Koleś

Mam już dwadzieścia dwa lata

I nigdy jeszcze nie byłam

Na prawdziwej randce z chłopcem.

Kumpelce się poskarżyłam.

 

Ona wnet mnie umówiła

Na rendes vous, ale „w ciemno”.

Bardzo grzeczny, fajny Koleś

Tego dnia spotkał się ze mną.

 

Był bardzo urzekający,

Słodki i bardzo… zabawny.

Miał też falujące włosy

I oczy lśniące jak gwiazdy.

 

Miał też… całe cztery lata

I był… synkiem koleżanki.

Aż pięć godzin z Nim spędziłam

W charakterze „cioci -niańki”.

 

Zadymiara

Nie jestem mistrzynią w kuchni

I nie da się tego ukryć.

Gotuję, bo przecież muszę,

Czasem też mięsko uduszę.

 

Nie wiem jak to się dzieje,

Ale prawie zawsze, kiedy

Smażę na patelni schabik,

To napytam sobie biedy.

 

Nic strasznego, ale potem

Wywietrzyć muszę mieszkanie,

Bo moje patelnie… dymią.

Wiele kasy tracę na nie,

I chyba co dwa tygodnie,

A czasami nawet częściej

Muszę niestety kupować

Nowe patelnie na mieście.

 

Moja Córcia – przedszkolaczek

Opowiedziała, że dzisiaj

Był u nich z wizytą strażak –

Tato Jej kolegi Zdzisia.

 

Opowiadał o swej pracy

I niebezpieczeństwie ognia,

Szczególnie wtedy, gdyby skądś

Dodatkowo wietrzyk powiał.

 

Już na koniec pan zapytał,

Co dzieciaki by zrobiły,

Gdyby dym lecący z okna

Swego domku zobaczyły.

 

Moja Córka – Rezolutka

Z uśmiechem odpowiedziała,

Że by się wpierw upewniła,

Czy to czasem nie jest mama,

Bo… wtedy na obiad by były

Kotlety, co się przypaliły.

 

 

Gorąca robota

Dopiero co zamieszkałam

W nowo najętym lokalu.

Na rok zawarłam umowę.

Miejsce fajne w każdym calu!

 

Właściciel tłumaczył, że cena

Za wynajem niewysoka,

Bo pandemia, brak popytu

Na tak wychuchany lokal.

 

Zgodziłam się też na to, że

Zapłacę kary wysokie,

Jeśli wypowiem umowę

Przed upływającym rokiem.

 

Uważałam, że zrobiłam

Bardzo intratny interes,

Bo lokalizacja świetna,

A mieszkanie bez usterek!

 

Byłam pewna, że tam będę

Zamieszkiwać długie lata,

Bo czynsz niezbyt duży płacę.

Nie miałam więc żadnych wahań.

 

Po trzech tygodniach pobytu

Byłam pewna, że tu nigdy

Nie dam rady wejść pod prysznic,

Bo jest niezwykle… perfidny!

 

Bo kiedy chcąc się wykąpać

Puszczę wodę w swej łazience,

Tylko wrzątek z sitka cieknie

Mimo, że pokrętłem kręcę.

 

Pogadałam z sąsiadami

I… podobno wykonawcy

Spieprzyli coś przy montażu,

A wzywani inni „znawcy”

Nie przyszli tu ani razu.

 

Problem tylko w mej łazience.

I dlatego już trzy razy

W okresie tego kwartału

Nowy lokator się „sparzył”.

 

Mieszkanie mam na parterze

Średniej wielkości wieżowca.

Którykolwiek sąsiad z góry

Kąpiel pod natryskiem bierze,

U mnie tylko jest… gorąca!

 

Na mój damsko – chłopski rozum

Przyczynę wyjaśnić mogę:

Zimny kran mego prysznica

Podczas tegorocznych mrozów

Podłączono do osprzętu

Ciepłej wody… obiegowej.

 

 

 

Dorosłe bzdety

Moja o rok młodsza siostra

Czuje się niedoceniana.

Kłamie, że jest małym dzieckiem,

Żeby… być publikowana.

 

Uważa się za artystkę,

Lecz niedocenianą jeszcze.

Wciąż maluje i… maluje.

Ambicja ciągle Ją łechcze.

 

Wysyła swe rysuneczki

Do gazetki „Lego Friends”

I czasem je wydrukują.

Niewiele ma takich „szczęść”,

Lecz zawsze jest bardzo dumna,

Gdy załapie się na szpaltę

„Nadesłane przez Najmłodszych”

Publikowaną co czwartek.

 

Robi to już cztery lata.

Nikt z redakcji nie „zaskoczył”,

Że rysunki już zbyt długo

Czytelnikom „mydlą” oczy,

 

Że wciąż są jednakim tworem

Niewprawnej rączki dziecięcej.

Obrazki ciągle niezdarne,

A winny być coraz lepsze!

 

Przecież ta „mała dziewczynka”

To dorosła już kobieta!

Czy nikt z „państwa” redaktorów

Nie poznał się na tych bzdetach?

 

Okazja

Już  ponad dwadzieścia pięć lat

Pracuję jako położna.

Wszystkie tajniki zawodu

Dokładnie zdążyłam poznać.

 

Prawie wszystkie me pacjentki

Pytają o różne sprawy

Związane z ciążą, porodem.

Dominowały… obawy.

 

Czy nie będzie niespodzianek?

Czy wszystko się skończy dobrze?

Czy jak będą komplikacje,

To na pewno dziecko… ochrzczę?

 

Ale w ubiegłym tygodniu

Pani przed „cesarskim cięciem”

Choć wiele głupot słyszałam

Powaliła mnie przegięciem.

 

Zapytała protekcyjnie,

Czy jest jakaś szansa na to,

By wyciąć nadmiar sadełka

Za… dodatkową opłatą.

Głupi…

Moja szefowa jest tęga.

Kiedyś się nam pochwaliła,

Że chce „zgubić” trochę ciałka,

Bo chyba troszkę…  przytyła.

 

Dla niej wymarzona waga

To równe pięćdziesiąt kilo.

Ci co myślą: „Nie dasz rady”,

W najwyższym stopniu się mylą!

 

Wszyscy jej gratulowali

I chwalili zamierzenie.

Ja po sobie już sprawdziłem,

Jak trudne jest odchudzenie.

 

Gdy powiedziała, że efekt

Zamierza mieć już po roku,

Powiedziałem, że nie wierzę,

Gdyż to trudne dla… żarłoków.

 

Bo dwa lata trzeba czekać

Na efekty odchudzania.

Efekt „jo-jo” bardzo często

Niweluje chlubny zamiar.

 

Jej przydupasy natychmiast

Wsadziły mi w d…ę szpilę

Nazywając mnie „przymilnie”

„Ostatnim, głupim debilem”!

 

„Ab ovo”

Pierwszy raz byłam z wizytą

U rodziny mego chłopca.

Do tej pory to właściwie

Byłam Im zupełnie obca.

 

Chciałam się zaprezentować

Możliwie z najlepszej strony,

Lecz niestety miałam pecha.

Zamysł był bardzo chybiony.

 

Nie dość, że zalałam obrus

I wełniany dywan barszczem,

To wyłamałam też drzwiczki

Od zmywarki wpółotwarte.

Maszyna była leciwa,

Więc wymagała sposobu,

Którego nie znałam, żeby

Zamknąć ją bezpiecznie znowu.

 

Jego mama kulturalnie

Prosiła mnie, żebym więcej

W niczym Jej nie pomagała,

Bo mam „zbyt gorące” ręce.

 

To byłby dla mnie komplement,

A była jednak udręka,

Tak przecież nie było, że mi

„Robota pali się w rękach”.

 

Bo jeszcze… „udało” mi się

Urwać haczyk od wucetu

I wyłamać jedną z czworga

Drewnianych nóg z taboretu.

 

A na koniec chciałam ściągnąć

Kurtkę z haczyka wieszaka.

Zerwałam z nią… całą deskę!

Mogłam się tylko… rozpłakać!

 

Wstydu miałam jak cholera.

Lecz zaznaczyć muszę, że to

Nie ja jestem tak niezdarna,

Lecz chłopak nie jest „rzemiechą”

 

Bo wszystko o nich się trzyma

Tylko „na honoru słowo”.

Wszystko trzeba remontować.

Zacząć najlepiej „ab ovo”.

Kawaler i Kawalarka

Mam od dziecka pewną cechę,

Która sprawia mi kłopoty.

To mój humor specyficzny,

Nie bywają to bon-moty.

 

Dam taki przykład: Mój chłopak

Tak zupełnie bez okazji

Kupił mi bukiecik kwiatków,

A mnie, z tej głupiej fantazji,

Na żarcik wnet się zebrało

I we łzach Mu dziękowałam,

Że pamiętał…

Nie mówiłam

O czym konkretnie myślałam,

Bo nic takiego nie było.

A On genialnie udawał,

Że wiedział, o czym Mu mówię,

Bo odgadł, iż to był „kawał”.

 

Do dzisiaj o to nie spytał,

Tylko zaczął coraz częściej

Dawać ulubione kwiatki

Nie z okazji, a na szczęście.

 

Myślę, że pomimo wszystko

Przyjdzie jeszcze taki dzionek,

Że w bukieciku kwiatuszków

Przemyci również pierścionek!

 

Pojednanie

Mam słabe relacje z mamą.

To nietypowa kobieta.

Jest zaborcza i nieczuła.

Dla niej wszystko robię „nie tak”

 

Wyprowadziłam się z domu

Najszybciej, jak tylko mogłam.

Nie odzywałam się do niej.

Ona także milczy jak głaz.

 

Matka, to jednak Matka.

Pomyślałam, że spróbuję

Dać nam szansę na zbliżenie,

Lecz teraz bardzo żałuję.

 

Zaprosiłam ją do siebie

Z okazji moich urodzin.

Przyszła, ale się spóźniła

Tylko… około dwóch godzin!

 

Na wejściu duszkiem wypiła

Od razu pół szklanki wina

I wzięła się za swatanie,

(Wcale się z tym nie kryła),

Mojego narzeczonego

Z córką swojej koleżanki!

 

Tak wyglądała ugoda

W wykonaniu mojej matki.