku firmie przysporzą.

 

To była kropla, co czarę

Ich goryczy przepełniła.

Cała zmiana zaraz po tym

Pracę w tym dniu porzuciła.

 

Dwóch z nich poszło do dyrekcji

Z oświadczeniem, że nie wrócą,

Dopóki szefa – sadysty

Z naszej firmy nie wyrzucą.

 

Doniesienie o tym „strajku”

Po mieście wnet się rozeszło.

I komu to teraz właśnie

Zrobiło się bardzo ciepło?