Desperacja

W pracy podszedł do mnie facet,

Nie wiem jak on się nazywał,

I bez ogródek na seks z nim

Próbował mnie nagabywać.

 

„Skąd u ciebie taki pomysł,

Że z tobą pójdę do łóżka?

Zapytałem, a on odparł:

„Jedna nasza życia dróżka.

Uświadomiłem to sobie,

Że dużo wspólnego mamy:

Obaj mało atrakcyjni

Samotnie się wciąż szwendamy.

Życie nudne, bezsensowne

Jakoś przecież trzeba zmieniać.

Nie widzisz tego, że obaj

Nie mamy nic do stracenia?!

Brak nam seksu z kobietami,

A zoofilię wykluczam.

Chodź razem ze mną do łóżka”.

Zachęcająco zamruczał…

Poleciało, zaleciało

Mamy domeczek z ogródkiem.

Już w marcu nastała wiosna.

Na długo przed Wielkanocą

Świeża trawka bujnie wzrosła.

 

Postanowiliśmy z żoną

Zrobić przed Świętami jeszcze

Porządek w naszym ogródku,

Nim pojawią się w nim… kleszcze.

 

Oczyściliśmy też meble

Wypoczynkowe z tarasu.

Nie przypuszczałem, że praca

Zajmie nam niewiele czasu.

 

Skończyliśmy przed obiadem.

Zatem, by nastroju nie psuć,

Postanowiliśmy obiad

Zjeść tym razem „na powietrzu”.

 

Biała kiełbaska z musztardą

Smakowała mi wybornie.

Zobaczyłem, że musztarda

Skapnęła na moje spodnie.

 

Niewiele myśląc wytarłem

Ją paluchem i… zlizałem,

A chwilę później poczułem,

Że coś zalatuje… kałem!

 

Szukając źródła „zapachu”

Dotarłem do spodni i…dłoni.

Polizałem ptasią kupę!

Długo nie mogłem się… domyć.

 

Skojarzona dieta cud

Przed miesiącem mój małżonek

Wrócił z miasta pijaniutki.

Był z kumplami w jakiejś knajpie.

Musiał wypić „morze wódki”.

 

Oczywiście pierwsze kroki

Skierował był do łazienki.

Wyszedł z niej wprost załamany,

Jakby doświadczył mordęgi.

 

Dotąd nigdy nie widziałam

Mego męża w takim stanie.

Z trudem wypowiedział do mnie

Jedno zrozumiałe zdanie:

 

„Ja od dzisiaj się odchudzam”.

I faktycznie od tej pory

Nie korzysta z alkoholu,

Do jedzenia też nieskory.

 

Codziennie chodzi na spacer.

Zaczął nawet troszkę biegać.

Dzisiaj powiedziałam Mu, że

Zmiany na lepsze dostrzegam.

 

Zadowolony z pochwały,

Ale w skupieniu, nieśmiało

Przyznał się, co go tak mocno

Do tych zmian zmotywowało:

 

Wtedy, kiedy po imprezie

Wrócił do domu pijany,

Zorientował się, że w moczu

Ma  niepokojące zmiany:

Bo wskutek złego jedzenia,

Choć nigdy dotąd nie poczuł,

Tłuszczyk ma nie tylko w brzuchu,

Ale także nawet w moczu!

 

Dziś na pewno Mu nie zdradzę,

Bo dobrze mu robi dietka,

Że wtedy zatkałam kibel

I nie mogłam go odetkać.

Wylałam tam stary rosół

Z resztkami mięsa i warzyw.

Na rosołku pływał tłuszczyk;

To on mu się źle skojarzył!

 

Riposta

Chodzę z tatą na spacery.

Bezpiecznie z ojcem się czuję.

Często chodzimy po plaży,

Gdzie szum fal  i widok… chmurek.

 

Zawsze spokój, mili ludzie.

Spacer z dzieckiem, sprawa prosta.

Ale czas nie stoi w miejscu.

Czuję się prawie dorosła.

 

Dziś znów byliśmy na plaży.

Jakiś palant gwizdnął na mnie

I nie zważając na ojca

Powiedział do mnie nachalnie:

„Niezłe masz zderzaki, mała”!

Spodziewałam się, że tata

Wielkiej postury mężczyzna,

Zareaguje na atak

I stanie w mojej obronie.

Lecz on basem z głębi klatki

Ryknął z dumą: „Nie widziałeś

Jeszcze zderzaków Jej… matki”!

Żartowniś

Jechałam kiedyś pociągiem.

Czas się dłużył, wiało nudą.

Tam właśnie poznałam pana,

Co dosiadł się za Ostródą.

 

On miał ten dar naturalny

Nawiązywania kontaktów.

Gdy tylko wszedł do przedziału,

Stał się źródłem rozmów, żartów.

 

Wszyscy obecni w przedziale

Z ochotą z nim rozmawiali.

Niektórzy z nas, w tym także ja

Nawet  miejsca zamieniali.

 

Przyznałam mu się nawet, że

Zazwyczaj nieufna jestem,

A spotkanie z kimś tak miłym

Jest naprawdę niezbyt częste.

 

Lecz on na to moje dictum

Roześmiał się rozbawiony.

Wstał szybko do wyjścia, bowiem

Pociąg wjechał na perony.

 

Zrozumiałam tę wesołość

Dopiero, gdy na peronie

Śmiał się do mego… portfela

Jednocześnie klaszcząc w dłonie.

 

Dziura w ziemi

To „wojskowa” anegdotka

Z moich dawnych lat studenckich

Z czasów, kiedy żołnierz jeszcze

Uczył się strzelać z „pepeszki”.

 

Chyba przy każdej uczelni

Działało Studium Wojskowe.

Każdy student chciał, czy nie chciał,

Przeżywał w „wojsku” przygodę.

Kadrę „dydaktyczną” Studium

Tworzyli oficerowie,

Którzy w czasie Drugiej Wojny

Nabyli „szlify frontowe”.

 

Były też letnie obozy.

Tam kadrę uzupełniali

Żołnierze ze służby czynnej

Przeważnie w stopniach kaprali.

 

Wśród normalnych, zwykłych ludzi

Zdarzali się jednak tacy,

Których  wojsku nazywają

Z pogardą mianem „zupacy”.

I jeden z nich się nam trafił

Na letnim obozie w Drawsku.

Był dowódcą mej drużyny

Więc szkolił nas „po kapralsku”.

 

Jeden przykład tu przytoczę.

Dzięki niemu rozpoznacie,

Jak bardzo był błyskotliwy

Szkolący studentów facet.

 

Kiedyś on właśnie przyłapał

Trzech studentów „na fajeczce”.

„Za karę, oświadczył „wojsku”,

Popracujecie troszeczkę.

Trzech was jest, a więc przypada

Po trzy metry dla każdego.

Nie musicie się zbyt spieszyć.

To przecie jest nic pilnego.

Wykopiecie w ziemi dziurę

Na trzy metry głębokości

I tej samej – jak mówiłem –

Długości i szerokości”.

 

Ogrom pracy. Dnia nie starczy,

Więc jeden kolega mówi:

„Obywatelu kapralu,

Wiemy, że kapral nas lubi,

Więc zgodzi się, że mogą być

Trzy doły, każdy po metrze.

Nikt nikomu nie przeszkodzi,

A wykopy będą… lepsze”!

 

Myślał i po chwili rozsądził:

„Tak, będzie więcej dziur na… czołgi”!

 

 

Torsje

Mój mąż przez całą niedzielę

W wielkim stresie czegoś szukał.

Mówił, że gdzieś zawieruszył

Dokumenty i …notebooka.

 

Dom jest duży. Chciałam pomóc,

Ale nie chciał mej pomocy.

Szukał, szukał i… nie znalazł.

Krzątał się tak do północy.

 

Ranem nasz pies zwymiotował

Czerwone stringi; nie moje!

Więc to był zgubiony laptop.

Mój mąż to skończony gnojek!

 

 

 

Sknera

Choć nieźle nam się powodzi,

Mąż jest nadzwyczaj oszczędny.

Czasem nadmiernie przesadza

Posuwając się do bredni.

 

Na przykład sprzątanie domu:

Uważa, że okurzanie

To jest marnotrawstwo prądu.

Oszczędne jest… zamiatanie.

 

A więc zamiata parkiety

W calutkim mieszkaniu naszym.

Dopiero na samym końcu

Zmiotki wciąga odkurzaczem.

 

Spytałam kiedyś, dlaczego

Elektroluksa używa

Tylko do sprzątnięcia śmieci,

A zamiata nawet dywan?

 

Spojrzał na mnie litościwie

Mówiąc: „Wiesz przecież najlepiej,

Że dywany są najczystsze

Wtedy, kiedy je wytrzepiesz”!

 

Na gapę

Jechałem rano do pracy.

Autobus był przepełniony.

Wtem facet siedzący obok

Zerwał się jak oparzony.

 

Przepchał się do tylnych drzwiczek

I wyskoczył z autobusu.

Zrozumiałem co się dzieje,

Gdy dotarło do mych uszu:

„Dzień dobry, proszę bilety

Do kontroli okazywać”.

Facet, co tak szybko wysiadł,

Zaczął dziwnie podskakiwać.

Wskazywał kontrolerowi

Wymownie środkowy palec

Śmiejąc się i wykrzykując

Pogardliwie i zuchwale.

 

Wtedy drugi z kontrolerów

Pokazał mu jego plecak,

Który zostawił w pojeździe,

Kiedy tak szybko uciekał.

Już mu nie było wesoło.

Nagle stał się dziwnie spięty.

Zrozumiał, że kontrolerzy

Mają jego dokumenty.

Na domiar złego…

Mam okropnie duże uszy

Monstrualnej wręcz długości

Po piętnaście centymetrów.

Zmierzyłem je z ciekawości.

 

Wydają się znacznie dłuższe,

Bo potęguje je jeszcze

Długi, orli, szpiczasty nos

I oczy, jak je wytrzeszczę.

 

Ale to jeszcze nie koniec:

Pociągła, trójkątna twarz,

Płaska głowa, łysy czerep

Jak hełm, co zakłada straż.

 

Do czegoś jeszcze się przyznam

Chociaż to ukrywam, ku**a;

Mam jeszcze nieładne imię.

Na chrzcie nazwali mnie Urban!