Za friko

Od jakiegoś czasu jestem

Nianią dla dziecka sąsiadów.

Nie robię tego za friko,

Ale też nie przeciw prawu.

 

Otrzymuję swoją dolę

Wyliczaną za godziny,

Które spędzę przy opiece

Ich ukochanej dzieciny.

 

Wczoraj zaraz po obiedzie,

Chociaż mała była chora,

Zadzwonili żebym przyszła

I była z nią do wieczora.

 

Siedziałam z nią kilka godzin.

Pilnowałam, żeby spała.

Była bardzo niespokojna.

Cały czas nad nią czuwałam.

 

Zdaniem rodziców malucha

Nic nie robiłam przy dziecku,

Nawet jej nie przewinęłam,

Nie posmarowałam plecków.

Mogłam robić to co chciałam,

A siedzenie to nie praca.

Wobec tego nie należy

Mi się od nich żadna płaca.

Dziewczynka i wózeczek

Mam znacznie młodszą siostrzyczkę.

Trzynastolatką już byłam,

Kiedy na moje żądanie

Mamusia ją urodziła.

 

Byłam dumna, że mam siostrę.

Chodziłam z nią na spacery

I nic mnie nie obchodziły

Łyżworolki czy rowery.

 

Kiedyś spacerowałyśmy

(Ona w wózku, ja piechotką)

Po parku. Było spokojnie,

Dziecko spało sobie słodko.

 

Na ławeczce przy alejce

Siedziały dwie starsze panie.

Coś szeptały między sobą

Pokazując palcem na mnie.

 

Byłam dumna, że ja właśnie

Prowadzę dziecinny wózek.

Małej chyba coś się śniło,

Uśmiechniętą miała buzię.

 

Kiedy przechodziłam obok,

Naskoczyły na mnie obie

Wyzywając od najgorszych,

Bijąc torebką po głowie.

 

Krzyczały, że „już w tym wieku

Bachora mi się zachciało”.

„Kiedyś takie to bez sądu

Na śmierć się… kamienowało”!

 

Inne wyzwiska też padły,

Ale ich tu nie wymienię,

Bo na samo ich wspomnienie

Mimo swoich lat czterdziestu

Do tej pory się rumienię.

Szlachta…

Szefuję malutkiej firmie.

Tak czasem bywa na swoim,

Że sam muszę coś wykonać

Używając własnych dłoni.

W ten sposób współpracownikom

Daję przykład, że też jestem

Fachowiec jak moi ludzie,

Potem dopiero biznesmen.

Moi pracownicy wiedzą,

Że jak rozpocznę, to skończę.

I jak jest potrzeba, to ja

Nie boję się zbrudzić rączek.

Mam w tym celu w pakamerze

Zestaw ciuchów i narzędzi.

W kilka minut w „robociarza”

Przeistoczy się „urzędnik”.

Ale teraz coraz rzadziej

Naprawy robię od razu.

Po prostu mam tyle zajęć,

Ze brakuje mi wprost czasu.

 

Dzisiaj miał przyjść na rozmowę

Kandydat, co teraz za mnie

Ma wykonywać naprawy

Szybko i równie starannie.

Od rana jednak się zepsuł

Szlaban wjazdowy do firmy.

Musiałem szybko naprawić,

TIR – y czekać nie powinny.

 

Właśnie zacząłem naprawę.

Dźwigałem szlaban oburącz,

Gdy jakiś pan w garniturze

Krzyknął na mnie: „Gdzie jest biuro”?

 

Ani „dzień dobry”, ani „przepraszam”,

Tylko żądanie po chamsku zgłasza.

Olałem gościa, ale ten znowu

Pyta o biuro. Chyba ma powód,

Bo jednocześnie szturchnął mnie w ramię

Tak jak zwykły jakiś cham bez manier.

Mimo despektu wskazałem drogę.

Pytam: „Może panu w czymś pomogę”?

 

Odpowiedział mi wzgardliwie:

„Z robolami ja nie gadam”!

I odszedł w stronę biura tak,

Jak kabotyn zwykle chadza.

 

Po chwili dzwoni komórka,

Że przyszedł ktoś umówiony,

A przez to, że mnie nie zastał,

Jest wyraźnie rozdrażniony.

Powiedziałem, że za kwadrans

Będę gotów do rozmowy.

Czułem, że to ten elegant

I że coś złego się kroi.

 

Skończyłem naprawiać szlaban

I wróciłem od zaplecza.

Umyłem się i przebrałem.

Potem już czekam na „speca”.

 

Facet wszedł i już od progu

Zrobił się kompletnie blady.

Dojrzał mnie, raptem zesztywniał;

Miał coś w rodzaju blokady.

Poznałem go. On podobno

Nie rozmawia z „robolami”,

Ale w moim gabinecie

Na mój widok nagle zamilkł.

Gdy wreszcie się opanował,

Zrobił ruch, by się wycofać.

Poprosiłem, żeby usiadł.

„Dziękuję”, on wybełkotał.

 

Przecież przyszedł na rozmowę.

Szuka pracy. Zna warunki.

Czy z nie-robolem już grzeczniej

Nawiąże pracy stosunki?

A może nadal nie jestem

Godny chwilki jego czasu?

Przez dziesięć minut starałem

Do rozmowy dać mu asumpt.

 

On stulił uszy po sobie,

Wzrok utkwił w podłodze, potem

Zostawił CV na biurku

I bez słowa… sobie poszedł.

 

Zaciekawił mnie, więc zaraz

Jego Facebook wyszukałem.

A tam moc autorskich wpisów

Pełnych buty i przechwałek.

Wszystkie w jednakowym tonie

Typu: „Szlachta nie pracuje”,

„Tylko robole tyrają”,

„Rządzi Szlachta i Burżuje”!

 

Ostatnio już coraz częściej

Można spotkać tych „bogaczy”.

Czy chcą zadać kłam przysłowiu

„Bez pracy nie ma kołaczy”?

Vox populi

Moja dziewczyna dostała

Pracę w innej miejscowości.

Tam też wkrótce zamieszkała,

A ja, śladami miłości,

Także za nią się przeniosłem.

Musiałem zamknąć mój lokal.

Niestety, w sprawie nowego

Jest jak dotąd pewna zwłoka.

 

Jestem rehabilitantem,

Więc na razie wynajmuję

Niewielkie mieszkanie w bloku

I tam pacjentów przyjmuję.

 

Dzisiaj pewien starszy sąsiad

Powiedział, że wszyscy wiedzą,

Że ja jestem męską dz**ką,

A jak gadają, to wierzą!

 

Zauważyli, że do mnie

Wciąż przychodzi masa ludzi.

Nikt z nich nie „siedzi” zbyt długo,

A to skojarzenia budzi.

 

Dorobili sobie resztę,

A „vox populi, vox dei.

Sytuacja jakby żywcem

Ściągnięta z filmu Barei!!!

Nie do skopiowania

Byłem z dziewczyną w Empiku.

Poszedłem tam kupić płyty.

Ona w tym czasie zniknęła.

Nie mogę znaleźć kobity!

 

Zacząłem jej szukać myśląc,

Że oglądała gadżety.

Znalazłem ją w dziale z prasą.

Tam przeglądała gazety!

W nich wyszukiwała tylko

Receptury kulinarne

I fotografowała je,

Łagodnie mówiąc, niezdarnie.

Za każdym razem słyszałem

Podwójny odgłos przesłony.

Zapytałem , czy jej smartfon

Na „dubla” jest nastawiony?

 

Wyjaśniła mi, że robi

Świadomie podwójne zdjęcia,

A ja w ogóle o kuchni

Nie mam żadnego pojęcia.

Ona musi myśleć szerzej:

Jedno wyśle swojej mamie,

A to drugie w telefonie

Na zawsze dla niej zostanie!

Zero nic nie warte?

Żeby student mógł przyswoić

Elementy statystyki,

Musi wcześniej dobrze poznać

Podstawy matematyki.

 

Moi obecni studenci

Mają dyplom licencjata,

A więc wcześniej studiowali

Nie krócej niż przez trzy lata.

 

Spodziewałem się, że będą

Zadawali wiele pytań,

Ale jednak nie sądziłem

Że ich wiedza jest tak licha.

 

Dzisiaj na pierwszym wykładzie

Musiałem komuś tłumaczyć,

Czym jest ułamek dziesiętny

I co jego zapis znaczy!

 

Jedna z pań przekonywała,

Że ( 0,7) zero przecinek siedem

Jest aż po trzykroć mniejsze

Niż ( 0,21) zero dwadzieścia jeden!

Gdyż w tym drugim, po przecinku

Liczba dwadzieścia i jeden

Jest aż  trzykrotnie większa niż

W pierwszym ułamku siedem!

 

Jedynym sposobem, żeby

Przestała się kłócić ze mną,

Było wpisać po „siódemce”

„Nic niewartą” cyfrę zero!

 

W jaki sposób ona zdała

Maturę, potem licencjat?

Tego nie wiem, lecz uważam,

Że tu nie ma dla niej miejsca.

Riposta

Pokłóciłem się z dziewczyną,

Nawet nie pamiętam o co.

Wieczorem wracam z kwiatkami,

By przeprosić ją przed nocą.

 

W domu pusto, a na łóżku

List i paczka prezerwatyw.

Zdziwiłem się, bo od dawna

Stosuje tabletki „anty”.

 

Nigdy nie było potrzeby

Zabezpieczać się gumkami.

Czy po kłótni chce wprowadzić

Niekorzystne dla mnie zmiany?

 

Liścik wyjaśnił mi wszystko:

„Gdy postępujesz jak k*tas,

To dobrze będziesz wyglądał

W tym skafanderku na fi*ta”!

Elegant

Wyobraźcie sobie Państwo

Hipermarket w dużym mieście.

Między regałami tłoczno,

Lecz przy kasach  jest najgęściej.

Wśród czekających w kolejce

Małżeństwo, widać że z klasą.

Zamożni i eleganccy.

Nie mają kłopotów z kasą.

 

Nagle od przodu kolejki

Słychać podniesione głosy.

Kasjerka nie miała wydać

Reszty w kwocie siedmiu groszy!

 

To ten elegant wyzywał

Młodą panienkę przy kasie.

Groził jej zwolnieniem z pracy

Lub naganą w każdym razie,

No… bo on z jej dyrektorem

Osobiście od lat zna się!

Jest poważanym chirurgiem

Z dużą pozycją społeczną,

A kasjerka musi zawsze

Mieć drobne oraz być grzeczną!

 

Jego żona próbowała

Jakoś ułagodzić męża,

Lecz rozjuszony elegant

Nie dawał się jej okiełznać.

W kolejce cisza panuje.

Wszyscy są skonsternowani.

Nikt nie reaguje, żeby

Chamskie zachowanie zganić.

 

Przepchnąłem się więc do kasy

I położyłem przed „panem”

Jedną dziesięciogroszówkę,

Bo mniejszych monet nie miałem.

 

Wszystko odbyło się szybko,

W ciszy, bez żadnego słowa.

On poczerwieniał jak glista –

Na ryby czerwony robak.

Zaklął pod nosem i wyszedł.

 

Żona za nim potruchtała.

Spojrzałem na panią w kasie,

A ona… cicho płakała.

Ta kupka nieszczęścia miała

Identyfikator mały:

Jestem…(tu imię), uczę się,

Bądź dla mnie wyrozumiały.

 

Facet miał szczęście, że uciekł

A wraz z nim jego żonunia.

Wygarnął bym  mu co nie co,

Ale tak,  żeby zrozumiał!!!

Niesterowna

Spotykałem się onegdaj

Z naprawdę piękną kobietą.

Niestety, po kilku randkach

Zrozumiałem, że to nie to.

Bozia dała jej urodę,

Ale więcej już niczego.

W trzech słowach to uzasadnię:

„Rozumku była małego”.

 

Im dłużej trwała znajomość,

Tym doskwierało mi bardziej

To, że ona inteligencję

Ma w nieustannej pogardzie.

Jednak zerwałem dopiero,

Gdy kiedyś mnie odwiedziła

I przy ludziach zwykłą windą

Prawdziwie się zachwyciła.

 

Wobec mych znajomych z pracy

Zauważyła z zachwytem,

Że nasza winda jest dla niej

Nowoczesności szczytem.

Nie dość, że jeździ jak inne,

To ma dodatkowe „triki”,

Bo jeszcze jeździ… na boki.

To prawdziwy cud techniki!!!

 

Nie muszę chyba wyjaśniać,

Że patrzyła na „guziczek”

Do uruchamiania funkcji

Szybszego zamknięcia drzwiczek!

Zakład

Na bardzo ważnym spotkaniu

Ziewnąłem skrycie dwa razy.

Mój szef przyłapał mnie na tym.

Każdemu  może się zdarzyć.

 

Pryncypał wkurzył się mocno

I zagroził, że jeżeli

Jeszcze przy nim choć raz ziewnę,

Będzie to ostatni „delikt”.

Zwolni mnie natychmiast z pracy,

Bo nie będzie tolerował,

Żeby ktoś niekulturalny

Razem z nim w firmie pracował.

 

Koledzy z biura od razu

Zaczęli robić zakłady.

Zrzucali się po sto złotych,

A pulę wygra, kto sprawi,

Że zostanę wyrzucony.

Obecnie w banku jest suma

Ponad tysiąc pięćset złotych,

 

Tyle co pół pensji u nas!

Teraz każdy bez wyjątku

Na mój widok ciągle ziewa,

Kiedy tylko mnie zobaczy

Gdziekolwiek w pobliżu szefa.