Stówka

Jestem z synkiem nad jeziorem.

Na plaży od kilku godzin

Budowaliśmy zamczysko

Z piachu, kamyków, łozy…

 

Były tam fosa, wieżyczki,

Mury i nawet ogródek.

Siedzieliśmy podziwiając

To, co zbudowane z trudem.

 

Chwilę później podbiegł chłopak

I nagle wskoczył w sam środek.

Zburzył w jednym mgnieniu oka

Calutką naszą budowę.

 

Chwilę później jego mama

Ubrana mimo spiekoty

Podeszła do nas i milcząc

Rzuciła pięćdziesiąt złotych.

 

Zdziwiona, że nie przyjęłam,

Spytała: „Czy wystarczy sto?”

Skąd się tacy ludzie biorą?

Buta, pycha i wyniosłość.

Interes

Choć starzy mego chłopaka

Mają pensjonat nad morzem,

Do tej pory sami latem

Wędrowaliśmy „bezdrożem”.

 

Włóczęga to nasza pasja.

Im dziksze strony, tym lepiej.

Bywaliśmy w głuchych borach,

W górach, nad jeziorem, w stepie.

 

W tym roku chłopak obiecał,

Że mi w wakacje pokaże

Pensjonat swoich rodziców

I piękne, bałtyckie plaże.

 

Uzgodnił to z rodzicami.

Zaprosili nas do siebie

Na drugą połowę lipca.

Byłam dwa tygodnie w niebie!

 

Świetnie się u nich bawiłam.

Poznałam oboje rodziców

Ojciec – spoko, mama – dziwna,

Trudno mi Ją było wyczuć.

 

Okazało się, że słusznie

Przeczuwałam coś przez skórę.

Na pożegnanie ukradkiem

Doręczyła mi… fakturę!

Sąsiad wieczorową porą

Zona zabrała dzieciaki

Do mych rodziców na weekend,

A Ja przez ten czas w ogródku

Męczyłem grabie, motykę…

 

Po calutkim dniu tyrania

W naszym kochanym ogrodzie

Byłem zmęczony i czułem,

Że ten ogród jest mym… wrogiem!

 

Żeby jakoś się odprężyć

Chciałem choć trochę poczytać

Szukałem w pokoju książki,

A ona jakby gdzieś skryta.

 

W końcu się zorientowałem,

Że powieść, o którą chodzi,

Została wczoraj w altance

I leży tam chyba do dziś.

 

Ubrany tylko w bokserki

Do ogrodu poczłapałem,

A samozamykacz od drzwi

Laczkami zablokowałem.

 

Wróciłem. Drzwi zatrzaśnięte.

Mój piesek siedział przed domem

I trzymał te laczki w pysku

Machając wdzięcznie ogonem.

 

Jedyne otwarte okno

To lukarna na poddaszu.

Bez drabiny w żaden sposób

Nie wyjdę z tego impasu.

 

Mogłem poprosić strażaków,

Lecz przecież miałem sąsiada.

U niego stała drabina

Po niej wejdę aż na sam dach.

 

Szkoda, że nie widzieliście

Miny mojego sąsiada,

Gdy wieczorem w samych gaciach

Nagle mu domu wpadam

I słowami nieskładnymi

Pytam Go z nadzieją w głosie,

Czy pożyczysz mi … drabiny?

Natrysk

Wczoraj wieczorkiem  ja z mężem

Mieliśmy za płotem ubaw.

Grillowali tam sąsiedzi.

Chyba mieli już coś w czubach.

 

Cały dzień panował upał.

Wieczorkiem włączyli zraszacz.

Nagle ktoś zaproponował

By „pod natryskiem” pohasać.

 

Gdy fajna zabawa trwała,

Zerwało się któreś złącze,

A wąż kręci się wokoło,

Między nogami się plącze…

 

Woda pryskała na wszystkich.

Zrobił się zgiełk niemały.

Czterech mężczyzn chce go złapać,

A panie… pouciekały!

 

Mój mąż w końcu się zlitował.

Poszedł do naszych sąsiadów

I… zrobił wszystko co trzeba:

Po prostu zakręcił zawór!

Trzęsienie…

Bardzo lubię podróżować.

Mój mąż to również włóczęga.

Dotychczas cały czas wolny

Samotnie w podróży spędzał.

Poznaliśmy się na rajdzie

W pięknych okolicach Śląska.

On na zamku w Ogrodzieńcu

Do mnie „kiedyś się przyplątał”.

 

I tak zostało na zawsze.

W podróż poślubną mnie zabrał

Na wyspy Nowej Zelandii,

Choć ja chciałabym na… Zawrat.

 

Mówią, że tam żyć najłatwiej.

Że ciepło, cuda natury,

Łagodny klimat i plaże,

Lecz także wiele ponurych

I niebezpiecznych zdarzeń,

Których ja bardzo się boję.

To częste trzęsienia ziemi

Wzbudzają me niepokoje!

 

Podróż była bardzo ciężka.

Byłam zmęczona zupełnie.

Nie miałam pożytku z Niego,

On nie miał profitu ze mnie.

Poszłam spać, a mój małżonek

Coś na swym laptopie sprawdzał.

We śnie  puściłam… bąka

Niezapowiedzianie, z nagła.

Zerwałam się raptem z łóżka

Z okrzykiem „Trzęsienie ziemi”!!!

Mój mąż potem opowiadał

O dziwaczności tej sceny.

 

Mimo, że tam widzieliśmy

Wspaniałych rzeczy niemało

I przeżyliśmy moc przygód,

To niestety tak się stało,

Że wszyscy znajomi niemal,

Gdy ktoś przypomni: „New Zealand”,

Wołają „Trzęsienie ziemi”!

I nie jest to eufemizm!

Zaspany

Powracaliśmy z wakacji

Całą rodzinką do domu.

Tato prowadził, ja spałem,

Bo uśpił mnie mrok wieczoru.

Ocknąłem się, gdy staliśmy

Chwilę na czerwonym świetle.

Jeszcze całkiem nie zbudzony

Wykazałem błędny refleks.

 

Myślałem, że już jesteśmy

U celu podróży naszej.

Wysiadłem, by rozładować

Ciuchy, walizy i tasze.

Rodzina siedząca z tyłu

Nie kwapiła się mi pomóc.

Ojciec patrzył też zdumiony.

Jeszcze daleko do domu!

 

Dopiero wtedy, kiedy ktoś

Krzyknął: „zejdź z drogi ty ćwoku”!

Połapałem się, że przy mnie

Pełno samochodów wokół…

To nie jest podjazd przed domem,

A ja, prawie jak lunatyk,

Chodzę wokół samochodu.

Zaspany wszystko potrafi!

Nie dla niej…

Żona i trójka dzieciaków

To jest całe moje życie.

Sam rodzinę utrzymuję.

Nie żyjemy w dobrobycie.

 

Udało mi się odłożyć

Troszeczkę pieniędzy z premii.

Zarezerwowałem urlop

I SPA na ten sam termin.

 

Urlop dla mnie, SPA dla żony.

Nie zdradziłem niespodzianki.

Przyda się Jej cykl masaży,

Spełnią Jej wszystkie zachcianki!

 

Ja w tym czasie z naszą trójką

Będę chodził na spacery.

Gdy będziemy troszkę głodni,

Kupię dzieciom hamburgery.

 

Kiedyś moja droga Żona

Nie miała dobrego dnia.

Widząc jak jest zmęczona,

Powiedziałem Jej o SPA:

Że tam basen na Nią czeka,

Łaźnia parowa, siłownia,

Kosmetyczka, masażysta

I solarium każdego dnia.

 

Zmęczenie z miejsca minęło,

A pojawiła się wściekłość.

Widocznie moje gadanie

Tak ogromnie Jej dopiekło.

 

Wykrzyczała, że nie dla niej

Kosmetyki i masaże.

Niech korzystają z nich panie,

Które mają brzydkie twarze.

 

Nie uważa, że jej wygląd

Jest już tak bardzo krytyczny,

Abym ją musiał przymuszać

Do zabiegów kosmetycznych!

Delegowana

Zostałem sam z dzieciakami.

Ma żona jest w delegacji

Od miesiąca za granicą

Z ramienia pewnej fundacji.

Często gadamy przez Skype ‘a.

Opowiada nam, co robi,

Że tęskni, gdy do nas wróci,

Czas rozłąki wynagrodzi.

 

Na razie staram się dzieciom

Urozmaicić rozstanie.

Organizuję wyjazdy.

Kino i mecz mamy w planie.

 

Wybraliśmy się ostatnio

Na weekendową wycieczkę.

Jechaliśmy na Mazury,

Zmęczyliśmy się troszeczkę.

Przejeżdżaliśmy właśnie przez

Miasteczko rodzinne żony.

Umyśliłem, żeby Dziadkom

Przy okazji się pokłonić.

Dzieciaki też bardzo chciały

Niespodziankę zafundować,

Tym bardziej, że tata żony

Ostatnio troszkę chorował.

 

Drzwi otworzyła nam… żona!

Była bardzo zaskoczona.

Skąd ta cała maskarada?

Chyba musimy pogadać…

Fobia

Leczyłam się na depresję.

Ale zmieniono diagnozę.

Okazało się, że od lat

Mam neuroboreliozę.

Po ponad rocznej kuracji

Wróciłam do normalności.

Zdążyłam jeszcze normalnie

Przeżyć lata swej młodości.

 

Wyszłam za mąż, ale ciągle

Mam na kleszcze wielką fobię.

Wszystko „psikam” i smaruję.

Walkę z nimi wciąż mam w głowie.

 

Ostatnio mąż razem z synkiem

Wyjechali na swe pierwsze,

Prawdziwie męskie wakacje.

A przecież tam też są kleszcze!

 

Spakowałam do plecaka

Cały „arsenał” ochronny,

Żeby żaden z nich tam nie był

Na te insekty bezbronny.

 

Błagałam mojego męża,

By chronił siebie i synka.

Przez cztery dni ich „wyprawy”

Byłam w nerwach jak kretynka.

 

Powrócili pełni wrażeń.

Nie rozebrali się jeszcze,

Gdy pilnie zaczęłam sprawdzać,

Czy mają na sobie kleszcze.

 

Okazało się, że synek

Kleszczyka „na główkę złapał”.

Mąż nie zakładał mu czapki

W czasie ich „męskich” eskapad.

Skóry i ubrań nie „psikał”,

Bo wziął mnie za panikarę.

Zastanawiam się głęboko

Jaką Mu wymyślę karę.

Majówka

Dzisiaj razem z mą dziewczyną

Pojechaliśmy za miasto

Tam, gdzie jest przestrzeń, jezioro

I ruiny zamku z basztą.

Bardzo lubimy to miejsce.

Wiosna, to najlepsza pora

Na pieszy spacer wokoło

Urokliwego jeziora.

 

Cały czas świeciło słońce.

Nawet nie czułem wietrzyka.

Chcemy wracać już do miasta,

A tu… nie mamy kluczyka!

Panna mówi, że zgubiła.

Komórka straciła zasięg.

Pusto tu. Znikąd pomocy.

Jesteśmy w niezłym impasie!!!

 

Musieliśmy szukać zguby

Idąc znowu krok za krokiem.

Trzy godziny szukaliśmy.

Skończyliśmy tuż przed zmrokiem.

Wróciliśmy bez kluczyków.

Auto nadal niedostępne.

Czy będziemy wracać pieszo?

Myśli mam bardzo posępne.

 

Na znalezienie kluczyka

Nie mieliśmy możliwości.

Zapadł wieczór. Byłem głodny.

Zaczęły mnie męczyć mdłości.

Dziewczyna szukała w torbie,

By znaleźć coś do jedzenia.

Chciała w ten sposób mi pomóc

Ukrócić moje cierpienia.

 

Znalazła, lecz tylko kluczyk –

Całego nieszczęścia sprawcę.

W torbach kobiet „wszystko ginie”,

A klucze – to prawie zawsze!