Ma mama

Powiedziałam swym rodzicom,

Że ostatnio gdy widziałam

Horror w Naszej Telewizji,

To bardzo, bardzo się bałam.

 

Byłam aż tak przestraszona,

Że przez następne tygodnie

Nawet przy włączonym  świetle

Spałam bardzo niespokojnie.

 

Mama, jak zwykle genialna,

Wpadła na koszmarny pomysł.

Przebrała się za upiora:

Głowa – czaszka, ręce – szpony.

 

Zbudziła mnie w środku nocy

Drąc się bardzo przeraźliwie.

Efekt był piorunujący,

Ze strachu mogłam osiwieć!

 

Ona, choć mieszka daleko,

Przyjechała w środku nocy.

Po cichutku do mnie weszła,

Żeby właśnie mnie zaskoczyć.

Miała zapasowe klucze.

Wiedziała, że mieszkam sama.

Nie może żyć bez wygłupów.

Taka właśnie jest ma mama!

Gafa

Nie wiem dlaczego to robię,

Ale mam już taki nawyk,

Że w marynarce wciąż trzymam

Jedną sztukę… nie, nie „trawy”!

 

To, co tam mam, jest legalne

I niezakazane prawem.

Zawsze mam prezerwatywę

Tak na wszelaki wypadek.

 

Lecz dzisiaj się przekonałem,

Że to jest jednak zły pomysł,

By razem z wizytówkami

W kieszonce trzymać kondomy.

 

Po bardzo trudnej  rozmowie

Z ważnym dla firmy klientem

Dałem, jak to mówią, ciała.

Zblamowałem się ze szczętem!

 

Jak zwykle przy pożegnaniu

Sięgnąłem po wizytówkę

I zamiast wręczyć bilecik

Dałem mu do ręki… gumkę!

 

Zaskoczyłem bardzo gościa.

Spojrzał na mnie zadziwiony

I oddał mi ze słowami:

„Nie zamierzam zdradzać żony”!

Dwie metody

Są takie dzielne dziewczyny,

Które na siłowniach ćwiczą.

Bywają także panienki,

Co tylko kalorie liczą.

 

Jedne i drugie to robią

Dla zdrowia, no i urody.

Dążą do wspólnego celu,

Ale przez różne metody.

 

Dzisiaj widziałem te drugie.

Jak się w sklepie oburzały,

Że na nalepce napoju,

Który właśnie kupowały

Brak jest ilości kalorii,

Które ten napój zawiera,

A powinna być podana.

Według nich to jakaś breja!

 

Długo się zastanawiałam,

Czy powinnam do nich podejść

I wyjaśnić im, że w ręku

Mają mineralną wodę!

 

Zostawiłam puste „dziunie”

W niepewności, bo z pewnością

Oburzyłyby się na mnie

I to, być może, ze złością.

Woda zalewowa

Sezon urlopowy w toku.

Kiedy inni mieli wolne,

Ja pracowałem podwójnie.

Dziś chcę odpocząć spokojnie.

 

Wróciłem wcześniej do domu,

Bo na dzisiaj miałem w planie

Po smakowitej kolacji

Długie, aż do rana, spanie!

 

Ale już o piątej rano

Moja sąsiadka przez sufit

Obudziła mnie bezczelnie

Przedstawiając mi zarzuty,

Że zalewam jej mieszkanie!

Ona gada same bzdury,

Bo to przecież niedorzeczność,

By woda ciekła do góry!

Krętacz?

Zepsuła się nam zmywarka.

Pracowała trzy miesiące.

Mamy fabryczną gwarancję,

Tylko nie wiem, jak małżonce

Wytłumaczę, że serwisant

Nie uwzględnił reklamacji,

Gdyż my nie dopełniliśmy

Warunków eksploatacji:

 

„Bo przed każdym korzystaniem

Ze zmywania w trybie „ECO”

Należy naczynia płukać”,

Tylko nie mówił dlaczego.

 

My dotychczas ani razu

Z „ECO” nie korzystaliśmy,

A wszystkie nasze naczynia

W programie „AUTO” myliśmy.

 

Jednak serwisant  „wie lepiej”

I nam odmówił naprawy

„Z winy użytkującego”.

Dla niego nie ma już sprawy.

 

Na szczęście w naszej polisie

Na ubezpieczenie domu

Mamy opcję napraw sprzętów.

Czy to będzie dla nas pomoc?

 

Przyszedł spec od ubezpieczeń.

Popatrzył na dokumenty

I powiedział, że polisa

Nie odpowiada za sprzęty,

Które są nadal objęte

Gwarancją od producenta.

A ja dobrze wiedząc o tym

Zachowuję się jak krętacz!

Nieznany znajomy

Zapoznałam się z facetem.

Właśnie miesiąc minął prawie.

Chodziliśmy na spacery,

Gawędziliśmy przy kawie…

 

Zawsze równo dzieliliśmy

Koszty naszych wizyt w barach.

Były to nieduże kwoty;

Na tyle budżet pozwalał.

 

Niedawno niespodziewanie

Dostałam od szefa awans.

Z tej okazji powiedziałam,

Że dzisiaj w knajpie ja stawiam!

 

Zwykle tak jest, że fundator

Sam składa swe zamówienie.

Facet mnie jednak wyprzedził,

Jakby miał wielkie pragnienie!

 

Zamówił napoje, jadło

I wiele innych frykasów.

Rachunek wyniósł pięć stówek!

Więcej niż zwykle w czwórnasób!

 

Ale to jeszcze nie koniec.

Kazał większość zapakować,

Bowiem on nie „dałby rady

Tyle na raz skonsumować:”!

 

A na koniec mnie zostawił

Przy stole z „moim jedzeniem”.

Wyszedł. Napitki i jadło

W wyższej niźli mnie miał cenie.

Magnetyczny wuj

Jestem rekonwalescentką

Po przebytej operacji.

Naprawiono mi kręgosłup

Wszczepiając jakieś „zatrzaski”.

 

Wtedy, gdy byłam w szpitalu,

Mój brat pilnował me dzieci.

Różnie jednak reagują

Niefrasobliwi faceci.

Kiedy tylko się dowiedział,

Że mam wszczepione te „śrubki”,

Nakładł głupot w te malutkie,

Naiwne dziecięce główki.

Obiecał moim dzieciakom,

Że temu, co mi da radę

Przyczepić magnes do pleców,

Da w prezencie czekoladę!

 

Uwierzyły w obietnicę.

Teraz cała moja trójka

Usiłuje mi przyczepić

Te magnesiki od wujka!

 

Nie wiem jak ich mam przekonać,

Że wujek  je podle ołgał,

Bo tytan to nie żelazo

I magnesu nie przyciąga!

Urodziny, urodziny

W ostatni, majowy weekend

Była wręcz piękna pogoda.

Mąż miał wtedy urodziny.

A że na grilla jest moda,

Sprosił gości do ogródka.

Dla Jego kilkunastu gości

Były kiełbaski i wódka.

 

Było nam bardzo wesoło,

Kulturalnie chociaż z wódką,

Całe nasze towarzystwo

Sprawowało się cichutko.

 

Mimo tego ktoś z sąsiadów

Wezwał policyjny patrol.

Dla mnie, męża oraz gości

Był to niewybredny afront!

 

Grupa parunastu osób

Co grali w „kule” przy świecach

Musiała kogoś z sąsiadów

Dość specyficznie podniecać.

 

Choć to nie był mądry pomysł,

Ale po wódce niegłupi,

Wtedy uwagę obecnych

Tylko na grze w „kule” skupił.

 

Zdaniem sąsiadów to było

Odprawianie w tej scenerii

Satanistycznych obrzędów,

Lub nabożeństw masonerii!

 

Antrakt

W konkursie w lokalnym radiu

Wygrałam z mężem w nagrodę

Pięć biletów do teatru.

Spektakl wieczorem we środę.

Mieliśmy tam pójść z teściami,

Lecz im wypadło coś nagle.

Dowiedzieliśmy się o tym

Dwie godziny przed spektaklem.

 

Dałam bilety sąsiadom.

Mają dorosłego syna.

Nie zmarnują się wejściówki.

Pójdzie ich cała rodzina.

Lecz byli tylko mąż z żoną.

Przyszli tuż przed przedstawieniem,

A po przerwie gdzieś zniknęli,

Stąd nasze szczere zdziwienie.

 

Pomyśleliśmy wtedy, że

Bardzo ważna rzecz się stała,

Iż musieli wyjść z teatru,

Choć sztuka się podobała.

 

Następnego dnia w południe

Spotkałam w sklepie sąsiadkę.

Ona mnie tam zaczepiła,

Bym wyjaśniła… zagadkę.

Bo wczoraj pierwszy raz w życiu

Wychodziła z przedstawienia,

Które chociaż „superowe”,

To nie miało zakończenia!

 

Z mężem byli zawiedzeni.

Ludzie też rozczarowani,

Bo wszyscy, i to świadomie,

Nie bili brawa na koniec!!!

Niby psota

Jest wieczór. Jadę do domu,

Gdy nagle młoda kobieta

Wepchnęła mi wózek z dzieckiem

Wprost pod maskę chevroleta.

 

Nie jechałem szybko, ale

Nie zdołałem się zatrzymać.

Najechałem na wózeczek.

To nie była moja wina!

 

Nie wiedziałem, co się stało.

Że najgorsze, przypuszczałem.

Wyskoczyłem z samochodu,

Patrzę, a to zwykły bajer!

 

W wózku zamiast dziecka – lalka!

Młoda matka to dziewczynka!

Filmowała ten „wypadek”

Czternastoletnia kretynka!

 

„Prankowała”, żeby w sieci

Za film dużo lajków dostać.

Prank, to taka niby psota

Czasami wręcz bezlitosna.

 

Ja też zaraz sfilmowałem

Uszkodzenia samochodu.

Do wymiany w chevrolecie

Będzie cały przedni moduł.

 

Gwiazdą YouTube nie zostanie,

Ale przyda się nagranie,

Żeby pozwać jej rodziców

W sprawie o odszkodowanie.