Wesołe tortury

Jestem nowym pracownikiem.

Wszystko tu jest dla mnie nowe.

Jak każdy młody nowicjusz

Muszę zapłacić frycowe.

 

Dzisiaj chłopakom odbiło,

Gdyż troszeczkę się nudzili.

Przywiązali mnie do krzesła

Nie po to, żeby mnie bili.

Chcieli mnie bardzo rozśmieszyć

I łaskotanie

We mnie śmiech miało wywołać

Na zawołanie.

Właśnie teraz mieli chęć

Załaskotać mnie na śmierć?

 

Brzmi to bardzo absurdalnie,

Lecz mi do śmiechu nie było.

Po kwadransie takich tortur

Marzyłem, by się skończyło!

Czułem ulgę i nadzieję,

Gdy do pokoju wparował

Szef bardzo zdenerwowany

Tym, że ktoś tu hałasował.

 

Niestety, spotkał mnie zawód.

Szef się przyłączył z ochotą

I teraz on i koledzy

Gilgotali mnie pod stopą.

 

Wypadkowy

Jako ratownik medyczny

Co dzień jeżdżę do wypadków,

Lecz nieczęsto jestem świadkiem

Nieprzewidywalnych faktów.

 

Kiedyś byliśmy wezwani

Do wypadku osób pieszych.

Przypadek był dosyć pilny

I musieliśmy się spieszyć.

Rzeczywiście. W rowie leżał

Gość mocno poturbowany.

Karetkę wezwał do kumpla

Facet dość mocno pijany.

Zeznał, że wracali z knajpy.

Z bełkotliwego wywodu

Wynikało, że on nagle,

Niespodzianie wpadł do rowu.

Rów głęboki, umocniony

Płytami betonowymi.

W nich otwory, nierówności

I bardzo ostre szczeliny.

 

Upadek ślady zostawił.

Plamy krwi, rozbita głowa

Wskazują, że jak najszybciej

Trzeba człowieka ratować.

Wyciągnęliśmy ofiarę.

Lekarka sprawdziła oko.

Nie ma reakcji na światło,

Chociaż otwarte szeroko.

Stwierdziła zgon delikwenta.

Do worka włożono ciało,

Żeby niezabezpieczone

Na ulicy nie leżało.

 

Po kilku minutach worek

Zaczął się nagle szamotać.

Po otwarciu „zmarły denat”

Zaczął do nas coś bełkotać.

A oko, to przebadane,

Okazało się być… szklane!

Próba prób

Musiałam sikać do zlewki,

Bo tak mi mama kazała.

Z oporami, ale w końcu

Próbkę moczu mamie dałam.

Mówiła, że muszę pilnie

Dać się w ten sposób przebadać,

Żeby sprawdzić moje zdrowie,

Gdyż jestem nadmiernie blada.

 

Czułam się nadzwyczaj dobrze,

Badań nie potrzebowałam..

Zrobiłam, o co prosiła,

Bo awantury nie chciałam.

 

Ale dwie godziny później

Nie wiedziałam, co mam robić,

Gdy zobaczyłam, jak wlewa

Mą próbkę na test ciążowy.

Papierkowa robota

Niedawno o samobójstwach

Była mowa na religii,

Które teraz się zdarzyły,

Nie o tych spisanych w Biblii.

 

Katechetka nam podała

Kilka przykładów współczesnych,

Mówiąc, że samobójstwo jest

Według Boga czynem grzesznym.

Wspominała o dziewczynie,

Co się kiedyś powiesiła

W toalecie podstawówki,

W której właśnie się uczyła.

 

Lekcję skończyła słowami:

„Jeśli już się zabić chcecie,

To nie róbcie tego w szkole.

Nie wiem, czy wy o tym wiecie,

Że samobójstwo młodzieży

Oprócz tego, że niezdrowe,

Wymaga od pedagogów

Dużo pracy papierkowej”.

Długie przedstawienie

Bratu urodził się synek.

Jego bogaci teściowie

Zasponsorowali poród

Niczym herbowi hrabiowie.

Wynajęli ekskluzywny

Gabinet w znanej lecznicy,

Gdzie są tak dobre warunki

Jak nigdzie, nawet w stolicy!

Lecz i tak były problemy.

Matka i dziecko musiały

Zostać dłużej w tej klinice

Przez najbliższy tydzień cały.

 

Do brata przyjechał Hiszpan.

To przyszły chrzestny maleństwa.

Mieszka on na stałe w Polsce,

Choć nie ma obywatelstwa.

Nosi się jak Katalończyk.

Śniada cera, czarny wąsik.

Elegancko się ubiera,

A na imię ma Andrea.

Właśnie przyjechał odwiedzić

Mamę oraz noworodka.

Brata akurat nie było,

Nie mogli się dzisiaj spotkać.

 

Poszedłem z nim do lecznicy.

W progu siostra nas wstrzymuje.

Hiszpan z galanterią prosi,

„Pani nas zaanonsuje….”

Podał nazwisko bratowej.

Siostra błyskając ogładą

Pyta: „Kogo chce odwiedzić

Dziś przystojny torreador?

 

Na to Andrea jednym tchem:

„Proszę powiedzieć, że Juan

Alejo Maria de la Mata

Francesco Leoncio Julian

y Bahamon de Salgado”-

To strasznie rozbudowane

Nazwisko rodowe gościa

Jednym tchem recytowane.

 

Pielęgniarka zaskoczona

Popatrzyła na nas dziwnie

I odrzekła Hiszpanowi

Grzecznie, choć trochę perfidnie:

„Jak będziecie wszyscy czterej,

To was wpuszczę w grupie całej”.

Tak zbaraniałego gościa,

To ja w życiu nie widziałem.

Krakowianka jedna…

Studiuję w Starym Krakowie.

Nazwa uczelni nieważna.

Raz w tramwaju byłam świadkiem

Scenki, którą warto nagrać.

 

Razem ze mną do wagonu

Wsiadł też czarnoskóry student.

Zobaczyła go paniusia

I paplała bez ogródek:

„Te czarnuchy, te brudasy

Z HIV-em do nas przyjeżdżają.

Rządzą się tu jak u siebie.

Młodym pracę zabierają.

Trzeba ich od nas przepędzić.

Trudno wytrzymać z dziadostwem”…

Dłuższy czas tak wymyślała

I to z każdą chwilą ostrzej.

 

Nagle „wleciały kanary”,

Żeby sprawdzić nam bilety.

Lecz nawet to nie przerwało

Monologu tej kobiety.

Wyjęła z torebki bilet

I podać im go zamierza.

Murzyn wyrwał go jej z ręki

I cały natychmiast zeżarł!

 

Ona teraz lamentuje

I chyba w histerię wpadła.

Szuka świadków, że ta „bestia”

Przed chwilą jej bilet zżarła.

Wszyscy głowy odwrócili.

Wcale nad nią nie boleli,

Tylko z postępku murzyna

Niemalże na głos się śmieli.

 

Rasistka dostała mandat.

Usunięto ją z tramwaju.

Jestem pewien, że paniusia

Nie lubi także gudłajów.

Kubuś fatal…

Musiałam dziś w środku nocy

Zawieźć mojego mężusia

Do szpitala, by ratować

Jego rannego „kubusia”.

 

W trakcie zakrapianej bibki

Zaczął się bezczelnie chwalić,

Że wykona coś, co wszyscy

Będą długo pamiętali.

By podbudować napięcie

Założył się z kolegami,

Że jego wyczyn nie będzie

Miał nic wspólnego z żartami.

Miał wykonać depilację

Swoich okolic bikini.

Dziesięć sekund sam wyznaczył

Jako czasu górny limit.

 

No i zrobił. Perfumami

Intymne miejsca pokropił

I podpalił zapalniczką…

Darujcie mi dalszy opis.

 

Puenta

Jest nas w domu trójka braci.

Najmłodszy z nas ma siedem lat.

Ja mam dwanaście. Maturę

Zdawać będzie najstarszy brat.

 

Niedawno młody miał w szkole

Pogadankę o zwierzętach,

Że trzymanie ich w niewoli

Jest bardzo złe. Taka puenta.

 

Mały poważnie się zabrał

Za ratowanie natury

I wypuścił maturzyście

Aksolotla, trzy ptaszniki

Oraz cztery białe szczury.

 

Gryzonie połapaliśmy.

Aksolotl zdechł „na suchoty”.

Jaszczurka sama wróciła.

Z pająkami są kłopoty.

Siedzą sobie w jakiejś dziurce

Pojedynczo albo w stadku.

Nie wiem, jak to długo potrwa.

Na razie mieszkam u dziadków.

Świekra ćwierka

Bardzo często w ścisłym gronie

Rozgrywamy kalambury.

Czasami bywa wesoło.

Często nastrój jest ponury.

 

W święta z rodziną chłopaka

Także w kalambury grywam..

Przyszła kolej, by mój luby,

Swoje hasło pokazywał.

Wstał od stołu, wskazał na mnie…

A od razu z naprzeciwka

Jego matka wypaliła:

„Dziwka, na sto procent dziwka”!

 

A ja chciałem im pokazać

Uczucie, które nas wiąże,

Gdyż hasło do odgadnięcia

Było bardzo piękne: „związek”.

Humorzasta

Moja siostra słynie z tego,

Że zawsze ma cięty humor.

Można rzec, że w słownych żartach

Jest z niej prawdziwy wirtuoz.

Na co dzień mamy z nią problem,

Gdyż wpierw chlapnie, myśli potem.

A jej żarty bardzo często

Nie są dla bliskich bon motem.

 

Podam przykład, by wykazać

Trafność mego przekonania.

Raz mama rozlała mleko.

Oczywiście miała zamiar

Wytrzeć to, co jest rozlane.

Podtrzymując mleka dzbanek

Wołała na całą chatę,

Że pilnie chciałaby szmatę.

 

Usłyszała to siostrunia

I choć była znacznie bliżej,

Krzyknęła w moim kierunku:

– Mama cię chce! Chyżo! Chyżej!