Anonim?

Byłem świadkiem mego brata

Na jego kościelnym ślubie.

Chętnie przyjąłem ten zaszczyt,

Gdyż po prostu śluby lubię.

 

Kilka razy byłem gościem,

Gdy koledzy ślubowali.

Wszystkie śluby są jednakie.

Jego przebieg to formalizm.

 

Ten ślub miał być wyjątkowy,

Przecież świadkowałem bratu.

Chciałem, żeby celebracja

Miała wyjątkowy status.

Podczas ślubnej ceremonii

Stałem obok młodej pary.

Dzisiaj liturgię prowadził

Młody ksiądz, nowy wikary.

Z początku było normalnie.

Nagle, – przysłowiowa „kiszka”.

Ksiądz przy składaniu przysięgi

Zapomniał imię braciszka!

Pyta go: „Jak pana imię”?

Schylony do ucha, z bliska.

Trema. Brat nie odpowiada,

Ksiądz ponownie, ale głośniej

Spytał go: „Jak pana imię?,

Licząc, że brat się otrząśnie.

 

Zapytał go po raz trzeci,

Lecz teraz już z nutką gniewu.

Brat jak w transie odpowiedział,

Że: „Pan ma na imię Jezus”!

Koszty oszczędności

Moi serdeczni znajomi

Kupili nowy odkurzacz.

Sam sobie jeździ i czyści.

Nie potrzebny mu przedłużacz.

 

Chcieli zaoszczędzić kasę,

Więc kupili tańszy model.

On też jeździł i odkurzał,

A nawet miał więcej… diodek!

Jednak dość szybko stwierdzili,

Że to nieudany produkt,

Gdyż miał istotny mankament:

Wcale nie wykrywał schodów.

Na ich krawędzi osiadał,

A najczęściej to z nich spadał.

Pan domu znalazł ratunek,

Przed schodkiem przybił odbojnik.

Odkurzacz go teraz „widział”.

Na schodek „się uodpornił”!

 

Gospodarz wstał kiedyś w nocy.

Półprzytomnie schodził na dół.

Zaczepił się o odbojnik

I zleciał siłą bezwładu.

Rumor obudził małżonkę.

Biegła sprawdzić skąd ten hałas.

Także zleciała ze schodów

I dodatkowo… zemdlała.

 

Skończyło się tym, że żona

Nabyła wstrząśnienie mózgu,

A małżonek prócz zadrapań

Pół roku spędził na wózku.

Lotto

Mamy rodzinną tradycję.

Gramy w „Lotka” tylko wtedy,

Gdy w puli jest pięć milionów.

Może je wygramy kiedyś?

Skreślamy te same liczby:

Datę mej żony urodzin

Oraz numer autobusu,

Który nas do domu wozi.

Z reguły żona wypełnia

Na kuponie jeden zakład.

Ostatnio to ja skreślałem,

Gdyż tak mi wypadło z nagła.

Zagrałem i zapomniałem.

Dotąd nigdy nie sprawdzałem,

Teraz też się wynikami

Nie zainteresowałem.

 

W piątek żona zadzwoniła,

Bym natychmiast wrócił z pracy.

Nie wyjaśniała przyczyny,

Słyszę coś jak krzyk rozpaczy!

Myślałem, że coś się stało.

Byłem w domu po kwadransie.

Wpadam nagle do mieszkania,

A ma żona w dziwnym transie

Czeka na mnie w dezabilu

Z szampanem i truskawkami.

Zrozumiałem, że dziś święto

Oczekiwane latami.

Żona w prasie wyczytała,

Że w czwartek wieczorem nasze

Numery wylosowano.

Stąd ten entuzjazm i… łaszek.

 

Radości nie było końca.

Cieszyliśmy się rozsądnie

Z tego, że dzięki wygranej

Spędzimy życie wygodnie.

Chcieliśmy żyć jak dotychczas.

Pracować, gdzie pracowaliśmy.

Nikomu, nawet rodzinie,

Sekretu nie zdradziliśmy.

 

Bez zwłoki do biura „Lotto”

Zgłaszamy naszą wygraną.

Jednak nasz wielki entuzjazm

Szybko utemperowano.

Otóż źle zapamiętałem

Dzień urodzin mojej żony

I w ten sposób kupon lotka

Został błędnie wypełniony.

Na pocieszenie mam „czwórkę”,

A w domu – znów awanturkę.

 

Powrót męża

Przyjechałem z delegacji

O dzień wcześniej, niż myślałem.

Był już trochę późny wieczór.

Niespodziankę zrobić chciałem.

 

Ale żony nie ma w domu.

Ładny początek wieczora.

Nagle straszne przypuszczenie:

Może ma żona jest chora?

Bardzo przeszkadza mi hałas,

Który dociera przez ścianę.

Nie bardzo już wiem, co robić.

W głowie czuję tylko zamęt.

Hałas bardzo uciążliwy.

Prócz melodii słychać „jęki”

Jakiejś głośno śpiewającej,

Bardzo pijanej panienki.

 

Zebrałem się trochę w sobie,

Lecz nadal jestem wnerwiony.

Muszę wiedzieć, co się dzieje.

Dzwonię na komórkę żony.

Gdy odebrała telefon,

Od razu mi było raźniej.

Słyszałem tą samą melodię

Bez jęków i… trochę wyraźniej.

Rocznica

Z okazji piątej rocznicy

Moją żonkę zaskoczyłem.

Wstałem bardzo wcześnie rano

I śniadanko jej zrobiłem.

Była kawka, były tosty

I wszystko, czego kobieta

Może tylko sobie życzyć,

Kiedy jeszcze leży w betach.

 

Dla podkreślenia rocznicy

Wbiłem się w ślubny garnitur,

A pod szyję założyłem

Czarną muszkę z aksamitu.

Zapukałem do sypialni

I wszedłem skrywając tacę.

Małżonka ze snu wyrwana

Spogląda na mnie i… płacze.

Ja zdumiony jej reakcją

Na romantyczny rytuał

Biegnę do łóżka i słyszę:

„O mój Boże! Czy ktoś umarł?!

Na oko

Miałem dodatkową kasę

I wpadłem na taki koncept,

Żeby sprawić niespodziankę

Swojej kochanej małżonce.

 

Znałem jej skryte pragnienie,

Więc jej kupiłem sukienkę,

Którą sobie wymarzyła

Licząc skrycie na podziękę.

 

Gdy tylko ją zobaczyła,

Odczuła to, jako despekt,

Gdyż kupiłem rozmiar eMkę,

A winienem nabyć „Eskę”.

Histerycznie wykrzyczała,

Że jej wciąż życie zatruwam,

Że większy rozmiar kupiłem,

Bo uważam, że jest gruba!

 

Trochę trwało, nim się ona

Troszeczkę uspokoiła

I dała mi się namówić,

Żeby suknię przymierzyła.

Z ociąganiem ją wkładała

Cały czas patrząc się na mnie.

Sukienka na moją żonę

Pasowała idealnie!

Błysk prawdy

Uważałam, że mój chłopak

Jest cudowny i jedyny.

Byłam pewna, że mi jego

Zazdroszczą wszystkie dziewczyny.

 

Dziś już dla mnie nie istnieje,

Bo to kłamca nad kłamcami.

Przekonałam się, że tylko

Okłamywał mnie i mamił.

 

Wczoraj się nie widzieliśmy.

W pracy musiał dłużej zostać.

Dzisiaj tam po niego wyszłam

Stęskniona, ale radosna.

Nie byłam osamotniona.

Obok mnie kobieta stała

I tak jak ja niecierpliwie

Także na kogoś czekała.

 

On wyszedł, pomachał ręką.

Przystanął chwilę speszony.

Błysnęła obrączka na palcu,

Gdy rękę wyciągnął do… żony.

Konto

Niedługo zostanę tatą.

Z tej okazji moja żona,

Chce wykupić kupon Lotto,

Bo musi wygrać miliona.

Dodatkowo chce założyć

Także konto dla Maleństwa.

Mówi, że oprócz nieszczęść

Parami też chodzą szczęścia.

 

Chcę, by się opamiętała

I już nie kusiła losu.

Pomysł konta bankowego,

To jest niezwykłe kuriozum!

 

A ona się roześmiała

Klepiąc się po dużym brzuchu.

Przecież to konto maleństwu

Założy, lecz na Facebooku!

Przedstawiona

Dzisiaj w towarzystwie męża

Poszliśmy na bal do szkoły,

W której bardzo dawno temu

Z trudem maturę gryzmolił.

Siedzieliśmy przy stoliku

W dużej grupie koleżeńskiej.

Z nami jego koleżanki

I ich „połówki” małżeńskie.

 

Bal udany. Pełen luzik.

Jestem w dobrym towarzystwie.

Słucham wspominek o czasach,

Kiedy nosili tornister.

Bawiłam się wyśmienicie

Dotąd, gdy się ukazała

Pani, w której przed ćwierćwieczem

Cała szkoła się kochała.

Była to też oczywiście

Szkolna miłość mego męża.

Zgadłam, kiedy zobaczyłam,

Jak na nią swój wzrok wytężał.

 

Podeszła do naszej grupy

Jak jakaś Koryntu córa.

On przestawił mnie przybyłej

Jako… koleżankę z biura.

Szatański numer

Dziś odnaleźć próbowałam

Położony gdzieś telefon.

Użyłam komórki męża,

Bo to najłatwiejsza z metod.

 

Kontakt „Kasia” wystukałam.

Na liście aż trzy imiona,

Lecz przy żadnej imienniczce

Na mój numer nie trafiałam.

Nie ma też kontaktu „żona”.

Pierwsza „Kasia”, to ktoś z pracy.

Druga, to męża kuzynka.

Znów trzecia, to jego ciotka,

Też mego męża rodzinka.

 

Mąż nie ma mego kontaktu?

Przecież często do mnie dzwoni.

W klawiaturę wbijam numer.

Nie zamierzam czasu trwonić.

 

I natychmiast na wyświetlacz

Wskoczyła postać rogata,

A obok mego numeru

Było napisane: „Szatan”!