Twardziel

Mój, na szczęście były już mąż,

Gdy zdarzało mi się płakać,

Wychodził zawsze z pokoju

Bez słowa i bez… buziaka.

 

Za każdym razem, gdy sama

Płacząca w łóżku zostałam,

Podwójnie było mi smutno

I jeszcze głośniej… płakałam.

 

Zwykle płacz mnie bardzo męczył,

Łzy usypiały zmęczoną.

Kiedy ich już nie starczyło,

Przestałam być jego żoną.

 

Niedawno się spotkaliśmy.

To był zupełny przypadek.

Spytał mnie, czy teraz może

Nie mam już „łzawych huśtawek”.

 

Dzisiaj już by tak nie zrobił,

Ale wówczas – według niego –

Pozostawianie mnie samej

Nie uważał za coś złego.

 

To była jego metoda,

By nie słyszeć tych lamentów.

Bo z żoną trzeba być twardym

Beż nadmiaru sentymentów.

 

Prosił bym mu wybaczyła,

Bo chciał być mocny jak ojciec,

Który jego tak traktował

Wtedy, gdy był jeszcze chłopcem.

Alibi

Żona znalazła w kabinie

Mego dostawczego auta

Kolczyk z małym diamencikiem

O bardzo wykwintnych kształtach.

 

Oskarżyła mnie o zdradę.

Spokojnie wytłumaczyłem,

Że to jest mej mamy kolczyk,

A Jej nigdy nie zdradziłem.

 

Nie zamierzała mi wierzyć,

Więc zadzwoniłem do mamy

Prosząc, żeby potwierdziła,

Że to jej kolczyk od pary.

 

Teraz jest znów obrażona,

Że w nasze małżeńskie sprawy

Wciągam ludzi, których całkiem

To nie powinno ciekawić.

Bezdzietność

Po sześciu latach małżeństwa

Zostawiła mnie małżonka.

A stało się to dlatego,

Że nie mieliśmy potomka.

 

Staraliśmy się o dziecko,

Ale nic nie wychodziło.

Zrobiliśmy więc badania,

Może one coś wykryją?

 

Niestety, wyszły fatalnie.

Znaczy, że oboje z żoną

Jesteśmy całkiem bezpłodni.

Mrzonką dla nas jest potomność.

Nie mamy szans na in-vitro,

Ani na inne sposoby.

Nie ma niestety lekarstwa

Na tego typu choroby.

 

Od miesiąca jest nieznośnie

W naszym „rodzinnym” mieszkaniu.

Wczoraj żona się wyniosła

Myśląc o stałym… rozstaniu.

 

Rodzicom się poskarżyła,

Że to ja ją zaraziłem

Swoją pełną bezpłodnością,

Bo pewnie niewierny byłem

I bzykałem nieustannie

Wszystko, co tylko się rusza

Żyjąc życiem lekkoducha,

Hulaki i utracjusza.

A teraz ona złapała

Ode mnie tego wirusa

I musi z tym żyć bezpłodnie,

Co mnie zupełnie nie wzrusza!

Ona dziś mnie nienawidzi

I żąda dla nas rozwodu

Z orzeczeniem, że małżeństwo

Sypie się z mego powodu.

 

Tłumaczyłem wiele razy,

Że tym zarazić się nie da.

Bo tryb życia lub otyłość

To tylko przejściowa bieda.

 

Trwale bezpłodnym się staje

Po przejściu dziecięcych chorób.

Lecz to jej nie przekonało,

Byśmy zaniechali sporu.

 

Moja własna (jeszcze) żona

Kretynką się okazała,

Co nie słucha swych lekarzy.

Mnie, męża, też nie słuchała.

 

A dlaczego mnie powinna

Słuchać właśnie w tym temacie?

Bo jestem ginekologiem

I te kwestie znam jak pacierz!

Wygrany

Niedawno wśród czytelników

Rozpowszechniono wieści

O internetowej aukcji

Oczekiwanej powieści.

Termin dostaw do księgarni

Nie był jeszcze ustalony,

Więc przystąpiłem do aukcji,

By książkę kupić dla żony.

Myślałem o niespodziance,

Gdyż za tydzień moja żona

Będzie miała urodziny,

Więc  chciałem kupić ten romans.

Trafił się też ktoś na aukcji

Podobnie jak ja zawzięty.

Zawsze podbijał mą cenę

I nie rezygnował ten typ!

Ja dam osiemdziesiąt, a on

Zaraz daje o pięć więcej;

Twoje dobre, no to moje

Na pewno musi być… lepsze!

On, najwyraźniej niechcący,

Przebił na dziewięćset cenę,

Więc ja dałem dziewięćset pięć

I to było mym problemem!

Nie zauważyłem zera

I cholernie przepłaciłem!

Trudno przeboleć osiem stów,

Ale ja wygrany byłem!!!

“Dwójka”

Od roku jestem w małżeństwie

I mam wspaniałą żoneczkę.

Jest młoda lecz infantylna.

Myślałem, że tylko troszeczkę.

Ale dziś się przekonałem,

Że to jednak gorsza sprawa,

Bo gdy zaszła w pierwszą ciążę,

To  skończyła się zabawa.

 

Stanowczo mi oznajmiła,

Że do zakończenia ciąży

Nie będziemy już się kochać…

Zacząłem tę sprawę drążyć

I wreszcie mi powiedziała:

„To zrozum, ty mój głuptaku,

Że ja nie chcę tak szybciutko

Urodzić „dwójki bliźniaków”!

Nie na żarty

Mam braciszka z „piekła rodem”.

Ciągle tylko by żartował.

Nie było chyba dnia, żeby

On czegoś tam nie przeskrobał.

 

Jest ode mnie o rok młodszy.

Dorastaliśmy w  „symbiozie”.

Lubiłem jego wygłupy.

Doświadczałem ich na co dzień.

 

Kiedyś zupełnie poważnie,

A to sytuacja rzadka,

Stwierdził, że będzie sią żenił

I… poprosił mnie na świadka!

 

Co się stało, myślę sobie.

Czy zmieniła Go kobieta?

Czyżby mój zgrywny braciszek

Rozpoczynał  nowy etap?

 

Znam przecież swego  braciszka.

Nie wierzyłem, co się dzieje.

Ten człowiek, którego znałem,

Od dzisiaj już nie istnieje!

 

Zgodziłem się oczywiście,

Bo to braterskie zadanie,

A jednocześnie przyjemność

No i wyróżnienie dla mnie.

 

Ślub odbywał się w kościele

W pełnym majestacie chwili.

Mój brat był bardzo skupiony,

Goście też przejęci byli.

 

 Gdy padło wreszcie pytanie

„Czy chcesz Ją za żonę pojąć”?

Odpowiedział: „A co mi tam,

Przecież i tak jest już moją.”

 

Świeżo „upieczona” żona

Natychmiast strzeliła focha,

Ale się uspokoiła.

Ona Go naprawdę… kocha!

Żona uszczęśliwiona

Na trzecią rocznicę ślubu

Mąż przygotował atrakcje.

Dowiedziałam się o wszystkim,

Kiedy zjedliśmy kolację.

 

 Chciał być bardzo romantyczny

I zaniósł mnie do sypialni.

Nie pamiętam, kiedy wcześniej

Zrobił to po raz ostatni.

 

Wcześniej już zapalił świeczki.

Było ich chyba piętnaście.

Do tego wyścielił łóżko

Różami, chyba w kontraście.

Bo różyczki były białe,

Skryte wśród czerwonych wstążek.

W taki sposób chciał uwznioślić

Nasz „stary”, trzyletni związek.

 

Szkoda, że on nie przemyślał

Dokładnie tej sytuacji,

By w tak ważny dla nas wieczór

Nie sprawić mi złych” atrakcji”.

Bo gdy rzucił mnie na łóżko,

To plecy sobie zraniłam

O „piękne” kolce różyczek.

Naprawdę „szczęśliwa” byłam!

Zazdrośnik

Dziś małżonek był zazdrosny

O mój nowiutki wibrator.

Spytał się, po co mi nowy,

Jakby nie wiedział ten Matoł.

 

Kupiłam go, by razem z nim

„Urozmaicić relacje”

Między nami, gdyż niestety

Jego „pikuś ma… wakacje”.

 

Bez proszenia, zabiegania

Wydałam trochę pieniędzy

I mam od dziś do syta to,

Czego brak mi od miesięcy!

Nagi koleś

Późnym wieczorem wracałem

Po kolacji od znajomych,

Gdy minął mnie nagi koleś

W goły mieczyk uzbrojony.

 

Duży facet z mieczem w ręku,

Dla mnie chudzielca – osiłek!

Ciemna nocka, wokół pustka –

Naprawdę się przeraziłem.

 

Ale on mnie nie dostrzegał.

Pognał jak szalony dalej,

A ja jeszcze jakąś panią

Chwilę później napotkałem.

 

Podbiegła do mnie z pytaniem,

Czy nie widziałem przypadkiem

Gdzieś jej męża lunatyka –

Gladiatora z gołym zadkiem.

 

Potwierdziłem co widziałem,

Gdyż chciałem tej pani pomóc.

Ja bałbym się spać z tak groźnym

Człowiekiem w tym samym domu.

Toast

Za tydzień mamy z małżonkiem

Pierwszą rocznicę zaślubin.

Staramy się o potomka.

Mąż mnie do tego namówił.

 

 Od miesiąca mi się spóźnia

To, co zwykle świadczy o tym,

Że niedługo będę miała

Poranne mdłości, wymioty…

 

Szczęśliwa, jak nigdy w życiu

Czekałam na wielką chwilę,

Kiedy mężowi tą wieścią

Naszą rocznicę umilę.

 

Ta uroczysta kolacja

Byłaby świetną okazją…

Do dzisiaj, no bo niestety

Szydło z woreczka wylazło.

 

Jednak “ciotka” przyjechała,

Jak co miesiąc, choć spóźniona.

Niestety, jeszcze musimy

Trochę poczekać na toast.