Nie może…

Dużo jeżdżę „pekaesem”.

Nie mam swego samochodu,

Ale lubię jazdę i wciąż

Siadam na fotelu z przodu.

 

Oglądam piękne widoki,

Czytam lub słucham muzyki.

Lubię własne towarzystwo,

Staram się nie siadać przy kimś.

 

Kiedyś jednak się zdarzyło,

Że nawalił mi telefon.

Pech i nuda, bo nie mogłem

Oddać się swoim „uciechom”.

 

Było ciemno, więc czytanie

Niemożliwe, cóż więc robię?

Staram się zasnąć spokojnie,

Ale niestety… nie mogę,

Bo zaraz za mną siedziały

Dwie młode współpasażerki.

Zamiast spać, to rozmawiały

Te dwie serdeczne kumpelki.

 

Jedna z nich się uskarżała,

Że pomimo ciągłych starań

Nie mogą z mężem zajść w ciążę,

Chyba Pan Bóg ich pokarał.

 

Druga, bardzo tym przejęta,

Spytała, czy odstawiła

Środki antykoncepcyjne,

Bo zamiast chudnąć –  przytyła.

 

Na to ta pierwsza wzburzona:

„Nie powinnam ich  odstawić,

Bo mam bolesne miesiączki,

A nie mogę w ciąży… krwawić”!

Alarm

Miałam okropny ból zęba.

Chodziłam po ścianach prawie!

Dentysta był niedostępny,

Więc mąż nie miał mnie gdzie zawieźć.

 

Wzięłam bardzo silne leki,

Żeby przetrzymać do rana,

Długo nie mogłam zasnąć.

Przeżyłam prawdziwy dramat.

 

Ledwie zasnęłam, po chwili

Usłyszałam brzmienie dzwonka.

To moja sąsiadka z góry

Po korytarzu się błąka.

 

Dzwoniła już do sąsiadów

Chyba od dość długiej chwili,

Ale oni do tej pory

Nawet drzwi nie uchylili.

 

Działo to się w środku nocy.

To już bardzo późna pora.

Sąsiadka jest w słusznym wieku,

Więc myślałam, że jest chora,

A Jej tylko przestał działać

Pilot od telewizora!

 

Pech

W firmie przed kilku laty

Pracowała ze mną pani,

Która wierzyła głęboko

W działanie wszelakiej… magii.

 

Ufała też zabobonom,

Złym urokom, klątwom, wróżbom

Jak rozsiana sól, czarny kot,

A nawet  stłuczone lustro!

 

Ja nie wierzę w takie rzeczy,

Ale babka była ładna,

Więc mi to nie przeszkadzało.

Dla mnie była wręcz zabawna.

 

Gdy któregoś dnia „pechowo”

Zepsuł się jej samochodzik,

Przyszła spóźniona się do pracy;

Chyba nawet kilka godzin!

 

Pracowaliśmy dość długo.

Późna pora nadciągała.

Był już wieczór, deszczyk padał,

Ona ciemności się bała.

 

Ja jeżdżę autem firmowym,

Więc szef  widząc strach w jej oczach

Zgodził się, żebym do domu

Odwiózł  „biednego wypłosza”.

 

Podczas jazdy nieustannie

Gadała mi o kamieniach

Mających taką właściwość,

By… chorych na zdrowych zmieniać.

 

Ględziła tak do chwili, gdy

Czarny kot przez jezdnię przebiegł,

A ja „zahaczyłem” auto.

Jak się stało? Tego nie wiem!

 

Bo słuchając jej ględzenia,

Chyba na prawo odbiłem.

Nie mogłem sobie wybaczyć,

Że tak duży błąd zrobiłem.

 

Fiacik parkował na skraju

Wąskiej, dość ciemnej uliczki.

Szkoda nie była zbyt duża;

Przytarłem mu lewe drzwiczki.

 

Ale po zastanowieniu

Uznałem za niemożliwe,

Bym ja szarpnął kierownicą,

Bo byłoby to… zdradliwe.

 

Przecież wtedy wpadłbym w poślizg,

I nie panował nad wozem,

Wyleciałbym z toru jazdy

Szczególnie przy „mokrej porze”.

 

Ona szarpiąc kierownicą

Chciała uratować kota.

Czyli nie kot jest winien,

Ale tylko jej głupota!

 

Policję przekonywała,

Że to wszystko wina… kota,

Bo on sprowadza nieszczęścia.

To cud, że jest kilka otarć!

 

Powinniśmy się też cieszyć,

-Że żadne z nas nie jest… w częściach.

-Że żyjemy i że auto

Jest nieznacznie uszkodzone

Tylko dlatego, że jeszcze

Nie przyszedł na nas… „ten moment”!

 

Dla Policji ja jedynie

Tej kolizji byłem winny.

Ja odpowiadam przed prawem,

Wyłącznie ja i nikt inny.

 

Dla nich było bez znaczenia,

Że ta kobieta akurat

Szarpnęła za kierownicę,

Bym nie potrącił kocura.

 

To uratowało kota.

Nie zdołałem go przejechać,

Ale mogło sugerować,

Że to kot przyniósł mi pecha!!!

 

To nieprawda. Tu wyłuszczę

Moje przekonanie o tym:

Pecha sprowadzają ludzie

Wierzący w takie głupoty.

W tym przypadku miałem niefart ,

Ja to wiem i wszyscy wiecie…

Nie przez niegroźnego kota,

Lecz „dzięki” głupiej kobiecie.

 

 

Praworządny

Wracałem z synkiem z przedszkola,

Kiedy nagle nas ominął

Rozpędzony rowerzysta

Z bardzo rozwianą czupryną.

 

Zamiast ścieżką rowerową

Pędził chodnikiem dla pieszych.

Nie bardzo wiadomo czemu,

Aż tak bardzo gdzieś się spieszył.

 

Synek ma dosłownie bzika

W kwestii drogowych wykroczeń.

Zawsze kiedy coś zobaczy,

Coś Mu wewnątrz aż bulgocze.

 

Teraz też zareagował

Uwagą dosyć soczystą:

„Jeździ się po ścieżce, chamie”!

Zawołał za rowerzystą.

 

Cyklista głowę odwrócił

I w tym momencie… najechał

Niefortunnie na krawężnik.

Dla synusia to uciecha,

Bo choć niedobrze się stało,

Że jadący się wywrócił,

To „praworządny” synek

Małą złośliwość mu rzucił:

 

„Pamiętaj, żebyś od dzisiaj

Jeździł ścieżką dla rowerów!

Na chodnikach nie ma miejsca

Dla rowerowych gangsterów”!

 

Auto – debil

Bardzo kocham… samochody.

Często bywam na wyścigach.

Lubię, gdy „jakieś ferrari”

Ze świstem przede mną śmiga.

 

Tam też poznałam chłopaka.

Na randkę się umówiłam.

Wiedział, że lubiłam jeździć,

Chociaż się tym nie chwaliłam.

 

On, nie wiedziałam dlaczego,

Wbił sobie niestety w głowę,

Że na pierwszą naszą randkę

Przyjedzie swym samochodem.

 

Dla mnie auto przede wszystkim

Musi być sprawne i tanie.

On oczywiście w tej kwestii

Ma zupełnie inne zdanie.

 

Przyjechał okrężną drogą

Swoją nowiuteńką furą,

Bo… on musi mieć przyjemność

I wykazać się brawurą!

 

Później zajechał na stację.

Musiał „schella” zatankować,

Bo silnik wysokoprężny

Tylko ten olej „przyjmował”.

 

Gdy czułam zniecierpliwienie,

On jeszcze na myjnię skręcił,

Żeby mu autko umyli

Jacyś znajomi ajenci.

 

Nudziłam się, więc bezczelnie

Żądał, żebym odkurzyła

Piękne skórzane fotele,

To nie będę się nudziła.

 

Mocno wkurzona poczułam,

Że dłużej z nim być nie mogę.

Kazałam się wieźć do domu.

Znów wybrał… okrężną drogę!

 

Persona

Byliśmy z całą rodziną

Na wakacjach w Poroninie.

Chciałem zrobić pamiątkową

Fotografię mej rodzinie.

 

Wszyscy byli ustawieni.

Nagle nieznana mi laska,

Nie wiadomo skąd zupełnie,

W moim kadrze się znalazła.

 

Kiedy mnie zauważyła,

Zamiast przeprosić, to ona

Właśnie na mnie się wydarła

Machając groźnie rękoma.

 

Wykrzyczała, że jest znaną

Gwiazdą serwisu Instagram

I nikomu bez jej zgody

Nie pozwala robić nagrań.

 

Bo ona tylko na sesjach

I tylko profesjonalnie

Pozuje do fotografii,

A ja szczególnie brutalnie

Atakuję ją, by darmo

Zrobić byle jakie zdjęcie

I potem kasiorę zgarnąć!

 

Dałem się jej wykrzyczeć,

Po czym cicho powiedziałem,

Że jej nie znam i że ona

Jest po prostu damskim chamem.

A ja za nic mam jej piski,

Więc ma spadać jak najszybciej,

Bo robię zdjęcie swym Bliskim.

 

Nagle uszło z niej powietrze

I chyba wówczas dopiero

Zrozumiała, że nikt tutaj

Nie nagrywa z nią video.

 

Może też do niej dotarło,

Ze istnieją inni także,

Którzy prywatnie, dla siebie

Chcieliby znaleźć się w kadrze.

 

Ona to nie pępek  świata.

Jej świat jest tylko ułudą,

Która może się zakończyć

Nierządem, dragami, wódą…

 

 

Co nagle, to…

Zapoznałam się z facetem.

Między nami zaiskrzyło.

Zaraz poszliśmy do łóżka.

Było bardzo, bardzo miło.

 

Po fantastycznym tygodniu

Na odwagę się zebrałam

I po prostu, patrząc w oczy

Miłość swoją Mu wyznałam.

 

Też zebrał się na odwagę

I wyszeptał: „Moja Mała,

Chciałbym, byś się… przebadała,

Bo niestety mam obawę

Że ja Tobie, Moja Śliczna,

Dałem coś, czego nie chciałem

Nawet w najskrytszych swych myślach –

To… choroba weneryczna.

Okulary

Do zakładu optycznego

W którym pracuję trzy lata

Przyszła kiedyś młoda pani

Dobrze ubrana, bogata.

 

To była nasza klientka.

Dobrze Ją zapamiętałem.

Gdy mierzyła okulary,

To chętnie Jej pomagałem.

 

Dzisiaj przyszła z reklamacją

Na te okulary właśnie,

Gdyż stwierdziła u nich wadę

Wyglądającą… cudacznie,

Bo podczas każdego mycia

Tak bardzo się deformują,

Że trudno jest je założyć.

Po prostu już nie pasują!

 

Dziś po raz pierwszy z czymś takim

Spotkałem się w mojej pracy.

Nie potrafiłem odgadnąć;

Chciałem to „mycie” zobaczyć.

 

Odrzekła mi: „Tutaj w sklepie

Dowodu wam nie dostarczę,

Bo myję swe okulary

W domu, w normalnej… zmywarce”.

 

 

 

Niezależny

Nasz jedynak (przed trzydziestką)

Oświadczył nam przed tygodniem,

Że gdyby był niezależny,

Nam też  byłoby wygodniej.

 

Nie ukrywam, że z małżonką

Już od dwóch lat liczyliśmy,

Że ten dzień wkrótce nadejdzie,

Lecz naciskać nie chcieliśmy.

 

Szybko już się okazało,

Że syn zupełnie inną ma

Wizję swej niezależności

I jest dla Niego… wygodna.

 

Prosił, żeby do pokoju

Kupić mu mikrofalówkę,

Jakąś szafkę na naczynia

Oraz niewielką lodówkę.

 

Na nasz sprzeciw, że już pora

Szukać Mu czegoś swojego,

On, tak jak my oburzony,

Wyznał, że to nie dla niego.

Bo nikt przecież w jego wieku

Nie wyprowadza się z domu.

A rodzice są od tego,

Żeby swym potomkom… pomóc!

 

Riposta

Moja mama nieustannie

Docinała mojej żonie.

Choć wciąż ją upominałem,

Nic nie docierało do niej.

Traktuje Ją jak typowa

Rodzinna zołza – teściowa.

Zawsze, w każdej sytuacji

Dla mej żony ma … złe słowa!

 

Z kolei moja małżonka

Spokojnie przyjmuje wszystko,

Bowiem z usposobienia jest

Typową introwertyczką.

Mimo, że ubolewała

Nad relacjami z mą mamą,

Nigdy się nie mogła zdobyć,

By jej swe żale wygarnąć.

 

Mówią starzy, mądrzy ludzie,

Że „woził wilk razy kilka”.

Zdarzyło się więc w końcu, że

Przyszła kolej też na „wilka”.

 

Miesiąc temu moja mama

Znów przygadała mej żonce,

Że można by ją pomylić

Z dzikim zwierzakiem na łące.

Powodem „za gęste włosy

I w dodatku pokręcone.

Taka „baranina – afro”

Nie przystoi żadnej żonie.

Takie futra jak jej włosy

Mają owce – merynosy”!

 

A że włosy dla są dla  kobiet

Bardzo ważnym atrybutem,

Coś w Niej pękło. Od tej chwili

Zniknęło „zwierzę” zaszczute!

 

Odpowiedziała spokojnie

Ważąc każde swoje słowo,

Ze jej

„babcia, mama ojca,

Była „kobietą zimową”.

Urodziłam się w Finlandii –

Prawie na samej północy

I właśnie po swoich przodkach

Mam tak piękne, grube włosy.

To one mi zapewniają

Dobrą ochronę przed zimnem”.

W naszym klimacie te sposoby

Bywają zupełnie inne”.

 

Po czym jeszcze tak dodała:

„A Ty masz słabiutkie włoski

I zachowujesz się tak jak

Hodowlane polskie… loszki!

Żeby bronić się przed zimnem,

Z radością ci to wyłuszczę :

Jedzą bez opamiętania

I pokrywają się tłuszczem”!