Koncept

Mieliśmy pilne spotkanie

Z bardzo ważnego powodu

Jednak mi się zapodziały

Kluczyli od samochodu.

 

Przez dłuższą chwilę nie mogłam

Znaleźć ich w swojej torebce.

Mąż już nieraz był wkurzony,

Że nic nie znajdę „na prędce”.

 

Mam olbrzymią torbę w której

Noszę wszystko, co… potrzebne.

Ale trudno mi coś znaleźć.

To po prostu… niemożebne.

 

Praktycznie nie mam pojęcia,

Co w tej torbie się znajduje.

Zawsze szukam dosyć długo,

On się wkurza i… buntuje.

 

Dziś znów zrobił awanturę,

Że nie mogę znaleźć kluczy.

Odparłam Mu, że porządku

Ode mnie może się… uczyć!

 

Wypadek z tymi kluczami

Tylko potwierdza regułę.

Wtedy poprosił, bym pilnie

Zajrzała do jednej z przegródek.

 

Sięgnęłam i wydobyłam

Dwa dosyć ciężkie… kamienie.

On dość dziwnie się uśmiechał

Widząc  me spore zdumienie.

 

Szybko wyjaśnił mi sprawę:

Włożył je tam przed… miesiącem

Po podobnej sytuacji…

Muszę przyznać, niezły koncept.

 

Aż wstyd pisać…

Mój sąsiad z mieszkania obok

Wsunął mi pod drzwi karteczkę

Z informacją, że mój…. balkon

Jest zaniedbany troszeczkę.

 

Mianowicie: trzy donice

Są nierówno postawione,

Co bardzo drażni sąsiadkę,

Znaczy się…  tę jego żonę.

 

Karteczkę to on napisał,

Bo małżonkę,  starszą panią,

Ten stan rzeczy bardzo drażni,

Kiedy wstaje co dzień rano.

 

Stan nerwowy Jego żony

Nie pozwala milczeć dłużej.

Dlatego prosi uprzejmie,

Chociaż nie chce być intruzem,

Byśmy o swój balkon dbali

I porządku pilnowali.

A to, co na nim trzymamy,

Zawsze równo ustawiali.

 

Nie potrafię wyobrazić

Sobie takiej sytuacji,

Kiedy nerwica przymusza

Do niezrozumiałych akcji.

 

Te nerwice i natręctwa.

W każdym wieku dopadają

A jak „złapią” to bez leków

Szczególnie mocno trzymają.

 

Współczuję państwu Sąsiadom,

Ale mój małżonek teraz

Ma niesamowity ubaw –

Ten złośliwiec i przechera.

 

Zamiast zrozumieć czyjś defekt,

On z tego ma niezły ubaw

I codziennie na balkonie

Donice skręca, przesuwa…

 

Po około trzech miesiącach

Przerwał codzienną  zabawę.

Czyżby Mu się już znudziło?

Lek zadziałał i… po sprawie.

 

Nowoczesny

Po miesiącu „randkowania”

Z nowo poznanym facetem

Byliśmy na „city-break”-u…

Niestety, to jednak nie ten!

 

Wcześniej była między nami

Jakaś „chemia”, przyciąganie.

Lecz już po podróży czułam,

Że tak  jednak się nie stanie.

 

Początkowo pomyślałam,

Że to podróż samolotem

Źle na Niego oddziałuje,

Lecz nie lepiej było potem.

 

Kiedy podróż się skończyła,

Żegnał się ze mną słowami:

„Nie spotkamy się już więcej.

Nie ma chemii między nami”.

 

„ A dlaczego”? zapytałam.

„Bo jesteś snobką”, powiedział.

„ A cóż takiego zrobiłam?

„Książki wolisz, nie mass-media!”

 

Jego zdaniem, i nie tylko,

To zupełnie nienormalne,

By w dwudziestym pierwszym wieku

Egzystować… niemedialnie.

 

Jego zdaniem czytać książki,

To robić tylko na pokaz.

Ale to jeszcze nie wszystko:

Nie mam nawet swego… bloga!!!

 

 

 

Zdrowy?

Ma Ukochana zakłada

Czepek na swoje blond włosy

Zawsze przed pójściem do łóżka,

A ma bardzo długie „kosy”.[1]

 

Szczególnie wtedy, gdy mamy

Zamiar troszkę poswawolić,

Bo nie lubi, kiedy coś Jej

Na poduszeczce… „dyndoli”.

 

Kocham Ją i respektuję

Te fobio-ograniczenia.

Ale z czasem coś, niestety,

I we mnie także się zmienia.

 

Powtarzana sytuacja

We mnie odruch wyrobiła,

Że zupełnie niespodzianie

„Wola boża” mnie chwyciła.

 

Mam w pracy fajnego kumpla.

Dość długo się przyjaźnimy.

Często też się… wygłupiamy

I zawsze się przy tym…   bawimy.

 

Właśnie miał napad „głupawki”.

W założonym na łeb czepkiem

Skakał wokół mnie ze śmiechem

Kołysząc biodrami z wdziękiem.

 

Ja z przerażeniem wyczułem,

Że zrobiłem się „gotowy”.

Pójdę do seksuologa,

Bo chyba nie jestem zdrowy.

 

[1] Kosy – inaczej warkocze

Przyganiał kocioł…

Dziś pojechałem po bułki,

Bo na niebie dużo chmurek.

Zanim wszedłem do piekarni,

Rower oparłem o murek.

 

Nie było wielkiej kolejki,

Więc kupiłem dosyć szybko.

Obok roweru stał facet.

W torbie miał także… pieczywko.

 

Zaczął się na mnie wydzierać,

I to niewybrednym słowem,

Że „tutaj nie ma parkingu,

A ty postawiłeś… rower!

Zagrodziłeś ludziom przejście

Narażając na nieszczęście.

Jesteś chyba powalony,

Głupi, niezrównoważony”!

 

A właśnie tym miejscu chodnik

Jest wyjątkowo szeroki.

Autem można tu zawrócić,

Burtnik[1] nie jest za wysoki.

 

Przekonany, że to szajbus,

To po prostu go olałem.

Trochę jeszcze się wydzierał,

Ale nie reagowałem…

 

…Po dłuższej chwili zaprzestał.

Widać, że troszkę się… spieszył.

Wsiadł do swojego gruchota,

Co… stał na przejściu dla pieszych!!!

 

 

[1] burtnik – inaczej krawężnik

Przewyższenie

Wpadłam przypadkiem na mieście

Na swojego profesora

Od języka hiszpańskiego.

Zajęcia z Nim miałam… wczoraj.

 

Poznał mnie, chociaż przeważnie

Studentów nie rozpoznawał.

Często był tak roztargniony,

Że zakładał nie ten krawat…

 

Studenci Go uwielbiają.

Nikomu nie zrobił krzywdy.

Zawsze bywał zakręcony,

Ale nigdy nie był… zgrywny.

 

Gdybym musiała określić

Jedną cechę spośród licznych,

To wymienię dwie: jest miły,

A przede wszystkim dowcipny.

 

Spytał mnie, co ja studiuję.

Na co zdziwiona odparłam,

Że filologię romańską.

Na co On zapytał z nagła,

Z kim obecnie mam hiszpański?

Więc, że z Nim, odpowiedziałam,

I to przez trzy dni w tygodniu …

Nie poznał mnie, to widziałam…

Zawsze On był zakręcony,

Ale teraz… sama nie wiem.

Chyba był tak odjechany,

Że aż przewyższył sam siebie!

 

Sposobność

Jestem kelnerką w kawiarni.

Wiele już w życiu widziałam,

Ale dzisiaj po raz pierwszy

Kogoś naprawdę się bałam.

 

Trafił się luźniejszy moment

Wtedy, gdy na sali został

Jeden, ostatni już  klient –

Dosyć specyficzna postać.

 

Siedział w kącie nieruchomo

Wpatrzony ślepo w talerzyk,

Na którym już dosyć długo

Jakaś kupka czegoś leży.

 

Teraz rozejrzał się wkoło

I powiedział dosyć głośno:

„No, nareszcie tylko sami.

Nadeszła wreszcie sposobność,

Bo doczekałem momentu,

Kiedy mogę wreszcie zrobić

To, na co czekam już długo,

Bo od kilku długich godzin”.

 

Gdy usłyszałam te słowa

Zimnym potem się oblałam,

Bo bardzo się przestraszyłam.

Po prostu trzęsłam się cała!

 

W gardle zaschło mi ze strachu,

A on dokończył tę kwestię:

Pożrę cię w całości, migiem,

Bo głodny śmiertelnie jestem”!

 

I zaczął pałaszowanie…

Sernika z tego talerza,

Co przez kilka długich godzin

Na stoliku przed nim leżał.

 

 

 

 

Nie mnie, ale…

Bardzo długo byłam w związku,

Lecz gdy Kamil miał wypadek,

Coś się stało między nami.

Życie pełne jest… zasadzek.

 

Nasz związek nagle rozpadł.

Po wypadku. Tak! Poważnie!

Nie dlatego, że kontuzja

I skutki nader pokaźne,

Ale powód inny, dziwny.

Ja po prostu o tym fakcie

Dowiedziałam się od Niego

Dopiero dwa dni po kraksie.

 

Auto prawie się rozpadło.

On zaś był poważnie ranny,

Nic mi o tym nie powiedział.

Postąpił w sposób naganny!

 

Miałam do Niego pretensje,

Że bardzo się zamartwiałam,

Kiedy dwie długie doby

Nic o Miłym nie wiedziałam.

 

Nie potrafiłam zrozumieć,

Jak On mógł na to pozwolić

Żebym się tak zamartwiała.

Przecież powinien… zadzwonić.

 

Zrozumiałam wszystko, kiedy

Dzisiaj przez zwykły przypadek,

Znalazłam tekścik w gazecie,

Kto… przedwczoraj  miał wypadek.

 

Wtedy wracał z narzeczoną

Z siłowni Późnym wieczorem …

Narzeczona „wyszła cało”,

Kamil miał urazy spore.

 

Zabrało Go pogotowie.

Chirurdzy też „pozszywali”

Przez dwie doby leżał w śpiączce

Na obserwacyjnej sali.

 

Mi się nigdy nie oświadczył.

W tej sytuacji właściwie

Nie mnie zdradzał, ale… ze mną.

Tłumaczyłam sobie mściwie!

 

Angielski Polak

Szedłem spokojnie ulicą.

Gdy zobaczyłem wywieszkę:

„SZALE  – 10 % ”

Zatrząsnęło mną troszeczkę,

Bo ja jestem z wykształcenia

Dyplomowanym anglistą.

Wszedłem więc do tego sklepu.

Teraz wiem, że to… debilstwo,

Bo chyba nazbyt nachalnie

W tej materii postąpiłem,

Ale musiałem wyjaśnić

Błąd, który zauważyłem.

 

Bardzo grzecznie powiedziałem

Starszej pani – właścicielce,

Że ma błąd w angielskim słowie:

„SALE”, w wystawie na wywieszce.

 

To w Anglii magiczne słowo:

Znaczy – wyprzedaż, taniochę. –

„O Mój Boże”! woła pani

Nie opuszczę, ani trochę!

 

Patrzyła na mnie z ukosa,

Dobrotliwie, lecz… wnikliwie.

Stuknęła się przy tym w czoło

I odrzekła pobłażliwie:

 

Rozejrzyj się pan po sklepie.

Co my tu na półkach mamy?

Zobaczyłem. To był sklepik

Z czapkami i… szalikami.

 

Siła wyższa

Pomagaliśmy kumplowi

W przeprowadzce do… dziewczyny.

Mieszkał u rodziców, ale

Ciążył u dozór „matczyny”.

 

To nie była przeprowadzka

Z jednej ulicy na drugą.

Ona mieszka w innym mieście

I podróż trwa dosyć długo.

 

Jego ciuchy i manele

Upchaliśmy do „kombiaka”.

Choć nie wszystko się zmieściło,

Każdy z nas mocno się stachał.

 

Uznaliśmy, że nie można

„Na siłę” reszty upychać

I jutro przewieść tę resztę,

Niż dziś nabawić się „syfa”.

 

Byliśmy w połowie trasy,

Kiedy kombiak złapał „kapcia”.

Żaden problem, ja potrafię

Oponkę wymienić „rach-ciach”!

 

By się dostać do „zapasu”,

Trzeba było… rozładować

Prawie połowę maneli,

A potem znowu je schować.

 

No, troszeczkę mi ulżyło,

Gdy Wam o tym napisłem.

On już został z tą dziewczyną

Ja więcej Go nie widziałem….