Klipsy

Dziś jak zwykle szłam do pracy.

W pewnej chwili tuż przede mną

Zauważyłam dziewczynę,

A w niej jakąś beznadziejność.

Na widok tego nieszczęścia

Podeszłam i zapytałam,

O co chodzi? Co się stało?

I oto co usłyszałam:

Że straciła dużo forsy

W skutek przeciwności losu.

I zmarnowała karierę

Przez działanie innych osób.

 

Zaczęłam ja więc pocieszać.

A gdy się uspokoiła,

Odkryła powód rozpaczy.

Sprawa jest niezbyt zawiła.

Dostała wyśnioną pracę

W gastronomii, przy zmywaku.

Już pierwszego dnia szef kuchni

Zwyzywał ją od cudaków.

Kazał zmyć z twarzy makijaż

I usunąć długie tipsy.

Pracownicy w kuchni muszą

Być najschludniejsi, najczystsi.

 

To był cios w jej osobowość

I jednocześnie w karierę.

Postawiono przed nią nagle

Nie do przebycia barierę.

Karierę zrobi gdzie indziej,

Lecz nie zmieni stylu bycia.

Filozofii „Emo” ona

Poświęciła kawał życia!

 

Osobowość najważniejsza,

Dlatego wybrała tipsy.

A po chwili już spokojnie:

Założę też czarne… klipsy!

Prawdziwa twarz

Trzy tygodnie już minęły

Od pierwszej randki z facetem.

On, by mnie częściej widywać,

Zawsze znajdzie jakiś pretekst.

 

Dzisiaj, nim rozpoczął pracę,

Chciał mi zrobić niespodziankę.

Zajechał do mnie raniutko,

By dać mi kwiatów wiązankę.

 

Wybiegłam z domu na ganek,

Żeby dać jemu całusa.

Wtedy on nader poważnie

Zapytał: „Czy jest Magdusia”?

 

Przecież to ja jestem Magda.

On nie poznał mnie od razu,

Bo jeszcze nigdy nie widział

Mnie… saute, bez makijażu.

Pod humorkiem

Ciężka choroba w dzieciństwie

Ślady we mnie zostawiła.

Muszę uważać z jedzeniem

I żebym wódki nie piła.

 

Wracałam rano z Sylwestra.

Byłam w cudownym humorze.

Jechałam z mężem do domu.

To ja kierowałam wozem.

Zatrzymała nas Policja.

Posądzili mnie, że piłam,

Bo witając ich uśmiechem

Chyba tym się naraziłam.

Rozkazali „Proszę wysiąść”!

Wysiadając przydeptałam

Swoją balową kreację

I na ziemi „zlądowałam”.

Sytuacja wręcz komiczna.

Chociaż upadłam z impetem,

To humor mnie nie opuszczał.

Znowu zaniosłam się śmiechem!

 

Wzięli mnie na posterunek.

Przesiedziałam tam pięć godzin.

Pobrali próbki do badań.

Nie dadzą się „babie” zwodzić,

Bo na pewno coś tam brałam,

Tylko się nie przyznawałam!

 

Nie mogli uwierzyć, że ja

Trzeźwiutka i nie na haju

Mogę być też „pod humorkiem”

Tak jak pierwszy lepszy chlajus.

 

Foch to foch

Mam obrażalską dziewczynę.

Dziś także focha strzeliła.

Po dwóch godzinach spytałem

Dlaczego jest tak niemiła.

Nie umiała odpowiedzieć

Na moje proste pytanie,

Lecz po chwili konsternacji

Zarzuciła mi… nękanie!

 

Ona nic nie wie, dlaczego,

Ale ja muszę to wiedzieć!

Dlatego ciągle się złości,

Że ja jej nie chcę powiedzieć.

Bo na pewno jej nie kocham…

I natychmiast po swojemu

Strzeliła nowego… focha.

Randka

Umówiłem się z dziewczyną

Na spotkanie w drogiej knajpie.

Poznaliśmy się przypadkiem

Przez znajomego na Skypie.

Dziewczyna jest bardzo fajna,

Więc chciałem zrobić wrażenie.

Podałem jej kartę prosząc,

By złożyła zamówienie.

 

Nie wiem, czemu zamówiła

Tajską zupę z krewetkami.

Chciałem, żeby ją zmieniła,

Jak już zostaliśmy sami.

Wyjaśniłem, że uczula

Mnie każde danie z krewetek

I dlatego ciągle muszę

Uważać na swoją dietę.

I jeżeli chce się ze mną

Nadal spotykać, dlatego

Musi koniecznie zamówić

U kelnera coś innego.

 

Spojrzała na mnie wołając

Na kelnera, by się „bujnął”

I przyniósł natychmiast zupę

Dla niej jedną, mnie – podwójną!

Spider Killer

Jestem studentem. W tej samej

Grupie jest fajna dziewczyna.

Choć ona o tym nic nie wie,

Jest dla mnie „jedna, jedyna”.

Całą grupą na zajęciach

Spotykamy się codziennie.

Często z sobą rozmawiamy.

Wtedy jest bardzo przyjemnie.

 

Kiedyś w czasie dłuższej przerwy

Sam się zaofiarowałem,

Że kiedy będzie w potrzebie,

To przybiegnę do niej cwałem.

Wczoraj do mnie zadzwoniła,

Żebym natychmiast przyjechał,

Bo jest samiutka w mieszkaniu,

Bardzo się boi i… czeka!

 

Na miejscu się okazało,

Że trzeba… zabić pająka,

Który nie wiadomo po co,

W jej pokoju się zabłąkał.

 

Kiedy już ją uwolniłem

Od natrętnego „spajdera”

Dziękowała mi słowami:

„To możesz już wracać. Teraz”!

Trądzikowata

Odkąd sięga moja pamięć,

Zawsze miałam problem z cerą.

Trądzik na twarzy przez lata

Był mą udręką cholerną.

 

Leczyłam się oczywiście.

Stosowałam różne leki.

Jednak skóra była chora.

Miałam krosty i wycieki…

 

Jestem nowiutkim „słoikiem”,

Bo w Warszawie mam „robotę”.

Tu nowemu lekarzowi

Powierzyłam swą zgryzotę.

 

Wkrótce wykrył, że trądziku

Pozbyłam się lata temu,

A to, z czym obecnie walczę

To uczulenie od kremu,

Który wcierany przez lata

Nowych cierpień mi przysparzał,

A był mi przepisywany

Przez poprzedniego lekarza.

Zachęta

Wynajmuję mały pokój

U pani przed sześćdziesiątką.

Jest rozwódką pełną życia,

Przy tym miłą i beztroską.

Prowadzi życie na luzie.

Sama przyjmuje i bywa.

U niej zawsze coś się dzieje.

Często słyszę „Vivat! Vivat”!

 

Ja też jestem po rozwodzie.

Nie mam swojego mieszkania,

Ale mam chandrę po związku.

Żyć spokojnie, to mój zamiar.

Z sympatyczną gospodynią

Zawsze się dogadujemy.

Bardzo często się wspieramy,

Kiedy są jakieś problemy.

 

Ostatnio miałam anginę

I ponad tydzień zwolnienia.

Ale po dwóch dniach choroby

Nie miałam nic do jedzenia.

Brakło mi siły. Musiałam

Prosić panią o przysługę,

Żeby mi kupiła w mieście

Choć chleb i kilka parówek.

Jakiś czas później wróciła.

Pełną torbę z zakupami

Dyskretnie pozostawiła

Tuż, tuż pod moimi drzwiami.

 

W środku było to, co chciałam,

Ale jeszcze oprócz tego

Coś, czego nie zamawiałam,

Zupełnie niespodzianego:

Piękna, seksowna bielizna

Oraz pluszowe kajdanki.

Duża paczka prezerwatyw

I coś w rodzaju nahajki.

 

Początkowo nie wiedziałam

Dla kogo tę rzeczy kupiła;

Czy dla siebie? Może dla mnie,

Żebym coś życiem zrobiła?

Teraz wiem, że ona dla mnie

Te „eroski” kupowała,

Bo miała na mnie oskomę,

O czym dotąd nie wiedziałam.

Dobry początek

Od rana mam dobry humor.

Kiedy czekałem na tramwaj,

Gwizdałem sobie wesoło.

To z pewnością była samba.

 

W pewnym momencie dziewczyna

Przebiegała tuż koło mnie.

Nagle ostro zawróciła.

Musiała być w dobrej formie!

Bez żadnego ostrzeżenia

Sprzedała mi liścia na twarz.

Nagle wyjątkowy humor

Zmienił się na liczku w spazm.

Ukruszyła mi jedynkę

Tym jedynym uderzeniem.

Widocznie miała na palcu

Pierścionek z dużym kamieniem.

 

Potem usłyszałem słowa,

Których nie rozumiem, przyznam:

„Nie pozwolę śmiać się ze mnie,

A tym bardziej na mnie gwizdać”!

Zamówienie

Pracuję jako kelnerka

W dość popularnej kawiarni.

Różną mamy klientelę:

Są grzeczni, są ordynarni…

 

Dziś znowu przyszła klientka,

Którą bardzo dobrze znamy,

To najzwyklejsza prostaczka

Strojąca się w piórka damy.

Usiadła w „swoim” kąciku

I zajęła się lekturą.

Po półgodzinnym czekaniu

Wyskoczyła z awanturą.

Była bardzo agresywna

Nie przebierała w wyzwiskach.

Nawet chciała mnie uderzyć,

Lecz obronił mnie… policjant.

Był w cywilu, już po pracy.

Wpadł z dziewczyną na kawusię.

On przywołał do porządku

Rozindyczoną paniusię.

 

A przyczyna tej rozróby

Prozaiczna bardzo była.

Nie dostała swojej kawy,

Bo dziś… jej nie zamówiła.