Takie… kwiatki!

Od niedawna zamieszkałam

W swym nowym mieszkaniu w bloku.

Kupiłam lokal spółdzielczy,

Chociaż bardzo cenię spokój.

 

Postanowiłam tu mieszkać,

Bo moi bliscy sąsiedzi

Są jak ja w podeszłym wieku,

Więc nie mają… małych dzieci.

 

Dobrze mi się tutaj mieszka.

Bliżej poznałam sąsiadkę

Z mieszkania o piętro niżej.

Czasem proszę Ją na… kawkę.

 

Ja nie byłam jeszcze u Niej.

Gościć gości sama wolę.

Z nikim na zbytnią zażyłość

Nigdy sobie nie pozwolę.

 

Lecz uległam, gdy sąsiadka

Wręcz usilnie nalegała,

Żebym, kiedy jej nie będzie,

Kwiatki u niej podlewała.

 

Zgodziłam się, bo to przecież

Żadna w końcu jest fatyga,

A jej wdzięczność po powrocie

Na pewno kiedyś się… przyda!

 

Zostawiła mi swe klucze.

Mieszkanie – jeden pokoik,

A w nim sześćdziesiąt roślinek

Wszędzie, gdzie popadnie, stoi!

 

Na niewielkim, wolnym miejscu

Sześć kartek z wyjaśnieniami,

Kiedy i jak mam się zająć

Jej kochanymi kwiatkami.

 

Na jednej podziękowania

Bardzo miłe i… gorące

Że podziękuje za wszystko,

Gdy wróci… za dwa miesiące!

 

Dobra we wszystkim

Mam ambitną narzeczoną.

Teraz jest panią inżynier.

Ale kiedy studiowała,

Żyła w okropnym reżymie.

 

Nie dlatego, że ktoś na nią

Wpływał, albo wymagał coś.

Ona, na swe możliwości,

Obowiązków brała dość.

 

W czasie swych studiów technicznych

Pomimo zajęć nawału

Miała stałe zatrudnienie;

Ciągła praca, to Jej nałóg!

 

Jej ambicja wymuszała,

Żeby niezależną była,

Bo Ją ze mną nie mamona,

Ale miłość połączyła.

 

Zluzowała trochę wtedy,

Gdy była już tak wymęczona,

Że zasnęła na wykładzie

Wcale tego nieświadoma.

 

Nikt jej nie budził nawet wtedy

Gdy skończyły się wykłady.

Przespała ponad sześć godzin!

I to był powód do… sławy!

 

Bo do dzisiaj jest legendą

Na Warszawskiej Polibudzie,

Choć minęło kilka latek

Pamiętają o Niej ludzie.

 

 

W księgarni…

Pracuję w księgarni od lat.

Znam krajowy „rynek książki”.

Wydaje mi się, że dobrze

Wypełniam swe obowiązki.

 

Często doradzam klientom,

Czy młodemu, czy starszemu.

Zawsze staram się „dogodzić”

Bezwyjątkowo każdemu.

 

Dzisiaj podeszła do lady

Kobieta, ale nie „z tłumu”,

Z prośbą, bym znalazła książkę,

Lecz… zapomniała tytułu!

 

Nie pamiętała… autora

Ani nawet tematyki.

Pamiętała, i to dobrze,

Że druk miała… bardzo lichy

I… że w czasach jej młodości

Była bardzo popularna,

Miała niebieską okładkę,

A bohaterem był… barman!

 

Niewiele mogłam jej pomóc.

Wtedy ona się wkurzyła,

I… przestała być „damulką”,

Którą do tej pory była.

 

Jęła wyzywać, że przez nas,

Czyli pracowników księgarń,

Wszystkie placówki padają,

A ja jej zdanie…potwierdzam!

 

No, bo przez  niekompetencję

Tych jak ja nieudaczników

Wszystkie znane jej księgarnie

Nie osiągają  wyników.

 

Poza tym ta niby „praca”

Jest niepotrzebna nikomu,

Bo w najbardziej prostych sprawach

Nie „umiom” lub „nie chcom” pomóc!

 

Pomocna dłoń

Nauczyłem się z fizyki,

Że jeśli wymusisz akcje,

To natychmiast z otoczenia

Otrzymasz  zwrotną reakcję.

 

Ja zapoczątkowałam akcję

Która na tym polegała,

Że z mojej winy komórka

Na tarasie pozostała.

 

Często, gdy słoneczko świeci,

A ja właśnie jestem w domu,

Biorę słoneczne kąpiele

Nie przeszkadzając nikomu.

 

Dzisiaj też się opalałam.

Nie mogąc sprostać gorącu

Schowałam się do pokoju.

Komórka została w słońcu.

 

Potem obiad gotowałam.

Nawet nie zauważyłam,

Że niespodziana ulewa

Komórkę mi „zatopiła”.

 

Żeby ją jakoś wysuszyć

Do miski  kaszę wsypałam.

W niej komórkę umieściłam;

Ryżu akurat nie miałam.

 

Kiedy mój mąż wrócił z pracy,

Obiadek nie był gotowy.

On zawsze, kiedy jest głodny,

Robi się bardzo nerwowy.

 

Dziś o dziwo chciał mi pomóc.

W dobrej wierze, w co nie wątpię,

Chwycił parujący czajnik

I… kaszę zalał tym wrzątkiem.

 

 

Pomocna dłoń

Nauczyłem się z fizyki,

Że jeśli wymusisz akcje,

To natychmiast z otoczenia

Otrzymasz  zwrotną reakcję.

 

Ja zapoczątkowałam akcję

Która na tym polegała,

Że z mojej winy komórka

Na tarasie pozostała.

 

Często, gdy słoneczko świeci,

A ja właśnie jestem w domu,

Biorę słoneczne kąpiele

Nie przeszkadzając nikomu.

 

Dzisiaj też się opalałam.

Nie mogąc sprostać gorącu

Schowałam się do pokoju.

Komórka została w słońcu.

 

Potem obiad gotowałam.

Nawet nie zauważyłam,

Że niespodziana ulewa

Komórkę mi „zatopiła”.

 

Żeby ją jakoś wysuszyć

Do miski  kaszę wsypałam.

W niej komórkę umieściłam;

Ryżu akurat nie miałam.

 

Kiedy mój mąż wrócił z pracy,

Obiadek nie był gotowy.

On zawsze, kiedy jest głodny,

Robi się bardzo nerwowy.

 

Dziś o dziwo chciał mi pomóc.

W dobrej wierze, w co nie wątpię,

Chwycił parujący czajnik

I… kaszę zalał tym wrzątkiem.

 

 

Podwózka

Od tygodnia w mojej firmie

Zatrudniono nową panią.

Jest ładna, ale nieśmiała.

To przyjemność patrzeć na Nią.

 

Sympatycznie się uśmiecha,

Zna się na swojej „robocie”.

Kompetentna i rzetelna.

Jest prawnikiem po UJ-ocie!

 

Ostatnio jadąc do pracy

Na przystanku Ją ujrzałem.

Przystanąłem. Za Jej zgodą

Okazyjnie Ją zabrałem.

 

Po dłuższej chwili milczenia

Poprosiłem, by podała

Mi jakiś drobiazg ze schowka,

A Ona cicho wyznała,

Że… nie da rady tam sięgnąć,

Bo drzwi przycięły jej włosy,

Kiedy wsiadała do auta,

I tej jazdy ma już dosyć!

 

York i… ciąża

Spodziewamy się dzieciaczka,

Więc ma Żona nie pracuje.

Dużo czasu spędza w domu,

Lecz dużo też spaceruje.

 

Wtedy, kiedy jestem w pracy,

Ona w mieszkaniu się nudzi.

Gdy tylko aura pozwoli,

Wychodzi na spacer dość długi.

 

Żeby jednak nie być sama

Małego yorka kupiła.

Teraz z „kumplem” spaceruje.

Nawet „ciuszki” mu kupiła!

 

Mamy już przygotowany

Dla dziecka wózek dziecinny.

Wybraliśmy po namyśle,

Że „tylko ten, żaden inny”!

 

Teraz Żona się uparła,

Żeby ten wózeczek sprzedać,

Gdyż tego już wcale nie chce,

Bo inne pomysły miewa.

 

Ma być wersja „dla bliźniaków”,

Żeby mogła, gdy potrzeba

Przewozić w nim także… pieska.

Przecież inaczej się nie da!

 

Nie wiem co ciąża zrobiła

Z  mózgiem Mojej Połowicy,

Lecz  coraz bardziej się boję

Jeszcze nie skutków, a przyczyn.

Dlaczego?!

Pracuję w dużym markecie.

Robota jak każda inna.

Lubię obserwować ludzi,

Lecz wtrącać się nie powinnam.

 

Czasem jednak tak nie można,

Bo po prostu podświadomie

Reaguje się natychmiast;

Przykładowo… jak ktoś tonie.

 

Pamiętam taki przypadek,

Jak kilkanaście lat temu

Było uszkodzenie przeciw-

Pożarowego systemu.

 

Załączyły się zraszacze

I syreny alarmowe.

Wśród klientów zamieszanie,

Niektórzy wprost wpadli w trwogę!

 

Byłam świadkiem, jak kobieta

Popchnęła wózek sklepowy

Wprost na trzyletniego chłopca.

Widok mnie po prostu zmroził.

 

Ona zaczęła uciekać.

Nawet się nie obejrzała

Żeby sprawdzić, czy Małemu

Krzywda się jakaś nie stała.

 

Potem, gdy się wyjaśniło,

Że to tylko mylny alarm,

Tłumaczyła, że w tym czasie

O czymś innym nie myślała,

Tylko by ratować dzieci,

Które zostawiła w domu.

Były same i nikt więcej

Oprócz niej nie mógł im pomóc.

 

Ten najmłodszy z nią był przecież.

Jemu tu nic się nie stało,

A w mieszkaniu na jej pomoc

Dwoje bliźniaków czekało.

 

Ona wie, że przede wszystkim

Matka ratować się musi,

Żeby sama była w stanie

Dzieciakom z pomocą ruszyć.

 

Nie wierzyłam, co widziałam,

Gdy tratowała  Małego.

To nie był przykład miłości,

Matczynej troski… Więc czego!!!

 

Skuter

Uwielbiam jeździć skuterem.

To spełnienie moich marzeń.

Wszędzie jeżdżę swą „Lambrettą”,

Nawet na pobliską… plażę.

 

W zeszłą niedzielę też byłam.

Tłok. Stojaki przepełnione.

Nie mam gdzie przypiąć skutera.

Lecz pomyślałam przez moment

I rozwiązanie znalazłam!

Dobre pomysły też miewam:

Przecież zamiast do stojaka

Przywiążę skuter do drzewa!

 

Kupiłam całkiem niedawno

Pęta super wytrzymałe.

Czy ktoś mi skuter ukradnie?

Czy znajdzie się taki śmiałek?

 

I nawet zażartowałam,

Że jak go ktoś skraść spróbuje,

To prędzej powali drzewo,

Niż ten łańcuch przepiłuje.

 

No i parę godzin później,

Gdy odjeżdżać z plaży chciałam,

Okazało się, że sama

Brak skutera wykrakałam!

 

Prysznic

Mam współlokatorkę Krychę.

Ona kocha awantury.

Nie potrafi żyć bez afer.

Czepia się najmniejszej bzdury!

 

Nieustannie strzela fochy

I obraża o pierdoły.

Bardzo często jej się zdarza

Naprawdę grubo „przesolić”.

 

Ja mam utarty swój zwyczaj,

Że kiedy usłyszę budzik,

To pędzę zaraz pod natrysk,

Zanim ona się obudzi.

 

Po ostatniej takiej drace

Nie wytrzymałam już z nerwów

I wygarnęłam, że nie chcę

Już więcej takich rozpierduch.

 

Od tamtej pory, gdy tylko

Słychać dźwięk mej pozytywkę

Gnała szybko do łazienki,

A ja… „całowałam szybkę”!

 

Brała bardzo długi prysznic

I… śpiąca do łóżka wracała.

A ja spiesząc się do pracy

Na kąpiel czasu nie miałam!

 

Szybko się zorientowałam,

Czemu ona robi mi to.

Umyśliłam po swojemu

Rozprawić się z „tom kobitom”.

 

Na mym starym telefonie

Na „czwartą” włączyłam sygnał,

Który sam ma się wyłączyć,

Jak ją tylko z łóżka wygna.

 

Żeby zadziałał poprawnie,

W przedpokoju go schowałam

Na półce pod gazetami

I… na efekty czekałam.

 

Po tygodniu od montażu

Nie słyszę go już nic a nic,

A ona od dwóch tygodni

W środku nocy bierze prysznic!