Ma żona jest mądra,
Bo ciągle się uczy.
Na mych głupich błędach
Jej mądrość się tuczy.
Jest więc poza sporem:
Głupi mądrej mentorem.
Ma żona jest mądra,
Bo ciągle się uczy.
Na mych głupich błędach
Jej mądrość się tuczy.
Jest więc poza sporem:
Głupi mądrej mentorem.
Śniłam w nocy sen koszmarny:
Mąż porzucił mnie dla innej.
Kiedy go z nią zobaczyłam
W sytuacji dość intymnej,
Pobiłam ją niezbyt mocno.
Choć byłyśmy rywalkami
Nie szarpałam jej za włosy,
Tylko waliłam pięściami.
Na koniec ją zwyzywałam
I równo z błotem zmieszałam.
Opowiedziałam mężowi
Cały ten sen z detalami.
Jak on to wszystko usłyszał,
Ze śmiechu zalał się… łzami.
Postanowił chyba sobie
W życie wdrożyć tą opowieść
I w realu, tak jak we śnie,
Do innej kobiety odejść.
Spytałam go czy to prawda
Chcąc rzeczywistości dociec.
Przyznał mi się, że zapragnął
Zobaczyć, jak bez oręża
Dwie dość leciwe „ciocie”
Zaciekle i bez pardonu
Zawalczą o niego… w błocie!
Z matką męża już od zawsze
Nie lubimy się wzajemnie.
Że nie możemy mieć dziecka,
Wina według niej jest we mnie.
Nareszcie mam zostać mamą
Po trzech latach oczekiwań.
To dla mnie i męża święto
Godne szampana na wiwat!
Będzie szalona impreza.
Oczywiście zaprosimy
Przyszłe babcie wraz z dziadkami
I całą resztę rodziny.
Wtedy ogłosimy wszystkim
Naszą radosną nowinę.
Chciałbym wtedy zobaczyć
Teściowej zdumioną minę.
Goście zebrani przy stole.
Czas podzielić się radością.
Nagle teściowa się wtrąca,
Napastliwie i ze złością:
„Stoimy tutaj, czekamy –
Dość już tego certolenia.
Może byś, moja synowo,
Dała nam coś do… jedzenia”!
Pokłóciliśmy się z żoną
Podczas remontu mieszkania,
Ale się pogodziliśmy
Bez dłuższego wyjaśniania.
Mieliśmy malować kuchnię.
Żeby się nie zabrudziła,
Więc grzecznie Ją poprosiłem,
By stare ciuchy włożyła.
Co się wkrótce okazało?
Założyła ślubną suknię,
Welon, buciki, pończoszki
I oświadczyła mi butnie:
„To są me najstarsze ciuchy.
One w szafie były zawsze.
Dlatego je założyłam,
Bo to one są najstarsze.
Poza tym wszystkie pasują,
A dla mnie to wielka korzyść.
Te twoje zaraz się sprują,
Gdy na brzuch chciałbyś je włożyć”.
Przytyk Żony zrozumiałem.
Do remontu się przyłożę
I na jego zakończenie
Ślubne spodnie na się włożę.
Może…
Moja babcia obchodziła
Swe kolejne urodziny.
Nie chcemy, żeby czekała.
Z życzeniami się spieszymy.
Na miejscu zobaczyliśmy
Drzwi do domu uchylone.
Nikt także nie reaguje
Na pukanie i na dzwonek.
Pełni najgorszych podejrzeń
Weszliśmy wszyscy do środka
W wielkiej obawie tego, czy
Nas coś złego tam nie spotka.
Wewnątrz niecodzienny widok:
Dziadek z babcią w ciepłych swetrach,
W chmurze dymu, na kanapie
Popalają wspólnie skręta!
Tak się bawić całe życiem,
To nawet ja nie potrafię!
Rozwiodłam się miesiąc temu
Po ośmiu latach małżeństwa.
Mąż mnie zdradzał, nie mam dzieci,
Cały ten związek to klęska.
W małżeństwie byłam „przy mężu”,
Według prawa – bezrobotna.
Dla sądu ta okoliczność
Była niezmiernie istotna.
Sąd przydzielił mi prawnika,
By w procesie rozwodowym
Chronił moje interesy
W rozliczeniu majątkowym.
Mnie po podziale została
Tylko mała kawalerka,
Bo jak mówiło przysłowie –
„Nie dla kota (była) szperka”.
Mężowi zostawiono dom
Z dużą działką i samochód
Oraz knajpę i kręgielnię
Przynoszące niezły dochód.
Od miesiąca jestem wolna.
Kawalerkę już sprzedałam.
Zamknęłam ten rozdział życia.
Wreszcie spokój odzyskałam.
Jednak przeszłość znów mnie ściga,
Gdyż się w końcu okazało,
Że niezupełnie legalnie
Stało się tak, jak się stało.
Mój „były” zwierzył się komuś,
Że przed sądem mnie broniła
Pani prawnik, która wtedy
Jego kochanicą była.
Mam podstawę, by zaskarżyć
Majątkową część wyroku
I nadzieję, że on wreszcie
Zapłaci, lecz za… swój spokój.
Zadzwoniłem do swej matki,
Gdyż mieszkamy już oddzielnie,
Że się właśnie oświadczyłem.
Mówię spokojnie, subtelnie…
Ale nie dane mi było,
Żeby sedno tej rozmowy
Przedstawić wyczerpująco
W sposób grzeczny i rzeczowy.
Przez piętnaście długich minut
To Ona do mnie mówiła.
Nawet na jedną chwilkę
Do głosu nie dopuściła.
Z tej mamusinej tyrady
Wynikało mianowicie,
Że moje małżeństwo wpłynie
Negatywnie na… jej życie.
Coraz częściej z ust mej lubej
Słyszę utyskiwania,
Że są mało romantyczne
Nasze randki i spotkania.
By ratować sytuację
Długo się nie zastanawiam.
Zrobiłem Jej niespodziankę
Zabierając do Wrocławia.
Tam na „moście zakochanych”
Z plecaka wyjąłem kłódkę,
Na której wymalowałem
Z dwóch naszych imion obwódkę.
W chwili, w której ją wyjąłem,
Żeby przypiąć do poręczy,
To Ona się rozpłakała.
Byłem Jej cholernie wdzięczny
Za tą oznakę wzruszenia.
Objąłem mocno za ramię
Szczęśliwy, że od tej chwili
Nic nam na drodze nie stanie.
Lecz nagle przestała płakać
I cicho mi powiedziała,
Że sobie uświadomiła,
Iż nigdy mnie nie… kochała.
Kilka razy w roku robię
Gruntowne sprzątanie mieszkania.
Dzisiaj także to zrobiłam,
Z wysiłku na nogach się słaniam.
Mąż w tym czasie jest zajęty
Pilną grą na komputerze.
Nie dla niego trud sprzątania.
On w tym udziału nie bierze!
Przysiadłam na skraju sofy
I jak wiele razy wcześniej
Powtarzam stary leitmotiv:
Jak pięknie by mogło być,
Gdybyśmy sprzątaczkę mieli.
Wtedy odpoczywałabym
Od niedzieli do niedzieli.
Dotychczas nie reagował
Na tego typu sugestie,
Lecz dzisiaj niespodziewanie
Usłyszałam taką kwestię:
„Wszystkim mogę tego życzyć.
Zawsze o swą wygodę dbam.
To jest dobre rozwiązanie.
Bardzo polecam. Ja już mam”!
„Bardzo cenię moją żonę”-
To słowa zapożyczone
Od faceta, co przed laty
Był w wieku mojego taty.
Na podwórku pod kasztanem,
Ten facet siedząc przy wódce
Wyznał, że kocha się w młódce
Na zabój, prawie na amen.
Żona o tym się nie dowie,
Bo to jej pogorszy zdrowie.
Zresztą, on jej już przysięgał,
Nie będzie znów innej „gęgał”!
Tak więc, chociaż zaszły zmiany,
Jednak nie będzie zamiany,
Bo to wymaga rozwodu.
A on przecież jest katolik.
Choć drugą butelkę „golił”,
Przywalił łapami w stolik
I „czknął” na całe podwórko:
„Trudno mi jest żyć z tym grzechem,
Więc się dowiedz żono, córko,
Jaki Wasz tatko “jest w dechę”!
Słowa odbiły się echem
I dotarły też do żony.
Ale facet był zdziwiony,
Kiedy szanowna małżonka
Wzięła coś na kształt toporka
I pogoniła potworka
Na oczach mojego taty –
Chyba do tej małolaty.
Dzisiaj mi się przypomniało,
Że sam jestem takim tatą.
Lat mam już więcej, niż mało.
Żywię się ZUS-owską ratą.
Żonę też mam, a jakże;
Posunięta w latach także.
Również stypendystka ZUS-u
Z wolnej woli, nie z przymusu.
Cenię bardzo moją Żonę
Przed półwieczem poślubionę,
To mój przyjaciel najszczerszy
I wielbiciel moich „wierszy”.
Gdyby ktoś, nawet bez wódki,
Chciał dać za Nią jakieś młódki,
To nie pójdę na wymianę,
Bo wiem, co za Nią dostanę.
Dziś urządza się castingi,
Obowiązkowe są stringi,
Nikogo to nie obchodzi
W jakim worku kociak chodzi,
Co ma w środku kandydatka,
Czyżby to naprawdę gratka ?
Na koniec powiem bez lęku
Taki lekki, mały żarcik:
Lepsza stara żona w garści
Niż jakaś młódka na sęku!