Zagrożenie

Obecnie można napotkać

Wiele pań i oczywiście panów

Potępiających zarazę

Co przyszła do nas z Wuhanu.

 

Właściwie to narzekają

Na trudności, które niesie

Nieodzowność ograniczeń

W życiu prywatnym, w biznesie…

 

Wiem, że w konkretnych warunkach

Ogólnego zagrożenia

Żeby przetrwać tę zarazę,

Potrzebne ograniczenia.

 

Mam niezbędną umiejętność

Adaptacji do warunków.

To jest podstawowy wymóg

Doczekania się ratunku.

 

To nie jest mój oportunizm.

Warunki są niewygodne,

Lecz dla jednostki konieczne,

Z interesem wspólnym zgodne.

 

Bo „dla wspólnej korzyści

I dla dobra wspólnego[1]

Trzeba się podporządkować,

By uchronić Kraj od złego.

 

Siedzę w domu, bo mój zakład

Do odwołania zamknięto.

Żona jest bardzo nieswoja.

Brakuje Jej czegoś. Wiem to!

 

Staram się Ją uspokajać

I pomagam „zebrać w sobie”.

Asystuję nawet w kuchni.

Co tylko umiem, to robię.

 

Z trudnością mi to wychodzi,

Bo nigdy w kuchni „nie byłem”.

Teraz wszystkiego się uczę,

Nawet herbatkę zrobiłem!

 

Doceniam wszystko co robi,

Kontent, że  mam Super-Żonkę!

Staram się być czułym dla Niej

Oddanym, dobrym małżonkiem.

 

Kiedyś wieczorem w łazience

Widząc, że Żonka się myje

Zakradłem się po cichutku

I pocałowałem w… szyję.

 

„Daj spokój, Karol – odparła –

Nie sprzątnęłam kuchni jeszcze”;

Odwróciła głowę, zbladła

Wyglądała jak „sto nieszczęść”!

 

Ja mam na imię Władysław.

Ona, gdy na mnie spojrzała,

Zaskoczona głupkowato

Prosto w twarz mi się rozśmiała.

 

Po chwili, już ze spokojem

„To był żart” mi wyjaśniła.

Że nieśmieszny, z tym się zgodzę.

Lecz czemu zmieszana była?

 

 

[1] Julian Tuwim – „Wszyscy dla wszystkich”

Pracuś

Mam pracowitego męża.

To mój ukochany Wacuś.

Oficjalne imię Wacław,

Ale dla mnie – „Mrówcia – Pracuś”.

 

Rzadko Go widuję w domu,

Bo pracuje w nadgodzinach.

Podobno bez Niego w biurze

Żaden projekt „się nie spina”.

 

Właśnie teraz znowu musi

Zostawać nawet do nocy,

Bo w biurze sobie nie radzą

Bez mego męża pomocy.

Dla wszystkich to ważny projekt,

Więc on musiał się poświęcić,

Choć narzekał, że tym razem

To… zupełnie nie ma chęci,

Gdyż jest bardzo pracochłonny

I nie dający… pieniędzy.

 

Gdy On w pracy, to ja muszę

Wiele rzeczy brać na siebie.

Dobrze, że mamy samochód,

To mam czym zakupy przewieźć.

 

Dziś też wracałam z marketu,

Gdy nagle jakaś paniusia

Wjechała w mój kufer na światłach.

Patrol ingerować musiał!

 

Zadzwoniłam więc do Wacka,

Ale numer był zajęty.

Przyjechał po dłuższej chwili

Mocno tą stłuczką przejęty.

 

Zdumiona chciałam zapytać

Skąd on o tej stłuczce wiedział,

Lecz zanim to uczyniłam,

On już… w  tamtym aucie siedział.

 

Zdziwiłam się niepomiernie,

Ale wnet się wyjaśniło,

Że „lalunia”, ta od stłuczki,

Jest po prostu zwykłą zdzirą.

 

Teraz wiem, że ona to ten

Ważny „projekt” co „nie spina”,

A także, że „projektować”,

Znaczy to samo co „dymać”!

 

Nie wierzyłam, że tak łatwo

Nabrałam się na tę śpiewkę.

Robiłam mu kanapeczki,

A on posuwał tę dziewkę!

 

Zgryzota

Byłam w parku na spacerze.

Mąż był oczywiście przy mnie.

Spotkaliśmy znajomego.

Wyglądał… rewelacyjnie!

 

Sam w rozmowie z nami przyznał,

Że to dzięki… rozwodowi

Pokochał życie na nowo

I teraz co chce, to robi!

 

Opowiadał szczegółowo

O swej nowej życia wizji

I że jedynie żałuje…

Odwlekania tej decyzji.

 

Zadzwoniła do nas córka,

Więc odeszłam trochę na bok,

A mój mąż nadal go słuchał

Z bardzo zasępioną twarzą.

 

Gdy córka się rozłączyła,

Zdążyłam jeszcze usłyszeć:

„Stary, zostaw ją, mówię Ci;

Wiesz, że Tobie dobrze życzę”.

 

Od tego spotkania w parku

Minął bodajże już tydzień,

A mąż chodzi zamyślony…

Ciekawe, co Go tak gryzie?

 

Pozytywka

Na szafce nocnej mej żony

Stoi budzik z pozytywką.

Zawsze rankiem nas wybudza

Delikatnie, niezbyt szybko.

 

Kiedyś nawet się zdarzyło,

Że niechcący zaspaliśmy.

I do pracy obydwoje

Godzinę się  spóźniliśmy!

 

Była jeszcze ta możliwość,

Że można zmienić ten sygnał.

Rzuciłem pomysł małżonce.

Nie była wcale przeciwna.

 

Od razu się tym zajęła,

Żeby pomysł w życie wcielić.

Wgrała do pozytywki utwór

Autorstwa mojej kapeli!

 

Bardzo mi to pochlebiało,

Dopóki się nie przyznała,

Dlaczego właśnie tę muzę

Do pozytywki przegrała.

 

Bo nie lubi tej muzyki,

Gdyż hałasem mózg przewierca

I powoduje od razu

Mocną palpitację serca.

 

Tak Ją bardzo motywuje

Nienawiść do tego grania,

Że musi zerwać się z łóżka

I wyłączyć tego drania.

 

Nocny alarm

Mam problem ze słodyczami.

Nie dość, że wiele kosztują,

To jeszcze mi coraz bardziej

Linię bioder „deformują”.

 

Przyrzekłam sobie solennie,

Że już od Nowego Roku

Ograniczę podjadanie

I przejdę na… picie soków.

 

Mój małżonek, tak dla żartu,

Kupił w necie mały alarm

I umieścił go w lodówce,

O czym wcale nie wiedziałam.

 

Miałam kiedyś straszną „chcicę”,

Żeby podjeść czekoladki.

Wstyd mi było przed małżonkiem

I obawiałam się wpadki.

 

Zakradłam się więc do kuchni

Wtedy, kiedy mąż już zasnął,

Po cichutku niby złodziej,

Choć dom to moja współwłasność.

 

Gdy otworzyłam lodówkę,

Odblask żarówki mnie olśnił

I ogłuszył głośny alarm

Niespodziewanie donośny.

 

Mąż wyrwany nagle ze snu

Zapomniał kodu alarmu,

Więc syrena nadal wyła

Przy „magazynie” pokarmów.

 

Pod naszymi drzwiami szybko

Zebrała się grupka ludzi,

Których hałas w naszej kuchni

Niespodziewanie pobudził.

 

No i zupa się wylała.

Mój mąż zdołał mnie zaskoczyć,

Gdy zachciało mi się znowu

Czekoladek w środku nocy.

 

 

Recepta na miłość

Poznałam starsze małżeństwo,

Bardzo sympatycznych ludzi.

Widać było, że w tym związku

Są szczęśliwi Jedna z Drugim.

 

Właśnie przechodziłam kryzys

W swoim dość świeżym małżeństwie,

A po Nich widoczne było

Ukontentowanie szczęściem!

 

Zaczęłam Ich wypytywać

O klucz do sukcesu w związku.

Odpowiadali mi chętnie,

Choć nie mieli obowiązku.

 

A ja chłonęłam te wszystkie

Słowa jak sucha gąbeczka.

Pomyślałam, że Ich związek

To jest po prostu… bajeczka.

 

Na odchodnym wyksztusiłam:

„To brzmi wprost niesamowicie.

Ile już jesteście razem?

Skąd taki sposób na życie”?

 

Oni byli ze sobą…  trzy lata.

Portal randkowy „Ich Dwoje” swatał.

On dla niej to już mąż trzeci. Ona

To dopiero czwarta Jego żona.

 

 

„Impra”

Wczoraj na „imprze” z kumplami

Było jakoś bardzo drętwo.

Wróciłem wcześniej do domu

Piechotą  na… trzecie piętro.

 

Chciałem zrobić niespodziankę

Żonie, bo nasze dzieciaki

O tej porze już są już w łóżkach.

Nie chciałem wywołać draki,

Więc nie skorzystałem z windy,

Tylko wchodziłem po schodach

Cichutko, stopień po stopniu,

Jak mara, zjawa jakowaś.

 

Bezszelestnie zdjąłem palto.

Żoneczka jeszcze nie spała,

Tylko w naszej bieliźniarce

Po omacku coś szukała.

 

Podszedłem do Niej od tyłu

I do siebie przytuliłem

Bezwiednie chwytając za biust,

Tak jak zawsze to czyniłem.

 

Ale jednak już po chwili

Utraciłem przekonanie,

Że to piersi mojej żony.

Czyżby zawiodła mnie… pamięć?

 

Ze zdziwieniem wyszeptałem:

„Chyba Ci się powiększyły”?

Nie słyszałem odpowiedzi,

Bo światła się… zapaliły

I do sypialni wtargnęła

Cośkolwiek już przerażona

Wymachując groźnie mopem

Moja własna, ślubna… Żona!

 

W szafie grzebała Jej siostra,

Która dzisiaj niespodzianie

Wpadła do nas w odwiedziny,

Gdy ja wyszedłem na chlanie!

Po twarzy…

Zakrzątnęłam się ostatnio

Nad bardziej różnorodnymi,

Niż stosowałam dotychczas,

Sztuczkami kosmetycznymi.

 

Mam trochę więcej czasu, więc

Przed lusterkiem przesiaduję

I różne triki make-upu

Na sobie wypróbowuję.

 

Podszedł do mnie wczoraj wieczór

Mój mąż wyraźnie zmartwiony

I powiedział: „Przestań wreszcie

Za ideałem wciąż gonić.

Daj spokój. Taką masz buzię.

Ani puder ani kremik,

Chociaż będziesz kombinować,

I tak niczego nie zmieni.

Ja kocham Cię, jaka jesteś

I wciąż  tak samo uważam,

Że pasujemy do siebie

Po charakterkach i… twarzach.

 

Ja także byłam dlań miła

I odrzekłam w ten sam sposób:

„Ja kocham Cię, jaki jesteś,

Tylko… nie przeszczepiaj włosów”!

 

Zmiana+

Chciałem pogadać z Małżonką

Na temat naszych relacji,

Tych intymnych, które niegdyś

Były pełne ekscytacji.

 

Obecne sprawy łóżkowe

Są nie są takie niźli dawniej;

Boję się, że nasze więzy

Za niedługo będą… żadne.

 

Usłyszałem, że przeze mnie

Bo „jak kiedyś nie wyglądam”.

Gdyż nie miałem jeszcze brzuszka

I byłem „kudłaty blondas”!

 

Powiedziała to kobieta,

Która przed piętnastu laty

Ważyła pięćdziesiąt kilo

Wzbudzając „ochy” i „achy”.

 

Była szczuplutka i wiotka,

Ale od czasu zaręczyn

Do dzisiaj, to  jej przybyło

Chyba niecałe…trzydzieści!

 

„Procenty”

Sąsiad tak marzył o synu,

Iż z żoną zdecydowali,

Że zawalczą po raz trzeci

O juniora pełni wiary.

 

Do tej pory tylko mają

Dwie córeczki bardzo fajne.

Prawie pewni są, że teraz

O chłopca zwiększą ferajnę.

 

Wczoraj krótko przed wieczorem

Przyszedł do mnie przyszły tato.

W ręku miał wyniki badań,

A flaszkę wódki pod pachą.

 

Drzwi otworzył mu nasz synek,

A sąsiad, gdy Go zobaczył,

Poryczał się jak niemowlę

Z bezsilności i…rozpaczy.

 

Długo się nie uspokajał,

A kiedy wreszcie ochłonął,

Dowiedziałem się, że właśnie

Był na USG wraz z żoną.

 

Lekarz stwierdził na sto procent,

Że urodzą się… bliźniaki,

A na ponad dziewięćdziesiąt,

Że… nie będą to chłopaki!