Pytania, pytania

Na trasie górskich wędrówek

Umieszczone są tablice

Z informacjami, byś wiedział

Jakie zwiedzasz okolice.

 

Ja znam wszystkie dobre trasy,

I nie korzystam z tych tablic.

Dziś jednak byłem na szlaku

Z dziewczyną fajną jak… diabli!

Wszystko ją zaciekawiało

I wciąż o coś mnie pytała,

Co to znaczy turnia, przełęcz,

Hala, baca…  nawet szałas!

 

Na rozstaju kilku szlaków

Zobaczyliśmy tablicę

Z mapą, która przedstawiała

Najbliższą nam okolicę.

W centrum mapy była strzałka

W jeden punkt wycelowana

I napis: „Dziś jesteś tutaj”.

Zobaczyła to kochana

I z radością znów mnie pyta:

„Skąd ten pan, co to malował

Wiedział, gdzie dzisiaj będziemy?

Bardzo mi zaimponował”!

 

Pomyślałem, że żartuje

I trochę droczy się ze mną.

Ona nie dowcipkowała;

Zapytała całkiem serio!!!

Last Minute

Mój małżonek dzień po ślubie

Kupił „Last Minute” bilety

Na wylot do Honolulu.

Pokazał mi ich blankiety!

Nawet je podał do ręki,

Bym się nimi nacieszyła.

Każdy bilet całowałam,

Głaskałam, prawie… pieściłam!

 

Nagle dotarło do mnie, że

Trzymam w ręku trzy bilety.

Podróż poślubna we troje?

Czy mój małżonek to kretyn?

Przez chwilę byłam naprawdę

Tą najszczęśliwszą na świecie…

– Czy ktoś ma pojechać z nami

W trzyosobowym komplecie? –

Spytałam o to małżonka.

On w ogóle nie speszony,

Nie spojrzawszy w moją stronę

Raczył był mnie powiadomić:

 „To moja mama, bo ona

Poniosła koszty wesela,

Więc jej się głównie należy

Na pięknych Hawajach relaks”!

Przyczepka

Jechaliśmy z żoną do Włoch

Na wakacje turystyczne.

Mieliśmy z sobą przyczepę.

Tak ma być ekonomiczniej.

 

Przewozu osób w przyczepie

Przepis wyraźnie zabrania.

Moja żona podczas jazdy

Była chora z niewyspania.

Położyła się w przyczepie,

Żeby choć trochę wypocząć.

I tak jechaliśmy dalej

Spokojną, pogodną nocą.

 

Podróż mnie jednak znużyła.

Zatrzymałem się na Shell’u,

Żeby napić się tam kawy

I w innym, wiadomym celu.

Zaraz wyruszyłem dalej,

Bo ruch nocą był niewielki.

Szybciej jechałem wiedząc, że

Na granicy są kolejki.

 

Zatrzymał mnie jednak patrol

Policyjny na motorach.

Pytają: „Jest ktoś w przyczepie”?

A tam moja żona chora!

Zaprzeczyłem oczywiście,

Ale policjant nalega,

Żebym otworzył te drzwiczki.

Będzie mandat. Ale krewa!

Patrzy na mnie dosyć dziwnie,

Więc przyznałem się, że żona

Usnęła w czasie podróży

I śpi tam bardzo zmęczona.

Nadal jednak chce, bym otwarł

Te przeklęte drzwi przyczepy.

Zły otwieram, w środku pusto.

Żony tam nie ma. O rety!

 

Nie wiedziałem, co się dzieje,

Ale policjant po chwili

Wytłumaczył mi, że oni

Po to mnie właśnie gonili,

Bo: Kiedy ja piłem kawę,

Żona wysiadła z przyczepy,

Żeby skorzystać z wucetu

I …obejrzeć nocne sklepy.

Myślała, że ja ją widzę,

Ale ja jej nie widziałem

I po wypiciu kawusi

Zaraz w drogę odjechałem.

 

Żona została tam sama

W środku nocy, bez pieniędzy,

Na parkingu pełnym TIR-ów,

Smrodu ropy, smarów, benzyn.

Nie miała też telefonu,

Butów  oraz dokumentów.

Miotała się opuszczona,

Zrezygnowana do szczętu.

Teraz ona na mnie czeka

W policyjnym radiowozie.

 

Muszę zawrócić, żeby jej

Podać dokumenty, odzież…

Stracę przez to dużo czasu,

Ale jest też dobra strona

Wśród tych niekorzystnych trafów.

Za przewóz osób w przyczepie

Nie zapłacę dziś mandatu!

Powrót

Przez dwa tygodnie na wczasach

Tak się rozleniwiliśmy,

Że o podstawowych rzeczach

Wcale nie pamiętaliśmy.

 

To były wczasy wszechczasów

W pięknym kurorcie w Egipcie.

Długi czas nie zapomnimy

O „opierunku i… wikcie”.

 

Wracaliśmy pełni wrażeń.

Nawet lot nie był zbyt długi.

Wyluzowani, spokojni

Nie ma powodu marudzić.

 

Właśnie wylądowaliśmy

I przeszliśmy przez odprawę.

Zabrałem auto z parkingu.

Z żoną do domu pojadę.

Prosiłem ją o kluczyki.

Ona zdziwiona stwierdziła,

Że przecież to ja je brałem.

Jednak w torebce sprawdziła…

 

Wyszło na to, że kluczyki

I dowód rejestracyjny

Zostały w hotelu razem

Z kluczem od domu i… windy.

Pod humorkiem

Ciężka choroba w dzieciństwie

Ślady we mnie zostawiła.

Muszę uważać z jedzeniem

I żebym wódki nie piła.

 

Wracałam rano z Sylwestra.

Byłam w cudownym humorze.

Jechałam z mężem do domu.

To ja kierowałam wozem.

Zatrzymała nas Policja.

Posądzili mnie, że piłam,

Bo witając ich uśmiechem

Chyba tym się naraziłam.

Rozkazali „Proszę wysiąść”!

Wysiadając przydeptałam

Swoją balową kreację

I na ziemi „zlądowałam”.

Sytuacja wręcz komiczna.

Chociaż upadłam z impetem,

To humor mnie nie opuszczał.

Znowu zaniosłam się śmiechem!

 

Wzięli mnie na posterunek.

Przesiedziałam tam pięć godzin.

Pobrali próbki do badań.

Nie dadzą się „babie” zwodzić,

Bo na pewno coś tam brałam,

Tylko się nie przyznawałam!

 

Nie mogli uwierzyć, że ja

Trzeźwiutka i nie na haju

Mogę być też „pod humorkiem”

Tak jak pierwszy lepszy chlajus.

 

Ze świecą na… komara!

Planowałem zrobić grilla

W ostatnią sobotę maja.

Pomyślałem, że na działce

Komarów już będzie zgraja.

Szukałem czegoś dobrego

W sklepach i nawet w aptece.

Zdecydowałem, że kupię.

Przeciw komarowe świece.

 

Grill się pali. Goście przyszli.

Wszystkie świece zapalone.

Niestety, mimo ochrony

Wielka chmara tych stworzonek.

Goście mocno pogryzieni

Opuścili mnie przed czasem

I sam zostałem na działce

Z zapasem pysznych kiełbasek.

 

Zaraz rano w poniedziałek

Byłem w markecie ze skargą,

Że mimo zapalonych świec

Był na działce wielki „sajgon”.

Te świece zamiast odstraszać

Tylko wabiły komary

I przyciągnęły na działkę

Niewyobrażalne chmary!

Zapytali, w jaki sposób

Użytkowaliśmy świece.

Mówię, że obstawiliśmy

Wokoło cały ganeczek.

Przecież w tym celu tam stały

By komary odstraszały!

 

Ze śmiechem mi wyjaśnili,

Że świece dobrze działały,

Bo są przeznaczone po to,

By właśnie je przyciągały.

I dlatego zawsze trzeba

Palić świece w odległości,

By odciągały komary

Od biesiadujących gości.

Usługa

Na wakacje moja żona

Zawsze jeździ do swej siostry,

Która mieszka aż w Miłosnej

W województwie Dolnośląśkim.

My mieszkamy na Mazurach.

Latem woda jej nie bawi.

Tłumy turystów i hałas

Zawsze chętnie mnie zostawi.

 

W tym roku też oczywiście

Pojechała tam z wizytą.

Bardzo zmęczona się czuła

Podróżą w skwarze odbytą.

Wysiadając nieświadomie

Trzasnęła drzwiczkami auta.

Kluczyk nadal tkwił w stacyjce

A breloczek sobie majtał…

 

Wezwała pomoc drogową.

Dojazd zajął aż godzinę,

Choć ich najbliższa placówka

Jest w niedalekim Lubinie.

Wysiadł facet. Obszedł auto.

Spytał, czy nie ma pomyłki.

Po czym przez otwarte okno…

Wyjął kluczyk ze stacyjki.

Koci ojczym

Dzisiaj rano, kiedy spałem

Kot obudził mnie bezczelnie.

Teraz muszę przyznać, że on

Zrobił to bardzo subtelnie.

 

Wtedy jednak się wkurzyłem,

Bo po pierwsze – nie mam kota,

A po wtóre – to już weekend.

Od północy jest sobota!

 

Po trzecie – złapałem kaca,

Bo „na piwku” z kumplem byłem

I chyba o jeden kufel

Za dużo wczoraj wypiłem.

 

Więc bez żadnych ceregieli

Wyniosłem sierściucha za drzwi.

Delikatnie to zrobiłem.

Nie mam w zwyczaju się pastwić.

 

Znów zległem, żeby dokończyć

To, co zostało przerwane.

Obudziłem się w południe

Na obiad wraz ze śniadaniem.

 

Z przerażeniem, bo po fakcie,

Przypomniałem sobie o tem,

Że obiecałem sąsiadce

Zaopiekować się kotem.

 

Najgorsze w tym wszystkim jest to,

Że sąsiadka już jest w domu,

Kota nie ma i w szukaniu

Muszę ją… prosić o pomoc!

Świąteczna laba

Biologiczka przed Świętami

Zadała nam mnóstwo zadań..

Tyle pracy w czasie ferii,

Czy to czasem nie przesada?

Choć wczoraj była kartkówka,

Po Świętach ma być klasówka,

Więc zamiast świątecznej laby

Czeka nas niezła harówka!

 

Pamiętam, że w Śmigus – Dyngus

Zamiast dziewczyny oblewać,

To musiałem w książkach czytać

Wiele głupot o amebach.

 

Na pierwszej lekcji po świętach

Przed rozpoczęciem klasówki

Spytaliśmy o wyniki

Tej przedświątecznej kartkówki.

Biologiczka z oburzeniem

Stwierdziła, że jeszcze nie wie,

Bo po to są Święta, żeby…

Miała czas tylko dla siebie!

Dreszcztowiec

Wyjechałam na wakacje

Tak bardzo oczekiwane.

Przez cały tydzień odpocznę,

Bo nerwy mam dość sterane.

W trakcie podróży mój chłopak

Zerwał ze mną przez SMS.

Nie chciał tego zrobić w oczy,

Bo zrobiłabym aferę.

 

Pierwszego dnia po przyjeździe

Byłam bardzo załamana.

Tylko siedziałam w schronisku

Sama od wczesnego rana.

Drugiego dnia, już na szlaku,

Stopy obtarłam pechowo,

Że ledwo z trudem wróciłam

Najbliższą możliwie drogą.

Miałam nadzieję, że szybko

Będę śmigać jak sarenka,

Lecz przez cały następny dzień

Też była nieznośna męka.

 

Dziś rozpoczął się dzień czwarty.

Nadal jeszcze boli noga,

A w dodatku twarz mi spuchła.

Jestem podobna do doga!

Czy dostałam uczulenia?

Może to jakaś przestroga?

 

Zostały trzy dni urlopu.

Co mi się przytrafi jeszcze?

Bo kiedy o tym pomyślę,

To przeszywają mnie dreszcze!