Niegotowy

Mój mąż w przypływie szczerości

Od rana zaczął mi jojczeć,

Że nie jest jeszcze gotowy

Na to, żeby… zostać ojcem.

 

Wcale nie jest przekonany,

Czy on kiedykolwiek będzie

Skłonny wystąpić w tej roli.

Myślał że tak, lecz był w błędzie!

 

Doceniłam Jego szczerość.

Ale co ja mam powiedzieć

Naszym trzyletnim bliźniaczkom?

Czy on się ze mną rozwiedzie?

 

Nie przypuszczałam, że dotąd

Tak swe uczucia udawał.

Czyżby on chce nas opuścić?

Chyba mi na to zakrawa!

 

 

„Sprzedana”

Zapytałam swego męża

Dlaczego, i to od dawna,

Nie mówi mi, że mnie kocha.

Czyżby to była nieprawda?

 

On troszeczkę zaskoczony

Zupełnie szczerze się przyznał,

Iż po ślubie zauważył,

Że ja jestem… jakaś dziwna.

 

Już wkrótce po zaślubinach

Przestał „darzyć mnie uczuciem”,

I uważa, że ja także

Gdzie indziej lokuję chucie.

 

Mimo łez nadal drążyłam,

Czemu więc razem mieszkamy?

Na co odparł, że po prostu

Wspólnotę małżeńską mamy.

 

Tak wygodniej, niż osobno.

Bo, pomijając szczegóły,

Przy rozliczaniu podatku

Niższe kwoty trzeba „bulić”!

 

Po tych słowach wszystko wokół

Zaczęłam widzieć „na czarno”.

Pojechałam do rodziców,

By tam jakoś się ogarnąć,

 

A Oni mi powiedzieli

Żebym się nie mazgaiła,

Bo ta Jego „miłość” do mnie

Nigdy prawdziwą nie była.

 

Wcale nie byliśmy parą

Taką prawdziwą, faktyczną.

Byliśmy w związku… formalnym;

Taką  zagrywką taktyczną.

 

Jego miłość była sztuczna,

Taka na pokaz, celowa.

On swoje uczucia do mnie

Umiejętnie symulował.

 

Zastanawiam się, dlaczego

Nikt mi o tym nie powiedział.

Dwanaście lat życia w błędzie,

Czy to rodziców strategia?

 

Czyżby to był Ich interes,

Żebym ja z mężem mieszkała,

A Im wygodniej niż dotąd

Żyć w domu nie przeszkadzała?

 

 

„Szefowa”

Tak się stało, że mój chłopak

Przestał chodzić do roboty.

Jego fabryka ma postój.

On to ma szczęście. Och ty…

 

Od tygodnia siedzi w domu,

A ja po dwanaście godzin

Bez przerwy w sklepie zasuwam

W Pabianicach, koło Łodzi.

Zmiana trwa dwanaście godzin,

A pracuję głównie w „nocki”.

W związku z tym mój narzeczony

Przejął wszystkie obowiązki –

Oczywiście te domowe,

Bo dotychczas, że tak powiem,

Wszystkie roboty domowe

Dzieliliśmy po połowie.

 

Pewnego dnia dość zmęczona

Odsypiałam nockę jeszcze,

Kiedy trójka jego kumpli

Zaczęła pod oknem wrzeszczeć:

„Stary, nieszczęśliwy kumplu!

Weź się w garść i się ogarnij!

Przecież musisz być  mężczyzną!

Chodź dziś z nami do piwiarni!

 

Odpowiedział, że nie może,

Bo musi obiad gotować.

Dziś właśnie jest jego kolej;

W garnku jest… pomidorowa,

A żona jeszcze śpi w łóżku.

Jako dowód im  pokazał

Siebie w… kuchennym fartuszku.

 

Ja nie spałam, bo mnie zbudził

Właśnie ten hałas za oknem.

Słyszałam, co tam się działo.

Było to dla mnie okropne.

Mąż zgodnie z prawdą im mówił,

Że: jeszcze zmyje naczynia,

Powiesi pranie, zamiecie

I już na dzisiaj ma… finał!

Zajmie mu to pół godziny.

Może wtedy iść z kumplami.

Żona, gdy nockę odeśpi,

Sama się przecież… nakarmi.

 

A na to jeden z nich drwiąco,

Z pogardą i głupim śmiechem

Wyzwał Go od pantoflarzy,

Bo… powinien być mym szefem!

Krzyczał też, że mąż się daje

Przez żonę wykorzystywać.

Jego baba wszystko robi

I jeszcze jakoś… jest żywa!

Mąż powinien sobie siedzieć

I żłopać piwko spokojnie,

A żona chociaż pracuje,

To po pracy ma  już „wolne”

I poradzi sobie w domu,

Bo „kobitki są żywotne”!

 

Wiele podobnych tekścików

Usłyszałam jeszcze wtedy.

Mąż spokojnie im wyjaśniał

Że wszystko się zmieni, kiedy

Będzie inna sytuacja

I znowu pójdzie do pracy.

Ja znowu zajmę się domem

I jak kiedyś „będzie cacy”.

 

Nie zrozumieli tłumaczeń

I poszli tam, gdzie dążyli.

Ja mam szczęście i współczuję

Kobietom takich goryli.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Femina mutata est …

Na piątą rocznicę ślubu

Biżuterię dałem Żonie

Oraz zdjęcie z pierwszej randki

W piękną ramkę oprawione.

 

Fotka ta była zrobiona

Przez Jej dobrą  koleżankę

Kiedyś, gdy Ją spotkaliśmy

Niespodziewanie, przypadkiem.

 

Pamiętam jak się cieszyła,

Że się fajnie dobraliśmy

I do pamiątkowej fotki

Za „modele” służyliśmy.

 

Teraz odszukałem zdjęcie.

Powiększyłem, wyostrzyłem

I w tajemnicy przed Żoną

W ramkę pięknie oprawiłem.

 

Żona bardzo się cieszyła

Z otrzymanej biżuterii,

A na widok fotografii

Prawie dostała… histerii!

 

Na widok zdjęcia westchnęła.

Jej twarz oblała się dąsem.

„O! jaka piękna rameczka”…

Odrzekła z dziwnym przekąsem:

 

Ja uśmiecham się pod wąsem

Zadowolony, lecz Ona

Wyjęła zdjęcie z rameczki

I nadzwyczajnie  wkurzona…

Fotką psa je zastąpiła.

 

Kiedyś… romantyczką była!

Błazenada?

Do mej żony przyszła siostra.

Miały coś do ustalenia.

Lecz jak zwykle się skłóciły,

Taka między Nimi… chemia!

 

Nie wiem czego dotyczyło,

Ale nigdy do tej pory

Ich spór nie był tak zaciekły.

Kłóciły się dwa potwory!

 

Padły wzajemne obelgi,

Jak na „panie” bardzo ostre.

Żonka była tak jak osa

Wściekła nie tylko na siostrę.

 

Za tydzień moja Małżonka

Ma obchodzić urodziny.

Chciałem załagodzić konflikt

By wreszcie się pogodziły.

 

Zapytałem więc Żoneczki

Czy jest „to coś” o czym marzy.

Chciałbym Jej coś dać w prezencie,

Niech swe pragnienie wyrazi.

 

Odpowiedziała, że od lat

Marzy tylko …o orgazmie.

Ale na mnie już nie liczy,

Bo w tych sprawach wciąż się… błaźnię.

 

W kropce…

Żona ostatnio pracuje

W biurze prawie na dwie zmiany.

Co dwa lub co trzy dni na Nią

Z dziećmi do nocy czekamy.

 

Ja muszę dzieci nakarmić,

I utulić do snu w łóżku.

To dość trudne dla mężczyzny,

Bo mamy dwójkę Maluszków.

 

Dziś przyszła do nas teściowa.

Jak zobaczyła mą „mękę”,

Sama zrobiła kolację!

Dzięki Mamo za wyrękę!.

 

Pomyślałem, że dziś mogę

Także żonce czas umilić.

Teściowa też się zgodziła.

Spakowała w jednej chwili

Całą kolację w „dwojaki”,

Bym zawiózł do biura żonce.

Obiecała, że sama wnet

Do snu utuli me Brzdące.

 

A w biurze… żony nie było!

A ten nowy, ważny projekt

Ma na imię Bonifacy,

Od niedawna z Nią w zespole.

 

Potem jeszcze się wydało,

Że żoneczka wśród kolegów

Uchodziła za… singielkę,

A to może dowieść czegóż?

 

Że zdradzała mnie już wcześniej

W innym biurze, gdzie „robiła”.

Mogę przypuszczać, że dawniej

Rogi mi już przyprawiła.

 

Mam rodzinę i teściową?

Dzisiaj ten znak zapytania

Zamiast kropki postawiłem.

 

Będzie kropka po badaniach?

 

Branie

Moja „kochana” mamunia

Wparowała nam do domu

Bez najmniejszej zapowiedzi

Nie po to, żeby nam pomóc,

Ale by „posiedzieć z nami

Przy kawce choćby przez kwadrans

I pogadać o rodzinie

Spokojnie, bez żadnych zadrażń”.

 

Powiedziała, że nie chciała

Na bezduszność się narazić

I nie wstąpić choć na chwilkę,

Bo mogłaby nas… obrazić.

 

Gdybyśmy się dowiedzieli,

Że  w tej okolicy była,

To za złe byśmy jej mieli

To, że nas nie odwiedziła.

 

Potem siedziała przez bite

Trzy godziny żeby „spytać”,

Czy czasem pomiędzy nami

Coś niebezpiecznie nie zgrzyta.

 

Przecież od przeszło pół roku

Jesteśmy w stanie małżeńskim

Nie licząc życia „na łapę”

W dosyć długim… narzeczeństwie.

 

Obowiązkiem każdej żony

Jest danie „nowego życia”.

Tu zerknęła na syneczka:

„Oj lichy z Ciebie kobiciarz”!

 

Potem wzięła mnie pod ramię

I tak, by jej syn nie słyszał,

Orzekła, że to przeze mnie,

Bo ja jestem „baba licha”!

 

Każda mężatka powinna

Kusić swojego mężczyznę,

Żeby w łóżku, „jak Bóg każe”,

Odrabiał „swoją pańszczyznę”.

Taka właśnie jest instrukcja,

Co od swej matki dostała:

Dzięki niej „powiła” synka,

Z którym to ja będę spała.

 

Tę perorę zakończyła

Pouczeniem tylko dla mnie:

„Atak na jego plemniki

Przygotuj bardzo starannie.

Gdy chcesz, by Twoja macica

Nie była pusta jak bęben,

Pomaluj usta i oczy.

Wtedy „branie” będzie pewne”.

 

 

 

Zagrożenie

Obecnie można napotkać

Wiele pań i oczywiście panów

Potępiających zarazę

Co przyszła do nas z Wuhanu.

 

Właściwie to narzekają

Na trudności, które niesie

Nieodzowność ograniczeń

W życiu prywatnym, w biznesie…

 

Wiem, że w konkretnych warunkach

Ogólnego zagrożenia

Żeby przetrwać tę zarazę,

Potrzebne ograniczenia.

 

Mam niezbędną umiejętność

Adaptacji do warunków.

To jest podstawowy wymóg

Doczekania się ratunku.

 

To nie jest mój oportunizm.

Warunki są niewygodne,

Lecz dla jednostki konieczne,

Z interesem wspólnym zgodne.

 

Bo „dla wspólnej korzyści

I dla dobra wspólnego[1]

Trzeba się podporządkować,

By uchronić Kraj od złego.

 

Siedzę w domu, bo mój zakład

Do odwołania zamknięto.

Żona jest bardzo nieswoja.

Brakuje Jej czegoś. Wiem to!

 

Staram się Ją uspokajać

I pomagam „zebrać w sobie”.

Asystuję nawet w kuchni.

Co tylko umiem, to robię.

 

Z trudnością mi to wychodzi,

Bo nigdy w kuchni „nie byłem”.

Teraz wszystkiego się uczę,

Nawet herbatkę zrobiłem!

 

Doceniam wszystko co robi,

Kontent, że  mam Super-Żonkę!

Staram się być czułym dla Niej

Oddanym, dobrym małżonkiem.

 

Kiedyś wieczorem w łazience

Widząc, że Żonka się myje

Zakradłem się po cichutku

I pocałowałem w… szyję.

 

„Daj spokój, Karol – odparła –

Nie sprzątnęłam kuchni jeszcze”;

Odwróciła głowę, zbladła

Wyglądała jak „sto nieszczęść”!

 

Ja mam na imię Władysław.

Ona, gdy na mnie spojrzała,

Zaskoczona głupkowato

Prosto w twarz mi się rozśmiała.

 

Po chwili, już ze spokojem

„To był żart” mi wyjaśniła.

Że nieśmieszny, z tym się zgodzę.

Lecz czemu zmieszana była?

 

 

[1] Julian Tuwim – „Wszyscy dla wszystkich”

Pracuś

Mam pracowitego męża.

To mój ukochany Wacuś.

Oficjalne imię Wacław,

Ale dla mnie – „Mrówcia – Pracuś”.

 

Rzadko Go widuję w domu,

Bo pracuje w nadgodzinach.

Podobno bez Niego w biurze

Żaden projekt „się nie spina”.

 

Właśnie teraz znowu musi

Zostawać nawet do nocy,

Bo w biurze sobie nie radzą

Bez mego męża pomocy.

Dla wszystkich to ważny projekt,

Więc on musiał się poświęcić,

Choć narzekał, że tym razem

To… zupełnie nie ma chęci,

Gdyż jest bardzo pracochłonny

I nie dający… pieniędzy.

 

Gdy On w pracy, to ja muszę

Wiele rzeczy brać na siebie.

Dobrze, że mamy samochód,

To mam czym zakupy przewieźć.

 

Dziś też wracałam z marketu,

Gdy nagle jakaś paniusia

Wjechała w mój kufer na światłach.

Patrol ingerować musiał!

 

Zadzwoniłam więc do Wacka,

Ale numer był zajęty.

Przyjechał po dłuższej chwili

Mocno tą stłuczką przejęty.

 

Zdumiona chciałam zapytać

Skąd on o tej stłuczce wiedział,

Lecz zanim to uczyniłam,

On już… w  tamtym aucie siedział.

 

Zdziwiłam się niepomiernie,

Ale wnet się wyjaśniło,

Że „lalunia”, ta od stłuczki,

Jest po prostu zwykłą zdzirą.

 

Teraz wiem, że ona to ten

Ważny „projekt” co „nie spina”,

A także, że „projektować”,

Znaczy to samo co „dymać”!

 

Nie wierzyłam, że tak łatwo

Nabrałam się na tę śpiewkę.

Robiłam mu kanapeczki,

A on posuwał tę dziewkę!

 

Zgryzota

Byłam w parku na spacerze.

Mąż był oczywiście przy mnie.

Spotkaliśmy znajomego.

Wyglądał… rewelacyjnie!

 

Sam w rozmowie z nami przyznał,

Że to dzięki… rozwodowi

Pokochał życie na nowo

I teraz co chce, to robi!

 

Opowiadał szczegółowo

O swej nowej życia wizji

I że jedynie żałuje…

Odwlekania tej decyzji.

 

Zadzwoniła do nas córka,

Więc odeszłam trochę na bok,

A mój mąż nadal go słuchał

Z bardzo zasępioną twarzą.

 

Gdy córka się rozłączyła,

Zdążyłam jeszcze usłyszeć:

„Stary, zostaw ją, mówię Ci;

Wiesz, że Tobie dobrze życzę”.

 

Od tego spotkania w parku

Minął bodajże już tydzień,

A mąż chodzi zamyślony…

Ciekawe, co Go tak gryzie?