Konto

Niedługo zostanę tatą.

Z tej okazji moja żona,

Chce wykupić kupon Lotto,

Bo musi wygrać miliona.

Dodatkowo chce założyć

Także konto dla Maleństwa.

Mówi, że oprócz nieszczęść

Parami też chodzą szczęścia.

 

Chcę, by się opamiętała

I już nie kusiła losu.

Pomysł konta bankowego,

To jest niezwykłe kuriozum!

 

A ona się roześmiała

Klepiąc się po dużym brzuchu.

Przecież to konto maleństwu

Założy, lecz na Facebooku!

Przedstawiona

Dzisiaj w towarzystwie męża

Poszliśmy na bal do szkoły,

W której bardzo dawno temu

Z trudem maturę gryzmolił.

Siedzieliśmy przy stoliku

W dużej grupie koleżeńskiej.

Z nami jego koleżanki

I ich „połówki” małżeńskie.

 

Bal udany. Pełen luzik.

Jestem w dobrym towarzystwie.

Słucham wspominek o czasach,

Kiedy nosili tornister.

Bawiłam się wyśmienicie

Dotąd, gdy się ukazała

Pani, w której przed ćwierćwieczem

Cała szkoła się kochała.

Była to też oczywiście

Szkolna miłość mego męża.

Zgadłam, kiedy zobaczyłam,

Jak na nią swój wzrok wytężał.

 

Podeszła do naszej grupy

Jak jakaś Koryntu córa.

On przestawił mnie przybyłej

Jako… koleżankę z biura.

Szatański numer

Dziś odnaleźć próbowałam

Położony gdzieś telefon.

Użyłam komórki męża,

Bo to najłatwiejsza z metod.

 

Kontakt „Kasia” wystukałam.

Na liście aż trzy imiona,

Lecz przy żadnej imienniczce

Na mój numer nie trafiałam.

Nie ma też kontaktu „żona”.

Pierwsza „Kasia”, to ktoś z pracy.

Druga, to męża kuzynka.

Znów trzecia, to jego ciotka,

Też mego męża rodzinka.

 

Mąż nie ma mego kontaktu?

Przecież często do mnie dzwoni.

W klawiaturę wbijam numer.

Nie zamierzam czasu trwonić.

 

I natychmiast na wyświetlacz

Wskoczyła postać rogata,

A obok mego numeru

Było napisane: „Szatan”!

 

Sen czy jawa?

Śniłam w nocy sen koszmarny:

Mąż porzucił mnie dla innej.

Kiedy go z nią zobaczyłam

W sytuacji  dość intymnej,

Pobiłam ją niezbyt  mocno.

Choć byłyśmy rywalkami

Nie szarpałam jej za włosy,

Tylko waliłam pięściami.

Na koniec ją zwyzywałam

I równo z błotem zmieszałam.

 

Opowiedziałam mężowi

Cały ten sen z detalami.

Jak on to wszystko usłyszał,

Ze śmiechu zalał się… łzami.

 

Postanowił chyba sobie

W życie wdrożyć tą opowieść

I w realu, tak jak we śnie,

Do innej kobiety odejść.

 

Spytałam go czy to prawda

Chcąc rzeczywistości  dociec.

Przyznał mi się, że zapragnął

Zobaczyć,  jak bez oręża

Dwie dość leciwe „ciocie”

Zaciekle i bez pardonu

Zawalczą o niego… w błocie!

Bez certolenia

Z matką męża już od zawsze

Nie lubimy się wzajemnie.

Że nie możemy mieć dziecka,

Wina według niej jest we mnie.

 

Nareszcie mam zostać mamą

Po trzech latach oczekiwań.

To dla mnie i męża święto

Godne szampana na wiwat!

Będzie szalona impreza.

Oczywiście  zaprosimy

Przyszłe babcie wraz z dziadkami

I całą resztę rodziny.

Wtedy ogłosimy wszystkim

Naszą radosną nowinę.

Chciałbym wtedy zobaczyć

Teściowej zdumioną minę.

 

Goście zebrani przy stole.

Czas podzielić się radością.

Nagle teściowa się wtrąca,

Napastliwie i ze złością:

„Stoimy tutaj, czekamy –

Dość już tego certolenia.

Może byś, moja synowo,

Dała nam coś do… jedzenia”!

Stare, dobre

Pokłóciliśmy się z żoną

Podczas remontu mieszkania,

Ale się pogodziliśmy

Bez dłuższego wyjaśniania.

Mieliśmy malować kuchnię.

Żeby się nie zabrudziła,

Więc grzecznie Ją poprosiłem,

By stare ciuchy włożyła.

 

Co się wkrótce okazało?

Założyła ślubną suknię,

Welon, buciki, pończoszki

I oświadczyła mi butnie:

„To są me najstarsze ciuchy.

One w szafie były zawsze.

Dlatego je założyłam,

Bo to one są najstarsze.

Poza tym wszystkie pasują,

A dla mnie to wielka korzyść.

Te twoje zaraz się sprują,

Gdy na brzuch chciałbyś je włożyć”.

Przytyk Żony zrozumiałem.

Do remontu się przyłożę

I na jego zakończenie

Ślubne spodnie na się włożę.

Może…

Marycha

Moja babcia obchodziła

Swe kolejne urodziny.

Nie chcemy, żeby czekała.

Z życzeniami się spieszymy.

 

Na miejscu zobaczyliśmy

Drzwi do domu uchylone.

Nikt także nie reaguje

Na pukanie i na dzwonek.

Pełni najgorszych podejrzeń

Weszliśmy wszyscy do środka

W wielkiej obawie tego, czy

Nas coś złego tam nie spotka.

 

Wewnątrz niecodzienny widok:

Dziadek z babcią w ciepłych swetrach,

W chmurze dymu, na kanapie

Popalają wspólnie skręta!

Tak się bawić całe życiem,

To nawet ja nie potrafię!

Cena spokoju

Rozwiodłam się miesiąc temu

Po ośmiu latach małżeństwa.

Mąż mnie zdradzał, nie mam dzieci,

Cały ten związek to klęska.

W małżeństwie byłam „przy mężu”,

Według prawa – bezrobotna.

Dla sądu ta okoliczność

Była niezmiernie istotna.

 

Sąd przydzielił mi prawnika,

By w procesie rozwodowym

Chronił moje interesy

W rozliczeniu majątkowym.

Mnie po podziale została

Tylko mała kawalerka,

Bo jak mówiło przysłowie –

„Nie dla kota (była) szperka”.

 

Mężowi zostawiono dom

Z dużą działką i samochód

Oraz knajpę i kręgielnię

Przynoszące niezły dochód.

 

Od  miesiąca jestem wolna.

Kawalerkę już sprzedałam.

Zamknęłam ten rozdział życia.

Wreszcie spokój odzyskałam.

 

Jednak przeszłość znów mnie ściga,

Gdyż się w końcu okazało,

Że niezupełnie legalnie

Stało się tak, jak się stało.

Mój „były” zwierzył się komuś,

Że przed sądem mnie broniła

Pani prawnik, która wtedy

Jego kochanicą była.

Mam podstawę, by zaskarżyć

Majątkową część wyroku

I nadzieję, że on wreszcie

Zapłaci, lecz za… swój spokój.

Oświadczyny

Zadzwoniłem do swej matki,

Gdyż mieszkamy już oddzielnie,

Że się właśnie oświadczyłem.

Mówię spokojnie, subtelnie…

 

Ale nie dane mi było,

Żeby sedno tej rozmowy

Przedstawić wyczerpująco

W sposób grzeczny i rzeczowy.

 

Przez piętnaście długich minut

To Ona do mnie mówiła.

Nawet na jedną chwilkę

Do głosu nie dopuściła.

Z tej mamusinej tyrady

Wynikało mianowicie,

Że moje małżeństwo wpłynie

Negatywnie na… jej życie.