Przekroczył

Dostałem stówkę mandatu

Za przekroczenie prędkości

O trzydzieści na godzinę.

Fakt. Zabrakło mi czujności.

 

Nie widziałem ograniczeń

Na remontowanym pasie.

Przejeżdżałem pięćdziesiątką,

A dziś tak jechać nie da się.

 

Jadąc tą drogą, ja zawsze

„Pięćdziesiątkę” chcę osiągnąć.

Jedną, to mam już na karku,

Drugą nogami chcę ciągnąć.

 

Czyżby „nogami do przodu”?

Nie. To nie jest moim celem.

Nogi, to przecież mój napęd.

Po prostu jeżdżę… rowerem.

Wolkanin?

Mój chłopak uwielbia wszystko,

Co wiąże się ze „Star Trek”-iem.

Miałam nadzieję, że wreszcie

Minie mu to razem z wiekiem.

Zna na pamięć wszystkie filmy.

Zna osoby na wyrywki.

We wszystkim się orientuje.

Imponują mu zdobywcy.

 

On studiuje, ja pracuję.

Wróciłam po nocnej zmianie.

Zmordowana ległam w łóżku,

On leżał na otomanie.

Nie mogłam zasnąć, bo miły

Dziwnie poruszał rękami,

Których jeszcze żadną pracą,

Jak żyje, dotąd nie splamił,

Było to zbyt monotonne,

Więc w końcu zasnęłam cicho.

Nie spałam za długo, bowiem

Obudził mnie głośny chichot.

 

To mój facet tak się cieszył,

Że wreszcie obu rękami

Umie pokazać „znak Spocka”.

Jest już taki jak Wolkanin!

To rasa humanoidów

Bardzo podobna do ludzi.

Spock był także półczłowiekiem,

Więc w Ziemianach respekt budzi.

 

Mój „Ziemianin” jest porywczy,

Lecz, o ile mi wiadomo,

Racjonalizm i logika

Nie są jego mocną stroną.

Me nadzieje, że zmądrzeje,

Prysły jak bańka mydlana.

Teraz usnęłam, a o tym

Gadałam z nim już od rana.

 

Za tydzień ma zdecydować,

Jaką nam przyszłość wybiera.

Jak mi pokaże znak Spocka,

To niech go… jasna cholera!

Substytut

Mam troszkę młodszego brata.

Jest nieśmiały do płci pięknej.

Groziłem, że jak będzie sam,

To się go w końcu wyrzeknę.

 

Była zima. Luty ziemię

W sopel lodu chciał zamrozić.

Wtedy brat się decydował

Kogoś na kawę zaprosić.

 

Chciałby, i to bardzo, poznać

Dziewczynę – nową sąsiadkę.

Poszedł do niej, by zaprosić

Na pierwszą w swym życiu randkę.

 

Był bardzo zdesperowany,

Ale gdy ją ujrzał w drzwiach,

To zupełnie spanikował.

Bez słowa jak słup soli stał.

 

Zamiast zaprosić na kawę

Ten pożal się Boże amant

Prosił o śnieg z jej balkonu,

Bo… mu zbrakło na bałwana.

Jak dziecko…

Mąż wiózł mnie dziś na lotnisko.

Mimo tego, że zostanie

Sam przez tydzień z dwójką dzieci,

Postępował podejrzanie.

Był rozmowny, a ze śmiechu

Dostał normalnej głupawki.

Na chwilę przed pożegnaniem

Nabawił się biedak czkawki!

 

Chwilę później zrozumiałam

Skąd to jego zachowanie.

W czasie kontroli celnicy

Znaleźli niespodziewanie

W moim podręcznym bagażu

Wielkie dildo z cyberskóry,

Różowiutkie kajdaneczki

I inne z sex shopu bzdury.

 

Mój mąż, choć skończył czterdziestkę,

Robi często głupie rzeczy.

Czasem tak się zachowuje,

Jakby był w naszej rodzinie

Niesfornym dzieckiem. Tym trzecim!

Abstynencja

Minęło ponad pół roku,

Jak wynająłem mieszkanie

Kompletnie umeblowane,

Więc płacę dość słono za nie.

 

Jedyną wadą lokalu

Jest brak łóżka. Stoi tylko

Niewygodna kanapa, która

Musi służyć mi za „wyrko”.

 

Nie wysypiałem się wcale.

Nie mogłem dziewczyny gościć.

Jestem młody, więc mi ciężko

Egzystować bez miłości.

 

Wczoraj odwiedził mnie kumpel.

Stwierdził, że ma taką samą

Kanapę. Jest wygodna i…

Wszystkie dziewczyny ją chwalą!

 

Pokazał mi własnoręcznie,

Jak należy ją rozkładać.

Trzeba tylko było wiedzieć,

Gdzie jest ukryta blokada!

 

Nie znałem tej „tajemnicy”

I przez to wiele miesięcy

Sypiałem sam niewygodnie

W seksualnej abstynencji.

Nie wszystko złoto

Mam mały sklep jubilerski.

Zawsze witam, gdy ktoś wchodzi.

Nie ważne, czy u mnie kupi.

Grzeczność nikomu nie szkodzi.

 

Dziś powitałem klientkę:

„Dzień dobry, w czym pomóc Pani,”?

Nagle oberwałem w mordę,

Kto mi tak mocno przywalił?

 

To nie „pani” tylko facet.

Każdy by się tak pomylił,

Bo miał suknię i makijaż;

Stwierdziłem po dłuższej chwili…

Elegant

Wyobraźcie sobie Państwo

Hipermarket w dużym mieście.

Między regałami tłoczno,

Lecz przy kasach  jest najgęściej.

Wśród czekających w kolejce

Małżeństwo, widać że z klasą.

Zamożni i eleganccy.

Nie mają kłopotów z kasą.

 

Nagle od przodu kolejki

Słychać podniesione głosy.

Kasjerka nie miała wydać

Reszty w kwocie siedmiu groszy!

 

To ten elegant wyzywał

Młodą panienkę przy kasie.

Groził jej zwolnieniem z pracy

Lub naganą w każdym razie,

No… bo on z jej dyrektorem

Osobiście od lat zna się!

Jest poważanym chirurgiem

Z dużą pozycją społeczną,

A kasjerka musi zawsze

Mieć drobne oraz być grzeczną!

 

Jego żona próbowała

Jakoś ułagodzić męża,

Lecz rozjuszony elegant

Nie dawał się jej okiełznać.

W kolejce cisza panuje.

Wszyscy są skonsternowani.

Nikt nie reaguje, żeby

Chamskie zachowanie zganić.

 

Przepchnąłem się więc do kasy

I położyłem przed „panem”

Jedną dziesięciogroszówkę,

Bo mniejszych monet nie miałem.

 

Wszystko odbyło się szybko,

W ciszy, bez żadnego słowa.

On poczerwieniał jak glista –

Na ryby czerwony robak.

Zaklął pod nosem i wyszedł.

 

Żona za nim potruchtała.

Spojrzałem na panią w kasie,

A ona… cicho płakała.

Ta kupka nieszczęścia miała

Identyfikator mały:

Jestem…(tu imię), uczę się,

Bądź dla mnie wyrozumiały.

 

Facet miał szczęście, że uciekł

A wraz z nim jego żonunia.

Wygarnął bym  mu co nie co,

Ale tak,  żeby zrozumiał!!!

Loda!

Mój bardzo dobry znajomy

Wracał z rodziną z wakacji.

Żona i dwójka dzieciaków

Nabawiły go frustracji,

Bo narzekali, że późno

I już są bardzo zmęczone.

Jego znów denerwowało,

Że się musiał zatrzymywać

Na „si” lub kupkę co moment.

 

Kiedy miał już tego dosyć,

„Do dechy” pocisnął gazem,

By szybciej jechać. Niestety,

Policjant stanąć mu każe!

 

Za przewinienie jest kara.

Sześć punktów i dwieście złotych.

Kumpel dyskutował z „władzą”,

Bo płacić nie miał ochoty.

 

W pewnej chwili przez okienko

Wszyscy usłyszeli słowa

Wykrzyczane przez córeczkę:

„Tata loda! Tato loda”!!!

Złapała ojca za rękę

Wychyliwszy się przez okno.

Wołała tak dłuższą chwilę

Mocno go za palec ciągnąc.

 

Policjant zaczął już „mięknąć”,

Lecz ojciec stracił cierpliwość.

Nachylił się do córeczki

Próbując wymusić rygor.

 

„Skąd ja ci tu loda wezmę”?

Ze złością małej wycedził.

Mała naburmuszyła się

Pokazując ojcu język.

Spojrzała na policjanta.

Język wysuwa i chowa.

„Tato,  mówiłeś niedawno,

Że policja to jest banda,

Co ci może zrobić loda”!

Zawiało…

W poczekalni do  lekarza

Siedziało już kilka osób.

Z nudów sięgnąłem po prasę,

To na przeczekanie sposób.

 

W pewnej chwili nieświadomie

Wypuściłem ciche „wiatry”.

Powietrze się tak zmieniło,

Jakby wiało z kilku latryn.

 

Jedna matka syna swego

O ten „wyczyn” posądziła

Myśląc, że narobił w gacie.

Nawet pewna tego była.

 

Szkoda mi było młodego,

Ale nie miałem odwagi

Przyznać, że wiem, kto z obecnych

Tak poczekalnię „zaczadził”.

Wampir

Mój sąsiad ubzdurał sobie,

Że jestem ludzkim wampirem.

Wciąż wydzwania na policję

I grozi, że mnie zabije.

 

Systematycznie, co tydzień

Przyjeżdża policji patrol.

Mówią, że to dla spokoju,

Ale dla mnie to jest afront.

Bo ten sąsiad nadal, ciągle

„Przyozdabia” czosnkiem me drzwi

Nie patrząc, czy jest niedziela,

Czy też zwykły dzień powszedni.

 

Starałem się go zrozumieć,

Gdyż sąsiad ma chorą głowę.

Dziwiłem się jednak, czemu

Zaniedbuje tę chorobę.

Chociaż chłop jest  trochę dziwny,

Nikomu nie zrobił krzywdy…

 

Dziś w pogodny, letni ranek

Gdy wychodziłem do pracy,

Szajbus mnie zaatakował,

Kiedy tylko mnie zobaczył.

Nie nożem ani toporkiem,

Ale osikowym kołkiem!