Kolega z klasy chorował
Przez trzy tygodnie z okładem,
Więc był ze wszystkim do tyłu,
A tylko miesiąc do świadectw.
W czasie swej nieobecności
Nie pisał żadnych kartkówek.
A więc nie miał żadnych stopni.
Wystawiono go na próbę:
Bo zamiast kilku sprawdzianów,
Których nie pisał w chorobie,
Będzie przepytany ustnie –
Stać go na dobrą odpowiedź.
Powiedziałam Mu, że jeśli
Czegoś tam nie będzie wiedział,
Niech improwizuje na głos.
To ma być dobra strategia!
Lecz biedak się zestresował,
Bo presja była olbrzymia.
Zaniemówił przy pytaniu
O rozrywki dawnych Rzymian.
A wymienić ich miał trzy.
Już po „Colosseum” umilkł.
Skończyły mu się pomysły.
Nagle wykrzyknął radośnie:
„To łaźnia i dom publiczny”!
Klasa mocno się starała,
Żeby powagę zachować.
Nauczycielkę dobiło,
Gdy usłyszała te słowa.
Mruknęła, może zbyt głośno,
Po siedmiu godzinach lekcji,
Że w tym momencie nawet tam
Mogłaby być bez obiekcji,
Byleby tylko nie z nami –
Nieznośnymi urwisami!