Winny?

Szedłem spokojnie ulicą.

Byłem świadkiem, jak samochód

Potrąciłby małolatę

Na zebrze, zaraz po zmroku.

Weszła na czerwonym świetle

Zagapiona w telefonie.

Na szczęście któryś z przechodniów

Z boku doskoczył do niej.

Złapał za rękę dziewczynę

I ciągnął w stronę chodnika.

On uratował jej życie,

Tak ze zdarzenia wynika.

Dziewczynie upadł telefon

I dostał się pod opony.

Niestety. W jednym momencie

Został dokładnie zmiażdżony.

 

I cóż zrobiła dziewczyna?

Nie śmiała się. Nie płakała.

Nawet swojemu wybawcy

Słowem nie podziękowała,

Tylko na niego napadła

Prawie wszczynając z nim bójkę,

Bo była to jest jego wina,

Że upuściła komórkę.

Zamówienie

Pracuję jako kelnerka

W dość popularnej kawiarni.

Różną mamy klientelę:

Są grzeczni, są ordynarni…

 

Dziś znowu przyszła klientka,

Którą bardzo dobrze znamy,

To najzwyklejsza prostaczka

Strojąca się w piórka damy.

Usiadła w „swoim” kąciku

I zajęła się lekturą.

Po półgodzinnym czekaniu

Wyskoczyła z awanturą.

Była bardzo agresywna

Nie przebierała w wyzwiskach.

Nawet chciała mnie uderzyć,

Lecz obronił mnie… policjant.

Był w cywilu, już po pracy.

Wpadł z dziewczyną na kawusię.

On przywołał do porządku

Rozindyczoną paniusię.

 

A przyczyna tej rozróby

Prozaiczna bardzo była.

Nie dostała swojej kawy,

Bo dziś… jej nie zamówiła.

 

Zamówienie

Pracuję w jednym ze sklepów

Dużej galerii handlowej.

Handlujemy biżuterią

Od srebrnej do platynowej.

Są też kamienie szlachetne

Oraz także kość słoniowa,

Bursztyn, koral, białe złoto

Także macica perłowa.

 

Różne rzeczy już słyszałam

Od klientów i klientek.

Większość miłych, sympatycznych.

Były też złośliwe, cięte…

Nic nie mogło mnie zaskoczyć.

Za długo już stoję za ladą.

Ale dzisiaj przyszedł facet

Przeczący moim zasadom.

 

Pan był gustownie ubrany,

Lecz czułam, że coś z nim nie tak.

Kiedy płacił za zakupy,

Napomknął o moich zaletach.

Przyglądał mi się uważnie.

Widziałam, że się podniecał.

Pierwszy raz mi się trafiła

Taka absurdalna heca.

 

Wreszcie wydukał po cichu,

Że mam zęby jak perełki,

A naszyjnik z nich zrobiony

Kupiłby sobie od ręki.

Łoś na pasach

Widziałem małą dziewczynkę

Jak przechodziła przez jezdnię.

Szła przepisowo po pasach

Bardzo uważnie, niespiesznie.

 

Do przejścia dojechał nagle

Duży rodzinny samochód.

Zaczął trąbić, a dziewczynka

Chciała uciekać w popłochu.

Potknęła się nieszczęśliwie.

Uderzyła o coś główką.

Sprawdzam. Straciła przytomność.

Całe szczęście, że na krótko.

 

A ten „łoś” w olbrzymim kombi?

Dalej trąbił, nadal trąbił…

De gustibus…

Jakiś czas temu poznałam

Rokującego faceta.

Kulturalny, miły człowiek

O wielu różnych zaletach.

Niestety, jest dość otyły

I niepowabny fizycznie.

Jednak zadecydowały

Intelektu plusy liczne.

 

Jest przysłowie, które mówi,

Że nie wygląd decyduje.

Te słowa wzięłam do serca,

Gdyż dawniej niejeden dureń,

Chociaż zgrabny, gładkolicy,

Zdradzał mnie. Raniąc głęboko

Z mym uczuciem się nie liczył.

Związałam się z tym grubasem.

Dziwili się wszyscy wokół.

Ja byłam zadowolona,

Bo on zapewniał mi spokój.

Dopiero po jakimś czasie

Zostaliśmy kochankami.

Chciałam w ten sposób utrwalić

Relacje pomiędzy nami.

 

Ale rano, gdy się zbudził,

Usłyszałam z jego ust,

Że odchodzi, bo nie wiedział

Że mam aż tak mały… biust.

Chory system

Moją żonę niedawno

Strasznie bolała głowa

Poszła zaraz do przychodni

Pełna najgorszych obaw.

Lekarz pierwszego kontaktu

Zasugerował zatoki.

Wysłał ją do specjalisty

Z receptą na antybiotyk.

 

U specjalistów kolejki.

Została tam zapisana

Na pierwszy dostępny termin.

Aż dwa miesiące czekania!

Zgłosiła się tam w terminie.

Lekarz zdziwił się niezmiernie

Bo z badania nie wynika,

By miała w nosie bakterie.

Opierniczył moją żonę,

Że zdrowa przyszła do niego,

Tym samym blokuje dostęp

Kogoś naprawdę chorego.

 

Wychodzi na to, że żona

Jest tej sytuacji winna.

Wykurowała się sama,

A tymczasem… nie powinna!

Sowa

Za tydzień wychodzę za mąż,

A mój narzeczony wczoraj

Miał swój wieczór kawalerski

W chatce na brzegu jeziora.

 

Wrócił z siniakiem pod okiem

I złamanym trzonem nosa.

Wdał się w bójkę. Dobrze, że nie

Przynieśli mi go na noszach!

 

A jak zaczęła się bójka?

Od kłótni, czy można sowę

Traktować, jak inne ptaki,

Jako zwierzęta … domowe.

Tygrysek

Byłam troszeczkę za pulchna.

Wzięłam się za siebie wreszcie.

Stosuję dietę, więc schudłam.

Czuję się dobrze. Nareszcie!

 

Mam poparcie przyjaciółek,

Wspiera mnie także rodzina.

Tylko mój chłopak narzeka,

Że… jego Tygryska nie ma!

 

Gdzie mój kochany Tygrysek?

Żali się mocno przejęty.

Wyjaśnię Wam: Ten Tygrysek

To me zgubione… rozstępy.

Nieznajoma

W tym tygodniu odwiedziłam

Rodziców w czasie kolacji.

Gdy zjedliśmy, tato jeszcze

Chciał wysłuchać informacji.

 

Włączył telewizor, wtedy

Niespodzianie usłyszałam

Coś, na co nigdy w życiu nie

Byłabym przygotowana.

Mój kolega miał wypadek.

Skręcił kark w Wysokich Tatrach.

Szedł trudnym szlakiem skałkowym

Dostępną trasą na Zawrat.

 

Popłakałam się serdecznie,

Gdyż cholernie go lubiłam.

Między nami od lat trwała

Taka damsko – męska przyjaźń.

 

Moja matka, wstyd to mówić,

Od najgorszych mnie wyzywała

I z powodu mego płaczu

Dziwne wnioski wysnuwała:

Że jestem z nim w pewnej ciąży.

Że od dawna z nim sypiałam.

Bo gdyby było inaczej,

Tak bym się nie przejmowała.

Ojciec patrzył na nią dziwnie,

Jakby nie znał tej kobiety.

Ja nigdy też nie słyszałam

Jej mówiącej takie bzdety!

Subtelni

Tata, gdy minęły lata

Od przedwczesnej śmierci mamy,

Ożenił się był ponownie

W nowej pani zakochany.

Jestem jedynakiem, więc wiem

Na czym polega samotność.

Wspierałem zamiary ojca,

Bo w domu było markotno.

 

Może to zabrzmi brutalnie,

Ale uważam, że życie

Musi toczyć się normalnie,

A nie dryfować w niebycie.

 

Nie zaproszono mnie na ślub

Ani przyjęcie weselne.

Powody dla mnie okropne,

Lecz dla małżonków „subtelne”.

Stwierdzili, że mógłbym w gościach

Wywołać zakłopotanie,

Albo popsuć efekt zdjęcia

Gdy przy nowożeńcach stanę.

 

Przed pół rokiem na motorze

Miałem zderzenie czołowe

I w wyniku kraksy „tylko”

Amputowano mi nogę.