Śliwka na torcie

Mam bardzo miłą sąsiadkę.

Jest to już leciwa dama.

Nie wiem, czy ma rodzinę.

Mieszka w kawalerce sama.

 

Dzisiaj tak się ułożyło,

Że spotkałam ją na schodach.

Niosła torbę z zakupami,

Więc ja, przecież jeszcze młoda,

Pomogłam wnieść je na górę.

Dziękowała mi za pomoc

I do siebie zaprosiła.

Odmówić byłby dyshonor.

 

Pogadałyśmy spokojnie.

Miałyśmy wspólne tematy.

Były też słodkie ciasteczka

Do obiecanej herbaty.

 

Pomyślałam sobie nawet,

Że w przyszłości też możemy

Spotkać się u mnie lub u niej.

Znów herbatkę wypijemy…

Pani zaczęła mi „słodzić”:

„Jesteś tak inteligentna,

Słodka i bardzo urocza.

Figurka także ponętna”.

 

Nawet się zarumieniłam

Od nadmiaru komplementów.

Nie miałam dotychczas w życiu

Tak przemiłego momentu.

Zakończyła ze współczuciem:

„Szkoda, że na pięknym torcie

Miast wisienki siedzi śliwka.

Mówię prawdę, ty w to uwierz.

Żal mi, że przy całym pięknie

Masz naprawdę brzydką buzię”.

Forsycja

Nazywam się dosyć dziwnie:

Konstancja z domu Kwitnąca.

Podobno są takie kwiaty

Złociste w promieniach słońca.

Rodzice, kiedy mnie chrzcili,

Chyba nie bardzo wiedzieli,

Że zgotowali mi życie

Pełne ukwieconych mielizn.

 

Z zawodu jestem florystyką.

Mam ogródek pełen kwiatów.

W moim osobistym życiu

Nie brak „kwietnych”… dylematów.

 

Ostatnio poznałam kogoś,

Z kim chcę resztę życia spędzić,

Jesteśmy narzeczonymi,

Lecz brak ostatecznych więzi.

Zwlekam z zawarciem małżeństwa,

Gdyż ciągle się przed tym się wzdrygam,

Bo moje nowe nazwisko

Będzie… Kwitnąca-Łodyga.

 

A wtedy trzeba by jeszcze,

Taka myśl mi w głowie błyska,

Zamienić imię Konstancja

Na pasujące – Forsycja.

Szczekliwie

Mój sąsiad z góry mnie prosił,

Bym lepiej pilnował psa,

Gdyż hałasuje szczekaniem

I nie pozwala mu spać.

 

Przeprosiłem wyjaśniając,

Że ten piesek nie jest duży,

A szczekanie wieczorami

Już więcej się nie powtórzy.

 

Problem w tym, że nie mam pieska,

A te wieczorne szczeknięcia

Wydaje z siebie ma żonka

W chwilach upojnego szczęścia.

Romantyczność

Pewnego dnia szłam do domu.

Byłam wtedy zakochana.

Taką miłość do tej pory

Widywałam na ekranach.

 

Wędrowałam z głową w chmurach,

A motyle w brzuchu miałam.

Zamyślona, rozmarzona

Cały świat mocno kochałam.

Słońce. Śpiew ptaków. Zefirek

Włosy rozwiewa łagodnie.

Szpilki i zwiewna sukienka.

Śmieją się do mnie przechodnie.

 

Idę szybko pewnym krokiem…

Aż tu nagle… walę głową

W piękną, w kolorze miłości,

Czerwoną skrzynkę pocztową.

 

Otrzeźwiałam od mych marzeń.

Romantyczność uleciała

Teraz tylko mnie obchodzi,

Czy moja głowa jest cała!

Do czego to…?

Nową szczoteczkę do zębów

Właśnie dla siebie sprawiłam.

To szczoteczka elektryczna,

Więc bardzo dumna z niej byłam.

 

Do zakupu przekonała

Mnie miła pani w reklamie.

Zaraz po przyjściu do domu

Pokazałam zakup mamie.

 

Mama od szmat mnie wyzwała

I awanturę zrobiła,

Bo „doskonale wiedziała”,

Po co ją sobie kupiłam…

Próba prób

Musiałam sikać do zlewki,

Bo tak mi mama kazała.

Z oporami, ale w końcu

Próbkę moczu mamie dałam.

Mówiła, że muszę pilnie

Dać się w ten sposób przebadać,

Żeby sprawdzić moje zdrowie,

Gdyż jestem nadmiernie blada.

 

Czułam się nadzwyczaj dobrze,

Badań nie potrzebowałam..

Zrobiłam, o co prosiła,

Bo awantury nie chciałam.

 

Ale dwie godziny później

Nie wiedziałam, co mam robić,

Gdy zobaczyłam, jak wlewa

Mą próbkę na test ciążowy.

Krakowianka jedna…

Studiuję w Starym Krakowie.

Nazwa uczelni nieważna.

Raz w tramwaju byłam świadkiem

Scenki, którą warto nagrać.

 

Razem ze mną do wagonu

Wsiadł też czarnoskóry student.

Zobaczyła go paniusia

I paplała bez ogródek:

„Te czarnuchy, te brudasy

Z HIV-em do nas przyjeżdżają.

Rządzą się tu jak u siebie.

Młodym pracę zabierają.

Trzeba ich od nas przepędzić.

Trudno wytrzymać z dziadostwem”…

Dłuższy czas tak wymyślała

I to z każdą chwilą ostrzej.

 

Nagle „wleciały kanary”,

Żeby sprawdzić nam bilety.

Lecz nawet to nie przerwało

Monologu tej kobiety.

Wyjęła z torebki bilet

I podać im go zamierza.

Murzyn wyrwał go jej z ręki

I cały natychmiast zeżarł!

 

Ona teraz lamentuje

I chyba w histerię wpadła.

Szuka świadków, że ta „bestia”

Przed chwilą jej bilet zżarła.

Wszyscy głowy odwrócili.

Wcale nad nią nie boleli,

Tylko z postępku murzyna

Niemalże na głos się śmieli.

 

Rasistka dostała mandat.

Usunięto ją z tramwaju.

Jestem pewien, że paniusia

Nie lubi także gudłajów.

Co za duże…

Zdaję sobie dobrze sprawę

Z tego, że dla dość licznej grupy

Zmniejszenie zbyt dużych piersi

To niepojęte wygłupy.

 

Przez całe kobiece życie

Miałam poważne problemy.

Głupie uśmieszki chłopaków,

Obciążenie, jak z kamieni.

 

To duży kłopot zdrowotny.

Ból kręgosłupa i ramion,

Dyskomfort i odparzenia

Bardzo przeszkadzają paniom.

 

Mój narzeczony, gdy tylko

Po zabiegu mnie zobaczył,

Popłakał się i stwierdził,

Że mi tego nie wybaczy.

Zerwał nasze zaręczyny,

Gdyż stałam się egoistką

I że swoje wygodnictwo

Postawiłam ponad wszystko.

Samotność

Jestem osobą samotną,

Panną w wieku balzakowskim.

Nie mam też bliższej rodziny,

Lecz to nie powód do troski.

Mam bardzo dobre kontakty

Z koleżeństwem z mojej pracy.

Lubią mnie, a ich przychylność

Bardzo wiele dla mnie znaczy.

 

Odkąd pamiętam, koledzy

Nawet się mnie nie pytali,

Tylko okazje do randek

Kilkakrotnie mi stwarzali.

 

Wreszcie mam trochę spokoju.

Nie będzie już niespodzianek.

Nadeszły Święta. W Wigilię

Wyszłam raniutko na ganek.

Nocny śnieżek uprzątam.

Zupełnie niespodziewanie

Mały kotek się przyplątał.

Bardzo brudny był i głodny.

Taka istotka lękliwa.

Szkoda mi się go zrobiło.

To prawdziwa z nędzą bida.

 

Zabrałam kotka do domu,

Chociaż cuchnął niemożliwie.

Gdy kąpałam go w szamponie,

Podrapał mnie dość dotkliwie.

Na rękach mam grube kreski

Sięgające aż po łokcie.

Mam też małe zadrapania

Na szyi i na dekolcie.

Żeby ukryć te „ozdoby”,

Włożyłam golf z rękawami,

Ale na dłoniach jest widać

Ranki pokryte strupkami.

Kot się u mnie zadomowił.

“Powiedział” mi to wieczorem.

Będę miała przyjaciela.

Stało się to w samą porę…

 

Po świętach poszłam do pracy,

Więc wszyscy zauważyli

Moje liczne obrażenia

I tak się zaciekawili,

Że niektóre koleżanki

Podglądały mnie w łazience,

By zobaczyć, jak wysoko

Mam pocięte obie ręce.

 

Powróciła dawna troska.

Teraz znowu, nieprzerwanie

Są podwójnie dla mnie mili.

Znów zaczęło się swatanie!

 

Dowiedziałam się, dlaczego.

Otóż cała firma „zgadła”,

Że targnęłam się na życie,

Bo samotność mnie dopadła…

Poruszona do żywego

Mam nową, spokojną pracę.

Nie muszę się wiele trudzić.

Sprzątam w miejscu, gdzie przebywa

Wielu niegdyś chorych ludzi.

 

Ostatnio pod koniec zmiany,

Kiedy miałam iść do domu,

Jeden “pacjent” siadł na łóżku.

Nie był w stanie trzymać pionu,

Więc padł twarzą na podłogę.

Dla mnie to szok bardzo duży.

Chciałam, lecz nie byłam w stanie

W żaden sposób się poruszyć.

 

Byłam sama, a w dodatku

Nie mogłam głosu wydobyć.

Sytuacja jak z horroru.

Nikt na nią nie jest gotowy.

Żaden by też nie uwierzył,

Nawet ten najbardziej zdrowy,

A dla mnie to była trauma.

Do dziś tkwi we mnie jak odium.

Nie poszłam więcej do pracy

W… przyszpitalnym prosektorium.